Pisarz przez jakiś czas występował na scenie, jako aktor. Być może to dzięki scenicznemu doświadczeniu, a może dzięki niewątpliwemu talentowi literackiemu stworzył niezwykle interesujący i realistyczny obraz życia prowincjonalnego teatrzyku z fantastycznymi przedstawicielami tego środowiska. Teatrzyk jest prowincjonalny, większość aktorów to zbieranina przypadkowych osób, wystawiane tu sztuki to zabawne gagi służące niewyszukanej rozrywce, dyrektor - sknera i oszust, scenografia - pomalowana farbką tektura, jednym słowem wszystko jest ułudą. W takie miejsce trafia Janka, zbuntowana młoda kobieta, która nie chce wychodzić za mąż z rozsądku, bowiem roi jej się kariera aktorska na miarę Modrzejewskiej. Marzy o roli Ofelii. Po przeczytaniu wszystkich dramatów Szekspira i paru występach w amatorskich przedstawieniach nie wyobraża sobie zwykłego życia na wsi wśród pół, lasów i łąk w dodatku z niekochanym mężczyzną u boku.
Najciekawszą wydała mi się scena imienin u dyrektorowej. Skąpy, niepłacący gaży dyrektor, który nie wiadomo było, czy bardziej kocha sztukę, czy pieniądze, który zamknął duszę w małej orbicie sztucznego życia i to mu w zupełności wystarczało (str. 76) trzy razy do roku: w wigilię Bożego Narodzenia, pierwszy dzień Świąt Wielkiej Nocy i imieniny żony występował z przyjęciem.
Cabiński –sknera znikał, a występował wtedy Cabiński gościnny po staroszlachecku i jakieś ukryte głęboko, dziedziczne komórki rozrzutności otwierały się wtedy. Występowano wspaniale, pojono nad miarę i nie żałowano na nic pieniędzy, a że później przez jakiś miesiąc akonta były mniejsze, narzekania na pustki większe i częstsze, odkładanie wypłat, to mało kto zauważał, ale co się bawiono, to się bawiono (str. 102). Teatralne scenografie (dywany, lustra, kotary welurowe, gipsowe posągi i girlandy sztucznych kwiatów) zamieniały nędzną i brudną ruderę w przepyszny salon. A uczestnicy spotkania mogli się poczuć prawdziwymi aktorami na tej scenie.
Podnosiły się głosy coraz namiętniejsze przeciwko teatrowi warszawskiemu. Zapanował gwar nieopisany. Ale czuć było we wszystkich głosach protestu, drwin, wyrzekań się, w spojrzeniach, rozpłomienionych winem i wódką, w twarzach nagle poruszonych, że ten teatr, nienawidzony tylko pozornie, tkwi głęboko w każdej czaszce i w każdym sercu, tli się ciągłe pragnienie dostania się do niego, że panuje nad ich duszami niby majak Ziemi Obiecanej. (Str. 118)
Jance dziwiącej się zachowaniu artystek wyjaśniono przyczynę artystycznego żywiołu:
.. te wszystkie kłótnie, hałasy, intrygi, zazdrości, bojki nawet, to tylko nerwy, nerwy i nerwy! Które wszystkim grają jak fortepian rozklekotany za najmniejszym dotknięciem. Łzy są chwilowe, gniewy chwilowe, nienawiści chwilowe, a miłości co najwyżej tygodniowe. Jest to komedia życia rozdenerwowanych, grana stokroć lepiej niż ta sceniczna, bo instynktowo. Pozwolę sobie określić tak; wszystkie kobiety w teatrze to histeryczki, a mężczyźni, mniejsi lub więksi- neurastenicy. Tutaj pani jest wszystko, tylko nie ma ludzi… (str. 119)
.. te wszystkie kłótnie, hałasy, intrygi, zazdrości, bojki nawet, to tylko nerwy, nerwy i nerwy! Które wszystkim grają jak fortepian rozklekotany za najmniejszym dotknięciem. Łzy są chwilowe, gniewy chwilowe, nienawiści chwilowe, a miłości co najwyżej tygodniowe. Jest to komedia życia rozdenerwowanych, grana stokroć lepiej niż ta sceniczna, bo instynktowo. Pozwolę sobie określić tak; wszystkie kobiety w teatrze to histeryczki, a mężczyźni, mniejsi lub więksi- neurastenicy. Tutaj pani jest wszystko, tylko nie ma ludzi… (str. 119)
I w końcu to, co wydało mi się najtrafniejszym spuentowaniem prowincjonalnego światka teatru.
To życie wśród mar, to codzienne odtwarzanie coraz innych ludzi, uczuć i myśli na tj. ruchomej powierzchni wrażeń. Wśród sztucznych podniet, otoczeń, zachwytów, bólów, uniesień i miłości, zbrodni i poświęceń- to musi przekształcić każdego człowieka, zburzyć jego dawną osobowość, przekuć, a raczej tak rozmiękczyć duszę, że na niej wszystko się odciśnie. Musisz pani być kameleonem: na scenie- dla sztuki, w życiu potem z konieczności, bo inną być nie potrafisz… Artyzm to ta szalona ruchliwość wrażliwości mózgowej i czuciowej, co wszystko wchłania i rozlewa się na wszystko, i dąży przede wszystkim do tego, żeby swoje ja zatracić. Gdzież tutaj miejsce- bo mówię o aktorach- na indywidualizm życiowy, na świadomość ogólniejszą i jaką bądź równowagę, gdy się pomieszają wszystkie stany scenicznych nastrojów z własnymi tak ściśle, że się nie wie, gdzie się zaczyna moje własne ja, a gdzie komediowe, artystyczne, to jest: wyobrażeniowe?... Ludzie ci żyją resztkami rozprzężonej jaźni, są jakby własnymi cieniami.. (str. 120).
