fragment posągu konnego Marka Aureliusza |
W Rzymie jest sporo miejsc, do których chętnie wracam. Kapitolińskie wzgórze jest jednym z nich, a zwłaszcza znajdujący się w jego centrum plac otoczony muzealnymi budynkami. Symboliczne caput mundi – głowa świata. Jej centrum wyznacza ułożona z kamieni gwiazda z konnym pomnikiem Marka Aureliusza. I znowu postać, do której mam szczególny sentyment, jeden z pięciu dobrych cesarzy i jeden z nielicznych mądrych władców. Ostatnio zbyt często muszę sobie powtarzać za Markiem – Pilnuj, abyś nigdy nie czuł wobec osobników nieludzkich tego, co oni czują wobec innych ludzi. I przyznaję, że zdarza mi się poczuć coś na kształt ich uczuć, co napawa mnie jednocześnie wstydem i wściekłością.
Oryginał posągu znajduje się na przeszklonym dziedzińcu Pałacu Konserwatorów przeniesiony tam czterdzieści lat temu podczas konserwacji dzieła. Na placu znajduje się kopia, co zapewne nie przeszkadza większości turystów, zakładając iż wiedzą kogo przedstawia siedząca na koniu postać. Wykonany z brązu posąg został przez nieznanego twórcę pozłocony. Przedstawia cesarza pozdrawiającego żołnierzy (na zamieszczonym fragmencie zdjęcia nie widać wzniesionej w górę ręki cesarza). Pierwotnie stał na Placu Laterańskim, a losu innych starożytnych pomników uniknął tylko dlatego, że sądzono, iż przedstawia Konstantyna, którego czczono, jako pierwszego władcę chrześcijańskiego.
Historia tego miejsca przeplata się z legendą. Któż nie słyszał o gęsiach, które uratowały Kapitol przed najazdem Galów, zakochanej w wodzu wrogich wojsk Sabinów córce rzymskiego wodza Tarpei, która obiecała wpuścić wroga do miasta w zamian za obietnicę małżeństwa (stąd skała Tarpejska, z której zrzucano zdrajców i krzywoprzysięzców do morza), no i wreszcie o wilczycy kapitolińskiej która wykarmiła Remusa i Romulusa. Zapewne zdziwiłabym się, jak wielu nie słyszało.
Podejście na Plac cordonatą (z widokiem na dioskurów) |
W świątyni nowo wybrani konsulowie oraz zwycięscy wodzowie składali ofiary dziękczynne.
Nie będę się rozwodzić nad historią Kapitolu, wspomnę jedynie trzy kamienie milowe w tej historii.
Pierwszym był upadek znaczenia Kapitolu w średniowieczu, kiedy wśród starożytnych ruin zaczęto wypasać kozy, a sam plac zwano Kozą.
Drugim było przekazanie do
Pałacu Konserwatorów części zbiorów ze starożytnych wykopalisk znajdujących się
dotąd w Pałacu Laterańskim, co stało się zaczątkiem jednego z pierwszych muzeów
na świecie. I trzeba tu podkreślić, iż dokonał tego znany z nie tylko z nepotyzmu, ale i wielu grzechów (z których ja nigdy nie wybaczę mu udziału w spisku na Medyceuszy) papież Sykstus IV.
Trzecim kamienieniem milowym było powierzenie przez papieża Pawła III
przebudowy Placu Michałowi Aniołowi, a ten czego się dotknął to stworzył kolejne arcydzieło.
Posąg -personifikacja Nilu - Sfinksa |
Centralnym punktem placu jest pomnik konny, a za nim znajduje się Pałac Senatorów. Kolejne dzieło Michała Anioła z prowadzącymi doń schodami. Pod nimi w niszy stoi posąg bogini, trzymającej w ręku kulę (co ma symbolizować panowanie Rzymu nad światem). Sztuka w służbie propagandy – zjawisko znane od starożytności. Po obu stronach bogini stoją olbrzymie posągi będące personifikacją rzek Nilu i Tybru. Pod ścianą pałacu (zmierzając na niewielki taras widokowy) na kolumnie stoi kopia Wilczycy z Remusem i Romulusem.
Z tarasu rozciąga się widok na pozostałości Via Sacra, ruiny świątyń, kolumn, łuków tryumfalnych, aż po Koloseum. To jedno z tych miejsc, które będąc w Rzymie należy zobaczyć. Zupełnie za darmo można ogarnąć wzrokiem niemal całe Forum Romanum (leżące po tej stronie Via Imperiali).
