Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 3 lipca 2022

Muzea Kapitolińskie warte odwiedzin

fragment posągu konnego Marka Aureliusza
Kapitol to brzmi dumnie.

W Rzymie jest sporo  miejsc, do których chętnie wracam. Kapitolińskie wzgórze jest jednym z nich, a zwłaszcza znajdujący się w jego centrum plac otoczony muzealnymi budynkami. Symboliczne caput mundi – głowa świata. Jej centrum wyznacza ułożona z kamieni gwiazda z konnym pomnikiem Marka Aureliusza. I znowu postać, do której mam szczególny sentyment, jeden z pięciu dobrych cesarzy i jeden z nielicznych mądrych władców. Ostatnio zbyt często muszę sobie powtarzać za Markiem – Pilnuj, abyś nigdy nie czuł wobec osobników nieludzkich tego, co oni czują wobec innych ludzi. I przyznaję, że zdarza mi się poczuć coś na kształt ich uczuć, co napawa mnie jednocześnie wstydem i wściekłością.

Oryginał posągu znajduje się na przeszklonym dziedzińcu Pałacu Konserwatorów przeniesiony tam czterdzieści lat temu podczas konserwacji dzieła. Na placu znajduje się kopia, co zapewne nie przeszkadza większości turystów, zakładając iż wiedzą kogo przedstawia siedząca na koniu postać. Wykonany z brązu posąg został przez nieznanego twórcę pozłocony. Przedstawia cesarza pozdrawiającego żołnierzy (na zamieszczonym fragmencie zdjęcia nie widać wzniesionej w górę ręki cesarza). Pierwotnie stał na Placu Laterańskim, a losu innych starożytnych pomników uniknął tylko dlatego, że sądzono, iż przedstawia Konstantyna, którego czczono, jako pierwszego władcę chrześcijańskiego.

Historia tego miejsca przeplata się z legendą. Któż nie słyszał o gęsiach, które uratowały Kapitol przed najazdem Galów, zakochanej w wodzu wrogich wojsk Sabinów córce rzymskiego wodza Tarpei, która obiecała wpuścić wroga do miasta w zamian za obietnicę małżeństwa (stąd skała Tarpejska, z której zrzucano zdrajców i krzywoprzysięzców do morza), no i wreszcie o wilczycy kapitolińskiej która wykarmiła Remusa i Romulusa. Zapewne zdziwiłabym się, jak wielu nie słyszało.

Podejście na Plac cordonatą (z widokiem na dioskurów)
Nazwa Campidoglio ma pochodzić od znalezionej przy kładzeniu fundamentów pod budowę świątyni czaszki. Kapitol w starożytności  był politycznym i religijnym centrum miasta.  Stała tu świątynia poświęcona trzem najważniejszych wówczas bogom: Jowiszowi, Junonie i Minerwie. Z tej Kapitolińskiej Trójcy najbardziej odpowiada mi Minerwa bogini sztuki i rzemiosł, mądrości, literatury i nauki. Ciekawe dlaczego przedstawiano ją często w zbroi, niczym grecką Atenę. Może ma to coś wspólnego ze starym łacińskim powiedzeniem, jeśli chcesz pokoju gotuj się do wojny. Przecież Bogini sztuki i mądrości musiała być nastawiona pokojowo.

W świątyni nowo wybrani konsulowie oraz zwycięscy wodzowie składali ofiary dziękczynne. 

Nie będę się rozwodzić nad historią Kapitolu, wspomnę jedynie trzy kamienie milowe w tej historii. 

Pierwszym był upadek znaczenia Kapitolu w średniowieczu, kiedy wśród starożytnych ruin zaczęto wypasać kozy, a sam plac zwano Kozą. 

Drugim było przekazanie do Pałacu Konserwatorów części zbiorów ze starożytnych wykopalisk znajdujących się dotąd w Pałacu Laterańskim, co stało się zaczątkiem jednego z pierwszych muzeów na świecie. I trzeba tu podkreślić, iż dokonał tego znany z nie tylko z nepotyzmu, ale i wielu grzechów (z których ja nigdy nie wybaczę mu udziału w spisku na Medyceuszy) papież Sykstus IV.

Trzecim kamienieniem milowym było powierzenie przez papieża Pawła III przebudowy Placu Michałowi Aniołowi, a ten czego się dotknął to stworzył kolejne arcydzieło. 

