Ze względów zdrowotnych mój organizm kiepsko toleruje wysokie temperatury dlatego latem, w upalne dni staram się wychodzić z domu albo wcześnie rano albo późnym popołudniem i najchętniej wybieram miejsca, w których można znaleźć trochę cienia. Jednym z ulubionych miejsc letnich wędrówek jest Park Oliwski. Bardziej rozległy i dla niektórych ładniejszy jest park oruński, ja jednak mam większy sentyment do tego pierwszego. Parę ciekawostek z historii Parku.
Jego historia związana jest nierozłącznie z opactwem cystersów, który to zakon sprowadzono do Oliwy w XII wieku. Wokół zakonu powstawały alejki, łąki, stawy, nasadzenia. Kształt ogrodu został nadany otoczeniu klasztoru dopiero w XVI wieku. Spotykały się tutaj ważne osobistości tamtego okresu (z królami włącznie), a na terenie opactwa podpisano pokój oliwski kończący wojny polsko – szwedzkie. Dla zwiedzających park otwarto pod koniec XVIII wieku. Inicjatorem budowy rokokowego pałacu z barokowym ogrodem był Opat Jacek Rybiński, któremu pozostawiono do dyspozycji rezydencję opactwa mimo konfiskaty majątku po I rozbiorze Polski (kiedy Oliwa przypadła Prusom).
Kolejnymi zarządcami opactwa byli biskupi i jednocześnie opaci klasztorni z rodu Hohenzollern-Hechingen. Pierwszy z nich Karol rozpoczął przebudowę ogrodów w stylu angielsko – chińskim. Postać jaką wówczas nadano ogrodom z pagórkami, zbiornikami wodnymi, grotami szeptów, kaskadą wody istnieje w dużej mierze do dziś. Dla przypomnienia ogród w stylu angielskim to ogród nieuporządkowany, sprawiający wrażenie dziko rosnącego.
|
W zakątku roślin egzotycznych |
Po kasacie zakonu Cystersów (1831 r.) majątek opactwa przeszedł na rzecz króla Prus Wilhelma I. Ten po niemal czterdziestu latach podarował park wraz z pałacem swojej kuzynce a zarazem bratanicy ostatniego opata oliwskiego Josepha Hohenzollerna - Hechingena księżnej Marii. Księżna do 1830 roku mieszkała w Klecewie, kiedy to przyjechała do Gdańska i zamieszkała najpierw przy Długim Targu, a potem przy ulicy Szerokiej. Wraz z matką zajmowały się dobroczynnością głównie na rzecz szpitala, domów opieki a także muzeum miejskiego. Były członkiniami Towarzystwa Przyjaciół Sztuki. Księżna Maria nigdy nie wyszła za mąż. Po otrzymaniu opuszczonych i podupadłych pałaców (starego parterowego i nowego - dzisiejszej siedziby Muzeum Narodowego wraz z przyległym doń parkiem) księżna zamieszkała w posiadłości i zajęła się jej odnowieniem. Zatrudnieni przez nią specjaliści sprowadzali i aklimatyzowali egzotyczne gatunki roślin, założyli alpinarium oraz palmiarnię. Park w 1924 r. przeszedł pod zarząd miasta, a pałacowi nadano funkcję muzealną i pełni ją do dziś. Miałam okazję oglądać tam między innymi niezwykle ciekawą wystawę mniej znanych obrazów impresjonistów, a także wystawę obrazów Fangora uważaną za największe kulturalne wydarzenie ostatnich lat na Pomorzu, a kto wie, może i w Polsce (Fangor wyjść poza obraz) |
Palmiarnia |
Spacer po parku
Najprzyjemniejsze w parku Oliwskim jest to, że można tam znaleźć ustronny zakątek, żeby posiedzieć na ławeczce. Można pospacerować pomiędzy szpalerem drzew lipowych, czy platanów. Podelektować się widokami, zapachami i śpiewem ptaków. Poobserwować wiewiórki, których nie ma tam tak wiele, jak w Łazienkach, ale zdarzają się, popatrzeć na kaczki na wodzie czy łabędzie na stawie. Oczywiście trzeba wybrać się w trakcie tygodnia, albo o odpowiedniej porze dnia. Niestety w weekendy po godzinie dziesiątej robi się tu tłoczno i hałaśliwie. Ale nic w tym dziwnego, ci którzy chcą ciszy i spokoju nie mogą spać zbyt długo.