Miałam podzielić się wrażeniami z Muzeów Kapitolińskich, a krążę wokół nich, co jest zapewne oznaką, -żeby
Pozostałości po posągu-pomniku Konstantyna Wielkiego |
Byłam w Rzymie na początku kwietnia, kiedy jeszcze obowiązywały ograniczenia covidowe, a zatem musiałam okazać green pass i chodzić w maseczce, o ile pierwsze nie było dla problemem, o tyle to drugie sprawiało pewien dyskomfort, ale biorąc pod uwagę, iż temperatura nie była zbyt wysoka dało się przeżyć. Bilety zakupiłam tym razem na miejscu, nie chcąc zobowiązywać się do konkretnej daty czy godziny wejścia. Osoby, które miały wcześniej zakupione bilety także musiały odstać w kolejce (mierzenie temperatury). Cała procedura trwała jakieś dziesięć do piętnastu minut (przy czym w kolejkę ustawiłam się pięć minut przed otwarciem kas).
Pierwszym co widzimy wchodząc na
dziedziniec Pałacu Konserwatorów (którego przebudowę zaprojektował Michał
Anioł, a skończył Giacomo della Porta)
są ogromna (2,5 metrowa) głowa, dłoń, fragment ramienia i stopa z posągu Konstantyna Wielkiego pochodzące z
Bazyliki (znanej jako Bazylika Maksencjusza). Ogrom tych pozostałości daje
wyobrażenie o wielkości posągu (który miał około 10 metrów wysokości, przy czym
przedstawiał cesarza w pozycji siedzącej). No ale Konstantyn Wielki, uważany, za
pierwszego chrześcijańskiego władcę Rzymu nie mógł poprzestać na czymś
skromniejszym. W Bazylice o długości 80 metrów mniejszy wizerunek mógłby zginąć.
Na mnie największe wrażenie zrobił posąg konny Marka Aurelisza, który w przeszklonej Sali Pałacu Konserwatorów prezentuje się wyjątkowo lekko i dostojnie, choć to może tylko moje subiektywne odczucia. Miałam szczęście być sam na sam z cesarzem o smutnych i mądrych oczach człowieka, od którego można by się sporo nauczyć. Poza sprawowaniem władzy był bowiem pisarzem i filozofem. A także ojcem znanego z okrucieństwa (dorównującego temu, które prezentował Kaligula) cesarza Kommodusa. W tej samej przeszklonej sali poza wielu innymi ciekawymi eksponatami stoi oryginał Wilczycy Kapitolińskiej z Remusem i Romulusem. Co ciekawe postacie bliźniąt dodał w XV wieku rzeźbiarz i malarz Antonio Pollaiuollo. Sama brązowa figurka wilczycy pochodzi z V wieku p.n.e. Niedaleko Wilczycy miałam szczęście zobaczyć Spinario – posąg z brązu chłopca wyciągającego cierń ze stopy. Szczęście, bowiem, podczas wcześniejszej wizyty w Muzeach Kapitolińskich nie odnalazłam posągu. Ta pochodząca z I wieku p.n.e. figurka (73 cm) zachwyca swoją prostotą i pięknym wykonaniem.
Spinario |
Jak na Muzeum przystoi, i to pierwsze
publiczne muzeum na świecie; zbiory galerii są cenne i spore. Tegoroczny wyjazd do Rzymu pozostawał niezmiennie pod znakiem Berniniego i Caravaggio. A
zatem rzeźba Głowa Meduzy Berniniego, pełna ekspresji, choć nieco mniej
przerażająca niż ta sama głowa namalowana przez Berniniego, a znajdująca się we florenckich Ufizziach. Obrazu Caravaggia Święty Jan Chrzciciel na próżno szukałam w Muzeach
Kapitolińskich, znalazłam go w Pallazzo
Pamhilij Doria, gdzie spokojnie wisiał w otoczeniu innych dzieł Michelanelo Merisi.Podczas tej podróży często spotykałam wędrujące eksponaty, które znajdowały się w innym miejscu, niż to im przypisane pierwotnie.
Te wspomniane wyżej kilka dzieł to tylko niewielki fragment ogromnej kolekcji, ale dla mnie najważniejsze i te, które na dłużej zapadły w pamięci. Jak mawiała jedna z przewodniczek, jeśli zapamięta się z jakiejś galerii choćby jeden eksponat, jedną salę, jedną figurkę to i tak będzie dużo i będzie znaczyło, że warto było ją odwiedzić. A że to się widzi co się wie warto przed każdą wizytą w Galerii przeczytać, jakie ma zbiory, wtedy szansa, że za parę tygodni będzie się pamiętało coś z tej wizyty jest znacznie większa.
