Francuska kawiarenka literacka

piątek, 31 marca 2023

Gra pozorów Donna Leon


To już moje szóste spotkanie z komisarzem Brunettim prowadzącym dochodzenia w Wenecji. Pierwsze odbyło się za sprawą weneckich tropów w książkach Donny Leon. Był to pierwszy prezent urodzinowy otrzymany kilka miesięcy przed styczniową datą, co ważne kilka miesięcy przed podróżą do Wenecji. Dzięki tej książce, do której podeszłam dość sceptycznie, bo generalnie nie czytuję kryminałów (z reguły trup ściele się gęsto, a im bardziej realistyczny opis zbrodni tym większe szanse na sprzedaż) odkryłam lekturę mniej wymagającą, a jednocześnie dającą przyjemność z czytania i pouczającą. Już poprzez pierwsze spotkanie z komisarzem Guido Brunettim sprawiło, że poczułam nić sympatii do stróża prawa, który traktował swój zawód poważnie i odpowiedzialnie, ale bez poczucia misji i bez zadęcia. Kilkakrotnie spotkałam się z opinią koleżanek, iż komisarz jest sympatyczny, ale nieco (cytuję) dupowaty. Zdziwiła mnie bardzo ta opinia, bo odniosłam wręcz przeciwne odczucia, no chyba, że bycie przyzwoitym mężem, odpowiedzialnym ojcem dwójki nastolatków, w dodatku człowiekiem oczytanym (głównie w literaturze klasycznej), interesującym się historią czy operą oznacza pewnego rodzaju ślamazarność, flegmatyczność czy nieporadność. Po rozmowie z koleżanką doszłam do wniosku, iż owa opinia wynika bardziej z niemieckiej ekranizacji książki, wg której komisarz pozostawia co nieco do życzenia niż z lektury kryminałów Donny Leon. To co mnie urzeka w serii o Brunettim to właśnie to, że stróż prawa ma zainteresowania, inne niż polityka, sport czy powiedzmy nadużywanie trunków. Guido jest smakoszem, jego żona Paola świetnie gotuje tradycyjne włoskie dania, co nie przeszkadza komisarzowi w częstych odwiedzinach pobliskich osterii, barów, restauracji. Malutkie tramezinni i kieliszek wina stanowią niemal codzienność Guido, co wcale nie sprawia, że traci on trzeźwość sądów.
Lektura gazety i kawa to też codzienność Guido


Tematem Gry pozorów jest niszczenie i kradzież starych woluminów w bibliotece Merula. Z czasem sprawa o wandalizm staje się sprawą o morderstwo z szantażem w tle. Po raz kolejny poznajemy motywy działania przestępcy, które wciąż zaskakują praworządnego Guido i jego kolegów komisarz Grifoni i inspektora Vianello.

Pomiędzy wierszami znajdziemy wyjaśnienie problemów biurokratycznych, które dotykają cały współczesny świat, Wenecja nie jest od nich wolna. Jest np. kwestia wielkich promów, które przepływają przez miasto niszcząc stare kamienie miejskie i cały ekosystem. Pilot Foa wyjaśnia Guido po co powstało osiem oddzielnych komitetów do zbadania kwestii promów.

Osiem komitetów, które muszą podjąć wspólną decyzję - to genialny pomysł. ...mogą rozważać sprawę ciągle od nowa…. Rozdzielić decyzję pomiędzy tak wiele organów państwowych. Zarabiać na swoje pensje, jeździć służbowo do innych krajów, by zapoznać się z tamtejszymi rozwiązaniami, organizować zebrania dla omówienia projektów i planów. Albo zatrudniać żony i dzieci, jako konsultantów…. (str. 20). W innym miejscu wspomina się kwestię systemu MOSE, który powstał do ochrony Wenecji przed aqua alta, pochłonął miliardy euro, zaowocował wielką aferą korupcyjną  i nie do końca spełnia pokładane w nim nadzieje.
Guido, jako zapalony czytelnik ma do książek, które są przedmiotem przestępstwa stosunek uczuciowy, jak każdy bibliofil. Stare książki zawsze budziły w Brunettim nostalgię za czasami, w których nie miał okazji żyć. Teraz myślał o tym, że te książki były drukowane na papierze zrobionym ze starych, ubijanych, namaczanych i znowu ubijanych podartych ubrań, na papierze ręcznie uformowanym w wielkie arkusze, które składano, oprawiano i zszywano ręcznie, a wszystko po to, by utrwalić i zapamiętać, kim byliśmy i co myśleliśmy. Przypomniał sobie, że uwielbiał je dotykać i czuć ich ciężar, ale pamiętał przede wszystkim suchy, lekki zapach, dzięki któremu przeszłość próbowała się stać dla niego rzeczywista. (str.. 23-24).

