Dodaj napis |
Pamiętniki, podobnie, jak Dzienniki to nie jest lektura do szybkiego czytania, wymaga czasu, a czasami, jak w tym wypadku samozaparcia i dyscypliny. Gdyby nie to, iż książkę wypożyczyłam z biblioteki zapewne czytałabym ją jeszcze dłużej, a tak czytanie przeciągnęło się do dwóch miesięcy. Największą trudność sprawiały mi dość drobiazgowe opisywania porządku dnia rodziny Tołstojów, nazwiska gości, wymienianie potraw, rodzaje chorób domowników itp, itd. Jednakże, kiedy pominie się te monotonne opisy zdarzeń można uzyskać jakże ciekawy opis prawdziwego dramatu 48 lat nieudanego małżeństwa Tołstojów.
Pamiętniki zostały napisane przez kobietę inteligentną, niepozbawioną wrażliwości na sztukę, a jednocześnie twardo stąpającą po ziemi, niezależną, chorą z zazdrości i pełną obaw o odrzucenie, rozchwianą emocjonalnie i histeryczną.
Zofia nie miała łatwego życia. Kiedy wyszła za mąż oczekiwała czułości, poczucia bezpieczeństwa, miłości bardziej partnerskiej niż cielesnej. A tymczasem została sprowadzona do roli gospodyni, asystentki, kochanki i maszynki do rodzenia dzieci. Urodziła ich trzynaścioro (jak podają jedne źródła), a może szesnaścioro, jak podają inne, z czego kilkoro umarło wcześnie.
Pierwsze nieporozumienia zaczęły się od dnia, w którym Aleksy dał przeczytać swój pamiętnik Zofii. Cała jego (męża) przeszłość jest dla mnie tak okropna, że wątpię, czy kiedykolwiek się z nią pogodzę. Chyba, że będę miała inne cele w życiu- dzieci, których tak pragnę, aby mieć całą przyszłość, abym mogła w swoich dzieciach widzieć tę czystość bez przeszłości, bez ohydy, bez wszystkiego, co teraz tak boli u męża. (Str. 16)
Kiedy nieco miesiąc po ślubie pisze, iż strasznie, strasznie smutno. Coraz bardziej zagłębia się w sobie. Mąż jest chory nie w humorze, nie kocha (Str. 18) można pomyśleć, iż początki zawsze są trudne, zwłaszcza dla młodej, niedoświadczonej panny. Niestety wpisy tego typu powtarzają się przez całe 48 lat małżeństwa i przez 430 stron pamiętników. Życie okazuje się pełnym złudzeń, niespełnionych oczekiwań, zawiedzionych nadziei, rozczarowań, kłótni, krzyków i łez. I to dla obojga. Życie Zofii jednak toczy się wokół Lowy (Lowa smutny, Lowa chory, Lowa spotyka się z przyjaciółmi, Lowa jedzie do duchoborców, Lowa jedził na welocypedzie, Lowa był na łyżwach, Lowa pisze, Lowa nie w humorze….) Lowa jest źródłem wszystkich trosk i zmartwień Zofii, ale i jej krótkich chwil radości i szczęścia. Lowa jest jej obłędem; nie potrafi żyć z nim, a tym bardziej nie potrafi żyć bez niego.
Jakże ciasny i mały byłby ten światek, w którym żyję, gdyby jego nie było. (Str. 21) Ale … nie da się połączyć naszych dwóch światów w jeden. (tamże). Przy takim człowieku można umrzeć ze szczęścia i z poniżenia. (Str. 22).
Odpychanie i przyciąganie. Ileż to razy Zofia wychodzi z domu i idzie przed siebie, aby nie wrócić (tak naprawdę to rozpaczliwie woła o pomoc), ile to razy robi mężowi i dzieciom karczemne awantury, ile razy wyjeżdża do Moskwy, aby postawić na swoim, aby sprowokować jego przyjazd.