Będąc w Muzeum warto wejść do znajdującej się na
drugim piętrze muzealnej kawiarni i wypić na tarasie z widokiem choćby
filiżankę kawy lub kieliszek prosecco. Zresztą do muzealnych knajpek zawsze warto wchodzić, pozwala to na pełniejsze przyswojenie piękna, z jakim mogliśmy obcować. Podobnie, jak do muzealnych sklepików, aby nabyć choćby małą widokówkę, któregoś z eksponatów, które szczególnie urzekły. Na zakończenie jeszcze jeden z moich ulubionych Markowych cytatów - Nie należy gniewać się na bieg wypadków, bo ich to nic nie obchodzi.
Mam problem z ustawieniem tekstu (podobnie, jak z logowaniem na własnego i cudze blogi, tam dla dodania komentarza), stąd być może czcionka jest zbyt mała. Spróbuję z tym powalczyć jutro.
Dodane
Ewa mi pisze, że za mało zdjęć zamieszczam. Nie chciałabym zamienić tego bloga w fotoblog, przynajmniej nie w tej chwili, ale może rzeczywiście nie zamieściłam nawet tych paru zdjęć więcej obiektów, o których wspominam. A zatem proszę bardzo:
Oryginał z drugiej strony (widać resztki złoceń) |
Pra-matka Rzymu z adoptowanym potomstwem pod ścianą Pałacu Senatorów |
Oryginał w Pałacu Konserwatorów |
Kastor i Polluks witają cię przechodniu w centrum świata |
Na pierwszym planie Marek na koniu i Pałac Senatorów, po prawej Pałac Konserwatorów |
Widok na Forum Romanum z tarasu spod Pałacu Senatorów |
Sala Kuracjuszy i Haoracjuszy (tu podpisano traktaty rzymskie) |
Papież Urban VIII Barberini w imperialnym geście Cesarza pozdrawiającego lud |
Papież Innocenty X - no i który bardziej dostojny, majestatyczny? |
Freski Kawalera d`Arpino |
U Ciebie też pojawia się komunikat "zaloguj się w Google" i tym razem udało mi się zalogować.
OdpowiedzUsuńA wyprawa do Muzeów Kapitolińskich wspaniała. Moją uwagę przyciągnęły niesamowitych rozmiarów pozostałości po posągu-pomniku Konstantyna Wielkiego. Już sobie wyobrażam, jak za "sześć miesięcy z hakiem" Twoje blogowanie wzbogaci się o wrażenia z wymarzonych podróży :) :)
Nie wiem, czy to "udogodnienie", aby logować się za każdym wejściem i każdym komentarzem pozostanie na zawsze, jeśli tak przyjdzie przywyknąć, jak mawiał Pawlak do Kargula, albo odwrotnie. Pozostałości pomnika robią wrażenie, czasami miewam rzymskie sny i one też, jak na Rzym przystało są takie monumentalne, jak ryciny Piranesiego. Co do wzbogacenie wrażeń taką mam nadzieję, no chyba, że mi się coś odmieni.
UsuńPrzepięknie opisujesz swoje wrażenia z odwiedzanych miejsc. Byliśmy w tym roku we Włoszech, ale na południu. Marzy nam się wyjazd może listopadowy właśnie do Rzymu, gdzie po sezonie i niespiesznie można powłóczyć się po muzeach i kościołach, które też są dziełami sztuki. Twoje posty można wykorzystać jako doskonałe przewodniki po takich miejscach. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOj, zawstydzasz mnie, ale oczywiście byłoby mi szalenie miło, aby któryś z moich wpisów stał się dla Was inspiracją do podróży. A listopad może być wymarzonym, bo mniej tłocznym miesiącem dla odwiedzin Rzymu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak zwykle wspaniały opis. Cóż, nie było mi dane być na terenie w ogóle Włoch, toteż dzieła sztuki jedynie dzięki studiom i albumom znane. Dziękuję za możliwość wirtualnej podróży. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJakie to szczęście że są albumy. Dla mnie poza zasięgiem są wszystkie kraje pozaeuropejskie, bo mój organizm buntuje się na podróż dłuższą niż pięć godzin. A niedługo zapewne i te europejskie też nie koniecznie. Chyba spóźniłam się z zamówieniem Albumu Arcydzieła malarstwa Orsay na Takczytam, bo został ostatni egzemplarz i nikt nie odpowiada na mój formularz zgłoszeniowy. Tak długo się zastanawiałam :(
OdpowiedzUsuńCzytam to w telefonie i czcionka jest ok, taka sama jak wcześniej. Wkradłaś mi się tym postem w myśli i pragnienia bo ledwo wróciłam z urlopu a już planuję kolejny. Często uwiera mnie myśl, że byłam we Włoszech dwa razy a w Rzymie jeszcze nie. Tak się nie godzi. Podobnie jak Ty lubię muzealne kawiarenki a sklepiki z pamiątkami to punkt obowiązkowy każdego obcowania ze sztuką. Pozdrawiam radośnie acz pourlopowo.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, ledwie wrócę z urlopu, a już planuję kolejny. Ledwie odwiedzę jakiś kraj, miasto, region, a już czytając u kogoś wspomnienia z innego kraju, miasta, regionu chciałabym tam się znaleźć. W sklepiku z pamiątkami, choćby kilka karteczek lub zakładka, do których zaglądam potem raz na kilka lat (ale może będę częściej), a pamiątka z Luwru w postaci wielkiego plakatu z boginiami Botticellego wisi vis a vis mego łóżka w sypialni, więc budzą mnie i mówią mi dobranoc owe boginki :) co zawsze poprawia mi humor.
