Wydawnictwo Noir sur blanc rok 2010 |
Po dość kiepskim kryminale Śmieci S. Dixona z przyjemnością wróciłam do lektury kryminałów Donny Leon. Tęsknota za Wenecją, a może za komisarzem Brunettim; męskim ucieleśnieniem wyśnionego stróża prawa, co to i rozwiąże tajemnicę śmierci stróża nocnego i w międzyczasie zajdzie do kościoła obejrzeć piękny obraz, poczyta coś z klasyki i jeszcze żonie kupi pierwsze wiosenne kwiaty. Czy taki facet w ogóle istnieje? W każdym razie w powieści Donny Leon owszem i ma się dobrze. Pomyślałam, że komisarz mógłby być ideałem, gdyby jeszcze pomagał żonie w pracach domowych, ale to chyba byłoby zbyt wiele. Nawet Paola nie wymaga tego od swego mężczyzny.
Komisarz jest smakoszem i brak dobrego posiłku może wystawić jego cierpliwość na próbę. O czym doskonale wie żona. Kiedy wróciwszy po ciężkim dniu w pracy zamiast żony i obiadu na stole komisarz zauważa karteczkę z informacją o lazani w piekarniku i sałacie w lodówce, do której trzeba dodać oliwy i octu zaczyna narzekać pod nosem „przeszedł pół miasta żeby samotnie zjeść podgrzewaną potrawę z piekarnika, przypuszczalnie jakiś półprodukt nie wiadomo z czego, z dodatkiem tego obrzydliwego pomarańczowego amerykańskiego sera- kiedy przeczytał ostatnie zdanie Paoli: Przestań marudzić. Zrobiłam według przepisu Twojej matki i bardzo lubisz takie lazanie”. Wobec perspektywy jedzenia w samotności Brunetti najpierw zatroszczył się o właściwą lekturę. Dobry byłby jakiś tygodnik, ale skończył już czytać ostatni numer „Espresso”. Gazeta codzienna zajmuje za dużo miejsca na stole. Książkę w miękkiej oprawie trudno utrzymać otwartą bez złamania grzbietu, co potem powoduje wypadanie kartek. Albumy są dość duże, ale grożą im plamy z tłuszczu. Brunetti poszedł na kompromis i przyniósł sobie ze stolika przy łóżku Gibbona, którego ze względu na styl musiał czytać we włoskim przekładzie. Wyjął lazanie, pokroił i położył na talerzu. Nalał kieliszek pinot grigio i otworzył Gibbona w odpowiednim miejscu, opierając go o dwie książki, które Paola zostawiła na stole. Dla utrzymania książki otwartej z obu stron użył deski do krojenia i dużej łyżki. Zadowolony z siebie usiadł i zaczął czytać. Przeniósł się na dwór cesarza Heliogabala, jednego ze swych ulubionych potworów. Ach, ten brak umiaru, przemoc, totalna korupcja wszystkich i we wszystkim…. Dzielił stół ze zdekapitowanymi senatorami, wrednymi doradcami, barbarzyńcami, którzy chcieli zniszczyć cesarstwo...Pojawił się cesarz przebrany za słońce. Wszyscy musieli bić pokłony i głosić jego chwałę i łaskawość. Dwór był wspaniały do przesady, był miejscem, gdzie, jak zauważył Gibbon: kapryśna rozrzutność zastępowała potrzebę smaku i elegancji. (str. 141). I tak to Brunetti przeplatał rozkosze smaku z rozkoszami lektury. Czytanie w rodzinie komisarza jest tak powszechne, że kiedy raz widzi on żonę bez książki, gazety, ani żadnego pisma przygląda się jej długo, świadom, że coś jest z nią nie w porządku, ale w pierwszej chwili nie potrafi powiedzieć co, zanim dojdzie zrozumie, że to właśnie, iż nie czyta tak go zaskoczyło. Oczywiście Mętne szkło nie jest książką li tylko dla bibliofili, choć dwoje jej bohaterów właśnie czytaniem chciałoby wypełniać cały wolny czas.
Tym razem komisarz Brunetti chcąc pomóc przyjacielowi inspektora Vianello – zapalonemu ekologowi trafia na przestępczą działalność fabrykantów szkła na wyspie Murano.
Mętne szkło nie zostanie moim ulubionym kryminałem Donny Leon, jednak czytało się to lekko, a lektura była odprężająca. Osobiście wolałabym jednak więcej Wenecji niż fabryk na Murano.
Na koniec dla przepracowanych i niezadowolonych ze swych przełożonych mały fragment książki. Może też macie ochotę zrobić z nimi (przełożonymi), to co komisarz Brunetti chciałby zrobić swemu przełożonemu Pattcie. Brunetti postanowił zejść na dół i porozmawiać z Pattą, choćby z perwersyjnej chęci udowodnienia sobie, że miał rację w ocenie przełożonego. [jakby po tak długiej współpracy z szefem nie mógł być tego pewien] Celestyn V odrzucił papiestwo, aby uniknąć władania urzędem. Odwrotnie niż Patta, który odrzucił każdy aspekt swojej pracy oprócz władzy i korzyści wynikających z jej sprawowania. Przegnanie nagiego Patty przez pole robaków i czerwi, płaczącego i krwawiącego [skojarzenia z lekturą Boskiej komedii, którą Brunetti przeglądał w toku śledztwa], byłoby może nadmierną karą za zaniedbania w pracy, jednakże takie wyobrażenie zajęło umysł Brunettiego w drodze do biura przełożonego. (str. 208).
Przeczytane w ramach stosikowego losowania u Anny.
Szkło z Murano (wcale nie takie mętne jak mi się wydaje) |