Most Groszowy z 1903 r. |
Tegoroczny wrześniowy urlop nie rozpieszczał pogodą. Dni dzieliły się na te, w których mżyło, te w których padało od czasu do czasu i te, w których lało. Takie zakrapiane deszczem dni mogą mieć swój urok. Przede wszystkim na ulicach jest mniejszy tłok, a zdjęcia stają się ciekawsze, choć mniej folderowe. I jeśli tylko opadom nie towarzyszą wichury, a deszcz nie siecze po twarzy spacer może być przyjemnością, zwłaszcza, gdy w perspektywie czeka filiżanka aromatycznej kawy i pyszne ciacho w klimatycznej knajpce. Drugim (po Białymstoku) etapem mojego urlopu było Opole (Warszawy w zasadzie nie liczę, była jedynie krótką przerwą na spotkanie z Melpomeną). O ile Białystok mnie nie urzekł, o tyle Opole przypadło do gustu, pomimo tego, że przywitało lejącymi się z nieba strugami deszczu. Walizka w jednym ręku, parasol i notesik z informacjami dotyczącymi dojazdu do hotelu w drugim ręku - w takiej chwili raczej trudno o stoicki spokój. Jednak zaraz po zakwaterowaniu się i wypiciu kubka gorącej herbaty z cytryną wybrałam się na spacer.
Opolska Wenecja nad Młynówką |
Pierwszym miejscem, jakie zobaczyłam idąc gdzie nogi poniosą była leżąca nad Młynówką - starym korytem Odry kolorowa zabudowa nazywana Opolską Wenecją. Oczywiście nazwa mocno na wyrost, ale miejsce rzeczywiście urokliwe. Wygląda równie pięknie za dnia, jak i po zmierzchu, kiedy światło nocy nadaje kamieniczkom większej wyrazistości. Początek ciągu kamieniczek daje budynek Szpitala Św. Aleksego. Jest to najstarsza opolska lecznica, której historia niezwykle ciekawa i burzliwa sięga 1400 roku. Wówczas to opolski mieszczanin przekazał należące doń słodownię wraz z podwórzem pod budowę szpitala. W archiwach miejskich znajduje się dokument wystawiony przez Władysława Opolczyka, który potwierdza fundację. Przez ponad 600 lat w tym miejscu pełniono podobne funkcje - sprawując opiekę na chorymi i potrzebującymi. Zobowiązywał do tego Święty Aleksy, patron ubogich włóczęgów, pielgrzymów. Sam budynek wielokrotnie padał ofiarą pożarów, kilkakrotnie podlegał rozbiórkom i był przebudowywany. W swoich
murach gościł zarówno schorowanych staruszków, dziewczęta pobierające nauki, weteranów napoleońskich kampanii, jak i radzieckich żołnierzy. Nieopodal w pobliskim domu parafialnym mieszkał papież Pius XI, który przed objęciem pontyfikatu przebywał w Opolu, jako urzędujący w Warszawie nuncjusz watykański. Odprawiał wówczas nabożeństwa w pobliskiej świątyni. Dzisiaj wśród zabudowań nad Młynówką sprawia wrażenie najmniej efektownego budynku z najbardziej imponującą historią.
Na pierwszym planie po lewej stronie dawny szpital Św. Aleksego |
Rynek opolski stanowi wdzięczny obiekt fotografii, a także chętnie przez turystów uczęszczane miejsce. Nawet przy niepogodzie.
Idąc ulicą Świętego Wojciecha można dotrzeć do barokowego gmachu dawnego kolegium jezuickiego, w których mieści się dziś Muzeum Śląska Opolskiego, a w nim niezwykle ciekawe zbiory. Mnie zainteresowała zwłaszcza porcelana, a także galeria malarstwa polskiego z przełomu wieków (XIX i XX). Sam gmach wygląda niezwykle smakowicie, koloru kremu z dodatkiem białych i czerwonych dekoracji. Minąwszy go kierując się schodkami do świątyni Matki Boskiej Bolesnej i Św. Wojciecha można dojść na wzgórze uniwersyteckie. Uważam je za najważniejsze odkrycie mojego pobytu w Opolu. Zwane Górą (Górką) Wapienną stanowi oazę zieleni w centrum miasta, przyozdobioną pięknymi rzeźbami i pomnikami. A sąsiedztwo Uczelni i świątyń stanowi ciekawe tło dla otaczającego je niewielkiego parku. Jest to niezwykle klimatyczne miejsce z widokiem na dziedziniec Collegium Minus oraz Mały Rynek.
Mnie urzekła wąziutka alejka z posągami czterech pór roku oraz zakątek z rzeźbami muz.
Podobały mi się także pomniki artystów siedzących na ławeczkach i krzesełkach. Zdecydowanie bardziej do mnie przemawia ten sposób upamiętnienia ludzi, którzy schodząc z cokołów stają się bliżsi potomnym. Jako ostatni w parku pojawił się pan Wojtek Młynarski, usiadł na przeciwko Agnieszki Osieckiej i myślę, że mają sobie wiele do powiedzenia. Gdyby jednak zabrakło tematów całkiem niedaleko przysiedli Starsi Panowie dwaj a także Marek Grechuta, a w zasięgu głosu przystanęli Czesław Niemen z gitarą i Jerzy Grotowski.
Lubiłam także przechadzać się wzdłuż Młynówki w okolicy Mostu Groszowego, zwanego też Zielonym, albo Mostem Zakochanych (przymykam oko na szpecące go kłódki, które szybko pokryją się rdzą. Udaję, że ich nie dostrzegam.) Położona w pobliżu Mostu Crepeteria Grabówka to kolejny malowniczy punkt na mapie Opola.
A kiedy już wędrowiec przemoknie do suchej nitki snując się uliczkami i pobrzeżem Młynówki
dobrze jest udać się do jakiejś miłej knajpki na małe co nieco.
Moim odkryciem jest kawiarenka Lwowska, gdzie oprócz przepysznych ciastek można też czasami wieczorami posłuchać muzyki. Jest trochę oddalona od historycznego centrum, ale była na mojej trasie do hotelu. Niestety nie załapałam się na koncert w kawiarni, gdyż w dniu występu artysty uczestniczyłam w koncercie Edyty Geppert w Filharmonii Opolskiej. Bo to on był pretekstem do odwiedzenia Opola. I jedno i drugie było tych odwiedzin warte.