Napisane pod wpływem zmęczenia i znużenia.
Euro - to bój, jaki corocznie prowadzimy w pracy z … no właśnie z kim? a może z czym?
Do końca czerwca musimy wykonać określoną ilość zadań. Ponieważ zwrot tyle, a tyle AO nic nikomu nie powie, napiszę, że to tak, jakbyśmy mieli w ciągu miesiąca przeczytać i streścić 30 książek. Teoretycznie może i byłoby to możliwe, ale w praktyce okazuje się, że połowa z tych książek, które miały być cieniutkimi broszurkami okazuje się pozycjami 2-3 tomowymi. Inna cześć jest wypożyczona i dostajemy ją w ostatnim tygodniu miesiąca, a jeszcze innym brakuje stron. W dodatku przez pierwszy tydzień miesiąca nie wiadomo, ile tych książek trzeba będzie przeczytać, jakie to będą tytuły, jak będzie miało wyglądać streszczenie, kto je będzie czytać i zatwierdzać. Natomiast znamy bardzo istotną informację - trzeba to będzie skończyć (co? jeszcze nie wiadomo) do końca miesiąca i ani dnia dłużej. Nie będzie żadnego przedłużania terminu (na co??) na coś - o czym dowiemy się w połowie miesiąca. Nie planujemy na ten miesiąc urlopów (przypominam, że miesiąc oznacza tu okres symboliczny, który trwa u nas około dziewięciu miesięcy), chorób, ciąży, zgonów, chrzcin, wesel, bo trzeba się sprężać, aha, w tym miesiącu trzeba się sprężać. Nie wiem, czy ktoś liczy na to, że otumanieni robotę nie pamiętamy już, że w zeszłym miesiącu i poprzednim było dokładnie to samo. A i w przyszłym będzie jeszcze gorzej.
Jest to termin ostateczny i nieprzekraczalny, bo jak nie to… (to co?). Czasami aż korci dowiedzieć się, co by było gdyby …. - urwą nam głowę, potrącą z pensji, czy też wyleją z roboty.
Jeśli komuś się wydaje, że na przeczytanie tych 30 książek mamy pół miesiąca (dopiero w połowie miesiąca dostajemy pełną listę lektur) to się myli, ponieważ wtedy dostajemy też zestaw pytań dotyczący lektur przeczytanych miesiąc temu, na które trzeba odpowiedzieć natychmiast. Oczywiście dzień w dzień sporządzamy też wykaz przeczytanych książek z krótkim omówieniem, ile i jakie strony zostały przeczytane. No i przynajmniej raz na miesiąc należy pojechać do zatwierdzających nasze streszczenia na przeszkolenie w zakresie szybkiego czytania książek, na którym z reguły wcale nie mówi się o czytaniu. Nasze streszczenia nie są zwykłymi streszczeniami, oprócz napisania co jest tematem powieści należy odpowiedzieć na około setki szczegółowych pytań, na które odpowiedz nie zawsze znajduje się na kartach książki, ponieważ ci, którzy pytania układają książek nie czytają, więc skąd mają wiedzieć, co one zawierają. Mają natomiast - szablon- wzór, co powinna taka książka zawierać.
Nasze streszczenia sporządzane są też wg szablonu, który zmienia się przynajmniej raz-dwa razy na miesiąc. Wnioski wynikające z naszych streszczeń należy skonsultować z centralą, której zdanie czasami potrafi wprawić w stan osłupienia, bo to co wczoraj było marną powieścią, dzisiaj zasługuje na nominację do literackiej nagrody Nike.
Z czym zatem walczymy? Na pierwszy rzut oka – walczymy z czasem (którego jest rok rocznie za mało), jednak jeśli się lepiej przyjrzeć walczymy z ludzką niesolidnością, nieposzanowaniem pracy drugiego człowieka, a może nawet ze zwykłą głupotą.
Czy w tym roku także uda nam się zdążyć? Pewnie tak.
Tylko nie jestem pewna czy to zwycięstwo jest warte zmęczenia, utraty zdrowia, czasu, jaki kradniemy naszym rodzinom, czy naszym pasjom.
Ponieważ czytam właśnie Noce i dnie mogę jedynie cytując Barbarę Niechcic zapytać- czy warto tak się zabijać, po to aby nabijać kabzę jakiemuś D.? (Dalenieckiemu?) Czy robimy to dla jakiejś wyższej idei? Ja w każdym razie nie potrafię znaleźć sensownej odpowiedzi. Bo poczucie misji, jakim nas karmią od kilku lat jakoś do mnie nie przemawia.
A na dodatek totalne zmęczenie sprawia, że padam natychmiast po powrocie do domu (co wygląda mniej więcej jak na zdjęciu), nie mam siły czytać i piszę takie rzeczy. I wcale bym się nie zdziwiła, gdyby u was wyglądało to podobnie.