Do książki o Medyceuszach wracam co jakiś czas. Ród ten fascynuje mnie nie tyle z powodu jego umiejętności dyplomatyczno-politycznych, czy umiejętności gromadzenia bogactw, co z powodu mecenatu, jakim objęci zostali przez nich niemal wszyscy uzdolnieni ludzi mieszkających we Florencji, a w przypadku Katarzyny i Marii Medici także na terenie Francji. Oczywiście wszystko jest ze sobą powiązane, gdyby nie byli majętni i nie mieli władzy nie mieli by możliwości objęcia patronatem artystów, naukowców, humanistów. Nie pamiętam, u kogo to czytałam, bodajże u Kapuścińskiego, nawet despotom, których rządy pozostawiły po sobie coś trwałego i pięknego jesteśmy w stanie więcej wybaczyć. Chyba dlatego tak lubię Medyceuszy, za to ich wspierani rozwoju sztuki, nauki, za tworzenie bibliotek, budowę świątyń, ochronki dla podrzutków (szpitala niewiniątek). I nawet jeśli robili to na chwałę własnego rodu, z bojaźni bożej (przed karą za lichwę), dla pozostania w pamięci potomnych to chwała im za to.
Czy Medyceusze byli tyranami? W pewnym sensie tak, bowiem obowiązywała zasada,
kto nie z nami, ten przeciwko nam, a zatem, jeśli chciało się mieć jakiekolwiek
znaczenie w historii miasta, jeśli chciało się wygodnie i bezpiecznie żyć i zostać objętym ochroną rodu należało być lojalnym. Nie wolno było się sprzymierzać z politycznymi przeciwnikami rodu. Niestety, czasami
układ sił politycznych zmieniał się tak szybko, że trudno było za tym nadążyć.
Dzisiejszy sprzymierzeniec stawał się jutro wrogiem, aby za parę dni, lub
tygodni znowu być przyjacielem.
Czy sami parali się brudną robotą? Niezwykle
rzadko. Najczęściej, przeciwników wykańczano finansowo - wysokimi podatkami czy
konfiskatą mienia. Rozpowszechnioną była też kara wygnania z miasta (sami także
jej doświadczyli).
Czy byli kochliwi i niewierni? Bywali, choć nie odbiegli w
tym od pozostałych przedstawicieli epoki. Mężczyźni po ich wyswataniu starali
się przynajmniej pozornie dochowywać wierności współmałżonkom, mimo, iż nie
zawsze takie polityczne układy sprzyjały udanym związkom.
|
Katedra Santa Maria del Fiore z Kopułą Bruneleschiego
|
Kiedy szukano odpowiedniej żony dla Wawrzyńca Wspaniałego wyglądało to trochę, jak zakup klaczy, a nie aranżowanie małżeństwa. Z powodu choroby ojca Piero Medyceusza (zwanego Podagrykiem) wybrać żonę pojechała jego matka Lukrecja, która informowała małżonka o przyszłej synowej: Jest dość wysoka i ma jasną skórę, Szlachetna w obejściu, bez wyrafinowania Florentynek, lecz łatwo sobie je przyswoi… Twarz nieco okrągła, lecz miła. Nie mogłam dojrzeć jej piersi, gdyż Rzymianki je zakrywają, ale wydają się kształtne… Sądzę, że przewyższa przeciętne dziewczyny, lecz nie można jej porównywać do naszych córek. I dodała, jeśli Wawrzyniec ją zaaprobuje, poinformuję cię o tym. (str. 157) Wawrzyniec nie miał jednak wiele do powiedzenia, panna Orsini pochodziła ze starego rzymskiego rodu, nie dość, więc że była dobrze urodzona, mariaż z nią umożliwiał rodzinie awans społeczny, dodatkowo jej ród dysponował własną armią, której
Medyceuszom brakowało.
Książka zawiera tak
ogromną ilość informacji na temat członków rodu począwszy od Giovanni Bicci,
przez Kosmę (Pater Patrie), Piera Podagryka, Wawrzyńca (Il magnifico), Piera
nieszczęśliwego, poprzez papieży Leona X i Klemensa VII, potomków rodu brata
Kosmy (z Kosmą I na cele) aż po dwie francuskie królowe Katarzynę i Marię, że
nie sposób napisać choćby po kilka zdań o każdym z nich. A mimo tego nie przytłacza nadmiarem.
Z racji zainteresowań skupiłam
się na mecenacie. Autor wskazuje nazwiska kilkudziesięciu osób, których ród
objął swą protekcją. Byli to głównie artyści, a oni jak wiadomo bywają
chimeryczni i kapryśni.