OdpowiedzUsuńJa też zakładki, kartki i ołówek, czasem płócienna torba, bo jestem ich fanką 😊. A pobudki i dobranocki masz cudne.
Usuń:) piszę uśmiechając się do moich anielic, które unieśmiertelnił artysta. Nie mogły przypuszczać, że ponad 500 lat po ich odejściu będą zdobiły ściany pewnej niedoszłej emerytki w dalekim północnym dziwacznym kraju. Kraju, w którym przeciętny obywatel nie czyta nawet jednej książki rocznie. A co do zakupów to czasami kupuję kalendarz z reprodukcjami.
UsuńMnie od zawsze fascynowała historia - dzieła sztuki to przecież ludzie w wytworach swoich rąk albo ci, których artyści ukazują. I tutaj smutkiem wionie od Marka Aureliusza - taki wspaniały człowiek a syna miał zbrodniczego. Pytanie zatem jak to możliwe od razu ciśnie się na usta, tym bardziej, że M. Aureliusz wcale nie był w tym odosobniony. I jeszcze ci władcy kościoła - to z kolei rzuca się w oczy: następcy Tego, co chodził boso w zgrzebnej sukmanie i pewnie często głodny. To też mówi samo za siebie. Dzięki Twojemu opisowi przypomniałam sobie moje wędrówki po Rzymie, gdzie na ten Plac też dotarliśmy, tyle, że od strony Wilczycy. Po Wiecznym Mieście można by pewnie wędrować wiecznie, żeby się nasycić sztuką i historią. Czekam na dalsze opisy:)
OdpowiedzUsuńMyślisz, że popełnił jakiś błąd, że można tego uniknąć, kiedy trafi się taki egzemplarz, pewnie wychowanie jest bardzo ważnym czynnikiem, ale zdarzają się potwory, z jakimś uszkodzonym genem, czy czymś tam, co sprawia, że zamiast dziecka rodzi się monstrum. A następcy Chrystusa- to osobna kasta, z jednej strony zawsze mnie to zadziwiało, a z drugiej w jakiś dziwny sposób fascynowało. Gdyby nie ci wszeteczni papieże renesansu i baroku nie mielibyśmy wielu dzieł sztuki, która nas zachwyca. Michał Anioł, Rafael, Botticelli, Bernini, Boromini, Caravaggio, gdyby nie człowiek w sukience (czy to papież czy kardynał) ich dzieła mogłyby nie powstać. Mecenat władców świeckich także spory, nie był jednak tak nieskończony, jak mecenat tych, którzy w całej swej manii wielkości, zdawali sobie sprawę, że najlepiej zapamiętani zostaną dzięki artystom (którzy namalują, wyrzeźbią, wybudują nową świątynię, fontannę z papieskim herbem, czy kolejny pałac). Jak mawia mój ulubiony znawca sztuka- ja luksusem gardzę, ale mnie kręci :) jeśli służy czemuś więcej niż przejadanie.
UsuńA zatem świat zawsze był zakręcony, wielcy popełniali wielkie błędy, a pomimo tego "ponieśli" ogromne zasługi dla sztuki filozofii czy prawa. I niestety dziś także osobniki z uszkodzonymi genami, które jeszcze zostały utrwalone przez fatalne wychowanie dopuszczają się wielu zbrodni - świat wciąż się kręci, powielając pewne złe standardy.
UsuńBędąc na wyjeździe kilka razy czytałam Twój post w telefonie i wtedy zamarzyłam aby pojechać do Rzymu we wrześniu. Powrót z Sardynii zniechęcił mnie do wszelkich lotów. Najprawdopodobniej nic nie będzie z mojego zamysłu i nie odwiedzę Wiecznego Miasta.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
We wrześniu może być ciężko z lotami, ja liczę może naiwnie, że sytuacja rozwiąże się po wakacjach. Kiedy linie lotnicze opanują przynajmniej częściowo problemy kadrowe, a podwyżka cen biletów zmniejszy trochę zainteresowanie lotami. Pozdrawiam także
OdpowiedzUsuń