Francuska kawiarenka literacka

poniedziałek, 17 lipca 2023

Gdańskie spacery- Kościół św. Jana

Wieża kościoła św. Jana przewyższa wieżę NMP

Mam wiele ulubionych miejsc w rodzinnym mieście, ale postanowiłam zacząć od tego nieoczywistego. Z kościołem Świętego Jana wiąże się miłe wspomnienie najbardziej romantycznej i najpiękniejszej uroczystości ślubnej, jaką w życiu widziałam. Po części było to zapewne spowodowane skromnością wystroju wnętrza (było to, o ile dobrze pamiętam, jakieś 15 lat temu), zamiast ławek czy krzesełek leżały drewniane deski, a jedyną dekoracją, były poustawiane na stopniach ołtarza świece. Para młoda - pełna nadziei i miłości, ona w skromnej białej sukience do ziemi bez żadnych ozdóbek, falbanek, tiuli - zupełnie nie przypominająca panien młodych ze snu cukiernika w bezowych sukienkach z polewą z lukru sprawiających, że robi się mdło. On - chyba też w jasnym garniturze (choć wybacz Krzysiu - ciebie nie pamiętam tak dobrze). Ślubu udzielał ksiądz Niedałtowski - opiekun środowisk akademickich, jeden z niewielu księży, których darzę szacunkiem za mądrość i takt. 

Kościół ma niezwykłą historię. Jest jednym z czterech najstarszych

Ciężko objąć całość obiektywem aparatu

gdańskich kościołów (obok Mariackiego, Mikołaja i Katarzyny). Był zresztą kościołem parafialnym kościoła Św. Katarzyny, co jest dla mnie trochę niezrozumiałe, bo spierały się o to ze sobą ówczesne władze św. Katarzyny z władzami kościoła Mariackiego, a św. Jan znajduje się zdecydowanie bliżej kościoła Mariackiego, jeszcze bliżej zaś mieści się Św. Mikołaj. Trudno podać dokładną datę powstania kościoła, najstarszy dokument wspominający o rozstrzygnięciu sporu pomiędzy proboszczami św. Katarzyny i Mariackiego pochodzi z 1363 r. A to oznacza, że wówczas kościół św. Jana musiał już istnieć, choć nie w takim kształcie, jaki znamy obecnie. Z dokumentów dotyczących obciążeń podatkowych wynika, iż kościół św. Jana płacił Zakonowi Krzyżackiemu 80 guldenów podatku, kościół Mariacki 100 guldenów, a kościół św. Katarzyny jedynie 40 guldenów, co oznaczałoby wyższą rangę Św. Jana nad Św. Katarzyną – czyli większą ilość parafian. Stąd pół wieku później dokonano nowego podziału Gdańska na sześć parafii. Zgodnie z tym podziałem kościół św. Jana uzyskał status kościoła parafialnego obejmującego trzy główne ulice Świętojańską, Straganiarką i Tobiasza. Kościół jest pod wezwaniem Św. Jana, przez lata dyskutowano, czy jego patronem jest św. Jan Chrzciciel, czy Jan Ewangelista. Posąg-rzeźba jednego stała wewnątrz kościoła, drugiego na bramie prowadzącej do kościoła.

Ołtarz główny Abraham van den Blocke (XVI/XVII w)
W XVI wieku za czasów reformacji Św. Jan, jak większość gdańskich kościołów stał się luterańską świątynią parafialną i jako taki pozostał aż do czasów po drugiej II światowej. Większość ołtarzy, rzeźb i ozdób zniknęło wówczas ze świątyni, a ponieważ najważniejszym elementem liturgii było nauczanie (kazanie) ławki zostały ustawione nie w kierunku ołtarza, a w kierunku ambony, która znajdowała się z boku świątyni. W 1946 r. na mocy dekretu o majątkach poniemieckich i opuszczonych budynek został przejęty przez Skarb Państwa i nastąpiła trwająca pół wieku przerwa w użytkowaniu świątyni. W 1991 r. budynek przekazano diecezji kościoła rzymskokatolickiego, a cztery lata później Archidiecezja, Wojewoda Gdański i Nadbałtyckie Centrum Kultury podpisały umowę o przekazaniu kościoła św. Jana Centrum z równoczesnym użytkowaniem sakralnym na lat 30. Nadbałtyckie Centrum Kultury to osobny rozdział w historii Św. Jana i to bardzo piękny rozdział. Dzięki powyższej umowie kościół nie popadł w dewastację.
Ambona z kościoła Św. Jana -obecnie w kościele Mariackim
 (początek XVII wieku)
fragment wejścia na ambonę (malowidła - warsztat Izaaka van den Blocke)

