I znowu uległam głupiej obsesji kupowania książek z miastem w tytule. Miałam nadzieję, że znane nazwisko uchroni mnie od nietrafnego wyboru. Tymczasem zmuszona jestem do przerwania lektury w połowie, co jak jeszcze nie tak dawno pisałam zdarza mi się niezwykle rzadko. Dla upewnienia się, czy nie popełniam błędu zajrzałam do netu i trafiłam na opinię koczowniczki, której zdanie niezwykle sobie cenię i okazało się, iż niczego nie stracę, a nawet zyskam nie kończąc lektury.
Przyznam iż książka mnie zniesmaczyła i rozczarowała. Ani Rzymu w niej nie ma, ani ciekawych bohaterów, fabuła (mająca udowodnić tezę, iż wszystko co nas w życiu spotyka jest konsekwencją tego, co spotkało nas w dzieciństwie) jest niezwykle przewidywalna (moje podejrzenia potwierdziły się, kiedy przeczytałam opinię koczowniczki). Główny bohater leci z Paryża do Rzymu odwiedzić nie widzianego od lat ojca. W samolocie spotyka matkę z córką, od których bierze numer telefonu. Ojciec który nie widział syna od wielu lat niemal na korytarzu zaczyna opowiadać bohaterowi historię jego matki, która była uzależniona od seksu (i kolokwialnie mówiąc nie przepuściła żadnemu mężczyźnie). W umyśle bohatera natychmiast pojawia się obraz, kiedy jako dziecko był świadkiem stosunku matki z kochankiem, na co być może ojciec wyraził przyzwolenie. I jeśli ktoś sądziłby, że to tylko pretekst stanowiący odwołanie do traumatycznego dzieciństwa, który zaowocuje ukazaniem portretu skrzywdzonego dziecka w ciele dorosłej osoby to bardzo się myli. Dalej bohater dochodzi do wniosku, że aby rozprawić się ze swoją przeszłością i wspomnieniami, które utrudniają mu normalne relacje z ludźmi (nie tylko seksualne) powinien doprowadzić do powtórzenia sceny z dzieciństwa. Dzwoni do poznanej w trakcie podróży kobiety i zaczyna uwodzić jej nieletnią córkę.
Jest w tej książce jakaś niezdrowa fascynacja wynaturzonym życiem seksualnym. Deprawacja dziecka, dziecko w roli stręczycielki, rzucanie się na przypadkowych partnerów, popęd rządzi zachowaniem wszystkich niemal bohaterów tej książki, a w szczególności kobiet (matka bohatera, poznana w samolocie kobieta, przyszła macocha, a nawet trzynastoletnia córka bohaterki). Bohater natomiast to bezwolna marionetka, która poddaje się każdej zachciance przypadkowych znajomych, a przeżyciami z okresu dzieciństwa tłumaczy swą spolegliwość. Odniosłam wrażenie, iż wynaturzony seks stanowi obsesję nie tylko bohatera, ale i pisarza i przyznam się, że nie mam ochoty (przynajmniej w tej chwili) na dalsze zapoznawanie się z twórczością pisarza, choć jak czytałam Podróż do Rzymu to nie jest typowa dla niego proza. Muszę natomiast przyznać, iż okładka bardzo adekwatna do treści.
Podpisuję się obiema rękami pod tym, co napisałaś. Ja też nie dokończyłam tej książki, przyznam, że przerwałam czytanie wcześniej niż Ty. I Moravia trafił na moją prywatną listę pisarzy, których książki omijam szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńJakoś w takim towarzystwie raźniej :)
UsuńMnie także. :-)
Usuń"Jest w tej książce jakaś niezdrowa fascynacja wynaturzonym życiem seksualnym". Bardzo trafnie to ujęłaś. Podpisuję się pod tym zdaniem obiema rękami! To właśnie odrzucało mnie od książki, te wątki z trzynastolatką i liczne sceny quasi-kazirodcze, nie mogłam uwierzyć, że Moravia, ten sam, który napisał tak wzruszającą "Matkę i córkę", popełnił takie coś :-(
OdpowiedzUsuńPaskudna książka. Ale nie zrażajcie się, dziewczyny, do twórczości tego autora! "Matka i córka" to powieść bardzo piękna, zupełnie inna, wzruszająca i mądra :-)
Myślę, że nie zrażałabym się do autora na amen gdybym nie miała tak rozległych planów czytelniczych, natomiast w sytuacji, kiedy brakuje czasu na czytanie, tego co się ma w planach, ciężko będzie zabierać się za pisarza, który zawiódł. Ale może za jakiś czas... Czy ta książka o której wspominasz nie była zekranizowana (z S.Loren coś mi się kojarzy)?