I tak Brunelleschi
najwybitniejszy ówczesny architekt - twórca kopuły katedry Santa Maria del
Fiore był człowiekiem drażliwym i zgryźliwym. Zanim dostał zlecenie na kopułę wziął
udział w konkursie na drzwi do Baptysterium. Konkurs wygrał Lorenzo Ghiberti, zaś
Fillippo … dumny, łatwo obrażający się,
skryty i obdarzony wybuchowym usposobieniem….(str. 111) tak się rozgniewał, że się spakował i
wyjechał do Rzymu. Jednym z jego
ulubionych nawyków było wysyłanie ordynarnych i obelżywych anonimowych wierszy
tym, którzy go urazili. (str. 111). Brunelleschi czuł się tak upokorzony,
że postanowił porzucić sztuki piękne i pozostać architektem. Jak się okazało
przegranie konkursu na drzwi okazało się brzemienne w skutkach, dzięki zmianie
profesji, pobytowi w Rzymie, studiom nad antycznymi budowlami Filippo stworzył
kopułę, która do dziś zachwyca i stała się wzorem dla jego następców.
|
Widok na Katedrę ze wzgórza Michealangelo
|
Znana jest historyjka (może
prawdziwa, a może legenda aurea) związana z jego przystąpieniem do konkursu na
budowę Kopuły. Niemal pół wieku katedra funkcjonowała bez niej, bowiem nie było
architekta, który podjąłby się tego karkołomnego zadania. Wydawało się, że
twórcy świątyni zaprojektowali ją zbyt ogromną, aby znalazł się śmiałek,
któremu uda się zaprojektować takie jej zwieńczenie, które nie spowoduje katastrofy
budowlanej. Filippo zaproponował jajowatą kopułę podtrzymywaną przez kamienne
żebra. Kiedy komisja zażądała dokładnych projektów zapytał, czy ktoś potrafi
postawić jajko w pionie. Wówczas wszyscy zaprzeczyli, a on mocno uderzył
jajkiem o stół i pęknięte postawił w pionie. Kiedy zaczęto oponować, iż każdy
by tak potrafił Brunelleschi stwierdził, że nie pokaże planów, bowiem wówczas
uzyska taką samą odpowiedź. Wiele metod, które zastosował przy budowie było
wcześniej nieznanych, a on sam nie był pewny czy jego praca się powiedzie. Nie
wdając się w techniczne szczegóły stworzył dzieło spektakularne bez którego nie
wyobrażamy sobie dziś krajobrazu Florencji, bez którego mogłoby nie być Kopuły
Bazyliki Świętego Piotra w Rzymie.
Kiedy Brunelleschi wyjeżdżał
do Rzymu po przegranym konkursie na drzwi Baptysterium wyjechał z nim młody Donatello, człowiek o równie wybuchowym
charakterze. Donatello na zamówienie pewnego genueńskiego kupca, któremu
polecił go Kosma Medyceusz wykonał rzeźbioną z brązu głowę naturalnej
wielkości. Kupiec odmówił zapłaty i odmawiał jej nadal, kiedy Kosma polecił
ustawić głowę na gzymsie swego pałacu, aby ją lepiej obejrzeć. Wówczas
Donatello wpadł we wściekłość i zepchnął głowę z gzymsu. Kupiec widząc
roztrzaskaną rzeźbę (zapewne w obawie przed reakcją Kosmy, który był
protektorem rzeźbiarza) obiecał zapłacić dwa razy tyle za wyrzeźbienie drugiej.
Donatello nie ugiął się i odmówił. Kosma nie potępił takiego zachowania swego
pupila, bowiem zdawał sobie sprawę z odmienności artystycznej duszy … należy traktować tych nadzwyczaj genialnych
ludzi jak niebiańskie duchy, a nie juczne zwierzęta.. (str.117).
|
David Donatella
|
Sprzeczność osobowości Donatella wyraża też opisana poniżej historyka. Prezentował średniowieczną pogardę dla doczesności, nie dbał ani o stroje ani o pieniądze. Co zarobił wkładał do koszyka w pracowni i mówił uczniom, aby brali bez pytania, jeśli potrzebują gotówki. Wymagał natomiast lojalności. Kiedy jeden z pracowników uciekł Donatello gonił go aż do Ferrary, chcąc go zabić. Donatello podobnie, jak wielu ówczesnych artystów był homoseksualistą. Nie można mieć co do tego wątpliwości, kiedy się spojrzy na jego Dawida, choć znawcy twierdzą, że nie jest to wyłącznie artystyczny manifest. Donatello nie musiał robić coming outu, bowiem nie krył się ze swoją orientacją. Homoseksualizm był częściowo tolerowany z uwagi na surowe normy obyczajowe zakazujące zbliżeń z niezamężnymi kobietami i brak domów publicznych w okolicy. Rzeźba Dawida stanowi połączenie piękna dwóch pierwiastków męskiego i żeńskiego (ma coś z hermafrodyty), a zatem platoński ideał równowagi.