Chciałabym zabić się, uciec gdzieś, pokochać kogoś- wszystko byle nie żyć z człowiekiem, którego mimo wszystko całe życie za coś kochałam, choć teraz widzę, jak bardzo go idealizowałam, jak długo nie chciałam zrozumieć, że była w nim tylko zmysłowość… A teraz oczy mi się otworzyły, widzę że moje życie jest przegrane. – pisze 46 letnia kobieta (Str.78)
Zofia nie raz będzie pisać o zmarnowanym życiu, rozczarowaniu, braku miłości, zrozumienia, opieki ze strony męża. Nie raz też będzie pisała o myślach samobójczych. Jej usilna próba zwrócenia na siebie uwagi była niezwykle uciążliwa, a to wychodzi z domu i błąka się gdzieś po nocy, a to zasypia na ławce, a to snuje się w szlafroku po ulicy, a to skacze do stawu, ale przynajmniej do pewnego momentu robi to bardziej na pokaz, aby ukarać najbliższych, niż rzeczywiście chce się zabić.
O mężu wyraża się najczęściej z podziwem zmieszanym z politowaniem. Zawsze to samo źródło wszystkiego; próżność i pragnienie coraz nowej sławy, żeby mówiono o nim jak najwięcej. I nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. (Str. 137) Zofia pod koniec życia drży z obawy, że jej obraz w oczach pokoleń nie będzie korzystny, że zostanie zapamiętana, jako kobieta uprzykrzająca życie mężowi, chora, niestabilna emocjonalnie, a przecież to dzięki niej on tworzył.
Lew Nikołajewicz zawsze i wszędzie mówi i pisze o miłości, o służeniu Bogu i ludziom. Czytam i słucham tego zawsze ze zdumieniem. Od rana do późnej nocy całe życie Lwa Nikołajewicza upływa bez jakiegokolwiek osobistego stosunku, czy zainteresowania ludźmi. Wstaje, pije kawę, spaceruje lub kąpie się rano nikogo nie widząc; siada do pisania; jeździ na welocypedzie albo znów idzie się kąpać albo po prostu tak sobie; je obiad i idzie na dół czytać lub na tenis. Wieczór spędza u siebie w pokoju, tylko po kolacji siedzi trochę z nami, czytając gazety lub przeglądając różne ilustracje. Dzień w dzień to samo, egoistyczne życie bez miłości, bez zainteresowania rodziną, radościami i smutkami bliskich mu istot. Ta oziębłość mnie zmęczyła, zaczęłam szukać czegoś, aby wypełnić swoje życie duchowe, pokochałam muzykę, przede wszystkim odgadywanie tych wszystkich uczuć ludzkich, które w nią włożono; ale nie tylko nie znalazłam w domu zrozumienia, lecz zaciekle za to na mnie napadali- i oto znów utraciłam sens życia i zginając kark godzinami, po dziesięć razy przepisuję nudny artykuł o sztuce. (Str. 187) Potem list do gazet o pomoc dla duchoborców- on wiecznie pragnie szumu, rozgłosu, ryzyka. A ja nie wierzę w jego dobroć i miłość do ludzi. (Str. 191)
Zofia przepisuje, robi korektę artykułów, pism, szyje, sadzi drzewa, wciela w czyn idee męża pomocy biedakom- zajmuje się organizacją stołówek, zbieranie i rozdziałem pomocy finansowej, prowadzi korespondencję, zabiega o spotkanie z carem w sprawie zdjęcia zakazu publikacji jego dzieł, szarpie się o sprawy majątkowe, chce pozostawić spuściznę ojca dzieciom, pielęgnuje chorych członków rodziny, załatwia szkoły i prywatnych nauczycieli, nadzoruje całe gospodarstwo, szyje, oprawia fotografie. Nic dziwnego, że z wiekiem czuje się coraz bardziej zmęczona i niedoceniona. Jedyną jej radością- odskocznią staje się muzyka. Niestety mąż i rodzina nie podzielają jej pasji.
W 1901 roku (czyli 9 lat przed śmiercią Lwa) pisze- Zbliża się coś potwornego, coś, co jest wprawdzie całkiem naturalne, ale zupełnie niespodziewane, kiedy się zbliża naprawdę- koniec życia. Koniec życia tego, który był dla mnie czymś więcej niż moje własne życie, bo żyłam właśnie życiem Lowoczki- męża i dzieci, które z nim miałam. Jeszcze nie pojmuję stanu mojego serca, jest skamieniałe: nie powinnam go słuchać chcąc zachować siłę i energię do pielęgnowania męża. (Str. 306)
To dramat wszystkich kobiet, które nie potrafią żyć własnym życiem, a żyją życiem bliskich, czyniąc z tego ich życia piekło, choć przecież kochają tak mocno, że chyba mocniej nie można. I z tej miłości wyrządzają krzywdę i bliskim i sobie, może nawet sobie większą. Wciąż na coś czekają.