UsuńByła zekranizowana, nasz rację :)
UsuńJa chyba miałam szczęście, że poznawanie twórczości tego autora zaczęłam od "Matki i córki", bo gdybym zaczęła od "Podróży...", pewnie raz na zawsze zraziłabym się do Moravii.
Może w "Rzymiance" tego autora będzie więcej Rzymu? :)
Myślę, że teraz zanim kupię książkę dokładniej poczytam opis i opinie, choć z drugiej strony czasami chce się działać impulsywnie, bez analiz i zastanowienia.
UsuńJak widać, czasem nawet sławne nazwisko nie gwarantuje dobrej lektury...
OdpowiedzUsuńNa lubimy czytać widziałam parę opinii osób zachwyconych książką, wiec może to my się nie poznawałyśmy.
UsuńStarszym panom pozostają jedynie sprośne żarty lub... wyuzdane powieści? ;) Z powyższych opinii jasno wynika, że lepiej było Moravii taktownie milczeć.
OdpowiedzUsuńTeż tak sobie pomyślałam, choć nie mam pojęcia, na jakim etapie jego drogi życiowej ta książka powstała, ale wydaje mi się, że był już wiekowym autorem. Wiem, że erotyzm jest cechą charakterystyczną jego powieści, ale od erotyzmu do wyuzdanych opisów seksualnych dewiacji trochę daleko.
UsuńTeż myślę o tym, aby napisać o swoim największym tegorocznym rozczarowaniu:) Nie o książce jednak, ale miejscu. Będzie to Cypr.
OdpowiedzUsuń:) Pisałam już do kogoś na ten temat. Cypr to moje najcudowniejsze wakacje, ponieważ związane były z pierwszym samodzielnym mieszkaniem, wakacyjną swobodą, zabawą, życiem na luzie, jakiego grzeczna studentka wcześniej nie znała :) Zawsze marzył mi się powrót na wyspę Afrodyty, tyle, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Kiedy obejrzałam w tym roku płytkę z filmem reklamującym wyspę - pomyślałam sobie, że dziś zanudziłabym się na Cyprze, a wspomnień próżno byłoby szukać :)
UsuńJakiś czas temu trafiłem na wydaną w "Nowym kanonie" "Nudę" Moravii - tytuł w zupełności oddawał treść, choć zapewne Moravii nie o to chodziło :-)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą odważnie sięgnąłeś po taki tytuł. Pierwsze skojarzenie okazało się słuszne.
UsuńNo proszę, takie szlachetne i znane nazwisko, prawie miałam wyrzuty sumienia, że nigdy nic nie czytałam, a tu okazuje się, że słusznie nie dałam się skusić.
OdpowiedzUsuńMoże inne książki są lepsze. Ja też miałam wyrzuty sumienia, mam je wobec kilkunastu a może kilkudziesięciu innych także :)
UsuńNie czytałam jego książek, ale chyba dlatego, że kojarzył mi się właśnie z tego typu lekturą, o jakiej piszesz.....
OdpowiedzUsuńJa nie miałam żadnych skojarzeń, teraz już wiem czego oczekiwać od jego książek
UsuńCzytalam Rzymianke i Matke i corke chyba. Na pewno Matke i corke ogladalam. Seksualnosc, wyuzdanie, to chyba wizytowki Moravii:)
OdpowiedzUsuńSzkoda :( Matkę i córkę kojarzę z jakiejś sceny zbiorowego gwałtu, ale niewiele więcej.
UsuńJa pamietam Moravię z dawnych czasów,kiedy ogladało się filmy "Konformista" i "Pogarda" z BB. Ksiązki były filmowe, ale ich nie czytałam. Temat seksualny chyba odwaznie ujmował w tamtych czasach.
OdpowiedzUsuńChcialam sie pochwalić, ze byłam na Carmen w Operze Bytomskiej!!
Super. Ja Carmen oglądałam w Operze Bałtyckiej lata temu. I choć generalnie opera nie była moim ulubionym gatunkiem muzycznym to mam raczej miłe wspomnienia. A filmów nie pamiętam.
UsuńNo cóż... Książka mi się podobała
OdpowiedzUsuńTo dobrze, nie może się wszystkim podobać, albo wszystkim nie podobać. Każdy znajdzie w bogatym zbiorze literatury coś dla siebie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń