Ania z Avonlea
Czytanie kolejnego tomu cyklu o Ani Shirley to czysta przyjemność. Zastanawiam się tylko, dlaczego tak długo zwlekałam z powrotem do lektury, a z drugiej strony cieszy mnie to, iż mimo upływu lat wciąż czuję się pokrewną duszą Ani. Ania dorasta, z podlotka zamienia się w młodą dziewczynę, nadal jednak żywiołowy charakter często pakuje ją w kłopoty. Okres pomiędzy ukończeniem szkoły a pójściem na Uniwersytet upływa na zdobywaniu pierwszych doświadczeń zawodowych. W II tomie Ania na dwa lata z ławki uczennicy przenosi się na „katedrę” nauczycielki. Jest to okres, w którym … można nauczyć się o wiele więcej niż podczas całego procesu nauczania. Wynotowałam sobie parę ciekawych spostrzeżeń dotyczących procesu dydaktycznego.
…. nie powinno się zamykać dziecka w czterech ścianach szkoły, dopóki nie skończy siedem lat. Mawiał ojciec Maryli i chyba miał słuszność.
Wszyscy popełniamy błędy. Powinniśmy ich żałować i uczyć się na nich, lecz nie wlec ich za sobą w przyszłość… Gdybyż człowiek umiał się zastosować do tej rady o ileż byłby mniej sfrustrowany.
Sami stwarzamy sobie życie, gdziekolwiek jesteśmy. Uniwersytet może nam tylko w tym dopomóc. Życie nasze bywa bogate lub ubogie zależnie od tego, co w nie wkładamy, a nie od tego, co zeń czerpiemy. Może być bogate i pełne zarówno tutaj, jak i na szerokim świecie, jeśli tylko potrafimy otworzyć nasze dusze na przyjęcie jego skarbów. Troszkę to naiwne, ale nie można temu stwierdzeniu odmówić słuszności.
Gdyby na uniwersytecie uczyli, jak postępować z mężem, to jeszcze widziałabym w tym jakiś sens. Droga pani Andrews - nadal tego nie uczą, powiem więcej nie uczą nawet jak żyć, a wszak tego pragnęła nauczyć się na Uniwersytecie rudowłosa mieszkanka Zielonego Wzgórza. Z moich studiów uniwersyteckich pragnę przede wszystkim wynieść jak największą umiejętność sztuki życia. Pragnę nauczyć się, jak rozumieć moich bliźnich i pomagać im.
Jakie to cudownie staroświeckie i kompletnie niemodne.
Taki powinien być cel uniwersytetu, nie zaś nadawanie dyplomów całemu zastępowi magistrów i kandydatów tak nadzianych książkową mądrością, że nie ma już w nich miejsca na nic innego.
I tu muszę pana zmartwić pana- panie Harrison, dziś dla większości studentów celem jest nie zdobycie wiedzy czy poszerzenie horyzontów, a zdobycie dyplomu, czemu w czasach bezrobocia trudno się dziwić, tym bardziej, że nawet kilka dyplomów nie gwarantuje dziś zdobycia zatrudnienia.
Ania na uniwersytecie
Ania z nauczycielki przemienia się w studentkę. Lata studiów
upływają na nauce oraz prowadzeniu bujnego życia towarzyskiego. Najmilsze są jednak chwile powrotów do domu, do bliskich i przyjaciół. No i jest czas na miłość. Jeśli kiedyś przestaną mi się pocić oczy czytając o chorobie Gilberta to będzie to znak, że czas pożegnać się z Anią.
I tutaj znalazłam kilka cytatów a propos pierwszego dnia roku szkolnego.
Zdaniem ogółu życie nauczycieli wiejskich płynie beztrosko, a obowiązki ich ograniczają się jedynie do pobierania pensji. … Nie ma tygodnia, w którym nie słyszę, jak łatwa jest moja praca i jak dużo dostaję za nią pieniędzy. „Praca nauczycielki to siedzenie i słuchanie wyuczonej lekcji”- oto słowa, które wciąż do mnie docierają. Z początku usiłowałam protestować przeciw temu, ale „fakty wprawdzie są mocne-powiedział ktoś mądry, ale nie tak mocne, jak fałszywe mniemania”.
Cytat dotyczy co prawda nauczycieli wiejskich, ale myślę, że dziś i miastowi nauczyciele chętnie by się pod nim podpisali.
Mam poważne wątpliwości, czy nauka, jaką wyniosła Ania i jej koleżanki z kilku lat studiowania zadowoliłaby dzisiejszego studenta i jego profesora.
-nauczono nas tej prawdy… że humor jest najwspanialszym bogactwem życia. Śmiać się ze swoich omyłek, czerpiąc z nich jednocześnie naukę. Trudności życiowe obracać w żart, ale starać się przezwyciężać je.
- Patrzeć na każdą trudność, jak na żart, a na każdą większą przeszkodę, jak na zapowiedź zwycięstwa. Na świecie jest tak dużo mądrości- że trzeba tylko umieć patrzeć, trzeba mieć serce otwarte, by tę mądrość pokochać, i chętne dłonie, aby ją do siebie zagarnąć. Mądrość ta istnieje zarówno w ludziach… jak i sztuce i w literaturze, słowem wszędzie.
Jak widać sporo uwagi poświęca autorka zbawiennej roli humoru w życiu.
Uśmiech niejednokrotnie też towarzyszy lekturze.
Cały posiadany przeze mnie cykl został wydany przez Naszą Księgarnię. Tom drugi w tłumaczeniu Rozalii Bernsteinowej, trzeci w tłumaczeniu Janiny Zawiszy - Krasudzkiej. Ilustrowane nadal przepiękną kreską Bogdana Zieleńca.