Przypadkiem trafiłam na blog dziewczyny piszącej o podróżach, której nie podobało się w Paryżu, ponieważ rzeczywistość nie dorosła jej wyobrażeniom. Dlatego, jak napisała, znikąd nie spieprzała tak, jak stamtąd.
Akurat, jeśli o Paryż chodzi, to ja się bardzo cieszę, jeśli się komuś tam nie podoba. Nie miałabym nic przeciwko temu, aby większej ilości osób nie podobało się. Chętnie zaapeluję do potencjalnych turystów - nie podróżujcie do Paryża, Rzymu, Wenecji i innych moich ukochanych miejsc, nie podróżujcie tam, bo filmy i pocztówki kłamią. Nie chciałabym, aby moja wypowiedz została odczytana, jako krytyka wypowiedzi blogerki, to raczej ciąg dalszy moich przemyśleń na temat podróżowania. Wydaje mi się zresztą mało prawdopodobne, aby wspomniana blogerka tu trafiła, a jeśli nawet mam nadzieję, że nie poczuje się urażona, bo tak jak ona ma prawo do spieprzania z Paryża, tak ja mam prawo do nie spieprzania zeń.
Autorce bloga nie podobało się, że Paryż nie był tym miastem, które znała z pocztówek i filmów. Miasto zostało ukształtowane przez skuteczny, silny i wszechobecny marketing, spotkała się tam z chamstwem, grubiaństwem i brakiem kultury. Autorka nie czuła się tam bezpieczna, nerwowo rozglądała za siebie, pełna obaw o to, że ktoś wsadzi jej nóż w plecy. Do tego ktoś zareagował nerwowo za zrobienie zdjęcia na ulicy, a policja nie wykazała żadnego zainteresowania zgłoszeniem. Ktoś inny zatarasował wejście do autobusu, a jeszcze inny krzywo patrzył na nią w metrze. Miasto tonęło w brudzie i smrodzie (nie było to najbardziej czyste i pachnące miasto świata), było tam pełno bezdomnych, tak, że potykało się o nich wszędzie, a wejścia do popularnych miejsc to lata świetlne stania. Bo wszystko w nadmiarze powszednieje, a zagęszczenie dzieł wielkich artystów na m2 jest wręcz przytłaczające.
Mam nadzieję, że udało mi się paru potencjalnych turystów zniechęcić do odwiedzenia tego miasta.
Powiecie może, że gdzie indziej też jest brudno, są bezdomni, bywają ludzie nieżyczliwi, chamscy, agresywni, na wejścia do "popularnych miejsc" czeka się godzinami w kolejkach. No tak, ale inne miejsca nie mają takiego PR, jak Paryż. Ten na filmach wygląda jak miasto z bajki, piękny, czysty i pachnący, romantyczny, ludzie się do siebie uśmiechają, są sympatyczni i życzliwi. Zastanawiam się, które to filmy zrobiły miastu taki PR. Czyżby np. Zakochany Paryż? Tyle, że ten wbrew tytułowi wcale miasta nie idealizuje. Nie pamiętam dokładnie wszystkich epizodów, ale przedstawia on różne obrazy miasta; niektóre mało przyjazne. A może O północy w Paryżu, które jest filmem o stereotypowym postrzeganiu miasta (ale nie tylko miasta), a także ostrzeżeniem przed uleganiu wyobrażeniom, co może doprowadzić do rozczarowań, a także o konieczności zachowania równowagi pomiędzy wyobraźnią a realnością.
Tylko myślę, że nie tu jest pies pogrzebany i że to wcale nie chodzi o konkretne miejsce. Każdy mógłby wymienić dowolne miasto, które nie zdało egzaminu w starciu z jego oczekiwaniami.
