Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 8 maja 2012

Chłopi Władysława Reymonta

Czy jest osoba, która nie przeczytała Chłopów? Za moich czasów licealnych była to lektura obowiązkowa, wszystkie cztery tomy. Lektura, której nie wypożyczyłam w porę z biblioteki a potem usiłowałam przeczytać w ciągu weekendu, co jak wiemy jest niewykonalne. Ponieważ nauczycielkę języka polskiego miałam wymagającą denerwowałam się, że zostanę przyłapana na nieznajomości lektury. Udało mi się przez weekend przeczytać półtora tomu, a następnie w trakcie tygodnia omawiania książki doczytać (przekartkować pozostałe dwa i pół tomu). I tak skończyłam szkołę bez gruntownej znajomości Chłopów (jakkolwiek by to zabrzmiało dwuznacznie). I szczerze mówiąc nie czułam z tego powodu dyskomfortu. Dopiero niedawno przeczytana Ziemia obiecana zmieniła moje zdanie na temat Reymonta.
Chłopi to powieść, za którą, jak podają niektóre źródła Reymont otrzymał literacką nagrodę Nobla w 1924 r.
W zeszłym miesiącu skończyłam słuchać audiobooka. I jakoś nie mogłam się zebrać za napisanie tej recenzji i to wcale nie dlatego, aby mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie jestem pod wrażeniem bogactwa treści, języka powieści, malowniczości.
Nie będę opisywała fabuły, bo ta znana jest zapewne, jeśli nie z lektury, to z filmowej adaptacji powieści ze wspaniałymi rolami; Władysława Hańczy, Emilii Krakowskiej, Ignacego Gogolewskiego.
Fabuła nie jest tutaj rzeczą najistotniejszą, ona służy jedynie ukazaniu tego, co jest esencją powieści. Jest to przekrojowa opowieść o społeczności zamieszkującej wieść Lipce pod koniec XIX wieku. Akcja utworu obejmuje cztery pory roku i ukazuje życie mieszkańców wsi determinowane naturą. To ona wyznacza rodzaj zajęć wykonywanych przez Lipczan. A każdą z pór roku wyróżnia nie tylko pogoda, ale także święta liturgiczne i obrzędy. Takich opisów Wielkanocy, jak u Reymonta daleko by szukać w naszej literaturze.
Reymontowskie Lipce to wieś barwna i ciekawa, wieś, którą chętnie się odwiedza. O jakże mi się podobały te jarmarki, te zabawy w karczmie, te procesje, na których aż skrzy się od kolorowych; wstążek, korali, chustek, zapasek, pasiastych spódnic, haftowanych bluzek. Pełno tam opisów strojów, tańców, zwyczajów, przypowiastek, zagadek.
Ale Reymontowskie Lipce to nie jest cepelia; to nie tylko pisanki, wycinanki, piękne stroje i zwyczaje, Lipce to przede wszystkim ludzie. Ludzie prymitywni, zezwierzęceni, prości, aby nie napisać dosadniej. No tak, ale można by powtórzyć za bohaterką Orzeszkowej - skąd oni mają być inni, skoro tacy są zubożeni i tacy niewykształceni. Trudno ich winić za brak wyższych uczuć. Tam wszyscy walczą ze wszystkimi; ojciec z synem, siostra z siostrą, dzieci z matką, krewni z krewnymi. I walczą o wszystko; od morgów poczynając, na starej pierzynie kończąc. Tam liczy się tylko instynkt przetrwania. W tym naturalistycznym spojrzeniu przypomina mi Reymont Zolę i jego Germinal.
Chociaż czytałam o zarzutach dotyczących błędów narracyjnych polegających na myleniu języka narracji używanego przez poszczególnych bohaterów - ja byłam zachwycona gwarą przedstawioną w powieści. Te wszystkie; a dyć, a juści, mojściewy, wama, mę, me, jucha, swynia, podczas czytania i długo jeszcze po lekturze kołaczą się w głowie. A słynne- ja wójt wama to mówię stanowi do dzisiaj ulubione powiedzenie mojej koleżanki, kiedy chce nas do czegoś przekonać.
Czytając Chłopów miałam przed oczyma Lipczańską wieś, jak żywą, wraz z jej pejzażem, mieszkańcami, ich sposobem mówienia i myślenia, z ich naiwnością i zawziętością, ich głupotą i ich walką o przetrwanie.
Oczywiście na temat Chłopów można by napisać całe opracowanie, bo to powieść wielopłaszczyznowa, bogata, ważna, piękna, ale moje opisy i tak nie są w stanie oddać uroku, jakim będzie zapoznanie się z powieścią. I nie obawiajcie się, Chłopi wcale nie są nudni. Gorąco polecam.
Moja ocena 5,5/6
Wczoraj była 145 rocznica urodzin Władysława Reymonta, co zmotywowało mnie do zamieszczenia krótkiej notki na temat wysłuchanej lektury.

