To już moje szóste spotkanie z komisarzem Brunettim prowadzącym dochodzenia w Wenecji. Pierwsze odbyło się za sprawą weneckich tropów w książkach Donny Leon. Był to pierwszy prezent urodzinowy otrzymany kilka miesięcy przed styczniową datą, co ważne kilka miesięcy przed podróżą do Wenecji. Dzięki tej książce, do której podeszłam dość sceptycznie, bo generalnie nie czytuję kryminałów (z reguły trup ściele się gęsto, a im bardziej realistyczny opis zbrodni tym większe szanse na sprzedaż) odkryłam lekturę mniej wymagającą, a jednocześnie dającą przyjemność z czytania i pouczającą. Już poprzez pierwsze spotkanie z komisarzem Guido Brunettim sprawiło, że poczułam nić sympatii do stróża prawa, który traktował swój zawód poważnie i odpowiedzialnie, ale bez poczucia misji i bez zadęcia. Kilkakrotnie spotkałam się z opinią koleżanek, iż komisarz jest sympatyczny, ale nieco (cytuję) dupowaty. Zdziwiła mnie bardzo ta opinia, bo odniosłam wręcz przeciwne odczucia, no chyba, że bycie przyzwoitym mężem, odpowiedzialnym ojcem dwójki nastolatków, w dodatku człowiekiem oczytanym (głównie w literaturze klasycznej), interesującym się historią czy operą oznacza pewnego rodzaju ślamazarność, flegmatyczność czy nieporadność. Po rozmowie z koleżanką doszłam do wniosku, iż owa opinia wynika bardziej z niemieckiej ekranizacji książki, wg której komisarz pozostawia co nieco do życzenia niż z lektury kryminałów Donny Leon. To co mnie urzeka w serii o Brunettim to właśnie to, że stróż prawa ma zainteresowania, inne niż polityka, sport czy powiedzmy nadużywanie trunków. Guido jest smakoszem, jego żona Paola świetnie gotuje tradycyjne włoskie dania, co nie przeszkadza komisarzowi w częstych odwiedzinach pobliskich osterii, barów, restauracji. Malutkie tramezinni i kieliszek wina stanowią niemal codzienność Guido, co wcale nie sprawia, że traci on trzeźwość sądów.
Lektura gazety i kawa to też codzienność Guido |
Tematem Gry pozorów jest niszczenie i kradzież starych woluminów w bibliotece Merula. Z czasem sprawa o wandalizm staje się sprawą o morderstwo z szantażem w tle. Po raz kolejny poznajemy motywy działania przestępcy, które wciąż zaskakują praworządnego Guido i jego kolegów komisarz Grifoni i inspektora Vianello.
Pomiędzy wierszami znajdziemy wyjaśnienie problemów biurokratycznych, które dotykają cały współczesny świat, Wenecja nie jest od nich wolna. Jest np. kwestia wielkich promów, które przepływają przez miasto niszcząc stare kamienie miejskie i cały ekosystem. Pilot Foa wyjaśnia Guido po co powstało osiem oddzielnych komitetów do zbadania kwestii promów.
Osiem komitetów, które muszą podjąć wspólną decyzję - to genialny pomysł. ...mogą rozważać sprawę ciągle od nowa…. Rozdzielić decyzję pomiędzy tak wiele organów państwowych. Zarabiać na swoje pensje, jeździć służbowo do innych krajów, by zapoznać się z tamtejszymi rozwiązaniami, organizować zebrania dla omówienia projektów i planów. Albo zatrudniać żony i dzieci, jako konsultantów…. (str. 20). W innym miejscu wspomina się kwestię systemu MOSE, który powstał do ochrony Wenecji przed aqua alta, pochłonął miliardy euro, zaowocował wielką aferą korupcyjną i nie do końca spełnia pokładane w nim nadzieje.
Guido, jako zapalony czytelnik ma do książek, które są przedmiotem przestępstwa stosunek uczuciowy, jak każdy bibliofil. Stare książki zawsze budziły w Brunettim nostalgię za czasami, w których nie miał okazji żyć. Teraz myślał o tym, że te książki były drukowane na papierze zrobionym ze starych, ubijanych, namaczanych i znowu ubijanych podartych ubrań, na papierze ręcznie uformowanym w wielkie arkusze, które składano, oprawiano i zszywano ręcznie, a wszystko po to, by utrwalić i zapamiętać, kim byliśmy i co myśleliśmy. Przypomniał sobie, że uwielbiał je dotykać i czuć ich ciężar, ale pamiętał przede wszystkim suchy, lekki zapach, dzięki któremu przeszłość próbowała się stać dla niego rzeczywista. (str.. 23-24).
Żona Brunnetiego Paola – wykładowczyni na uczelni każdą wolną chwilę poświęca na czytanie, nawet, kiedy jest to przerwa w rozmowie z mężem. Przytrzymał komórkę między ramieniem a uchem i odchylił głowę do tyłu. Za sobą usłyszał szelest przewracanej kartki; najwyraźniej Paola ukryła jakiś tekst przy sobie lub pod poduszką, na której siedziała, przygotowany na wypadek, gdyby życie wymagało od niej spędzenia trzech minut bez żadnej lektury. Nie musiał nawet na nią patrzeć, liczył tylko przewracane strony. (str. 149). W innym miejscu kiedy Guido wspomina nazwisko jednego z autorów ona natychmiast cytuje wyjątki z jego księgi.
Brunetti jest bystrym obserwatorem, dzięki czemu nie umykają mu ani zachowania przesłuchiwanych, ani takie detale, jak np. ubiór signoriny Elettry, sekretarki szefa, przystrajającej gabinet świeżymi kwiatami. ...poprawiała [w wazonie] tuzin intensywnie czerwonych tulipanów. Na parapecie stał duży bukiet żonkili, dwa kolory rywalizowały o uwagę obserwatora. Brunetti tę uwagę przeniósł na twórczynię owej kwietnej feerii. Ponieważ była ubrana w pomarańczową, wełnianą sukienkę i pantofle tak szpiczaste i na tak wysokich obcasach, że cios dowolnym końcem byłby zabójczy, taki wybór wydawał się naturalny. (str 64). Stroje signoriny Elettry bywają tak ciekawe i ekscentryczne, że mogłaby powstać kolejna księga na ten temat. Sekretarka komendanta poza przyciągającym wzrok wyglądem ma jednak inne zalety, potrafi biegle posługiwać się systemami informatycznymi i łamać wiele zabezpieczeń, dzięki czemu nie zawsze legalnymi sposobami jest w stanie dopomóc w dochodzeniach Guido.
O Weneckich śladach w twórczości Donny Leon oraz o ulubionych daniach komisarza Brunnetiego powstały odrębne książki. Myślę, że zwolenników komisarza ucieszyłyby także książki np. o lekturach komisarza i jego żony. Tak to się dzieje, jak postać literacka staje się nam na tyle bliska, że traktujemy ją jak istniejącą realnie. I to chyba największy wyraz uznania dla lektury.