Posąg -personifikacja Nilu - Sfinksa
Szalenie lubię  podejście z Piazza Venezia na Piazza di Campidoglio schodami ozdobionymi balustradą, a zwanymi cordonatą. Na ich  dole stoją egipskie lwy z czarnego bazaltu. Pośrodku znajduje się pomnik zamordowanego w tym miejscu Coli di Rienzi syna karczmarza i praczki, trybuna ludowego, któremu marzył się powrót do czasów świetności Rzymu. U szczytu balustradę wieńczą u posągi dioskurów - synów Zeusa; Polluksa i Kastora.

Centralnym punktem placu jest pomnik konny, a za nim znajduje się Pałac Senatorów. Kolejne dzieło Michała  Anioła z prowadzącymi doń schodami. Pod nimi w niszy stoi  posąg bogini, trzymającej w ręku kulę (co ma symbolizować panowanie Rzymu nad światem). Sztuka w służbie propagandy – zjawisko znane od starożytności. Po obu stronach bogini stoją olbrzymie posągi będące personifikacją rzek Nilu i Tybru. Pod ścianą pałacu (zmierzając na niewielki taras widokowy) na kolumnie stoi kopia Wilczycy z Remusem i Romulusem. 

Z tarasu rozciąga się widok na pozostałości Via Sacra, ruiny świątyń, kolumn, łuków tryumfalnych, aż po Koloseum. To jedno z tych miejsc, które będąc w Rzymie należy  zobaczyć. Zupełnie za darmo można ogarnąć wzrokiem niemal całe Forum Romanum (leżące po tej stronie Via Imperiali).

Miałam podzielić się wrażeniami z Muzeów Kapitolińskich, a krążę wokół nich, co jest zapewne oznaką, -żeby

 Pozostałości po posągu-pomniku Konstantyna Wielkiego
nie napisać starości,  napiszę - dojrzałości.

Byłam w Rzymie na początku kwietnia, kiedy jeszcze obowiązywały ograniczenia covidowe, a zatem musiałam okazać green pass i chodzić w maseczce, o ile pierwsze nie było dla problemem, o tyle to drugie sprawiało pewien dyskomfort, ale biorąc pod uwagę, iż temperatura nie była zbyt wysoka dało się przeżyć. Bilety zakupiłam tym razem na miejscu, nie chcąc  zobowiązywać się do konkretnej daty czy godziny wejścia. Osoby, które miały wcześniej zakupione bilety także musiały odstać w kolejce (mierzenie temperatury). Cała procedura trwała jakieś dziesięć do piętnastu minut (przy czym w kolejkę ustawiłam się pięć minut przed otwarciem kas).

Pierwszym co widzimy wchodząc na dziedziniec Pałacu Konserwatorów (którego przebudowę zaprojektował Michał Anioł, a skończył  Giacomo della Porta) są ogromna (2,5 metrowa) głowa, dłoń, fragment ramienia i stopa z  posągu Konstantyna Wielkiego pochodzące z Bazyliki (znanej jako Bazylika  Maksencjusza). Ogrom tych pozostałości daje wyobrażenie o wielkości posągu (który miał około 10 metrów wysokości, przy czym przedstawiał cesarza w pozycji siedzącej).  No ale Konstantyn Wielki, uważany, za pierwszego chrześcijańskiego władcę Rzymu nie mógł poprzestać na czymś skromniejszym. W Bazylice o długości 80 metrów mniejszy wizerunek mógłby zginąć.

Na mnie największe wrażenie zrobił posąg konny Marka Aurelisza, który w przeszklonej Sali Pałacu Konserwatorów prezentuje się wyjątkowo lekko i dostojnie, choć to może tylko moje subiektywne odczucia. Miałam szczęście być sam na sam z cesarzem o smutnych i mądrych oczach człowieka, od którego można by się sporo nauczyć. Poza sprawowaniem władzy był bowiem pisarzem i filozofem. A  także ojcem znanego z okrucieństwa (dorównującego temu, które prezentował Kaligula) cesarza Kommodusa. W tej samej przeszklonej sali poza wielu innymi ciekawymi eksponatami stoi oryginał Wilczycy Kapitolińskiej z Remusem i Romulusem. Co ciekawe postacie bliźniąt dodał w XV wieku rzeźbiarz i malarz Antonio Pollaiuollo. Sama brązowa figurka wilczycy pochodzi z V wieku p.n.e. Niedaleko Wilczycy miałam szczęście zobaczyć Spinario – posąg z brązu chłopca wyciągającego cierń ze stopy. Szczęście, bowiem, podczas wcześniejszej wizyty w Muzeach Kapitolińskich nie odnalazłam posągu. Ta pochodząca z I wieku p.n.e. figurka (73 cm) zachwyca swoją prostotą i pięknym wykonaniem.

