Po oczarowaniu musicalem Notre Dame de Paris przyszła kolej na musical Romeo et Juliette, de la Haine a l`Amour - musical oparty na sztuce Wiliama Szekspira. Miał on premierę 11 lat temu w Paryżu (Palais des Congres), a ja usłyszałam o nim dopiero rok temu (dzięki facebookowi – wtedy jeszcze tam zaglądałam, dziś sporadycznie. Facebook stał się bardziej platformą reklamową, gdzie wszyscy mówią, niewielu słucha). Wysłuchałam "J'ai peur" i już wiedziałam, że przepadłam. Śpiewane przez Romea "Boję się" jest dla mnie tak cudownie piękne i smutne zarazem. Kiedy czekałam na wynik badania ta piosenka towarzyszyła mi codziennie.Ale, czy na pewno przepadłam? a może odwrotnie – zyskałam nowe cudowne wrażenia i myśl szaloną, myśl śmiałą, że może kiedyś uda się powtórzyć mój koncert życia w Paryżu tym razem z Romeo and Juliet. Od tej pory zaczęłam szukać informacji, na temat miejsca, w którym można by musical obejrzeć. Niestety podobnie, jak w przypadku Notre Dame de Paris kilka lat temu zakończono wystawianie musicalu i zaczęło się światowe tournee. Musical przetłumaczono na kilka języków (w tym ciekawostka na węgierski. Chciałabym tego posłuchać po węgiersku, choć pewnie zabawniej zabrzmiałoby po czesku).
Pod koniec 2006 roku (bądź na początku 2007 roku) ruszyło turnée po Azji z niemalże całkowicie nową obsadą (ze starej został jedynie Damien Sargue jako Roméo)
Dzięki uprzejmości pewnej osoby jestem szczęśliwą posiadaczką płytki z musicalem i mogę go sobie dawkować, jak lekarstwo na ciężkie chwile, zarówno w wersji muzycznej, jak i filmowej.
Libretto musicalu, jakże by inaczej, opiera się na szekspirowskim dramacie losu młodych kochanków. Na potrzeby przedstawienia libretto zostało nieco przerobione, ale są to mało znaczące ingerencje, poza tym, że w muzycznej wersji Romea i Julii wszyscy bohaterowie wiedzą o potajemnych zaślubinach. Słuchałam różnych wersji językowych, ale najbardziej podoba mi się oryginalna francuska.
Jedną z ważniejszych bohaterek sztuki kreuje Śmierć występująca pod postacią młodej, pięknej, ale zimnej i bezlitosnej kobiety. Rola śmierci w tym muzycznym przedstawieniu jest nietypowa. Nietypowa, bo niema. Śmierć nie wykonuje żadnej partii wokalnej, ona tańczy wokół bohatera i oplata go jak pająk swoją siecią, ze smutnym przeświadczeniem, że już niedługo ofiara weń wpadnie.
Podoba mi się także scenografia; współczesna przeróbka strojów z epoki szekspirowskiej przy dość skromnym wystroju sceny. No i wspaniała choreografia, gdzie ruch, taniec i śpiew doskonale ze sobą harmonizują.
Jeśli myślicie, iż nie słyszeliście nigdy muzyki z tego przedstawienia to posłuchajcie najbardziej znanego utworu- Królowie świata. Fajnie jest czasami się tak poczuć.
Musical oglądałam jedynie na płytce, więc była to tylko namiastka wrażeń, jakie niesie za sobą przedstawienie na żywo, ale już ta namiastka daje pojęcie, na temat tego, czego można się spodziewać po bezpośrednim odbiorze.
Najchętniej zamieściłabym tutaj o wiele więcej linków z muzyką, ale będąc realistką zamieszczę jeszcze tylko jeden. Skoro Romeo i Juliet to największy dramat miłosny wszech czasów to nie może zabraknąć pieśni o miłości (Aimer)
Masz rację - francuski najpiękniejszy. Pamiętam Komorowską w filmie Zanussiego, gdy mówi do chłopca, który tego języka niezbyt chętnie się uczył, że grozi mu de-kla-sa-cja! A dziś tak pędzimy za praktycznym angielskim! Co do Julii, to postać ta była mi zawsze bliska, bo uczucia w życiu są najważniejsze. I stąd wzięła się moja własna córcia Julia. Romantyczna dusza, jak przystało na pierwowzór. Ach, te Twoje musicale:)
OdpowiedzUsuńOdzywam się dopiero dziś, bo zmogła mnie migrena. Julia córka, Anielka wnuczka, ależ piękna galeria imion w twoim otoczeniu. Francusku bardzo mi się podoba, niestety zdolności językowych mi Bozia poskąpiła i ledwie parę słówek po włosku i angielsku wydukam :(
UsuńKocham muzykę z obu spektakli, chociaż nie znam francuskiego. Nie przeszkadza mi to wcale. Obie płyty mam, niestety nie filmy, samą muzykę. Zaraziła mnie przyjaciółka. Często sobie słucham, a najbardziej lubię podczas dlugiej jazdy samochodem
OdpowiedzUsuńKiedy byłam na Notre Dame w Paryżu - wszyscy dziwili się, po co skoro nie znam języka, a przecież znam treść i nawet nie znając języka, wiem o czym śpiewają, a poza tym liczy się też melodyka, muzyka, wykonanie, całość. Cieszę się, że jest przynajmniej jedna osoba, która wie, o czym piszę. :) Pozdrawiam
UsuńDoskonale cię rozumiem. Też bym poszła na spektakl, gdybym tylko miała okazję.