Nie będę pisała o wielkości, wysokości, ilości naw, transepcie, sklepieniach, te wszystkie informacje można wyczytać w internecie, a i tak dam głowę, że większość po przeczytaniu od razu zapomni. Może zainteresuje was, iż kiedy zaczęto przebudowę w 1415 roku świątynia miała dużo niższą wieżę, niż ma obecnie. Władze Zakonu Krzyżackiego, który miał swą siedzibę nad Motławą w okolicy Grodzkiej, Zamkowej i Rycerskiej nie wyrażały zgody, aby którakolwiek z gdańskich świątyni przewyższała Zamek Krzyżacki. Zagrażać by to mogło bezpieczeństwu członków zakonu. Krzyżacki podstępem zdobyli miasto w 1308 r. i pozostali w nim na niemal 150 lat. Mieszczańscy Gdańska nie chcieli się z tym pogodzić przez całe dziesięciolecia. Dlatego, kiedy tylko rozpoczęła się wojna trzynastoletnia pomiędzy Królestwem Polskim a Zakonem Krzyżackim prace nad budową wieży ruszyły pełną parą. I dziś kościół Św. Jana jest jednym z najwyższych w Gdańsku. Dziś idąc od strony końcowego odcinka Motławy, będąc na wysokości ostatniego zachowanego fragmentu muru - pozostałości po Zamku krzyżackim widać na pierwszym planie górującą nad otoczeniem wieżę kościoła św. Jana (można to zobaczyć na pierwszym zdjęciu).

Epitafium rodziny Zachariasza Zappio
Ale przecież nie o wielkość tu idzie, ale o piękno murów i wnętrza, o klimat, jaki stwarza świątynia. Nie wszystkie potrafią sprawić, że człowiek czuje się tam dobrze, bezpiecznie, a nawet przytulnie, mimo ich ogromu. Bardzo piękny jest kościół Mariacki w Gdańsku, niezwykle bogaty, choć do dziś widać skutki działań wojennych (zniszczenia i kradzieże), ale w nim nie potrafię poczuć się tak dobrze, jak w kościele Św. Jana. Może mniej znaczy więcej, a może ma on w sobie to coś, co wytwarza dobrą aurę miejsca.

Dzisiaj kościół żyje głównie dzięki odbywającym się tam wydarzeniom kulturalnym (wykłady, koncerty, spektakle teatralne). Nie wszystkim to odpowiada, oburzają się niektórzy przedstawiciele władz duchowieństwa, ogromnym przeciwnikiem tego rozwiązania był ksiądz Bogdanowicz - wielce zasłużony proboszcz kościoła Mariackiego, autor książeczki o kościele Św. Jan. Sądzę jednak, że gdyby kościół dysponował środkami na odbudowę i odratowanie zagrożonej katastrofą świątyni to nie wyrażono by zgody na podpisanie umowy z miastem i Centrum Kultury. Zresztą świątynia pełniła i w przeszłości funkcje nie tylko duchowe, ale i świeckie. Kościół był miejscem spotkań cechów, które miały tu swoje kaplice i ławy, przy świątyni funkcjonowała szkoła, a także biblioteka (w II połowie XV wieku posiadała ona 150 książek, tj. jedną dwudziestą ówczesnych zbiorów gdańskich).
Wejście do biblioteki Z.Zappio (1690 r.)

Jeśli mowa o bibliotece to trzeba tu wspomnieć Zachariasza Zappio, któremu biblioteka zawdzięcza dziś swą nazwę. Był to bogaty mieszczanin, który w latach 1660-1680 był świeckim administratorem kościoła św. Jana. W jego dworku we Wrzeszczu gościł król Jan III Sobieski (okolice dzisiejszej ulicy Sobieskiego i Królewskiej Doliny). Kiedy zmarł w testamencie zapisał ponad trzysta tysięcy florenów, połowę dochodów z posiadłości i zakładów produkcyjnych w Królewskiej Dolinie a także bogaty księgozbiór kościołowi. Krewni próbowali obalić testament, ale bez skutku. Jeszcze za życia bogato obdarował świątynię lichtarzami, świecznikami, chrzcielnicą, dzwonem, sfinansował prace przy budowie ołtarza i ambony, a także obudowie organów, ufundował też wspaniałe epitafium upamiętniające jego córkę Adelgundę, na którym znajdują się też popiersia jego i żony Katarzyny. Zbiory biblioteki Zachariasza Zappio przetrwały wraz z cennymi inkunabułami wojenną zawieruchę i wchodzą obecnie w skład zbiorów Biblioteki Gdańskiej PAN. Dziś dla uczczenia pamięci tego zasłużonego dla świątyni gdańszczanina nazwano jego imieniem jeden z zaułków wokół kościoła.

Organy boczne Fridrich Rhode organmistrz (organy z II poł. XVIII w.)
Kościół był centrum życia muzycznego, grały tu dwie pary organów oraz działała kapela muzyczna. Organy zostały odnowione i latem odbywają się bezpłatne koncerty organowe.
Jednak gdy się wchodzi do kościoła pierwszą rzeczą która przyciąga wzrok jest przepiękny kamienny ołtarz autorstwa Abrahama van den Blocke. Ołtarz z piaskowca i marmuru powstał w latach 1599-1612. Był to jeden z największych tego czasu architektów i rzeźbiarzy w Gdańsku - urodzony w Królewcu, zmarły w Gdańsku (jego autorstwa są dekoracje Wielkiej Zbrojowni, był projektantem i wykonawcą Złotej Bramy - najpiękniejszej bramy przez którą wiodła droga królewska, Fontanny Neptuna i Złotej Kamieniczki, stworzył fasadę Dworu Artusa, jest autorem wielu epitafiów i nagrobków między innymi w kościele Mariackim. A to oznacza, iż większość punktów obowiązkowych na trasie zwiedzającego Gdańsk turysty jest jego pomysłu czy autorstwa).
Fragm. Ołtarza Chrzest w Jordanie
Główną część ołtarza stanowi scena Chrztu w Jordanie ze znajdującymi się po bokach rzeźbami Św. Jana Chrzciciela i Św. Pawła Apostoła. A to tylko najniższa z trzech kondygnacji ołtarza, nie wspominając predelli.
Ale skoro mowa o Abrahamie van den Blocke nie można nie wspomnieć o jego bracie Izaaku van den Blocke malarzu pełniącym funkcję malarza miejskiego miasta Gdańsk działającego na rzecz Rady Miasta. Ilustrował najważniejsze dla władz treści propagandowe łącząc w swych obrazach obraz rzeczywistości z treściami alegorycznymi, mitologicznymi i religijnymi. Oczywiście, jak mowa o Izaaku van den Blocke to przychodzi na myśl Apoteoza Gdańska (albo alegoria handlu Gdańskiego) znajdująca się w Sali Czerwonej Ratusza. Kiedy patrzyłam na ten obraz po raz pierwszy nie mogłam zrozumieć jego wagi. Po dokładnym przyjrzeniu się widzę wartość dokumentalną (na łuku triumfalnym znajdują się najważniejsze wówczas budowle miejskie z Ratuszem, kościołem Mariackim, kościołem Katarzyny i bramą Wyżynną. Ale jaki związek ma Izaak z kościołem św. Jana - otóż z jego warsztatu pochodzi przepiękna drewniana, bogato zdobiona obrazami przedstawiającymi historie ze Starego i Nowego Testamentu ambona. Portal zdobiony jest rzeźbami Chrystusa, Wiary i Nadziei. Ambona ta znajdowała się w kościele św. Jana jeszcze przed wojną. Zdemontowana w 1944 roku, poddana konserwacji w roku 1966 została przekazana do kościoła Mariackiego (kościół św. Jana wówczas stał bezużyteczny i niszczał).

Nagrobek rajcy Schrodera

Kolejnym dziełem, które przyciąga wzrok jest nagrobek Nathaniela Schrodera (nie umiem wstawiać o z dwoma kropkami u góry). Wykonany podobnie, jak ołtarz główny z piaskowca i marmuru upamiętnia rajcę gdańskiego, znanego wówczas rysownika, podróżnika, który za usługi dyplomatyczne dla Republiki Wenecji został uhonorowany orderem (stąd wenecki lew na nagrobku).




 

fragment nagrobka Schrodera

Mimo z pozoru skromnego wyposażenia świątyni jest w niej mnóstwo ciekawych dzieł sztuki; kaplica chrzcielna z baptysterium, stalle gotyckie, rzeźby, obrazy, epitafia, nagrobki, krzyże. Jednym z najstarszych i najciekawszych jest średniowieczne malowidło ścienne z wizerunkiem miasta, papieża i świętego otwierającego papieżowi drzwi do miasta. O tym kościele można by pisać książki.

