Stawianie się w jednym rzędzie w takim towarzystwie to z mojej strony zapewne bezczelność, ale co tam. Z wiekiem robię się bezczelna, kiedyś trzeba. Kiedy się ma to szczęście, że się TĘ Florencję miało u stóp (albo mniej dwuznacznie pod stopami) i to kilkakrotnie człowiekowi zaczyna się wydawać, że może zdobywać szczyty. Czytałam (chyba u pani prof. Ewy Bieńkowskiej) takie stwierdzenie, iż ogromną szkodą jest to, że nikt nie stworzył przewodnika po Florencji śladami Michała Anioła. Podzielam ten żal, choć z drugiej strony może to i dobrze, do miejsc, w których bywał Buonarroti dotrą jedynie najwytrwalsi i najwierniejsi admiratorzy sztuki i życia tego wielkiego człowieka. I to dotrą pustymi uliczkami bez konieczności przepychania się przez tłumy. Myślę, że za przewodnik mogłaby posłużyć Udręka i ekstaza Irvinga Stone`a. Autor nie podaje konkretnych adresów związanych z pobytem Michała Anioła w rodzimym mieście, podaje jednak pewne drogowskazy (padają tu nazwy ulic), no i przede wszystkim buduje niesamowity klimat związany z osobą rzeźbiarza. Bo "florencki" Michał Anioł to przede wszystkim mistrz dłuta, a jedyny (z tego, co wiem) zachowany w Galerii Uffizi obraz Świętej Rodziny (Tondo Doni) to wyjątek potwierdzający regułę.
Moje pierwsze spotkanie z rzeźbiarzem we Florencji (pomijając kopię kolosa na Piazza Signoria) zaczęłam od miejsca spoczynku (zdjęcie nr 2), czyli od kościoła Santa Croche. Nie miałam wówczas pojęcia (było to ponad dziesięć lat temu) że tak niedaleko (jakieś dwieście metrów od kościoła) znajduje się dom, w którym mały Michelangelo spędził swe dziecięce lata. Stojąc plecami do placu Santa Croche wchodzę w ulicę Anquillara, gdzie pod nr 15 na skrzyżowaniu ulic z via Bentaccordi stoi dom, w którym mieszkał wraz z ojcem, macochą i czwórką braci. Dom nie wyróżnia się absolutnie niczym, gdyby nie pamiątkowa tabliczka (zdjęcie nr 1) minęłabym go obojętnie. Tak jak minęła go spora grupka turystów bardziej zainteresowana znajdującym się w pobliżu sklepem Duty free niż niepozorną kamienicą. To tutaj rozpoczyna się akcja powieści Stone`a;
Siedział przed lustrem w sypialni na piętrze (M.A) i szkicował swą szczupłą twarz, wystające kości policzkowe, ciężkie powieki nad szeroko rozstawionymi oczami koloru bursztynu i ciemne kędziory, bezwładnie spływające na szerokie płaskie czoło. …. Uniósł lekko swe gibkie ciało, tak by nie obudzić czterech braci, którzy z nim spali, i nastawił ucha w stronę Via Dell` Anquillara, nasłuchując gwizdu przyjaciela, Granacciego.
W powieści obaj młodzieńcy powędrowali do pracowni Ghirlandaio, w której starszy od Michała dziewiętnastoletni Granacci terminował. Powędrowałam i ja, odbywając dwie podróże; w przestrzeni i w czasie. Mijając Piazza Signoria z Palazzo Vecchio, (w którym oglądałam Geniusza unicestwiającego dziką siłę - późniejsze dzieło mistrza, w którym w malarskim pojedynku polegli i Leonardo da Vinci i Michał Anioł), znalazłam się naprzeciwko kościoła Orsanmichele, gdzie na rogu via dei Tavolini znajdowała się bottega Girlandhaio. Niestety mimo kilkakrotnego obejścia uliczki nie dojrzałam nań żadnej tabliczki pamiątkowej wskazującej, że w tym domu, bądź w tym miejscu kształtował się przyszły talent malarski twórcy Kaplicy Sykstyńskiej, bo i on zaczął pobierać nauki u Domenico Girlandhaia. Za to widok przepięknych posągów zdobiących nisze fasady Kościoła Orsanmichele, (czyli Św. Michała z Orto), wykonanych przez takich mistrzów; jak Donatello (zdjęcie nr 3 Św. Piotr Donatella), Verrocchio, czy Ghiberti może wprawić oglądającego w dobry nastrój.