UsuńZatem wypatrujmy okazji, a może kiedyś uda się nam spotkać na którymś ze spektakli :) tak jak przypadkiem spotkałam w Paryżu dziewczyny z fanklubu Bruna Pelletiera i Garou :)I dzięki której to znajomości zakupiłam płytkę dvd Bruna- niedostępną nie tylko w Polsce, a nawet w Paryżu :)
OdpowiedzUsuńMusicale to również moja miłość. I też kocham te w oryginale, po francusku, mimo, że nie znam języka. Staram się obejrzeć wszystko, co warto zobaczyć. I niektóre po kilka razy. Kilka dni temu byłam na "The Blood Brothers" - piękna, smutna historia. W kolejce czeka też "Ghost" (na podstawie filmu "Uwierz w ducha" z Patrickiem Swayze i Demi Moore - bilety już mam) - już się nie mogę doczekać. Pozdrawiam miłośniczkę musicali :-).
OdpowiedzUsuńAch serce rośnie, kiedy czytam takie komentarze. Bo choć wiem, że wielu jest miłośników musicali, wszak spotykam ich na przedstawieniach i koncertach; w Gdańsku, Poznaniu, Warszawie, Paryżu i mam nadzieję, że kiedyś może i w Londynie, to miło, kiedy do tego osoby te także szukają opisów wrażeń w internecie. Dziękuję za wizytę i pozdrowienia. Kilkakrotne oglądanie musicali jest mi doskonale znane (łącznie z lataniem do Warszawy do Romy). Lubię też smutne musicale, radosnych tak naprawdę jest mało i chyba nie są one tak piękne, choć na pewno wyjątki potwierdzają regułę.
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu mieszkam poza krajem, a od paru miesięcy blisko Londynu - stąd staram się korzystać jak najwięcej z niezliczonej oferty West Endu. Ale zauroczenie musicalami oglądanymi "na żywo" zaczęłam od "Skrzypka na dachu" obejrzanego w studenckich latach, do tego całą noc jechałam z Gdańska do Wrocławia. Potem były przedstawienia w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a obecnie jak bywam w kraju, zawsze staram się coś obejrzeć :-).
UsuńTeż uwielbiam smutne musicale - zresztą te przeważają. Nawet mojego syna, obecnie już studenta, zaraziłam miłością do tego gatunku - i ... nawet nie byłam zdziwiona, jak po obejrzeniu "The Blood Brothers" nie mógł powstrzymać łez - szedł i płakał.
A do Romy nie mogę jakoś dojechać - ale wszystko przede mną ;-).
Zazdroszczę bogactwa oferty Londyńskiej. Marzy mi się Londyn - z powodu właśnie tej ilości teatrów muzycznych, no i trochę Galerii Narodowej. W tym roku już, już miałam lecieć, ale problemy zdrowotne spowodowały zmianę planów. Teatr Muzyczny w Gdyni- Skrzypek, Les Mis, Jezus, Evita, Hair, West siede Story, Chicago- to musicale oglądane po kilka a nawet kilkanaście razy. Jeśli uda ci się zahaczyc o Warszawę to gorąco polecam. Nie mam dużej skali porównawczej, ale dzisiaj zdecydowanie lepiej ogląda mi się w Romie niż w Gdyni, którą mam pod bokiem. Może to też kwestia repertuaru, ten gdyński jakoś mniej mi odpowiada. Mnie miłością do musicali zaraziła moja ciotka. Pozdrawiam. Kto wie, może kiedyś spotkamy się na widowni któregoś z londyńskich teatrów.