Spinario
Podobnie, jak trzynaście lat temu (podczas pierwszej wizyty w Muzeach)  odczułam wzruszenie wchodząc do sali Horacjuszy i Kuracjuszy, ozdobionej freskami Kawalera d`Arpino. W tej sali 65 lat temu podpisano traktaty rzymskie będące zalążkiem Unii Europejskiej. Sala jest monumentalna podobnie jak zdobiące ją freski opowiadające historię Rzymu przedstawioną legendami; jest tam i Porwanie Sabinek i Wilczyca z Remusem i Romulusem i walka Horacjuszy z Kuracjuszami. Ale mój wzrok ponownie kieruje się do majestatycznych posągów  papieży; Innocentego X i Urbana VIII. One są takie jak cały Rzym - monumentalne, co zawsze mnie zadziwia i w pewien sposób fascynuje, kiedy oglądam te wszystkie posągi namiestników Chrystusa na ziemi, nie mogą się nadziwić, jak osoby mające uosabiać chrześcijańskiej cnoty skromności i ubóstwa podobne są do imperialnych władców. Moja naiwność dorównuje wielkości tych dzieł.

Jak na Muzeum przystoi, i to pierwsze publiczne muzeum na świecie; zbiory galerii są cenne i spore. Tegoroczny wyjazd do Rzymu pozostawał niezmiennie pod znakiem Berniniego i Caravaggio. A zatem rzeźba Głowa Meduzy Berniniego, pełna ekspresji, choć nieco mniej przerażająca niż ta sama głowa namalowana przez Berniniego, a znajdująca się we florenckich Ufizziach. Obrazu Caravaggia Święty Jan Chrzciciel na próżno szukałam w Muzeach Kapitolińskich, znalazłam go w Pallazzo Pamhilij Doria, gdzie spokojnie wisiał w otoczeniu innych dzieł Michelanelo Merisi.Podczas tej podróży często spotykałam wędrujące eksponaty, które znajdowały się w innym miejscu, niż to im przypisane pierwotnie.

Te wspomniane wyżej kilka dzieł   to tylko niewielki fragment ogromnej kolekcji, ale dla mnie najważniejsze i te, które na dłużej zapadły w pamięci. Jak mawiała jedna z przewodniczek, jeśli zapamięta się z jakiejś galerii choćby jeden eksponat, jedną salę, jedną figurkę to i tak będzie dużo i będzie znaczyło, że warto było ją odwiedzić. A że to się widzi co się wie warto przed każdą wizytą w Galerii przeczytać, jakie ma zbiory, wtedy szansa, że za parę tygodni będzie się pamiętało coś  z tej wizyty jest znacznie większa.


Będąc w Muzeum warto wejść do znajdującej się na drugim piętrze muzealnej kawiarni i wypić na tarasie z widokiem choćby filiżankę kawy lub kieliszek prosecco. Zresztą do muzealnych knajpek zawsze warto wchodzić, pozwala to na pełniejsze przyswojenie piękna, z jakim mogliśmy obcować. Podobnie, jak do muzealnych sklepików, aby nabyć choćby małą widokówkę, któregoś z eksponatów, które szczególnie urzekły.  Na zakończenie  jeszcze jeden z moich ulubionych Markowych cytatów  - Nie należy gniewać się na bieg wypadków, bo ich to nic nie obchodzi. 

Mam problem z ustawieniem tekstu (podobnie, jak z logowaniem na własnego i cudze blogi, tam dla dodania komentarza), stąd być może czcionka jest zbyt mała. Spróbuję z tym powalczyć jutro. 