Ciekawa jest jego historia, architektura, wyposażenie. Kilkakrotnie ulegał katastrofom budowlanym, kilka razy zawalała się część stropu, kilka razy wzmacniano filary i przypory boczne. Ostatnia katastrofa budowlana miała miejsce w maju 1986 r., kiedy zawalił się jeden z filarów i runęła część sklepienia. Podczas remontu kościoła dokonano wielu cennych odkryć archeologicznych.

Do dzisiaj powraca dawne wyposażenie rozproszone między innymi pomiędzy Muzeum Narodowe w Gdańsku, Kościół Mariacki, Kościół Św. Trójcy. Szczególnie uroczyście odbyło się przekazanie Św. Janowi na powrót figury - rzeźby Ukrzyżowanego Chrystusa z belki tęczowej (z 1492 roku) znajdującej się w kościele św. trójcy. Z uwagi na wielkość figury wraz z krzyżem została ona przeniesiona na ramionach wiernych. 

Ze strony NCK w Gdańsku
 

Przy opracowaniu tego posta korzystałam z książek Kościół Św. Jana w Gdańsku księdza Bogdanowicza oraz Kościół Św. Jana w Gdańsku Iwony Berent i Jakuba Szczepańskiego. Pierwsza zawiera niezwykle dokładny opis wszystkich dzieł, opis zniszczeń wojennych i dziejowych, czarno białe fotografie sprzed wojny, druga to bogato ilustrowana księga w formacie A-4 (z racji dostępu autorów fragmentów budowli podczas prac konserwatorskich zawierają unikalne zdjęcia dużo lepszej jakości niż w starszym wydaniu księdza Bogdanowicza).

fragment średniowiecznego malowidła

Stalla Rady Kościoła z II poł. XVII wieku (zapewne tutaj zasiadali Zachariasz Zappio a także radny Schroder)

Baptysterium (w Kaplicy chrzcielnej ufundowanej przez Katarzynę Zappio

18 komentarzy:

  1. No tak jak piszesz spory kto ważniejszy co jest większe odbywały się już przed wiekami i tak jest dzisiaj. Dobrze, że ocalała świątynia z bogatą historią i służy obecnie gdańszczanom. Muzyka w murach świątyń zawsze brzmi dostojnie i z uwagą słucha się jej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, miałam okazję uczestniczyć w koncercie Świętojańskie granie- utwory Kofty w wykonaniu aktorów z Teatru Muzycznego w Gdyni. Był to jeden z piękniejszych koncertów. Świetne teksty, profesjonalne wykonanie i ta sceneria. Już nie mogę się doczekać koncertu za rok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kościoły pustoszeją w Europie już od bardzo dawna, zamienia się je nie tylko w biblioteki, ale też, niestety, w dyskoteki czy restauracje. Ten proces w Polsce również postępuje, co zauważył już rok temu znany Ci ksiądz Adam jezuita, gdy przyjechał po pandemii z misji w Kirgizji. A zatem cieszyć się należy, że jeszcze dba się o kościoły, które są przecież niemym świadkiem wieków naszej historii i jako takie powinny trwać dla potomnych. A na żywo w św. Janie to już będę wiedziała czego szukać:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Restauracje czy kawiarnie na terenie świątyń spotkałam w Amsterdamie. Dziwne to było uczucie. Ale takie kulturalne imprezy, jak koncert, spektakl czy wykład popieram jak najbardziej. To zresztą dzieje się (choć rzadziej) w bardziej czynnych świątyniach. Chętnie wybiorę się z tobą do Św. Jana, za każdym razem odnajduję coś nowego, choć nie jest to kościół przeładowany, jak świątynie barokowe. Tak jak mówiłyśmy w Katarzynie - jest z pozoru skromny, a posiada niezwykłe bogactwo sztuki i świadków historii. Pomyśleć, że w tych ławach siadywali nasi dalecy przodkowie, że gdzieś tam unosi się duch tamtych spotkań cechów kupieckich, echa słów padających z kazalnicy..