Mnie zawsze dużą przyjemność sprawia spacer alejkami biegnącymi wzdłuż kanałów. Drzewa dają cień, na ścieżki poprzez gałęzie przedostają się plamki słonecznego światła tworzące ciekawą mozaikę, a świetlne refleksy odbijają się w wodzie, podobnie, jak cała nadbrzeżna roślinność. Można patrzeć na świat w odbiciu wodnym, nieco impresjonistyczny, rozmyty, a jakże ciekawy.
|
Alejki z ławeczkami |
Kiedy już odbędę mój rytualny spacer alejkami lubię zajrzeć vis a vis palmiarni do zakątka roślin nieco bardziej egzotycznych. Ja najbardziej lubię magnolie, które nawet po przekwitnieniu prezentują się okazale. Ich powykręcane gałęzie tworzą ciekawe kompozycje. Czuję się tu jak w takim mini buszu. Jeśli mam niedosyt kolorów udaję się przed Pałac Opatów (tzw. Nowy pałac, gdzie znajdują się najbardziej okazałe klomby pełne sezonowych kwiatów) bądź do tzw. Paradisum (parteru ogrodowego). Tutaj w cieniu drzew schowany stoi pomnik wieszcza, którego imię nosi park Oliwski.
Wielbiciele sztuki znajdą coś dla siebie w Pałacu Opatów pełniącym funkcję oddziału sztuki współczesnej gdańskiego muzeum.
Ale wróćmy do parku, nieopodal Pałacu Opatów znajduje się kawiarenka, gdzie na świeżym powietrzu można napić się kawy przy małym co nieco. Osobiście wolę kawiarenkę znajdującą się w budynku Palmiarni.
|
Klomby i kwietne dywany w Paradisum |
Palmiarnia dziś nie przypomina tej z lat mojej młodości, nie tak okazałej, a o wiele bogatszej w okazy roślin egzotycznych. Dzisiejsza palmiarnia to budynek niezwykle ciekawy, przeszkolony, przepięknie prezentujący się na zdjęciach i pięknie podświetlony po zmierzchu. Niestety jej wyposażenie jest bardzo skromne, wręcz ubogie. Zdaje się, że parę (paręnaście) roślin nie przetrwało remontu i przebudowy. Dziś największą atrakcją jest wspomniana kawiarenka w kształcie nieco szerszego przedziału kolejowego, gdzie w otoczeniu zieleni i rzeźby można odpocząć, poczytać lub porozmawiać. |
Ewa i Adam Sławoj Ostrowski |
Park Oliwski mimo niewielkich rozmiarów jest ciekawie zakomponowany. W przestrzeni leśnej gdzie dominuje roślinność wysokopienna znalazło się miejsce dla rzeźby współczesnej. Wielokrotnie wspominałam o mojej niekompatybilności ze sztuką współczesną. Jednak ta ustawiona w przestrzeni miejskiej – najlepiej wśród zieleni odpowiada moim estetycznym odczuciom i nie razi, a często nawet cieszy oko. A może to jest trochę, jak z tym znanym cytatem z Rejsu, że najbardziej podobają się nam piosenki, które dobrze znamy - a w tym przypadku rzeźby (czy bardziej współcześnie instalacje). W parku bywam co najmniej kilka razy do roku a zatem zdążyłam się z nimi zaprzyjaźnić i polubić. |
Wiosenny widok na szachulcowy domek (letnie zdjęcia robione pod słońce nie wyszły dobrze) |
Jako wielbicielka wszelkich akwenów wodnych największą przyjemność odczuwam nad stawem. Chłonę widoki świata odwróconego, zanurzonego w wodzie. Jednak najładniejszy dla mnie widoczek to widok znajdującego się za kolejnym ze stawów szachulcowego domku - widok godny pędzla malarza. Usiąść na ławce i tylko patrzeć i patrzeć i nie trzeba niczego więcej. Można oczywiście otworzyć dobrą książkę, albo mieć pod bokiem miłą sercu osobę czy czworonożnego przyjaciela. |
Zieleń tu, zieleń tam, woda, słońce, spokój |
Pisałam o alejkach wzdłuż kanałów, którymi lubię spacerować, ale chyba jeszcze większą przyjemność sprawia spacer alejką prowadzącą od budynku nowego pałacu do budynku starego pałacu, gdzie gałęzie niskopiennych drzew niemal spłatają się nad głowami tworząc coś w rodzaju pergoli. Doznanie niemal równe temu jaki miewam na Placu Św. Piotra w Rzymie - takie poczucie spokoju i bezpieczeństwa, otoczona tam ramionami kolumnady, tu splecionymi gałęziami drzew. |