Dodane

Ewa mi pisze, że za mało zdjęć zamieszczam. Nie chciałabym zamienić tego bloga w fotoblog, przynajmniej nie w tej chwili, ale może rzeczywiście nie zamieściłam nawet tych paru zdjęć więcej obiektów, o których wspominam. A zatem proszę bardzo: 


 

Kopia posągu



Oryginał z drugiej strony (widać resztki złoceń)


Pra-matka Rzymu z adoptowanym potomstwem pod ścianą Pałacu Senatorów

Oryginał w Pałacu Konserwatorów

Kastor i Polluks witają cię przechodniu w centrum świata

Na pierwszym planie Marek na koniu i Pałac Senatorów, po prawej Pałac Konserwatorów

Widok na Forum Romanum z tarasu spod Pałacu Senatorów

Sala Kuracjuszy i Haoracjuszy (tu podpisano traktaty rzymskie)

Papież Urban VIII Barberini w imperialnym geście Cesarza pozdrawiającego lud
 
Papież Innocenty X - no i który bardziej dostojny, majestatyczny?

Freski Kawalera d`Arpino

15 komentarzy:

  1. U Ciebie też pojawia się komunikat "zaloguj się w Google" i tym razem udało mi się zalogować.
    A wyprawa do Muzeów Kapitolińskich wspaniała. Moją uwagę przyciągnęły niesamowitych rozmiarów pozostałości po posągu-pomniku Konstantyna Wielkiego. Już sobie wyobrażam, jak za "sześć miesięcy z hakiem" Twoje blogowanie wzbogaci się o wrażenia z wymarzonych podróży :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to "udogodnienie", aby logować się za każdym wejściem i każdym komentarzem pozostanie na zawsze, jeśli tak przyjdzie przywyknąć, jak mawiał Pawlak do Kargula, albo odwrotnie. Pozostałości pomnika robią wrażenie, czasami miewam rzymskie sny i one też, jak na Rzym przystało są takie monumentalne, jak ryciny Piranesiego. Co do wzbogacenie wrażeń taką mam nadzieję, no chyba, że mi się coś odmieni.

      Usuń
  2. Przepięknie opisujesz swoje wrażenia z odwiedzanych miejsc. Byliśmy w tym roku we Włoszech, ale na południu. Marzy nam się wyjazd może listopadowy właśnie do Rzymu, gdzie po sezonie i niespiesznie można powłóczyć się po muzeach i kościołach, które też są dziełami sztuki. Twoje posty można wykorzystać jako doskonałe przewodniki po takich miejscach. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, zawstydzasz mnie, ale oczywiście byłoby mi szalenie miło, aby któryś z moich wpisów stał się dla Was inspiracją do podróży. A listopad może być wymarzonym, bo mniej tłocznym miesiącem dla odwiedzin Rzymu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle wspaniały opis. Cóż, nie było mi dane być na terenie w ogóle Włoch, toteż dzieła sztuki jedynie dzięki studiom i albumom znane. Dziękuję za możliwość wirtualnej podróży. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie to szczęście że są albumy. Dla mnie poza zasięgiem są wszystkie kraje pozaeuropejskie, bo mój organizm buntuje się na podróż dłuższą niż pięć godzin. A niedługo zapewne i te europejskie też nie koniecznie. Chyba spóźniłam się z zamówieniem Albumu Arcydzieła malarstwa Orsay na Takczytam, bo został ostatni egzemplarz i nikt nie odpowiada na mój formularz zgłoszeniowy. Tak długo się zastanawiałam :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam to w telefonie i czcionka jest ok, taka sama jak wcześniej. Wkradłaś mi się tym postem w myśli i pragnienia bo ledwo wróciłam z urlopu a już planuję kolejny. Często uwiera mnie myśl, że byłam we Włoszech dwa razy a w Rzymie jeszcze nie. Tak się nie godzi. Podobnie jak Ty lubię muzealne kawiarenki a sklepiki z pamiątkami to punkt obowiązkowy każdego obcowania ze sztuką. Pozdrawiam radośnie acz pourlopowo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też tak mam, ledwie wrócę z urlopu, a już planuję kolejny. Ledwie odwiedzę jakiś kraj, miasto, region, a już czytając u kogoś wspomnienia z innego kraju, miasta, regionu chciałabym tam się znaleźć. W sklepiku z pamiątkami, choćby kilka karteczek lub zakładka, do których zaglądam potem raz na kilka lat (ale może będę częściej), a pamiątka z Luwru w postaci wielkiego plakatu z boginiami Botticellego wisi vis a vis mego łóżka w sypialni, więc budzą mnie i mówią mi dobranoc owe boginki :) co zawsze poprawia mi humor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zakładki, kartki i ołówek, czasem płócienna torba, bo jestem ich fanką 😊. A pobudki i dobranocki masz cudne.