    OdpowiedzUsuń
  5. Spodobał mi się bardzo początek tego wpisu, początek jakiejś ciekawej historii dwojga ludzi i Twojej roli w tej historii.
    Ciekawy opis kościoła świętego Jana. Odbiegnę trochę od tematu... kiedyś próbowałam przestudiować pisownię słowa święty. Mądrzy lingwiści sugerują, że kiedy podajemy imię świętego, to święty piszemy małą literą na przykład święty Jan, święty Marcin, święta Barbara ... ale kiedy nie chcemy w tekście powtarzać imienia a wiemy o jakiego świętego chodzi to wówczas piszemy Święty... ech, zasad pisowni jest całe mnóstwo.
    Jeżeli zaś chodzi o obce nazwiska można je skopiować w internecie i wkleić np Schröder. Nie traktuj tego komentarza jako jakiejś lekcji z mojej strony, bo jesteś bardziej oczytaną osobą ode mnie i może powinnaś spróbować swoich sił i zacząć sama pisać, masz ogromna wyobraźnię, dużą wiedzę i sporo do opowiedzenia...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że opis ci się spodobał. Co do pisowni święty, czy Święty chyba już zawsze będę popełniać błędy, bo to jedna z tych zasad, do których nie przywiązuję wagi. Wiem, że może kogoś to drażni, ja np nie lubię, jak ktoś robi spację przed znakiem przestankowym pisząc dla przykładu mówił ,że zamiast mówił, że - ale mnie akurat kwestia świętych nie spędza snu z powiek :) - żart. Co do kopiowania nazwisk z internetu- znam ten sposób, ale jakieś lenistwo mnie dopadło- tego akurat żałuję. Równie dobrze mogłam poszukać w znakach i znaleźć to ö. Co do mojego pisania to myślę, że na tej zasadzie każdy każdy prowadzący bloga mógłby to robić, ale dziękuję za wiarę w moje umiejętności. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć Gosia, ja niestety kościołami nie umiem się zachwycać i ten przepych, który większości się podoba, mnie przeraża, co zapewne wynika też z tego, że jestem nie tyle małej wiary, co żadnej. W świątyniach wszelakich zdecydowanie bardziej cenię sobie skromność i prostotę, bardzo mi się podoba na przykład Twoje trzecie od końca zdjęcie. I ta atmosfera kościoła ze ślubu, o którym wspominasz też jest bardzo w klimacie kościoła " w moim stylu". Bardzo za to lubię stare kaplice albo małe, skromne kościółki bo w nich to nawet pachnie inaczej. I jeszcze witraże lubię bo przez światło, które przepuszczają, pieknie widać unoszące się w powietrzu drobinki kurzu. Tak więc sama widzisz jaka jestem dziwna w tym temacie :). Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepych w kościołach mnie nie zachwyca, no może czasami, częściej pojawia się myśl o bucie, arogancji, niegodziwościach, które sprawiły, że skradzione za cenę ludzkich łez, cierpienia czy życia złoto kapie z ołtarzy, sufitów, posągów. Bardziej podobają mi się te skromne, te niemal puste z kilkoma polichromiami, starymi rzeźbami czy obrazami. I moim zdaniem brak wiary nie przeszkadza w zachwycie nad pięknem. Czy trzeba być muzułmaninem, aby zachwycać się pięknym meczetem? prawosławnym, aby podziwiać cerkiew? żydem, aby wejść do synagogi, katolikiem, aby ulec pięknu kościoła? Moim zdaniem to nie ma związku, choć zapewne osoba wierząca inaczej traktuje świątynię. Jednak moja ciotka, osoba bardzo pobożna, możne rzec dewotka nie zachwyca się świątyniami, ona po prostu chodzi tam, aby się modlić. Też lubię malutkie świątynki, ale podobają mi się też wielkie świątynie nie z uwagi na ich bogactwo, przynajmniej nie te mierzone ilością złota i drogich kamieni, ale bogactwo kultury i duchowości, wiary pierwszych budowniczych, dla których wznoszenie świątyń z cegieł i szkła aż do nieba, aż do gwiazd było powodem do dumy, było rodzajem modlitwy. Ale przecież nie wszystkim będzie podobało się to samo, to byłoby nudne i niemożliwe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja oglądając piękną architekturę, rzeźby i malowidła, podziwiam przede wszystkim kunszt artystów i rzemieślników, którzy to zaprojektowali i wykonali. Tak jak u bogatych ludzi potrafię podziwiać doskonale urządzone mieszkania i ogrody, bez zawiści czy innych negatywnych myśli, po prostu doceniam dobry gust, dobre materiały, dobre projekty i staranne wykonanie. To samo dotyczy świątyń - zachwycają mnie wspaniałe kościoły katolickie, meczety i cerkwie, bez różnicy. Podziwiam to, co widzę, dzieło ludzkich rąk. Więc dla mnie ten kościół w Gdańsku jest przepiękny i bardzo interesujący. I bardzo mnie cieszy, że w pustoszejących kościołach coraz częściej odbywają się koncerty czy inne podobne wydarzenia. Niech służą ludziom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie piękno wykonania i pomysłowość twórców budzi podziw. Wydaje mi się też, że czasami nie koniecznie piękno, czy pomysłowość, ale szczera wiara budzi wzruszenie i szacunek dla twórcy. Nie mam na myśli kiczu, ale pewien rodzaj sztuki naiwnej, żeby nie powiedzieć prymitywnej. W Gdańsku, a pewnie i w wielu miastach, mamy więcej takich kościołów będących zarówno świadectwem historii, jak i miejscem gromadzenia kultury niematerialnej. Może dlatego, że Gdańsk jak parę innych miast mocno ucierpiał podczas II wojny i niektóre świątynie do dziś czekają na pełną rekonstrukcję, a te już odbudowane na zwrot wyposażenia, które "pożyczono" sobie do innych świątyń i galerii sztuki, nie zawsze gdańskich. Już nie mogę się doczekać powakacyjnych wykładów. Odkryłam je dopiero niedawno w związku z czym miałam okazję uczestniczyć dopiero w dwóch wykładach, oba bardzo ciekawe.