I mały fragment opisu jarmarku:
Jarmark był wielki, co się zowie, narodu skupiło się tyla, że i przejść było niełatwo, a już w rynku pod klasztorem to Boryna przez siłę pchać się musiał, taki gąszcz się czynił między kramami.
Było też tego, że ani przeliczyć, ni objąć - gdzieby zaś tam kto poradził.
A najpierwej te płócienne, wysokie budy, co stały wzdłuż klasztoru we dwa rzędy, zapchane całkiem towarem kobiecym - a płótnami, a chustkami, co wisiały na żerdkach i jako te maki były czerwone, że aż się w oczach ćmiło, a drugie zasię całkiem żółte się widziały, a insze buraczkowe... i kto je tam wszystkie spamięta! A dzieuch i kobiet pełno tu przed nimi, że i kija nie było gdzie wrazić - która targowała i wybierała sobie, a drugie aby ino popatrzeć i oczy se ucieszyć ślicznościami.
A potem znów szły kramy, co się aż lśniły od paciorków, lusterek, szychów, a wstążek, a kryzków onych na szyję, a kwiatuszków zielonych, złotych i różnych... a czepków i Bóg ta wie czego jeszcze.
Gdzie znowu święte obrazy przedawali w pozłocistych ramach i za szkłem, że choć stały pod ścianami albo i zgoła na ziemi leżały, a szedł od nich blask, że jaki taki do czapki sięgał i znak krzyża czynił świętego.

Ostatnio jakoś nie mam serca do recenzowania, zdecydowanie lepiej idzie mi czytanie.

27 komentarzy:

  1. Jeju, ależ bym sobie przeczytał Chłopów ponownie. Pewnie byłby to piąty albo szósty raz, absolutnie uwielbiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to się cieszę, bo wydawało mi się, że niewielu jest sympatyków Chłopów. I cieszę się jeszcze, że czasami nam się gusta zbiegają i najczęściej zauważyłam w odniesieniu do klasyki :)

      Usuń
    2. Nie przesadzaj, różnica w ocenie Wieści Whartona to jeszcze nie jest rozbieżność gustów:P

      Usuń
    3. Wydawało mi się, że jest tego więcej niż jedne Wieści, ale może to pamięć płata mi figle. Na pewno zupełnie inaczej odebraliśmy Cheri.:)

      Usuń
    4. No popatrz, a ja zupełnie nie pamiętam żadnej różnicy zdań w kwestii Colette:P

      Usuń
  2. Gogolewskiemu Ignacy na imię ;-)
    Cieszę się, że nie tylko ja należę do tych, którym "Chłopi" absolutnie się podobają; za moich czasów też czytało się całość(hmm, kto czytał, to czytał, ja - tak), a nie jak teraz 1 tom.
    "Ziemię obiecaną" też czytałam w liceum, ale prywatnie, dla siebie, w wakacje (pod wpływem serialu) ;-) Mam na półce "Komediantkę" i "Burzę" tegoż, nie przeczytane jeszcze.
    Hmm, a może by jakiś projekt z Rejmontem? ;-)

    PS. Mi nie idzie ani czytanie, ani pisanie. Piorę, prasuję, zmywam - nonstopkolor, a końca nie widać... i znowu kicham....łeee.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podpowiedz- już uzupełniłam we wpisie :)Ja do tej pory przeczytałam jedynie Ziemię obiecaną i Chłopów, ale ponieważ oceniam je bardzo wysoko (czyt. bardzo mi się podobały) myślę, że sięgnę po coś jeszcze.

      Usuń
    2. Alergiczka? - ja się pięć lat odczulałam - i pomogło. (tylko trzeba na to czasu). W świat książek uciekam przed zmartwieniami, a do pisania nie mam ostatnio serca- czekam na natchnienie :)

      Usuń
  3. Uwielbiam "Chłopów", może przez moją ogromną miłość i sentyment do wsi, folkloru...
    Niestety, prawdziwej wsi już niema. Piękne, stare budynki z całym wyposażeniem możemy oglądać jedynie w skansenach...
    Ileż ja razy przeczytałam wspaniałą powieść...
    A film... to...bestseler.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się zmienia, niestety nie zawsze na lepsze. Tradycja zanika, obrzędy, zwyczaje teraz kultywują jedynie jakieś kółka, stowarzyszenia i wygląda to czasem nieco sztucznie, choć dobrze, że istnieją przynajmniej w takiej formie. Ja także bardzo lubię film, ostatnio nawet kupiłam sobie na płytce za 5 zł. :)