      Usuń
    2. :) piszę uśmiechając się do moich anielic, które unieśmiertelnił artysta. Nie mogły przypuszczać, że ponad 500 lat po ich odejściu będą zdobiły ściany pewnej niedoszłej emerytki w dalekim północnym dziwacznym kraju. Kraju, w którym przeciętny obywatel nie czyta nawet jednej książki rocznie. A co do zakupów to czasami kupuję kalendarz z reprodukcjami.

      Usuń
  8. Mnie od zawsze fascynowała historia - dzieła sztuki to przecież ludzie w wytworach swoich rąk albo ci, których artyści ukazują. I tutaj smutkiem wionie od Marka Aureliusza - taki wspaniały człowiek a syna miał zbrodniczego. Pytanie zatem jak to możliwe od razu ciśnie się na usta, tym bardziej, że M. Aureliusz wcale nie był w tym odosobniony. I jeszcze ci władcy kościoła - to z kolei rzuca się w oczy: następcy Tego, co chodził boso w zgrzebnej sukmanie i pewnie często głodny. To też mówi samo za siebie. Dzięki Twojemu opisowi przypomniałam sobie moje wędrówki po Rzymie, gdzie na ten Plac też dotarliśmy, tyle, że od strony Wilczycy. Po Wiecznym Mieście można by pewnie wędrować wiecznie, żeby się nasycić sztuką i historią. Czekam na dalsze opisy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że popełnił jakiś błąd, że można tego uniknąć, kiedy trafi się taki egzemplarz, pewnie wychowanie jest bardzo ważnym czynnikiem, ale zdarzają się potwory, z jakimś uszkodzonym genem, czy czymś tam, co sprawia, że zamiast dziecka rodzi się monstrum. A następcy Chrystusa- to osobna kasta, z jednej strony zawsze mnie to zadziwiało, a z drugiej w jakiś dziwny sposób fascynowało. Gdyby nie ci wszeteczni papieże renesansu i baroku nie mielibyśmy wielu dzieł sztuki, która nas zachwyca. Michał Anioł, Rafael, Botticelli, Bernini, Boromini, Caravaggio, gdyby nie człowiek w sukience (czy to papież czy kardynał) ich dzieła mogłyby nie powstać. Mecenat władców świeckich także spory, nie był jednak tak nieskończony, jak mecenat tych, którzy w całej swej manii wielkości, zdawali sobie sprawę, że najlepiej zapamiętani zostaną dzięki artystom (którzy namalują, wyrzeźbią, wybudują nową świątynię, fontannę z papieskim herbem, czy kolejny pałac). Jak mawia mój ulubiony znawca sztuka- ja luksusem gardzę, ale mnie kręci :) jeśli służy czemuś więcej niż przejadanie.

      Usuń
    2. A zatem świat zawsze był zakręcony, wielcy popełniali wielkie błędy, a pomimo tego "ponieśli" ogromne zasługi dla sztuki filozofii czy prawa. I niestety dziś także osobniki z uszkodzonymi genami, które jeszcze zostały utrwalone przez fatalne wychowanie dopuszczają się wielu zbrodni - świat wciąż się kręci, powielając pewne złe standardy.

      Usuń
  9. Będąc na wyjeździe kilka razy czytałam Twój post w telefonie i wtedy zamarzyłam aby pojechać do Rzymu we wrześniu. Powrót z Sardynii zniechęcił mnie do wszelkich lotów. Najprawdopodobniej nic nie będzie z mojego zamysłu i nie odwiedzę Wiecznego Miasta.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. We wrześniu może być ciężko z lotami, ja liczę może naiwnie, że sytuacja rozwiąże się po wakacjach. Kiedy linie lotnicze opanują przynajmniej częściowo problemy kadrowe, a podwyżka cen biletów zmniejszy trochę zainteresowanie lotami. Pozdrawiam także

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).