Ach, jakże wczoraj w nocy poczułam się samotna fizycznie i duchowo! Z Lwem Nikołajewiczem ułożyło się właśnie tak, jak przewidywałam; skoro tylko wskutek jego zgrzybiałości ustały (całkiem niedawno) jego stosunki z żoną jako kochanką, zamiast tego pojawiło się nie to, o czym na próżno marzyłam przez całe życie- spokojna, czuła przyjaźń- lecz zupełna pustka. (Str.. 309 (2.12.1901 r.)
Ostatnie lata ta wieczna szarpanina staje się jeszcze bardziej intensywna, niezrozumienie, żale i pretensje nasilają się, jakby z powodu świadomości upływu czasu i tego, że zostało go już tak niewiele. Jakby rozwiały się wszelkie złudzenia, że wzajemne stosunki małżonków ułożą się przynajmniej poprawnie.
Może mnie ktoś spytać: Ależ na co tobie, kobiecie bez znaczenia, to umysłowe lub artystyczne życie [Zofia próbowała swych sił w pisaniu, grała na fortepianie, czytała]? Na to pytanie tak mogę odpowiedzieć: nie wiem na co, lecz wiecznie dławić, aby służyć materialnie geniuszowi- jest bardzo ciężko. Choćby się nie wiem, jak kochało tego człowieka, lecz wiecznie rodzić, karmić, szyć, dysponować obiady, robić okłady i lewatywy, tępo siedzieć w milczeniu i oczekiwać, aż zażądają materialnych usług- to męczarnia… (str.322)
Jest w moim mężu coś niedostępnego memu rozumowi. Powinnam pamiętać i zrozumieć, że jego zadaniem jest pouczanie ludzi, pisanie, głoszenie idei. Życie nasze i wszystkich bliskich winno służyć temu celowi i dlatego jego życie powinno być jak najlepiej zorganizowane. Trzeba przymykać oczy na wszystkie kompromisy, niekonsekwencje, sprzeczności i widzieć w Lwie Nikołajewiczu wielkiego pisarza, kaznodzieję i nauczyciela. (Str. 335) Zofia nie potrafiła pogodzić się z tymi niekonsekwencjami pomiędzy głoszonymi ideami a prowadzonym życiem.
W części IV Dzienników (rok 1910) oprócz wpisów Zofii przywołano wpisy z pamiętnika Lwa Nikołajewicza. Jedno zdarzenie i dwa spojrzenia, a ty czytelniku sam dokonaj oceny. Widać postępującą chorobę Zofii - niezrównoważenie. I tę straszną obawę o to, jaką pozostanie w pamięci pokoleń, o niesprawiedliwy osąd. I jeszcze większa szarpanina o Pamiętniki Lwa Nikołajewicza. Niedowierzanie, podejrzenia, spiskowe teorie, brak logiki, zaprzeczanie samej sobie, histeryczna przesada. I chyba najciekawsza część Pamiętników.
Dlaczego zatem spędziła z nim 48 lat. Może odpowiedzią będzie to co napisała będąc już stateczną ponad pięćdziesięcioletnią kobietą.
Cóż jest ciekawego w życiu Lwa Nikołajewicza? Co ciekawego w życiu Sergiusza Iwanowicza? Kocha się ich nie dla nich samych, nie za ich życie i powierzchowność, lecz za to bezkresne, głębokie marzenie, z którego wypływa ich twórczość i które lubimy wyczuwać w nich i idealizować.
Po przeczytaniu pamiętników nie umiem powiedzieć, czy polubiłam Zofię, były momenty, że mnie irytowała, ale były też takie, kiedy budziła współczucie. Na pewno była ciekawą i złożoną osobowością. A jej zdanie na temat twórczości i życia męża często pokrywało się z moim.