UsuńFragment zobaczyłam przez przypadek, szukałam mianowicie informacji o John Eyzen, a tu szok zaczarowało mnie momentalnie. Zauroczenie do trwa do dziś. Udało mi się nawet obejrzeć spektakl w wersji rosyjskiej (choć trochę rozumiałam tekst) podaje link do klipu w wersji rosyjskiej. http://www.youtube.com/watch?v=Sx9J-ags4Vw
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że obejrzę kiedyś spektakl na żywo pozdrawiam miłośników musicalu .
Fragment zobaczyłam przez przypadek, szukałam mianowicie informacji o John Eyzen, a tu szok zaczarowało mnie momentalnie. Zauroczenie do trwa do dziś. Udało mi się nawet obejrzeć spektakl w wersji rosyjskiej (choć trochę rozumiałam tekst) podaje link do klipu w wersji rosyjskiej. http://www.youtube.com/watch?v=Sx9J-ags4Vw
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że obejrzę kiedyś spektakl na żywo pozdrawiam miłośników musicalu .
http://www.youtube.com/watch?v=s1sFFNKetEY to jest ten link tamten zle podalam
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję, że uda się obejrzeć na żywo, jednakże zdecydowanie wolę wersję francuskojęzyczną. Niestety z pierwotnej obsady pozostał jedynie Damien, więc obawiam się, że to już nie to samo, ale dopóki nie zobaczę nie będę mogła porównać. Z przyjemnością obejrzałam sobie filmik z Werony i przypomniałam wrażenia z wycieczki :)
OdpowiedzUsuńSpektakl"Romeo Et Juliette z 2001 i 2010 roku z polskimi napisami możesz obejrzeć na you tubie tylko,muśisz wejść na kanał"Master4071"na you tubie.Powodzenia i miłego oglądania.
OdpowiedzUsuńMusical"Romeo Et Juliette"z 2001 i z 2010 roku z napisami polskimi możeż obejrzeć ns you tube.Musisz wejść na kanał"Master4071"tam bez problemu znajdziesz.Powodzenia i miłego oglądania.PS:Wersja"Romeo Et Juliette 2001"z wersją z 2010 różni się tylko tym że w rolę:Pani Kapulet,Pana Kapulet,Merkucja,Benwolia,Pani Monteki,Księcia Werony,Poety,Śmierci,Parysa(kandydat do ręki julo),Niani iJuli-Bo w tych rolach inni aktorzy musicalowi.Ciekawostka dla ciekawskich-JOY ESTHER(Gra Julię w wersji Romeo Et Juliette z 2010 roku) jak grała w tym musicalu była żoną Damiana Sargue(Gra Romea w wersji Romeo Et Juliette z 2010 roku) i jeszcze dekoracje nie są tak oprne,zrezygnowano z lateksowych wdzianek na rzecz normalnych spodni i koszul.Jeśli ktoś będzie chciał się ze mną skontaktowć to można przez google+,facebooka i na ogólnym forum you tuba.Miłego oglądania.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że odpowiadam tak późno, ale dopiero wróciłam z urlopu. Widziałam, że kilka razy próbowałaś opublikować komentarz, więc wykasowałam te, które się powtarzały w treści. Ja jestem szczęśliwą posiadaczką płyty (prawdę mówiąc nie pamiętam, jak weszłam w jej posiadanie) - tzn. nagrania z pierwszej paryskiej edycji. Widziałam, że dwa lata temu bodajże było kilka przedstawień w Paryżu, niestety terminy zupełnie mi nie odpowiadały. A wiesz, że te lateksowe wdzianka nawet mi się podobały w tym przedstawieniu, choć generalnie nie przepadam za tego rodzaju modą, ale na scenie. Chociaż prawdę mówiąc to straszna ze mnie tradycjonalistka i najlepiej oglądałabym przedstawienie w strojach z epoki :)
UsuńPrawdę mówiąc mnie podobają się obie wersje tego musicalu ta z 2001 i ta z 2010 roku.Obie wersje są wspaniałe,piękne,nawet mogę powiedzieć że przepiękne.Polecam.
OdpowiedzUsuńA zatem muszę obejrzeć i tę nowszą wersję. :) jak tylko znajdę chwilkę czasu. powrót do codzienności po urlopie jest nieco bolesny
OdpowiedzUsuńMiłego oglądania życzę w takim razie,mam nadzieje że się spodoba.
OdpowiedzUsuńDziękuję, też mam taką nadzieję.
UsuńW musicalu"ROMEO ET JULIETTE"z 2010 od wersji z 2001 różni też to np:śmierć w wersji z 2010 roku nie jest wszędobylska czyli pojawia się wtedy kiedy naprawdę musi.
OdpowiedzUsuńZapomniała bym powiedzieć że w musicalu"ROMEO ET JULIETTE" z 2010 w rolę tybalta wcielił się Tom Ross-on grał tybalta w 2001 roku.
OdpowiedzUsuń