A posągi te oglądał codziennie przez niemal rok młody
Michał Anioł. Jego pierwsze próby malarskie znalazły swój finał na
ścianach kościoła Santa Maria Novella. Nie wiadomo dziś dokładnie, który
fragment obrazu zdobiący bajecznie kolorową kaplicę Tornabuonich jest
autorstwa czternastoletniego Michała. O kaplicy Tornabuonich pisałam tutaj.
Z bottegi (pracowni) malarza trafił do bottegi rzeźbiarza Bertoldo di Giovanni mieszczącej się w Ogrodach Medyceuszy przy via Larga w pobliżu konwentu San Marco. Tu tutaj kilkadziesiąt lat wcześniej przebywał błogosławiony Fra Angelico, a dziś (1488 r.) mieszka tu szalony mnich Savonarola. Ogarnięty ideą odnowy kościoła walczy z człowiekiem, usiłując zniszczyć piękno i radość życia. Jego stosy próżności, w których płoną zarówno piękne szaty, biżuteria, jak i dzieła sztuki będące hołdem dla mistrzów antyku (obrazy, rysunki, posążki i księgi) przez kilka lat stają się codziennością Florencji. Za dziesięć lat ta sama Florencja pozbędzie się początkowo uwielbianego, potem przerażającego, a w końcu znienawidzonego mnicha. A na Piazza Signoria jeszcze dziś możemy zobaczyć miejsce, w którym Savonarola został spalony na stosie nienawiści i odwetu.
Plac położony przed kościołem Św. Marka to dziś dość ruchliwe miejsce. Vis a vis wejścia do klasztoru San Marco przyozdobionego przecudnej urody freskami błogosławionego brata Angelico (z najpiękniejszym ze wszystkich Zwiastowaniem) znajduje się przystanek autobusowy. O istnieniu ogrodów, będących miejscem spotkań renesansowych rzeźbiarzy, (a zapewne odwiedzanych także przez wszystkie najświatlejsze umysły piętnastego i szesnastego wieku), świadczy dziś pamiątkowa tabliczka na kamiennym murze. Tabliczkę (zdjęcie nr 4) łatwo można przeoczyć, gdyż zasłonięta jest przez bujnie wychodzące poza ogrodzenie gałęzie drzew.
Na Via Larga, naprzeciw kościoła znajdowała się furtka…. Był tu ogromny podłużny ogród, w środku którego wznosiło się casino, mały budynek. Na froncie ogrodu, na końcu prostej dróżki, widać było staw i fontannę, a obok na piedestale marmurowy posąg chłopca wyjmującego cierń z nogi. Na szerokim krytym ganku pracowała przy stołach grupa młodych ludzi. Cztery mury ogrodu tworzyły otwarte loggie, w których widniały marmurowe starożytne popiersia Hadriana, Scypiona, Augusta, Agrypiny, matki Nerona i wiele śpiących kupidynków. Wysadzana cyprysami droga wiodła wprost na casino. Poprzez rozległe trawniki podobne do łąk wiły się z każdego rogu prostokąta cieniste ścieżki ku centralnemu budynkowi. … Ten Ogród należał do Clarice de Medicci. Lorenzo kupił go dla niej, aby w razie jego śmierci miała tu dom. Clarice umarła w lipcu (1488 r.) i Lorenzo założył tu szkołę dla rzeźbiarzy.
To tutaj w tym ogrodzie powstała pierwsza z rzeźb Michała Anioła Faun, ten sam, któremu na skutek uwagi mecenasa artysty (Wawrzyńca Medycejskiego) młody rzeźbiarz wybił kilka zębów i zmienił układ twarzy. Przy Via Larga (dziś via Cavour) mieści się także pałac Medyceuszy, w którym młody Michelangelo bywał; miał okazję uczestniczyć w spotkaniach najświatlejszych umysłów cinquecenta i czerpać z ich wiedzy, przysłuchując się dyskusjom i wymianie myśli. Dziś jedną z największych ozdób pałacu jest fresk Pochód trzech króli Benozza Gozzolego. Palazzo Medici (zdjęcie nr 5) to pierwsze miejsce związane z osobą Michała Anioła, które mogę obejrzeć od środka. Wrażenie z pobytu opisałam tutaj.