Bardzo trafnie scharakteryzowałaś podejście do życia takich kobiet jak Zofia, które „nie potrafią żyć własnym życiem, a żyją życiem bliskich, czyniąc z tego ich życia piekło, choć przecież kochają tak mocno, że chyba mocniej nie można. I z tej miłości wyrządzają krzywdę i bliskim i sobie, może nawet sobie większą”. Szkoda mi takich kobiet, a jednocześnie mnie one irytują. Recenzję przeczytałam z przyjemnością, ale na dzienniki na razie się nie zdecyduję. Za długie, za drobiazgowe... Czytałabym je przez pół roku. Podziwiam, że uporałaś się z nimi w ciągu dwóch miesięcy :)
OdpowiedzUsuńOj tak, czyta się ciężko, aby dotrzeć do jądra opisu (czyli tego czego szukamy w tego typu literaturze - portretu osób i zdarzeń) trzeba się przebić przez wiele mało dla nas istotnych i nużących informacji. Choć dają one pewien obraz ich życia, które było gwarne, ludne, hałaśliwe. Poza tym jest zawsze ta świadomość, iż osoba znana bądź będąca partnerką takiej ma świadomość, iż pisze "trochę pod publiczkę", więc jej szczerość jest "ocenzurowana". Choć z drugiej strony jest tam sporo ciekawych informacji i wiele można się o życiu obojga Tołstojów dowiedzieć.
OdpowiedzUsuńZ zainteresowaniem i bardzo szybko czytałam Twoją recenzję.
OdpowiedzUsuńA Pamiętniki? Oj, bardzo długo czytałam. Odkładałam na półkę i wracałam po jakimś czasie. A wszystko z powodu Zofii. Byłam nią umęczona bo praktycznie przez 48 lat pożycia toczyła walkę z Tołstojem:)
No to mnie pocieszyłaś, bo myślałam, że ze mną coś nie tak. Gdyby nie narzucenie sobie dyscypliny czytania po x stron dziennie, książkę oddałabym do biblioteki nieprzeczytaną, a w sumie nie żałuję, że jej lektura już za mną. Zofia była okrutnie męcząca, ale i Tołstoj nie był idealnym mężem, nie był chyba nawet dobrym mężem. Ale musiałabym spojrzeć na rzecz od drugiej strony czytając jego biografię, czy choćby pamiętniki. Mimo, że wspomnienia przepuszczone przez wewnętrzną cenzurę to jednak dają dość jasny obraz.
UsuńJak zawsze twój wpis czytałam z wielkim zainteresowaniem. Świetnie wplatasz cytaty w swe przemyślenia. I to sprawia, że Twoje posty są tak interesujące.Jak to bywało w tamtych czasach w domach ziemiańskich nie tylko prowadzenie domu, ale i zarządzanie gospodarstwem często spadało na barki kobiet. Mężczyźni "działali", udzielali się społecznie,bywało politycznie itd. a i hulali, a Zofii na dodatek trafił się nie tylko egocentryk, ale pisarz i to wielki. Niestety w takich warunkach trudno było oczekiwać, że życie jej nie będzie musiało być podporządkowane szarej codzienności, ciągłym zajęciom. To wszystko jednak oczywiście łatwiej by przyjmowała, gdyby czuła, że mąż darzy ją uczuciem i potrafi to okazać.
OdpowiedzUsuńAle czy faceci to tak naprawdę potrafią lub chcą robić.
Ciekawi mnie natomiast jak to się stało, że Zofia wyszła za mąż za Tołstoja. Na ile go wcześniej znała lub nie znała.
A tak w ogóle 48 lat walki może to jednak lepiej niż 48 lat spędzonych u boku nudnego męża, który nie zapewnił by pozostania w pamięci potomnych.
To nie tyle dobry dobór cytatów, co ratowanie się przed niemożnością własnej wypowiedzi :) Byłoby jej łatwiej, gdyby on był nieco inny, ale i byłoby łatwiej gdyby sama Zofia miała inny stosunek do życia; w końcu jeśli nie można zmienić otoczenia, można zmienić swoje spojrzenie na otoczenie, a to bardzo ułatwia układanie wzajemnych relacji. A życie z geniuszem to nie jest życie dla osób, które chcą w związku partnerstwa, trzeba się godzić na role drugoplanowe, albo nie wiązać z taką osobą. A czemu Zofia wyszła za Lwa Nikołajewicza? Wydawał się zapewne bratnią duszą, wykorzystana w Annie Kareninie historia z odgadywaniem wypowiedzi poprzez odczytywanie pierwszych liter wyrazów przydarzyła się Zofii i Lowie. Przyjechał do rodziców Zofii Bers, a rodzina żyła w przekonaniu, iż przyjechał w konkury do starszej siostry. Ujął ją delikatnością, troskliwością (pościelił jej łóżko- dziś wydaje się to zadziwiające, jak taki drobiazg mógł zadecydować o skłonieniu uczucia w kierunku pisarza (jeszcze nie tak znanego i sławnego, ale już dobrze się zapowiadającego). Pobrali się po niecałym miesiącu znajomości. Taka partia jak Lew Tołstoj wydawała się chyba i pannie i rodzicom nie do pogardzenia. I wydaje się, że Zofia (niedoświadczona młodziutka osoba) zakochała się w Lwie. On także gdzieś pisał, iż się zakochał, ale wygląda na to, iż był w wieku, w którym wypadało założyć rodzinę. A czy 48 lat walki jest lepsze od 48 lat spokojnego, nudnego, ale szczęśliwego pożycia- to nie jestem pewna. To zależy co kto woli.