Kolejnym protegowanym
Medyceuszy był Fra Filippo Lippi wcześnie osierocony syn rzeźnika, którego
wychowywała ulica. Kiedy ciotka umieściła go w klasztorze musiał złożyć śluby zakonne. Tam zafascynowany pracą
Masaccia przy malowaniu fresków w kaplicy Branacaccich odkrył w sobie talent do
malowania. Niestety brat Lippi był niezwykle kochliwy, co było przyczyną wielu
jego problemów; ucieczki i uwięzienia nie omijały utalentowanego artysty. Tylko ów niepospolity talent Lippiego
tłumaczy niewyczerpaną cierpliwość, jaką Cosimo de`Medici miał do tego
krnąbrnego artysty. Jego mecenasów
spotykała ustawiczna niewdzięczność- była to jedna ze stałych cech charakteru
Lippiego. Przy tym malarzu patronackie skłonności Medyceuszy były ciągle
wystawiane na próbę. Kosma, a potem Piero nauczyli się wstrzymywać zapłatę za
zlecenia do chwili ich ukończenia, choć czasami nawet to okazywało się
nieskuteczną zachętą. Ostatecznie Lippi dostał pracownię w Palazzo Medici i
został tam uwięziony. Dostarczano mu posiłki i materiały malarskie, lecz nie
mógł nigdzie wyjść, dopóki nie skończył zamówionego obrazu…. Kiedyś podarł
prześcieradła, związał je w linę i na tej linie uciekł przez okno. (str.
147) Zniknął na kilka dni, a służący Kosmy przeszukiwali domy publiczne oraz
spelunki w jego poszukiwaniu. Jednak talent malarza zjednał mu nie tylko Kosmę,
bowiem za jego wstawiennictwem papież Piccolomini (sam doskonale rozumiejący
Lippiego, gdyż słynął z ogromnej ilości kochanek) zwolnił go ze ślubów kościelnych
wraz z Lukrecją, siostrą zakonną, która spodziewała się ich dziecka. Lippi
szybko porzucił żonę i dziecko i udał się realizować kolejne religijne
zamówienia i prowadzić jeszcze bardziej hulaszcze życie. Umarł otruty przez
rodzinę dziewczyny, którą uwiódł.
|
Pico della Mirandola
|
Protegowanych
Medyceuszy były dziesiątki, jeśli nie setki. Przewijają się wśród nich tak
wielkie nazwiska jak dla przykładu Ficino, Polizziano, Pico Della Mirandola,
Boticelli, Michał Anioł, Rafael Santi, Cellini, Galileusz, Rubens. Medyceusze - mecenasi sztuki, tyrani, kochankowie to książka do której wracam niezwykle chętnie,
bowiem jej lektura jest dla mnie nie tylko niewyczerpanym źródłem informacji,
ale też daje ogromną przyjemność czytania. Same nazwiska jej bohaterów rozbudzają wyobraźnię;
rody Pitti, Strozzi, Pazzi, Collona, Borgia, della Rovere, Piccolomini, Cibo, Sforza, Ferrante, Walezjusze – ci wszyscy rozpustni, wojowniczy, przekupni
papieże, spiskujący możnowładcy, skrytobójczy książęta. Dziś po latach czyta się o ich spiskach,
układach, występkach, wojnach i zbrodniach jakby to był niezły kryminał. A na
przeciwnym biegunie zależni od nich malarze, rzeźbiarze, architekci, złotnicy,
filozofowie, odkrywcy, naukowcy, humaniści i myśliciele.Bardzo dobrym pomysłem jest zamieszczenie w książce drzewa genealogicznego, do którego często sięgałam podczas lektury. Ciekawe są też portrety i fotografie miejsc. Najbardziej zainteresował mnie portret Pico della Mirandola. Wg relacji Poliziano był on herosem, któremu natura nie poskąpiła przymiotów i ciała i ducha. Dla przypomnienia był filozofem, humanistą, naukowcem, astronomem, poetą - człowiek wszechstronnie wykształcony. Również autor książki stwierdza, na podstawie zamieszczonego w Galerii Uffizi portretu (powyżej), iż był niewyobrażalnie piękny. Zdziwiło mnie to, gdyż wydał mi się mocno zniewieściały, co okazuje się nie znajdywało potwierdzenia w upodobaniu młodzieńca do ryzykownych przygód z mężatkami.
|
Madonna z dzieciątkiem Lippi w Palazzo Medici
|
|
fragment jednego z moich ulubionych fresku Botticellego (Luwr)
|
|
Ta książka to dla mnie fantastyczna przygoda i duża przyjemność. Napisana przystępnym językiem i mimo sporej ilości informacji nie przytłacza.
Kolejny raz mam problem z ujednoliceniem czcionki. Poprawiałam kilka razy i jak widać bez efektu. Czuję się pokonana przez bloggera.