Aby odwiedzić wszystkie miejsca związane z Michelangelo trzeba dużo czasu, bowiem pozostawił tu sporo dzieł. Wędrując uliczkami Florencji trudno zachować chronologię zdarzeń, bowiem dzieła zostały przemieszane. Ja wrócę na chwilę na Piazza Santa Croche, aby wejść w boczną uliczkę via Ghibellina, gdzie pod nr 70 znajduje się dom (zdjęcie nr 6) zwany Domem Michała Anioła (Casa Buonarroti), tj. dom, który zakupił jego bratanek, a który został przez jego spadkobierców przekształcony w poświęcone mu muzeum. Pamiątek po artyście nie ma tu za wiele, ale zachowany został autentyczny wystrój renesansowej posesji; meble, obrazy, rzeźby, posągi. Można tu poczuć klimat przeszłości snując się małymi, przytulnymi pokoikami. Zwiedzających tu niewiele, więc istnieje taka dość intymna atmosfera przebywania w domu potomków Michała Anioła w otoczeniu przedmiotów codziennego użytku oraz poświęconych artyście wyrazów podziwu (obrazów, popiersi, rzeźb). Tutaj znajdują się dwie płaskorzeźby młodego twórcy; Madonna przy schodach oraz Bitwa centaurów. Kiedy uświadomi się, że ich twórcą był szesnastolatek trudno w to uwierzyć.
Idąc dalej via Ghibellina dochodzimy do Pallazzo del Bargello (gdzie mieści się Muzeum Narodowe). Podczas tegorocznych wakacji udało mi się powiększyć kolekcję dzieł Michała Anioła o znajdujące się tutaj cztery rzeźby; Tondo Pittich (Madonna ucząca czytania Dzieciątko i małego Jana Chrzciciela, Dawid lub Apollo, Brutus oraz najwspanialsze ze zbiorów Bargello (moim zdaniem) Bachus. Cudowny posąg nadużywającego życia bożka z gronami winnymi na czole i czarą napoju w dłoni. Stone opisał pragnienia twórcy związane z rzeźbą:
Jego rzeźba musi mieć w sobie wesele, musi wyrażać poczucie płodności, cechujące Dionizosa, boga przyrody, a także moc upajającego napoju, który pozwala człowiekowi zapomnieć o ziemskiej niedoli. A może uda mu się jednocześnie pokazać, że zbytnie zapominanie sprowadza upadek, to co zwykle się dzieje, gdy człowiek podporządkowuje duchowe i moralne wartości przyjemnościom ciała.
I kiedy patrzy się na Bachusa (zdjęcie nr 7- źródło) odczuwa się i radość i wesołość i przestrogę. Zamglony wzrok zniewieściałego Bachusa, który bardziej przypomina człowieka, niż półboga stanowi ostrzeżenie przez zbytnim folgowaniem przyjemnościom, a jednocześnie całość utrzymana jest w pogodnym nastroju pozbawionym moralizatorstwa. Radosny nastrój buduje postać małego chłopczyka, który podbiera nietrzeźwemu, zniszczonemu nałogiem Satyrowi winne grona. Bachus to chyba najpogodniejsza z rzeźb Michała Anioła.
Nie sposób być we Florencji i nie widzieć Dawida. Nie wszyscy wiedzą, że znajdujący się na Piazza Signoria posąg to kopia. Oryginał znajduje się w Gallerii dell Accademia przy via Ricasoli. Oprócz Dawida, zwanego kolosem znajdują się tu trzej niewolnicy (więźniowie, jeńcy - spotykam różne nazwy) i Pieta Palestrina. Chcąc odwiedzić tę Galerię należy zarezerwować sobie sporo czasu na odstanie w kolejce do wejścia (czasami dorównuje ona rozmiarami kolejce do Uffizi).
Dawid na Piazza Signoria i Dawid w Galerii wywołują zupełnie inne wrażenia i choć generalnie preferuję sytuację, kiedy dzieło sztuki znajduje się w miejscu dla którego zostało stworzone, to tutaj Dawid – oryginał moim zdaniem prezentuje się piękniej, okazalej, bardziej majestatycznie. Na Placu jego wielkość ginie w otoczeniu innych rzeźb i jest przytłoczona murami Palazzo Vecchio. W Galerii ogląda się z większym skupieniem i nabożnością (ja przynajmniej tak to odebrałam). Jednak tym co zrobiło na mniej bardzo duże i niespodziewane wrażenie były rzeźby uwięzionych w kamieniu mężczyzn, z tym zamierzonym niedokończeniem.