Kolejna z ulubionych alejek (od Nowego do Starego Pałacu) |
Całkiem niedawno odkryłam zupełnie nieznaną mi wcześniej część parku mieszczącą się za ogródkiem japońskim -część zagospodarowaną przez prywatnego inwestora (firmę Doraco). Mizerny ogródek japoński z dwoma architektonicznymi elementami i paroma rachitycznymi drzewkami może kiedyś zostanie ozdobą parku - dziś niestety nie zachwyca. Być może potrzeba czasu, aby roślinność nabrała bujności. Możemy za to pójść kawałek dalej w kierunku dawnego Dworku Ogrodnika, nazwanego od jednego z ostatnich ogrodników Dworkiem Saltzmana. Na końcu niewielkiej alejki za fontanną znajduje się ławeczka z postacią siedzącej dziewczyny. Trzyma ona na kolanach książkę z napisem Witaj smutku. Taki melancholijny smutek ma w sobie dla mnie piękno, takie może nieoczywiste, a jednak. Może dlatego tak lubię podejść do ławeczki i przywitać się ze smutną panienką, która na chwilę oderwała wzrok od lektury. |
Smutna panienka |
Za dworkiem znajduje się ogródek francuski barokowy. Choć lubię w zieleni chaos, nieuporządkowanie i przypadek to jednak francuskie ogrody barokowe, te zielono przycięte w różnorodne esy floresy krzaczki przyciągają wzrok i zapraszają do sfotografowania. |
Barokowy ogród francuski |
Największy zaś sentyment odczuwam stojąc na drewnianym mostku, z którego widać i słychać oliwski wodospad. Jedno z najwcześniejszych zdjęć z czasów dzieciństwa mam zrobione właśnie tutaj. W mojej dziecięcej wyobraźni wodospad był ogromny, a szum wody strumyka spadającej kaskadą z dwumetrowego wzniesienia był ogromnym hukiem. :) Mimo, iż jest to wodospad w wersji mini do dziś przyciąga turystów i miejscowych. Każdy chce mieć zdjęcie nad lub pod wodospadem.
|
Oliwski wodospad |
Pisząc o ciekawostkach nie wspomniałam o jednym ważnym gościu Oliwskiego Parku, którego upamiętnia tablica znajdująca się obok altanki. Był to austriacki poeta Rainer Maria Rilke, który wraz z przyjaciółką Lou Andreas Salome (rosyjską arystokratką i pisarką) stworzyli tutaj fragment wiersza.
Polecam Park Oliwski jako miejsce wytchnienia od tłumów na starówce (która starówką nie jest, ale i tak wszyscy ją tak nazywają).
|
Tablica pamiątkowa stojąca obok altanki |
|
Jeśli prawdą jest go głosi napis na tablicy wiersz powstał w tym miejscu (jedyne zdjęcie altanki wiosenne) |
I parę zdjęć z Parku
|
Sadzawka z nenufarami |
|
Baśka nie bardzo chciała zapozować
|
|
Za to piękna pani - ozdoba parku z okazji Mozartiany (festiwalu Mozartowskiego) i owszem |
|
I jeszcze trochę świata odwróconego |
|
Groty szeptów (wiosna) |
|
Małe co nieco w kawiarni Palmiarni (z uwagi na obecność moich koleżanek na zdjęciach - są one nieco okrojone i niewiele widać) |
|
Pomnik Adasia - niezbyt urodziwy, ale ponoć poeta urodą nie grzeszył (w każdym razie każdy rozpozna) |
|
Jedna z ulubionych rzeźb Ptak Irena Zabłocka |
|
Staw łabędzi z widokiem na aleję lipową |
|
Pałac Opatów od strony parteru ogrodowego (jak widać sąsiaduje z Katedrą Oliwską)
|
|
Pałac Opatów od strony wejścia do Muzeum |
Zdjęcia są przeplatane letnio- wiosenne
Nie wiem, dlaczego czcionka pod koniec wpisu zmieniła się na bardzo dużą, a odległość między zdjęciami urosła, nie chcę już kombinować, bo cały wpis będę musiała poprawiać. Trudno - albo moja nieudolność, albo zostałam pokonana przez blogera