Żona Brunnetiego Paola – wykładowczyni na uczelni każdą wolną chwilę poświęca na czytanie, nawet, kiedy jest to przerwa w rozmowie z mężem. Przytrzymał komórkę między ramieniem a uchem i odchylił głowę do tyłu. Za sobą usłyszał szelest przewracanej kartki; najwyraźniej Paola ukryła jakiś tekst przy sobie lub pod poduszką, na której siedziała, przygotowany na wypadek, gdyby życie wymagało od niej spędzenia trzech minut bez żadnej lektury. Nie musiał nawet na nią patrzeć, liczył tylko przewracane strony. (str. 149). W innym miejscu kiedy Guido wspomina nazwisko jednego z autorów ona natychmiast cytuje wyjątki z jego księgi.

Brunetti jest bystrym obserwatorem, dzięki czemu nie umykają mu ani zachowania przesłuchiwanych, ani takie detale, jak np. ubiór signoriny Elettry, sekretarki szefa, przystrajającej gabinet świeżymi kwiatami. ...poprawiała [w wazonie] tuzin intensywnie czerwonych tulipanów. Na parapecie stał duży bukiet żonkili, dwa kolory rywalizowały o uwagę obserwatora. Brunetti tę uwagę przeniósł na twórczynię owej kwietnej feerii. Ponieważ była ubrana w pomarańczową, wełnianą sukienkę i pantofle tak szpiczaste i na tak wysokich obcasach, że cios dowolnym końcem byłby zabójczy, taki wybór wydawał się naturalny. (str 64). Stroje signoriny Elettry bywają tak ciekawe i ekscentryczne, że mogłaby powstać kolejna księga na ten temat. Sekretarka komendanta poza przyciągającym wzrok wyglądem ma jednak inne zalety, potrafi biegle posługiwać się systemami informatycznymi i łamać wiele zabezpieczeń, dzięki czemu nie zawsze legalnymi sposobami jest w stanie dopomóc w dochodzeniach Guido.

O Weneckich śladach w twórczości Donny Leon oraz o ulubionych daniach komisarza Brunnetiego powstały odrębne książki. Myślę, że zwolenników komisarza ucieszyłyby także książki np. o lekturach komisarza i jego żony. Tak to się dzieje, jak postać literacka staje się nam na tyle bliska, że traktujemy ją jak istniejącą realnie. I to chyba największy wyraz uznania dla lektury.


16 komentarzy:

  1. O, to chyba coś dla mnie! Nie uważam się za wielbicielkę kryminału jako gatunku (zwłaszcza jeśli trup gęsto pada i opisy zbrodni są nazbyt realistyczne), ale mam kilku ulubionych pisarzy, którzy całkiem przypadkiem są autorami akurat właśnie kryminałów ;). Lubię po prostu ich styl literacki, sposób pisania, a intryga kryminalna ma mniejsze znaczenie. Czasem nawet zaglądam od razu na koniec książki, żeby zorientować się kto zabił, bo to pozwala mi na spokojne delektowanie się pięknem opowieści, szczegółami socjologiczno-psychologicznymi, charakterystyką postaci, detalami dekoratorskimi czy krajobrazowymi. Zachęcona Twoją recenzją chętnie sięgnę po książki Donny Leon, bo chyba jeszcze nie miałam przyjemności żadnej z nich poznać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobnie. Jedyne kryminały, jakie czytywałam namiętnie to była Agata Christie, trochę Conan Doyle`a. Potem była długa przerwa, kilkakrotne próby powrotu do tego gatunku, bez powodzenia. W sadze o Brunettim podoba mi się weneckie tło i jego smaczki, charakterystyka bohaterów, miłość do zajęć tak dziś niemodnych, jak czytanie, czy opera, opis stosunków biurokratycznych we włoskiej policji czy urzędach (tak podobny do naszych, rodzimych). Czytanie tych kryminałów sprawia mi autentyczną przyjemność, przy czym rozwiązanie zagadki kryminalnej aczkolwiek zajmujące dość szybko ulatuje z pamięci, jako zdecydowanie mniej ważny szczegół. Jest nawet w tych rozwiązaniach pewne niedopowiedzenie, co wcale nie przeszkadza w lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z Wenecją i kryminałem czy też raczej thrillerem kojarzy mi się film "Turysta" z Johnnym Deppem i Angeliną Jolie. Myślę, że książka "Gra pozorów" przypadłaby mi do gustu. Lubię kryminały gdzie ważny jest sposób dedukcji i dochodzenia do prawdy aniżeli ilość zamordowanych. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Turysty nie oglądałam. Jeśli się trafi w internecie to z chęcią obejrzę, skoro nasunęły ci się takie skojarzenia. Obsada zacna:) Pozdrawiam