Dawid na Piazza Signoria i Dawid w Galerii wywołują zupełnie inne wrażenia i choć generalnie preferuję sytuację, kiedy dzieło sztuki znajduje się w miejscu dla którego zostało stworzone, to tutaj Dawid – oryginał moim zdaniem prezentuje się piękniej, okazalej, bardziej majestatycznie. Na Placu jego wielkość ginie w otoczeniu innych rzeźb i jest przytłoczona murami Palazzo Vecchio. W Galerii ogląda się z większym skupieniem i nabożnością (ja przynajmniej tak to odebrałam). Jednak tym co zrobiło na mniej bardzo duże i niespodziewane wrażenie były rzeźby uwięzionych w kamieniu mężczyzn, z tym zamierzonym niedokończeniem.
Coś niesamowitego, chodziłam, patrzyłam, odchodziłam i wracałam. Fragmenty torsów uwięzione w skale, na reprodukcjach wyglądają mało zachęcająco, w rzeczywistości to pełne ekspresji, przejmujące dzieła, które wyrażają o wiele więcej, niż te piękne oszlifowane i połyskujące gładzią marmuru.
Inną fantastyczną rzeźbą, jedną z moich ulubionych jest Pieta Florencka znajdująca się w Muzeum Katedralnym (Museo Dell` Opera del Duomo). O tej Piecie powstał cały wpis.
Kiedy opuścimy Muzeum Katedralne tylko parę kroków dzieli nas od Kościoła San Lorenzo. Wystarczy skierować się w Via Zannetti i idąc wzdłuż straganów z pamiątkami i wyrobami ze skóry dojdziemy do Nowej Zachrystii, w której artysta oddał hołd rodzinie Medyceuszy tworząc fantastyczne pomniki nagrobne dla dwóch przedstawicieli rodu wraz z cudownymi personifikacjami pór dnia (Dzień i Noc, Zmierzch i Jutrzenkę), o których pisałam tutaj.
Nie wspomniałam jeszcze o jednym miejscu, związanym z Michałem Aniołem, jest to Kościół San Spirito (zdjęcie nr 9), przy którym młody człowiek, narażając się na wielkie niebezpieczeństwo studiował anatomię (dokonując sekcji zwłok), co było wówczas absolutnie zakazane. Tutaj znajduje się wyrzeźbiony przez niego drewniany krucyfiks. To chyba ostatnie miejsce we Florencji, związane z osobą Michała Anioła, które pozostało mi do odwiedzenia.
Kiedy opuścimy Muzeum Katedralne tylko parę kroków dzieli nas od Kościoła San Lorenzo. Wystarczy skierować się w Via Zannetti i idąc wzdłuż straganów z pamiątkami i wyrobami ze skóry dojdziemy do Nowej Zachrystii, w której artysta oddał hołd rodzinie Medyceuszy tworząc fantastyczne pomniki nagrobne dla dwóch przedstawicieli rodu wraz z cudownymi personifikacjami pór dnia (Dzień i Noc, Zmierzch i Jutrzenkę), o których pisałam tutaj.
Nie wspomniałam jeszcze o jednym miejscu, związanym z Michałem Aniołem, jest to Kościół San Spirito (zdjęcie nr 9), przy którym młody człowiek, narażając się na wielkie niebezpieczeństwo studiował anatomię (dokonując sekcji zwłok), co było wówczas absolutnie zakazane. Tutaj znajduje się wyrzeźbiony przez niego drewniany krucyfiks. To chyba ostatnie miejsce we Florencji, związane z osobą Michała Anioła, które pozostało mi do odwiedzenia.
Cytaty pochodzą z książki Udręka i ekstaza I. Stone tom I
Przeczytane biografie Michała Anioła;
Kamień i cierpienie Karol Schulz
Michał Anioł Jerzy Cepik
Michał Anioł Nieszczęśliwy Rzymianin Ewa Bieńkowska
w oczekiwaniu Pojedynek geniuszy Jonathan Jones
Fantastyczny pomysł :) Schulza powinienem poczytać, ciekawe, jak wypada w porównaniu ze Stone'em.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem całkiem nieźle, choć Stone to dla mnie wciąż numer jeden.