Podróżuję chyba niemało i z doświadczeń kilkudziesięciu lat mogę napisać, że jeśli gdzieś mi się nie podobało, to zawdzięczam to głównie sobie bądź kiepskiej organizacji wycieczki. Pewna mądra osoba powiedziała mi kiedyś, iż odwiedzane miejsce daje nam tyle z siebie, ile wcześniej my mu damy z siebie. Jeśli jadę w oczekiwaniu na cud, na zobaczenie pocztówkowego widoczku z natury, to ten cud zdarza się naprawdę niezmiernie rzadko. Jeśli nie przygotuję się do podróży, jeśli nie zapoznam z miejscem do którego jadę, jeśli nie poznam jego kultury i sztuki, jeśli nie sprecyzuję moich oczekiwań, co do miejsca odwiedzin, nie mogę spodziewać się, że trafię do raju na ziemi, gdzie wszyscy będą czekali na mnie z wyciągniętymi ramionami, kelnerzy będą się do mnie uśmiechać, a sprzątacze wymiotą całe miasto ze śmieci, niesympatyczni ludzie przemienią się w anioły, a bandyci trafią za kratki. To ja sama sprawiam, że dobrze się czuję w miejscu do którego podróżuję, bo wiem, czego odeń oczekuję. I nie są to czyste ulice, uśmiechnięci współpasażerowie, pachnące metro, choć nie miałabym nic przeciwko temu. Są to miejsca, którymi chadzali pisarze, malarze, literaccy bohaterowie, miejsca, których często już nie ma i trzeba uruchomić wyobraźnię, aby je dostrzec, są to świątynie, które od lat nęcą swymi strzelistymi wieżami sięgającymi gwiazd i pięknymi witrażami, są to malutkie kapliczki, są to obrazy moich malarzy, rzeźby, o których czytałam latami, gmachy teatrów i oper, w których odbywały się przedstawieniach, o których już tylko mogę pomarzyć, kawiarenki, w których niespiesznie wypijam kawę, ławeczki w parku, na których rozkoszuję się lekturą lub nic nie robieniem, spacery nad rzeką, bukiniści ze swoimi skarbami. Jeśli wiem, czego oczekuję to nie doznaję zawodu w stosunku do miasta, z tego powodu, że kelner uporczywie udaje, że mnie nie dostrzega, ktoś mnie popchnie w przejściu do metra, a ktoś inny oszuka wydając resztę. I wtedy udaje mi się zobaczyć różne twarze miasta, czasami piękną, czasami interesującą, acz pokrytą szramami, a czasu brzydką lub nawet ohydną. Ale zdarza się też, że widzę miasto, którego nie poznał i nie widział nikt poza mną; bo jest sumą moich wyobrażeń, moich wizji i realności; miasto piękniejsze niż to ze snów.
Oczywiście lata doświadczeń powodują, że umiem minimalizować szkody, wybór odpowiedniego terminu wyjazdu, zakup biletów przez internet, odwiedzanie muzeów w dni robocze i płatne (bezpłatne wstępy oznaczają dłuższe oczekiwanie na wejście, krótsze oglądanie, nerwy, zmęczenie, a na to mnie nie stać), wczesne zaczynanie dnia, wybór mniej zatłoczonych miejsc.
Inna sprawą jest to, że nie każdy lubi spędzać urlop w mieście, bo np. woli wypoczynek na łonie natury, bez tłumów (albo z mniejszą ich ilością). Tyle, że wtedy po po jechać w zatłoczone i brudne aglomeracje miejskie.
Może być i tak, że jakieś miejsce nie będzie nam odpowiadać, będziemy się w nim źle czuć, bo z jakichś powodów z miastem nie konweniujemy. Tak, jak nie lubimy, czy wręcz nie tolerujemy pewnych osób, tak możemy nie polubić miejsca i sami nie wiemy dlaczego tak się dzieje. Tyle, że wydaje mi się, że nie ma brzydkich miejsc, w każdym można znaleźć coś pięknego, trzeba tylko wiedzieć, czego się chce i umieć to dostrzec. Jak do tej pory nie zachwyciły mnie dwa kraje i wiem, że to była moja wina, bo pojechałam bez entuzjazmu, bez chęci i bez wiedzy i czekałam - a teraz przekonaj mnie kraju, że jesteś wart mojego czasu i moich odwiedzin. A może się mylę, może są miejsca, do których nie pasujemy, miejsca, które mimo, iż zrobimy wszystko, aby je polubić/obłaskawić nie odpłacają nam tą samą monetą. Czy macie takie miejsca? Oczywiście nie chodzi mi o miejsce pracy, bo to rzadko kiedy daje się lubić.
No i jest jeszcze rodzaj preferencji wypoczynku. Jeśli wiem, że na urlopie typu leżę i smażę się na słoneczku cierpiałabym katusze to nie wybieram się na wyspy, plaże, spa i tego typu atrakcje.
Zdjęcia 1. Paryż piękny -dach Opery Garnier, 2. Paryż brudny- rano sprzątany, aby po dniu utonąć w śmieciach, 3. Paryż artystyczny - Montmartre, 4. Paryż w naturze- Ogród Luksemburski