UsuńJa nie byłam młodziutką dziewczyną, tylko już wiekowa panną a też dałam się złapać na lep miłych gestów...ha,ha. Więc nie dziwi mnie, że taki gest mógł sprawić iż Lowa pokazał się w dobrym świetle.
UsuńAle masz rację, że Zofia mogła inaczej spojrzeć na swoje życie i na męża, i być może wtedy nie czuła by się cierpiętnicą lecz osobą jednak niezwykle ważną w życiu swojego wielkiego męża.
Chyba warto ją poznać bliżej czytając jej wspomnienia.
:)) tak, zapewne spotkało to niejedną z nas, ale cóż nikt nie gwarantował, że będzie łatwo, docieranie się zabiera sporo czasu, a bywa, że niektórym nawet 50 lat wspólnego pożycia nie pomoże się dopasować.
UsuńWspólne życie to niezliczona ilość kompromisów i wychodzenia sobie naprzeciw. To wielka sztuka i chyba jednak najbardziej ją mają opanowaną mądre kobiety, które przynajmniej cokolwiek starają się poznać naturę męską i nie próbować jej na siłę zmieniać, by dostosować ją do swoich wyobrażeń o ideale. Przez całe lata małżeństwa Zofia powinna jednak była poznać na tyle męża, by z nim nie walczyć stając się może swoistą sekutnicą okazującą swe niezadowolenie z tego, że on jest księżycem a ona tylko satelitą. Była przecież satelitą ważnym w życiu swego męża, pisarza.
UsuńSą kobiety, które do końca ziemskiej wędrówki przekonane są o swojej racji i nikt ich nie będzie w stanie przekonać, że mogą się mylić. Próbował tego mąż, próbowały dzieci i znajomi, ale Zofia była impregnowana na argumenty. Nie wiem czy umiałabym przeżyć życie u boku geniusza, ale na pewno nie obwiniałabym o to partnera.
UsuńJako uzupełnienie obrazu Zofii polecam bardzo dobry film z 2009 roku "Ostatnia stacja" - w roli Zofii Helen Mirren. A może już oglądałaś?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://zalukaj.com/zalukaj-film/9883/ostatnia_stacja_the_last_station_2009_.html
A dziękuję bardzo, nie oglądałam, a z przyjemnością obejrzę. Zwłaszcza teraz, kiedy telewizję przestałam oglądać, bo nic w niej nie ma ciekawego.
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się :))
UsuńNapiszę, jak obejrzę, jest szansa, że podczas tego weekendu.
UsuńTyle już słyszałam o Pamiętnikach Zofii dobrego, a jednak wciąż nie wiem, czy je przeczytam, czy będę miała siłę czytać o wiecznej walce i życiu zmarnowanym... Przygnębiająca historia prawie półwiecznego uzależnienia - bo chyba tak można nazwać to, co przeszkadzało Zofii w odejściu od męża? Czy w ogóle o odejściu myślała - o odejściu rozumianym jako rozstanie z Lwem, a nie jako ostateczne pożegnanie się z własnym życiem w samobójczej próbie? Ech. Dobrali się jak w korcu maku!