Historia Janki, jakkolwiek przewidywalna (o naiwności ludzka tyś nie znasz granic) jest historią ciekawą, ale największym walorem powieści jest doskonałe przedstawienie środowiska. Nie jest to powieść na miarę Chłopów czy Ziemi Obiecanej ale powieść ciekawa i godna polecenia.
Dziękuję za inspirację Magdzie. Komediantka załapała się do wyzwania Nobliści a także klasyka literatury popularnej
Cieszę się bardzo, że Komediantka Ci się spodobała, choć mnie w początkowej fazie nie ciągnęło do tej powieści, bowiem świat tam przedstawiony jest mi nie tylko obcy, ale i obojętny. Później wciągnęłam się, myśląc, iż Rejmont tak doskonale zobrazował to środowisko, że tytuł powinien brzmieć Komedianci. A jeszcze później doszłam do wniosku, że to byłoby za proste - Komediantka to etap wyższy, jeszcze bardziej wskazujący na ich pustotę, bezduszność i zwykłe zakłamanie. W starciu z nimi uczciwa dziewczyna pełna marzeń i swoich wyobrażeń o artystycznym świecie, musiała polec.
OdpowiedzUsuńI powiem, że nie sięgnęłabym po Komediantkę, gdyby nie moja przyjaciółka Jola pracująca w bibliotece pedagogicznej(Ta dopiero ma raj, czujesz to? Praca w świecie książek - nie umiem nawet wyobrazić sobie takiego szczęścia)-ona zachwyciła się Komediantką. A zatem inspiracja to taki łańcuszek dobrych życzeń:)
A po Twoich recenzjach wypożyczyłam już Cudzoziemkę i Brzydką królową. Jednocześnie czytam opowiadania z cyklu grozy najlepszych japońskich pisarzy z końca XIX i połowy XX wieku. Świat azjatycki jest tak odmienny od naszego, a jednocześnie tak niepokojąco bliski pod względem psychologicznym, że dozuję sobie te nowele, by ich nie zapomnieć. A może też kiedyś się skusisz na literaturę japońską czy chińską? Nie wiedziałam dotąd, iż najbardziej ukochanym dziełem literackim Japończyków jest opowieść z XI w ne napisana przez kobietę! Jeśli tylko znajdę gdzieś tłumaczenie Historii o księciu Promienistym, to na pewno przeczytam.
Wielkiej radości z dalszego czytania życzę, Magda
To jest i nie jest mój klimat, bo podobnie jak Jance wolałabym wierzyć, że artystyczna brać kieruje się bardziej idealistycznymi względami, ale w przeciwieństwie do młodej adeptki sztuki dojrzały wiek jednak szybko wyprostuje wyobrażenia, choć mimo wszystko wierzę, że bywają aktorzy i to wcale nie mało, którzy żyją sztuką i dla sztuki, tak jak bywają tacy pisarze, malarze ... a także takie pospolite robaczki jak my, dla których nie ma życia bez sztuki.
UsuńBardzo ładnie Ci idzie to mobilizowanie się. Bardzo dobrze, bo na zasadzie zdrowej rywalizacji postaram się przez weekend o nowy tekst u siebie :)
OdpowiedzUsuńCo do Reymonta, to wstyd przyznać styczność miałem z fragmentami Chłopów w LO (a były to czasy, gdy trzeba było całość) i potem z Wampirem (nie pamiętam) :)
Chłopi dopiero po latach wysłuchani, potem przeczytani oczarowali, podobnie, jak Ziemia obiecana. Jednak w liceum odbierało się lekturę często inaczej. A akurat Chłopów znielubiłam za to, że miałam ich przeczytać w jeden weekend. Dopiero w piątek udało mi się wypożyczyć książkę, więc nic dziwnego, że miałam niczym nieuzasadnioną złość do lektury. Dotarłam chyba do połowy drugiego tomu, a resztę czytałam sposobem mojej siostry- na chybił trafił co pięćdziesiąta strona. Wampir kusił mnie kiedyś tytułem, bo mi się tak muzycznie skojarzył, kiedy do wszelkich upiorów i wampirów miałam słabość. Może sięgnę za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńJa Reymonta znam tylko z "Chłopów", którzy mi się podobali. Szkoda, że musiałaś je przeczytać w jeden weekend... Ja z takiego właśnie powodu – przymusu lektury – znienawidziłam twórczość Sienkiewicza.
OdpowiedzUsuńTo były czasy, kiedy trudno było dostać lekturę, zarówno w bibliotece szkolnej, jak i w sklepie, bo pewnie nie byłoby problemu z zakupem. Teraz książki zalegają i półki bibliotek, i księgarnie i nawet galerie handlowe. Ostatnio widziałam w Carefourze wydanie lektur - w tym Chłopów. Akurat nie sprawdzałam ceny, ale Przedwiośnie Żeromskiego nabyłam w tej serii za niecałe 5 złotych.
UsuńPamiętasz Małgosiu? był taki odległy czas gdy zaczytałyśmy się Reymontem, Kraszewskim. A Komediantka? też mi się podobała.
OdpowiedzUsuńZainspirowałaś mnie swoim postem Ziemia Obiecana do przeczytania (odświeżenia)powieści i napisania postu o łódzkiej Manufakturze.
Pozdrawiam:)
A mnie się marzy wycieczka do Łodzi, w której byłam wieki całe temu, kiedy do Łodzi jeździło się po zaopatrzenie, materiały głównie. Ale wcześniej przeczytam raz jeszcze Ziemię obiecaną.
OdpowiedzUsuń