      Usuń
  4. Kiedyś w kryminałach się zaczytywałam, od wielu lat – po prostu po nie nie sięgam. Wyjątek robię dla Donny Leon. Widziałam niemal wszystkie filmy z komisarzem Guido Brunettim i muszę Ci powiedzieć, że jestem nim oczarowana. Jest bardzo przystojny, wzbudzający zaufanie, sympatię i przede wszystkim niezwykle dociekliwy. Ogólnie obsada filmu jest na 5+.
    Gosiu, w mojej poczcie pojawiają się wszystkie komentarze, które są publikowane w twoich postach, łącznie z Twoimi odpowiedziami. Nie mam pojęcia dlaczego Blogger wysyła je do mojej poczty.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja koleżanka zaczytuje się w serii z komisarzem Montealbano (o ile nie przekręcam nazwiska), a to z uwagi na miłość do południa Włoch i tamtejsze klimaty. Może i ja kiedyś sięgnę po tę serię, jeśli wyczytam całość serii z Brunettim. Z wiekiem książki wymagające większego skupienia ciężej wchodzą. Do tej pory czytałam mnóstwo biografii i chyba chwilowo doszłam do ściany. Poległam na biografii Peggy G. Albo ona jest napisana wyjątkowo niestrawnie, albo u mnie nastąpił przesyt i zrobię sobie przerwę od tego gatunku na jakiś czas.
    Bloger miewa jak widać swoje humory:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie mamy czasy, że mężczyzna, który przez długi czas kocha jedną kobietę, nie zdradza jej, nie szuka przygód i na dodatek lubi czytać książki, przez wiele osób odbierany jest jako głupiec nieumiejący korzystać z życia. A ja bardzo lubię czytać o takich „ciapach”, więc chętnie sięgnę po książki o Brunettim. Kiedyś przeczytałam kilka tomów z tej serii, ale to było już dawno. Bardzo podobała mi się „Okropna sprawiedliwość”. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny, już jutro pędzę do biblioteki, żeby poznać komisarza Brunettiego. Ja też wcześniej nie czytywałam kryminałów, prócz książek Łysiaka czy H. Murakami, ale to nietypowe kryminały. Dociekliwość komisarza przypomina słynnego Colombo, powtarzanego w TV na różnych programach. Ale teraz coraz częściej inspektorzy słuchają muzyki operowej. Akurat czytałam książkę Morderca bez twarzy, szwedzkiego pisarza Henning Mankella. Słuchał Wagnera i innych. Remigiusz Mróz w Wieży Milczenia również tworzy bohatera, który jest maniakiem opery, to nie jest komisarz, ale pomaga policji. Może teraz taka moda na kulturę wysokich lotów.
    A Wenecja piękniejsza z Tobą i komisarzem Brunettim.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak mnie zaintrygowałaś tą Okropną sprawiedliwością, że właśnie zarezerwowałam w bibliotece, mimo, że jest jedynie w filii dość oddalonej ode mnie. Mnie się podobały wszystkie książki, ale tytułów kryminałów raczej nie pamiętam, jak nie zapiszę, to szybko wypadają z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ardiola- to widzisz, ja nie jestem na bieżąco, zatrzymałam się zapewne w epoce kamienia łupanego, jeśli idzie o kryminały, bo Brunetti wydawał mi się interesujący i taki inny od policjantów, co to lubią się sponiewierać procentami, nie grzeszą wstrzemięźliwością, a jeśli czytają to wyniki zakładów bukmacherskich. A może to ja myślę stereotypowo. Kto wie. A moda na kulturę wysokich lotów chyba rzeczywiście nastała, skoro bilety do opery w lepszych miejscach muszę kupować trzy miesiące wcześniej (przynajmniej na niektóre przedstawienia). Nie to, żebym była wielbicielką, ale poszłam kilka razy na próbę i choć nie jest to ten rodzaj muzyki, który mnie porusza (jak musical) to nie jest to dla mnie nieprzyjemne doznanie, więc daję mu szansę. Jak dotąd najbardziej podobał mi się Król Roger Szymanowskiego. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Na kryminały nie mam czasu, ale post w stylu literacko-podróżniczym to moje klimaty:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przywilej seniora, że może już czytać wszystko, na co w danej chwili ma ochotę. Staram się nie patrzeć na mniej optymistyczny wydźwięk takiego czytania przez seniora, że może musi zadowolić się mniej wymagającą lekturą (?), ale może nie jest tak źle. Dziś zabieram się za Wiwisekcję Patricka White. Zobaczymy, jak mi pójdzie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Też nie czytam kryminałów, a już w ogóle takich, w których głównym bohaterem jest komisarz policji ( czyli chyba w większości ha ha ha ). Co innego trzymający w napięciu thriller, te to pożeram łapczywie. Do przeczytania kryminału nie zachęci mnie nawet fakt, że fabuła dzieje się w Wenecji, którą uwielbiam od pierwszego pobytu, drugi urlop tylko tę miłość umocnił. A żeby było śmieszniej to ja kiedyś w ogóle nie chciałam do Wenecji przyjechać, moja lista podróżniczych destynacji marzeń była długa ale Wenecji na niej nie było. I w sumie pojechałam tam przypadkiem podczas noworocznego wyjazdu do Bergamo, pamiętam, że nawet jeszcze w pociągu nie czułam wielkiej ekscytacji, po czym wysiadłam na dworcu, wyszłam przed budynek i ... prawie się popłakałam ze szczęścia i emocji.
    Dziękuję Gosiu za kartkę z Amsterdamu, sprawiłaś mi wielką niespodziankę. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeszcze pół roku temu napisałabym to samo odnośnie kryminałów. natomiast thrillerów w życiu przeczytałam zero. Więc znalazło się coś co nas różni :) Cieszę się, że kartka dotarła. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Lektura dająca przyjemność z czytania i pouczająca - miałam podobne odczucia 2 lata temu, gdy przeczytałam pierwszy tom (wzięłam go bez przekonania z darmowej półki w bibliotece). Potem chyba przeczytałam trzy kolejne w krótkim czasie.;) Oprócz (na ogół) pojedynczej zbrodni, jest historia miasta, kuchnia i oczywiście istotne problemy.
    Serialu niestety nie byłam w stanie oglądać, zrobiony bez polotu.
    Myślę, że mogłaby Ci się spodobać seria Magdalen Nabb o Florencji - mniej w niej zabytków, ale duch miasta jest obecny.;)

    OdpowiedzUsuń
  15. I ja zaczęłam przygodę z komisarzem Brunetti bez przekonania, bo ja i kryminał? to się nie klei. A tymczasem ten kryminał taki mało kryminalny, bardziej detektywistyczny no i miasto, ludzie, książki, jedzenie i problemy, które nawiedzają nie tylko Italię. Serialu nie znam, bo nie mam tej stacji, a chciałabym choć jeden odcinek obejrzeć dla wyrobienia sobie opinii, ale jeśli tam komisarz Brunetti jest jak mówią znajomi "dupowaty" to na pewno by mi się nie spodobał. Dzięki za wskazówki- przeczytam choćby jedną książkę, aby się przekonać, czy mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).