fragment obrazu Sąd Ostateczny Hansa Memlinga |
O ile wiele osób słyszało o Damie z łasiczką Leonardo da Vinci znajdującej się w krakowskich zbiorach, o tyle Hans Memling wydaje się twórcą mało znanym i nierozpoznawalnym. Tymczasem jego Sąd Ostateczny uważany jest obok wspomnianej Damy z łasiczką za drugie najcenniejsze w polskich zbiorach dzieło dawnego malarstwa zachodnioeuropejskiego.
Skąd Memling znalazł się w Polsce i dzięki jakim zrządzeniom losu nadal się tutaj znajduje.
Jest rok 1446 r. w londyńskiej filii Banku Medicich pracuje cieszący się zaufaniem mocodawców trzydziestoletni Angelo di Jacopo Tani. Cztery lata później, po przyjeździe do Brugii otrzymuje odpowiedzialne zadanie - realizację dużej pożyczki dla księcia Burgundii. Pięć lat później zostaje oficjalnym przedstawicielem Banku Medicich na Niderlandy. W tym czasie jego podwładny Tommaso Portinari w liście do brata żali się na brak zaufania ze strony Medyceuszy, którzy udzielają posłuchu wyłącznie Taniemu. (jak pisze on woli żyć skromnie, niż pędzić życie pod rozkazami nieprzychylnego mu Angela*). Łaska pańska na pstrym koniu jeździ i dziesięć lat później (jest rok 1465) to właśnie Portinari otrzymuje kierownictwo brugijskiej placówki.
Tani jest rozgoryczony. Niedawno się ożenił z osiemnastoletnią panną Katarzyną Tangali, (sam ma lat pięćdziesiąt), nadszedł czas odcinania kuponów, tymczasem sprawuje podrzędne stanowisko pod kierownictwem byłego podwładnego. W akcie swoistej zemsty zamawia tryptyk przedstawiający scenę Sądu Ostatecznego. Będzie to jego oskarżenie pod adresem rywala, nie mogąc już liczyć na sprawiedliwość ziemską pociesza się nadzieją na sprawiedliwość pozaziemską, gdzie jego krzywdy zostaną wynagrodzone, a rywal osądzony.
Jest kwiecień 1473 r. trwa wojna angielsko-hanzeatycka. Sprzymierzony związek miast (do którego należał także Gdańsk) hanzeatyckich, które popierały się na polu ekonomicznym utrudniał, w sposób nie zawsze pokojowy, pracę kupcom nienależącym do związku. Kiedy gdański kaper (usankcjonowany prawnie pirat) Paweł Benecke, kierujący karawelą Piotr z Gdańska, zauważa wielki galeon płynący pod neutralną flagą Burgundii kierujący się w stronę angielskiego brzegu atakuje go, wietrząc w tym świetny interes. Na pokładzie znajdują się należące w większości do Portinariego tkaniny, płótna, skóry, jedwabnie obicia przetykane złotem, kosztowności i ałun*. Znajduje się tam ponadto niezwykłej urody obraz, tryptyk (rozmiarów 242 na 180 i 242 na 90 (x 2) centymetrów) zamówiony przez Angelo di Jacopo Tani. Łupy zostają rozdzielone pomiędzy Pawła Benecke, jego załogę oraz trzech współwłaścicieli statku, natomiast obraz Sąd Ostateczny ofiarowany do kościoła Marii Panny w Gdańsku. Zawisł tam w kaplicy Świętego Jerzego na długie lata.
Oczywiście zabór mienia nie pozostał bez echa. Interweniowali w sprawie zwrotu łupów władca Burgundii, przedstawiciel Portinariego, poseł księcia Burgundii, legat papieski, ba nawet papież Sykstus IV. Proszono, grożono, wyklinano i potępiano. A obraz, który zawisł w jednej z największych wówczas europejskich świątyń zyskiwał coraz większe uznanie gdańszczan. W przeciągu kolejnych stuleci tryptyk wzbudzał zainteresowanie koronowanych głów przejawiające się propozycjami nabycia, próbami wyłudzenia czy konfiskaty. Obrazem zainteresowany był Cesarz Rudolf II (proponujący odkupienie obrazu) oraz car Piotr Wielki (zlecający pozyskanie obrazu w drodze kontrybucji). Bezskutecznie.
No i nastał rok 1807. Po zajęciu Gdańska przez armię napoleońską wkracza na teren miasta baron Vivant Denon, dyrektor Muzeum Napoleona. Dziś jego nazwiskiem nazwano jedną z części Muzeum Luwru. Rutkowski w swych Paryskich ulicach niezbyt pochlebnie wyraża się o podróżniku, archeologu, egiptologu. No cóż, czynił on to, co czyniło wielu przed nim i wielu po nim, ograbiał z dzieł sztuki ziemie podbite, aby wzbogacić zbiory mocodawcy i unieśmiertelnić własne imię.
Możemy mieć za złe Denonowi, iż Sąd Ostateczny został na jego polecenie odtransportowany do Paryża i tam umieszczony w salach Luwru. Tyle, że gdyby nie grabież dokonana prawie 350 lat wcześniej przez gdańskiego pirata obraz nie znalazłby się w kościele Marii Panny. Po upadku Napoleona w 1815 r. obraz trafia w ramach rewindykacji skonfiskowanych dzieł sztuki na wystawę do Berlina. Po długich negocjacjach i próbach przehandlowanie tryptyku min. za kopię Madonny Sykstyńskiej Rafaela oraz propozycję ufundowania nowego ołtarza Sąd Ostateczny powraca do Kościoła Mariackiego w Gdańsku. Wisi tam spokojnie przez ponad sto lat.
Ponownie zostaje zrabowany przez hitlerowskich najeźdźców w czasie II wojny światowej i ukryty w górach Rohn w Turyngii. Następnie przejęty przez Armię Radziecką w 1956 r. zostaje zwrócony Polsce. Widocznie radzieckie władze nie były tak zafascynowane obrazem, jak Piotr Wielki, dzięki czemu dziś stanowi on od ponad sześćdziesięciu lat największy skarb Muzeum Narodowego w Gdańsku, gdzie jest przechowywany od czasu powrotu do kraju. W kościele Mariackim znajduje się jego kopia.
Co ciekawe przez lata nie było znane nazwisko jego twórcy. Dzieło przypisywano braciom Van Eyckom, Rogerowi Van Weydenowi, że nie wspomnę innych pomniejszych nazwisk padających przez lata w dyskusjach i sporach dotyczących autorstwa dzieła.
Co ma w sobie Sąd Ostateczny, że wzbudził takie zainteresowanie. O tym, w kolejnym wpisie.
* cytaty z opracowania Hans Memling Sąd Ostateczny Michał Walicki Auguria Oficyna Wydawnicza 1990 r. Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe Warszawa (otrzymanego na pamiątkę z poprzedniego miejsca pracy).