UsuńW końcu się muszę sam przekonać.
UsuńI to będzie najlepszy sposób wyrobienia sobie zdania :)
UsuńBardzo interesujący post. Z Tobą zwiedzanie i spacer po Florencji to prawdziwa przyjemność.
OdpowiedzUsuńSądziłam , że znam troszeczkę to zacne miasto. Okazuje się, że jestem na początku drogi...
Serdecznie pozdrawiam:)
Bycie Twoim przewodnikiem to dla mnie przyjemność. pamiętam, jak sama chodziła z twoim postem po Chartres. A w moim przypadku troszkę pogłębiona znajomość z miastem do czegoś zobowiązuje :) Pozdrawiam
UsuńZabrałaś nas na piękny spacer śladami wielkiego artysty. Nawiązując do Twojej wypowiedzi nt. przewodnika po Florencji śladami Michała Anioła myślę, że mogłabyś się podjąć takiego zadania. Tak pięknie piszesz...
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś z was będzie się wybierał i wyrazi chęć posiadania takowego obiecuję dokonać kompilacji i przesłać :) przewodnik śladami Michała Anioła. Może jeszcze u Vasariego znajdę coś więcej na temat miejsc związanych z osobą M.A.
OdpowiedzUsuńWitaj,
UsuńSwietny pomysł z tym przewodnikiem po Florencji śladami Michała Anioła! Za miesiąc wybieram się do Florencji i tak też zamierzam ją zwiedzać - śladami MA. Kończę czytać, niezwykle inspirującą moim zdaniem, wspomnianą tu książkę Irvinga Stonea. Dzięki opisanym tu uczuciom towarzyszącym Artyście podczas tworzenia, momentom życia, w których swe dzieła tworzył pełniej i bardziej świadomie będę patrzył na Dawida, Pietę, Bachusa, czy choćby Krucyfiks w Santo Spirito. Byłbym również wdzięczny za jakiekolwiek wskazówki i chęci podzielenia się swoimi doświadczeniami w odkrywaniu Florencji Michała Anioła. Pozdrawiam dawid.osinski@gmail.com
O kurcze, słowo się rzekło. Postaram się w tym tygodniu zebrać w jedno wszystkie wpisy dot. Michała Anioła i Florencji i przesłać na maila. Jeśli jesteś po lekturze Udręki i ekstazy to masz wspaniałe przygotowanie do wyruszenia śladami M.A. Pozdrawiam
UsuńCzytam twój post i widzę, że Twoja Florencja i moja Florencja to ta sama Florencja. Miło mi, że są ludzie, którzy tak jak ja, uwielbiają to miasto. Pomysł na stworzenie przewodnika śladami M.A. jest strzałem w dziesiątkę. Ww wrześniu jadę kolejny raz do tej cudownej mekki sztuki i zebranie do tzw. kupy wszystkich miejsc wartych zobaczenia, jest dobrym pomysłem. Wiele już widziałam, ale Casa Buonarroti jeszcze przede mną. Nie mogę się doczekać. Pozdrawiam wszystkich wielbicieli Florencji.
UsuńTo niewiarygodne. Od kilku lat nie byłam we Włoszech, zaniedbałam moją Florencję, zdradziłam na rzecz paru innych miejsc. A właśnie dzisiaj wpadłam na pomysł, aby w przyszłym roku wybrać się do Toskanii i odwiedzić między innymi i Florencję. Siedziałam w internecie w poszukiwaniu hoteli, zaglądam na pocztę a tu komentarz pod florenckim wpisem sprzed lat. Życzę pięknych wrażeń na Via Ghibellina i nie tylko.
UsuńMiło pospacerować po Florencji. Ze wspomnianych miejsc mam zdjęcie w Santa Croche (nie tylko przy tym nagrobku!) i przy kopii Dawida. Obok pozostałych pewnie przeszłam. Taka danina nieświadomości. Obiecuję sobie lekturę "Inferno" D.Browna - którego też chyba lubisz - więc Florencja wróci. Piękny zakątek świata:)
OdpowiedzUsuńMoje spacery z Michałem Aniołem to efekt w sumie sześciu pobytów kilkudniowych - stąd i wielość atrakcji. Inferno nie czytałam. Po pewnym zawodzie Zaginionym symbolem nie miałam w planach czytania kolejnych książek Browna, chciałam pozostawić sobie miłe wspomnienia z poprzednich lektur. Jednak pozytywne zdania trzech osób, których opinię sobie cenię, a zwłaszcza odniesienia do Florencji spowodowały, że pewnie po książkę sięgnę. No i jeszcze pewien komentarz, którego autor założył profil wyłącznie po to, aby przestrzec mnie przed czytaniem Inferno :) , a takie działają na mnie wręcz odwrotnie.
OdpowiedzUsuńŁadnie oprowadziłaś mnie po Florencji Michała Anioła. Byłem tam ledwie kilka godzin, z pokazanych miejsc zobaczyłem tylko nagrobek Mistrza. Wiele jeszcze przede mną. Chciałbym tam wrócić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A to cieszę się, że wskazałam nowe tropy i mam nadzieję, że uda się wrócić. Pozdrawiam gorąco:)
UsuńByłam we Florencji ze 3 razy, a Twoja dzisiejsza notka uświadomiła mi, że wiem o niej niewiele. Chętnie kiedyś wyruszę śladami Michała Anioła. Dzięki za wskazówki.
OdpowiedzUsuńNiewykluczone, że tajemniczą osobą, która specjalnie założyła sobie profil był sam Dan Brown, który znając przewrotność kobiecej natury, wiedział, że w ten sposób zachęci Cię do przeczytania najnowszej powieści. :)
Mówisz sam Dan Brown? A to pięknie, dobrze, że go nie obsztorcowałam (to zresztą nie w moim stylu). Z tego co pamiętam pozostawiłam wypowiedź bez komentarza nie próbując udowadniać, że nie ma co liczyć na moją inteligencję i powstrzymanie się od lektury treści szkodliwych. Jak to dobrze czasem ugryźć się w język :))) Tylko dlaczego Dan Brown polecał mi Wieczory florenckie Juliana Kłaczko i to pod wpisem o Dante :) No przecież powinnam się domyślić, jest w tym zaszyfrowana wskazówka - znak, jakim tropem mam podążyć, aby uratować polskie czytelnictwo.
UsuńSytuacja jest bardziej skomplikowana niż sądziłam - Dan Brown natarczywie polecający Wieczory florenckie Juliana Kłaczko nie przyśniłby się chyba nawet filozofom. :)
UsuńZdecydowanie muszę poprosić o pomoc profesora Langdona (bohater powieści D.B)- tylko on będzie w stanie rozwikłać zagadkę.
UsuńBardzo lubię te Twoje podróże... Może pomyślisz kiedyś o skrzyknięciu grupy blogerów i zorganizowaniu wycieczki pod własnym przewodnictwem? Możesz już zapisać mnie na listę :-)
OdpowiedzUsuń"Zwiastowanie" Fra Angelico to również moja ulubiona, malarska wersja tego wątku religijnego.
P.S. Czekam z wypiekami na recenzję "Inferno", nie tyle przez wzgląd na autora książki, ile na reakcje Twojego anonimowego, czytelniczego mentora ;-)))
Nie ma sprawy, za jakieś dziesięć lat z górką będę wolna i zajmę się organizacją wycieczek indywidualnych. Jesteś na liście z numerem 2 zaraz po mojej przyjaciółce, której też to obiecałam, ale na razie nie mamy czasu i możliwości wyjazdu w jednym okresie. Zwiastowanie Fra Angelico jest cudowne, delikatne, subtelne, żarliwe, pełne wiary i nadziei, pokorne. Stałam pod nim chyba z pół godziny, a potem obeszłam wszystkie "cele zakonne" i wróciłam i znowu stałam i czułam się tak, jakbym to mnie anioł objął skrzydłami. Miałam też szczęście oglądać wystawę Fra Angelico w Paryżu dwa lata temu i ilekroć sobie to przypomnę to robi mi się leciutko na duszy i jakoś ciepło na sercu. Inferno musi trochę na moje zapoznanie poczekać, bowiem przyleci do mnie pod postacią audiobooka za jakiś czas z Włoch (:)))
UsuńCzy numerek 3 na tej liście jest jeszcze wolny? To ja poproszę!
UsuńZa 10 lat to i ja się piszę na takie zwiedzanie :)
UsuńZapisuję - Lirael numerek 3, kaye numerek 4 :)
UsuńBardzo dziękuję! :)
UsuńCudowne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem całkiem zwyczajne, ale dziękuję. :)
UsuńPodobają mi się te rzeźby uwięzione w kamieniu. Fragmenty wygłaskane, dopieszczone w szczegółach i te chropowate czekające na obróbkę lub usunięcie. Odwołane narodziny.
OdpowiedzUsuńOdwołane narodziny-pięknie powiedziane. Ja też z jednej strony lubię te wymuskane, wygładzone, "przyjemne w dotyku" choć zimne piękno marmuru i z drugiej strony te gorące, chropawe, dojrzalsze.
Usuń
OdpowiedzUsuńCiekawe, to co napisalas, ze dla Ciebie Dawid piekniej wygladal w galerii. Czytalam, ze lepiej sie prezentowal na placu. Poniewaz ludzie mieli patrzec na niego z dolu, wiec Michal Aniol specjalnie wyrzezbil go troszke nieproprocjonanie - troche za duza glowa i ramiona w porownaniu z dolna czescia ciala. I wtedy Dawid, ogladany przez ludzi (z zadartymi glowami) wydawal sie idealny. Tak czytalam ostatnio w ksiazce dla dzieci i postanowilam przy jakiejs okazji to sprawdzic.
Jak to juz sie stanie, to skorzystam chetnie z Twoich porad i opisow. I moze dobrze, ze nie ma wycieczek sladami MA, zawsze lepiej cos ogladac na spokojnie. Musze znow przeczytac Udreke i Ekstaze.
Myślę, że oryginał lepiej wyglądał na placu bo to tam miał stanąć wg samego twórcy, o ile dobrze pamiętam historię Dawida. I szkoda, że go przeniesiono, ale z drugiej strony, jeśli dzięki temu ma szansę przetrwać to była do dobra decyzja. Od jakiegoś czasu wolę indywidualne wędrówki niż zorganizowane dreptanie za parasolką przewodnika.
UsuńDziekuje za ren inspirujacy post. W planach mam zwiedzanie Florencji śladami Michala Aniola
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy. Dziękuję za miłe słowa
OdpowiedzUsuńTo znow ja. Przeczytalam po latach ponownie Udreke i ekstaze (piekna ksiazka) i Twoim sladem spisalam miejsca zwiazane z MA. Jesli chodzi o Florencje byla jeszcze pracownia i dom na via Mozza kolo Santa Caterina, tam rzezbil Jencow - Olbrzymow. Znacznie wczesniej przez “moment” rzezbil tez przy Borgo Pinti i via della Colonna. Fajnie tak odkrywac slady ciekawych ludzi, a potem tymi sladami chodzic. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedz. Chcę wierzyć, że dożyję czasów, kiedy będę mogła raz jeszcze odwiedzić Florencję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo mysle, ze dozyjesz!
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak Twoj angielski , ale Frick Collection, co piatek organizuje Coctails with a curator. I kuratorzy, popijajac jakis koktail, opowiadaja o kolekcji. Ostatnio bylo o obrazie Bronzino - Lodovico Capponi, teoche o zyciu Lodovico, o Florencji, i jego dwoch palacach. Fajna sprawa. Tu link, jakbys chciala zajrzec.
https://www.frick.org/interact/miniseries/cocktails_curator
Pogadanki od kwietnia i mozna ogladac powtorki
Niestety mój angielski is poor. Mogę się z trudem dogadać w sprawach drogi, zakwaterowania czy zamówienia jedzenia, ale już słuchać wykładów /rozważań o sztuce - nie dam rady. Niezwykle żałuję, choć zajrzeć oczywiście zajrzę. Z tego też względu nie do końca mogę skorzystać z wizyt w galeriach, bo to co wiem, to wiem, a obraz którego nie znam mogę odczytywać dopiero po powrocie robiąc zdjęcie jemu i tabliczce. Niestety w niektórych muzeach nie ma tabliczek pod eksponatami. Nie umiem podać przykładów, ale zdarzają się takie.
OdpowiedzUsuńAha i miło, że wierzysz w moje siły życiowe. :)
OdpowiedzUsuń