      Usuń
  10. Bardzo ciekawy kościół, zarówno kamienny ołtarz jak i nagrobek Schrödera zrobiły na mnie wrażenie. Sądzę, że na żywo spodobałby mi się jeszcze bardziej. Dawno już stwierdziłem, że kościoły to w większości darmowe galerie sztuki z pięknymi obrazami czy rzeźbami niekiedy bardzo znanych i cenionych artystów. Co do stylu budowli - czy to gotyk czy barok przyjmuję, że każda epoka miała swój charakterystyczny styl i każdy z nich jest dla mnie ciekawy. Na przepych świątyni należy spojrzeć przez pryzmat czasów w jakich one powstawały a głównym ich celem było pokazanie potęgi i chwały bożej. Bardzo sugestywna w swym wyrazie była powieść Kena Folletta - " Filary Ziemi" mimo iż to beletrystyka. Zachęciłaś bardzo do odwiedzenia tego miejsca, tylko że do Gdańska jest dość daleko i potrzeba więcej czasu niż wpaść na jeden dzień. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak - też tak twierdzę, że kościoły są bezpłatnymi galeriami sztuki, jeszcze lepszymi miejscami do jej prezentacji i oglądania, bo w większości stworzonymi do tego konkretnego miejsca, a nie do muzeów, które w jednej sali mieszczą dziesiątki, a czasami setki różnych (różnorodnych) dzieł sztuki. Oczywiście uwielbiam muzea, ale one przytłaczają wielkością, już nasza noblistka mówiła dwa-trzy obrazy dziennie, a odwiedzając muzeum oglądamy ich dziesiątki, a najwytrwalsi setki. A w świątyniach można się skupić na kilku ołtarzach, obrazach, rzeźbach i to jest wspaniałe uczucie. Nie znam tej książki- może posłucham audiobooka, jest lato, czas lektury nieco lżejszej. Mnie przypomina się powieść Saramago Baltazar i Blimunda o budowie katedry w Mafrze. A do Gdańska fajnie się wybrać na kilka dni, jest tu więcej ciekawych świątyń, budowli, galerii. Postaram się o paru napisać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawa historia i pięknie opowiedziana - dziękuję.
    Przy okazji widać jak bardzo europejski był Gdańsk w ciągu wieków. Wspomnę, że kompozytor J.S. Bach złożył podanie o posadę kapelmistrza w kościele Mariackim w Gdańsku.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, chyba blogger schował mój komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  14. Muszę zatwierdzić komentarz, dlatego czasami to troszkę trwa, zanim zajrzę na bloga. Historii jak to J.S.Bach omal nie został gdańskim kapelmistrzem słuchałam w Dworze Artusa na wykładzie pana doktora Andrzeja Szadejki kompozytora, dyrygenta i organisty

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam w planach Gdańsk. Mam cichą nadzieję wybrać się do tego kościółka. Choć jak napisał Wkraj, też mam do Gdańska daleko. A kościółek jest przepiękny.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie daleko do Krakowa, nad czym ubolewam, bo odwiedzałabym co weekend. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Mój ulubiony kościół w Gdańsku, częściowo za sprawą surowego wystroju, częściowo za sprawą lokalizacji. Dziękuję za post pełen faktów.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).