      Usuń
    2. Gosi, nie uwierzysz, ja też kupiłam w Realu płytę Chłopów(lekturę). To się nazywa telepatia.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Wierzę i cieszę się, że mamy tyle wspólnego :)

      Usuń
  4. Rzetelną robotę masz za sobą. Właściwie też powinnam odświeżyć. Mam za sobą lekturę jeszcze z liceum, a więc zamierzchłe czasy to były. W każdym razie w ostatnim poście wspomniało mi się pozdrowienie Reymontowe, które jak klamra zamyka i kończy powieść. Lepiej pamiętam "Komediantkę" (za filmową wersją nie przepadam). Czyli Reymont wielkim pisarzem był.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje przypomnienie Reymontowskiego pozdrowienia i krótki wpis u Schizmy przypominający o rocznicy urodzin zmobilizował mnie do krótkiej notki. Komediantki nie znam, ale przy moim umiłowaniu klasyki zamierzam poznać. Reymont zdecydowanie moim zdaniem na Nobla zasłużył :)

      Usuń
    2. Za moich czasów 4 tomy Chłopów też były obowiązkową lekturą. Bardzo mi się powieść podobała. Przeczytałam całość i w ogóle nie czułam znudzenia, jak co niektóre osoby z mojej klasy. Wszystko mi się w powieści podobało. Plastyczny język, opisy obyczajów, przyrody, bohaterowi. Nawet do analizy lektury na języku polskim wybrałam jakiś szczegółowy motyw. Chyba było to traktowanie ludności żydowskiej przez mieszkańców wsi. Miałam nawet pozaznaczanie fragmenty jednozdaniowe we wszystkich 4 tomach :) Bardzo miło wspominam Chłopów (jakkolwiek to brzmi) może powinnam sobie ich odświeżyć

      Usuń
    3. Ja nie doceniłam uroku książki za pierwszym czytaniem chyba z powodu tempa, w jakim chciałam ją pochłonąć. Chłopów odświeżać można na okrągło- jak twierdzi ZWL :)a jako chłop wie, co mówi.

      Usuń
  5. Ja również uwielbiam starą wieś. Łucja, ma rację tej wsi już niema, może dlatego z takim sentymentem czytam Reymontowskich Chłopów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wsi takiej nie ma, miasta już nie takie same, panta rei a sentyment pozostaje

      Usuń
  6. Czytałam wszystkie tomy w liceum i - w przeciwieństwie do opinii większej części moich kolegów i koleżanek (więcej było kolegów, bo to klasa matematyczno-fizyczna była) lektura bardzo przypadła mi do gustu. Teraz, z czasem, obraz już mi się mocno zatarł w pamięci. Bardziej pamiętam fragmenty ekranizacji, niż literackiego pierwowzoru. Ale książka na pewno warta przeczytania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przez Lipce Reymontowskie przejeżdżam bardzo często :-)

      Usuń
    2. Ja do czasu odświeżenia też wiele zapomniałam (z tego, co udało mi się w liceum przeczytać). A filmik obejrzałam całkiem nie dawno. A Lipce Reymontowskie - to już zapewne nie te same, zwłaszcza, że jak czytałam, te opisane przez Reymonta Lipce nie były wiernym odwzorowaniem tych istniejących.

      Usuń
  7. "Chłopom" podobnie jak wielu dobrym książką zrobiono niedźwiedzią przysługę wpisując na listę lektur :-). Może i byli pisani na fali "chłopomanii" i Reymont pożywił się kosztem Żeromskiego ale nagroda była w pełni zasłużona. Ale mam wrażenie, że Reymont, tak jak wielu przed nim i po nim był "pisarzem jednej książki". "Ziemia obiecana" mimo, że tak świetnie sfilmowana (to film w gruncie rzeczy skłonił mnie by po nią sięgnąć) jakoś mnie nie przekonuje, owszem "czyta się" ale czuje się, że to jednak nie to.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za wypowiedz. Trudno się nie zgodzić z Tobą, iż niektórzy pisarze są pisarzami jednej książki. Nie potrafię oceniać wartości literackich innych dzieł Reymonta, ale muszę napisać, że mnie się Ziemia Obiecana podobała bardzo, nawet bardziej niż Chłopi. No, ale to kwestia gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniała książka, choć to prawda, że teraz to już przyćmiona przez ekranizację. Czytałam z przyjemnością.
    A wstęp Twojej notki przypomniał mi, jak to przeczytałam Potop w dwa dni, a potem omawiałam na trzech przerwach klasie, tym, co nie zdążyli przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Potopem poszło mi lepiej- przeczytałam na czas.

      Usuń
  10. Też uwielbiam "Chłopów" i również mam ogromną ochotę przeczytać jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami myślę, że tych książek, do których chciałabym wrócić jest więcej, niż tych, które chcę przeczytać po raz pierwszy :)

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).