Francuska kawiarenka literacka

niedziela, 8 stycznia 2012

Lubię zwiedzać rzymskie kościoły - część 2 (Santa Maria del Popolo)

Jeśli rzymskie kościoły są galeriami sztuki, to Kościół Najświętszej Maryi Panny Wszystkich Ludzi jest jedną z większych galerii i wcale nie o jej rozmiar tu idzie.
Ze świątynią związane są takie nazwiska jak Rafael, Bernini, Caravaggio, Pinturicchio, Bramante, Luter, Chigi, kardynał Dziwisz, a nawet Neron.
To jeden z najstarszych kościołów parafialnych Rzymu. Powstał on nad grobem cesarza Nerona. Neron nawiasem mówiąc raczej nie był sprawcą pożaru Rzymu, co przypisuje mu Sienkiewicz w „Quo Vadis”. A zatem nie pierwszy to przypadek, kiedy literatura nie najlepiej obeszła się z kolejnym mieszkańcem Wiecznego Miasta (vide Rodrigo Borgia, znany jako papież Aleksander VI). Na przełomie wieków XI i XII papież Paschalis II nakazał ściąć drzewo orzechowe, w które zgodnie ze średniowieczną legendą została zaklęta potępiona dusza Nerona i wybudować w tym miejscu świątynię (kaplicę) Marii Panny. Kilka wieków później papież Sykstus IV (ten od którego nazwę wzięła Kaplica Sykstyńska, papież będący także jednym z inspiratorów spisku Pazzich, w wyniku którego śmierć poniósł Giuliano Medici) nakazuje przebudowę kościoła w stylu renesansowym.
Kolejnej przebudowy tym razem w stylu barokowym dokonał Bernini.
Mnie do Santa Maria del Popolo przywiódł Dan Brown. Kiedy ponad dwa lata temu czytałam na Placu Świętego Piotra "Anioły i demony" zapragnęłam obejrzeć wszystkie wymienione w książce miejsca. Tym sposobem Kaplica Chigich zaprojektowana przez Rafaela z rzeźbami Daniela oraz Habakuka, jako miejsce odkrycia pierwszego z zamordowanych preferiti była wysoko na mojej liście kościołów, które zamierzałam odwiedzić. Kaplica jest połączeniem kilku działów sztuki; malarstwa, rzeźby, architektury i mozaiki. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy okazało się, iż we wrześniu 2009 roku kaplica była w remoncie i poza piramidami grobowców Chigich nie można było dostrzec nic więcej. Pomyślałam, że obejrzę sobie tę kaplicę dokładnie kolejnym razem. Tymczasem zarówno w styczniu i we wrześniu 2010, jak i w marcu 2011 roku kaplica była nadal w remoncie. Kolejne wizyty utwierdzały mnie w przekonaniu, iż będę odwiedzać Caput Mundi tak długo dopóty remont nie zostanie ukończony. Podczas marcowej wycieczki niemal z radością stwierdziłam, iż mimo ukończenia remontu w sporej części, nadal niedostępne dla wzroku „wiernych” i zwiedzających (tych jest zdecydowanie więcej. Zatrważające wydaje się, jak mała liczba wiernych uczestniczy w nabożeństwa w ponad 365 rzymskich kościołach) są rzeźby Berniniego. Dlatego czeka mnie jeszcze co najmniej jedna wycieczka do Rzymu. Jedna? Sama w to nie wierzę. Na razie pozostaje mi studiowanie układu Kaplicy jedynie na kartach przewodników do czasu, kiedy osobiście odczytam napis na posadzce Mors ad coelos (śmierć jest drogą do nieba), a także sprawdzę, jaki kierunek wskazuje palec Anioła towarzyszącego Habakukowi (prorokowi zagłady ziemi).
Celem i powodem wizyty była Kaplica Chigich tymczasem przez zupełny przypadek odkryłam (przyznaję, że nie najlepiej to o mnie świadczyło) obrazy Caravaggia w bocznej nawie po lewej stronie od ołtarza. Wiszą tam stanowiące całość kompozycji dwa obrazy „Nawrócenie Św. Pawła” oraz „Ukrzyżowanie Św. Piotra”. Przyznaję, że nigdy nie byłam szczególną wielbicielką Caravaggia, ale obrazy o tematyce sakralnej w takim otoczeniu, namalowane przez tak wielkiego mistrza robią duże wrażenie. Boczny ołtarz ozdobiony obrazami Carravaggia stanowi nieustannie cel pielgrzymek, a do skarbonek iluminacji wpadają kolejne euro za parę chwil światła, co zwłaszcza przy ciemnej kolorystyce obrazów tego mistrza jest niezbędne.
Światło ogarnia leżącego pod końskimi kopytami Pawła z Tarsu, światłość też ogarnia przybijanego do krzyża Szymona Piotra. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że obrazy są utrzymane w tak ciemnej kolorystyce, że niewiele widać.
Sposób malowania postaci świętych przez Caravaggia był prekursorski. Malował on ich, jako ludzi z krwi i kości, wzorując się na ludziach prostych. Jego postacie były pozbawione duchowości i świętości. Nie były to spotykane dotąd istoty wiotkie, eteryczne o uduchowionych anielskich twarzach. Pierwiastkiem boskości na jego obrazach jest właśnie to emanujące z nich światło, zupełnie, jakby to ich świętość jaśniała. Może powodem tego jest miejsce, w którym obrazy się znajdują będące miejscem do którego zostały namalowane, a nie podzieliły losu obrazu umierającej Maryi, którego zleceniodawcy nie odebrali, gdyż był zbyt naturalistyczny.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na kaplicę rodziny Della Rovere (z niej wywodził się papież Juliusz II) ozdobioną freskami Pinturicchio.
Zdjęcia: 1. Kościół Santa Maria del Popolo, 2. Habbakuk i Anioł Berniniego, 3. Freski Pinturicchia w Santa Maria del Popolo (niestety zdjęcie nie oddaje uroku malowidła), 4. Ukrzyżowanie św. Piotra Caravaggio
Zdjęcia 2 i 4 - z internetu.

3 komentarze:

  1. Rzeczywiście kościoły rzymskie są swoistą galerią sztuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli kiedyś zrealizuję swoje marzenie o wyjeździe do Rzymu, na pewno zrobię sobie wiele wypisów z Twoich blogowych wpisów o miejscach, które warto obejrzeć. Dzięki za tyle ciekawych informacji!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzymskie kościoły to najwspanialsze galerie świata. Kiedy jestem w Rzymie, to właśnie kościoły są miejscem do których chodzę w pierwszej kolejności.Czuję się tutaj jak ryba w wodzie...
    Sara-Maria

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).