OdpowiedzUsuńOrganicznie nie lubię kobiet (bo to raczej one przeważają) narzekających na zmarnowane życie z powodu męża, dzieci, rodziny, znajomych, pracy... itp. itd. Przed lekturą nie miałam pojęcia, iż to będzie jej zasadnicza treść. Tak mniej więcej przez połowę książki łudziłam się, że rzeczywiście to Zofia jest tą pokrzywdzoną, której nie doceniają oni mąż, ani dzieci ani większość znajomych, jej pracy, poświęcenia, zaangażowania (nawiasem mówiąc nie znoszę słowa poświęcenie, ma dla mnie wydźwięk pejoratywny). Tymczasem, mimo, iż Lew Tołstoj był partnerem nie najłatwiejszym we współżyciu to nie był w tym związku jedynym odpowiedzialnym za nieudane pożycie. Czy chciała odejść? Nie przypominam sobie, aby padła taka sugestia, czy groźba, często natomiast była obawa, że zostanie porzucona, że to on odejdzie. Pod koniec życia - ostatnie tygodnie rzeczywiście Lew Nikołajewicz uciekł od żony nie mogąc znieść jej wiecznych podejrzeń, niedowierzania, histerii, nie pozwolił nawet, aby pożegnała się z nim przed śmiercią. Za co Zofia oczywiście obwiniała wszystkich tylko nie siebie. A też zastanawiałam się, dlaczego nie zostawi męża, skoro życie z nim jest dla niej tak ciężkie, a sama Zofia choć wierząca nie sprawiała wrażenia, iż powstrzymuje ją małżeńska przysięga. Wydaje się, że zarzucała mężowi coś, czego i ona nie była pozbawiona- pozorność. Był w niej duży strach, że przyszłe pokolenia, albo też współcześni mogliby ocenić ją, jako złą żonę, sekutnicę, osobę niestabilną emocjonalnie.
UsuńTeraz zaczęłam myśleć, że właściwie nie powinniśmy dziwić się takim relacjom. Czasami - choćby ze wszystkich powodów, o których wspominasz, a jest ich przecież niemało - niezmiernie trudno jest się z nich uwolnić, nawet, jeśli się chce. Zwłaszcza kobiecie. A skoro Zofia nie chciała - to zostało jej narzekanie, wyżalanie się pamiętnikowi... To niezwykle ciekawe z psychologicznego punktu widzenia. Chyba jednak przeczytam.
UsuńJeśli się zabierzesz życzę wytrwałości. Najlepiej czytało mi się część czwartą, ale to są ostatnie zapisy w książce.
UsuńTo straszne że nawet w czasach dzisiejszych wiele kobiet tak żyje: nie swoim zyciem. Tylko dzieci i męża.
OdpowiedzUsuńTo kwestia osobowości/ psychologii, chyba niezależna od czasów. Też im współczuję. Są takie, które bez tego (tej obrazy na resztę świata) byłyby jeszcze bardziej nieszczęśliwe, bo nagle okazałoby się, że swoje zmarnowane życie zawdzięczają wyłącznie sobie.
UsuńCzytając dawno temu "Annę Kareninę" niewiele wiedziałam o Tołstoju. wyobrażałam sobie wtedy, że facet, który napisał taką książkę musiał dobrze znać psychikę kobiety i żona musiała mieć z nim dobrze. Jak bardzo się wtedy myliłam...
OdpowiedzUsuńPsychikę kobiet zapewne znał nieźle, co nie znaczy, że dzięki temu był lepszym partnerem dla swojej kobiety. Myślę, że to trochę jak np. z psychologiem dziecięcym, który miewa zaburzone relacje z dzieckiem. :)Ja także czytając Annę Kareninę wyobrażałam sobie go zupełnie inaczej. Po przeczytaniu Zmartwychwstania nieco moje idealistyczne wyobrażenia uległy zachwianiu (nie byłam zachwycona tą książką a wyczytałam, że oparta na życiorysie pisarza (pod względem prezentowanej przez głównego bohatera ideologii). Myślę zresztą, że często wyobrażamy sobie, że dobry pisarz oznacza dobry człowiek :( a to nie zawsze jest to samo
UsuńBardzo ciekawy wpis :) A z tym przedzieraniem się przez dzienniki, pamiętniki czy korespondencję, święta racja. Porzuciłem listy panów Lema i Mrożka, bo choć co prawda są tam wyimki skrzące się humorem i pełne inteligentnych uwag na różne tematy, to jednak trzeba do nich docierać, czasem w trudzie, a ja siły na to nie mam :(
OdpowiedzUsuńZ wiekiem też mam coraz mniej siły na takie przedzieranie się przez gąszcz mniej ciekawych, albo zupełnie nieciekawych opisów. Tu mi się udało, ale na paru lekturach poległam.
UsuńDla przebrnięcia "Pamiętników" Zofii Tołstoj - rzeczywiście potrzeba dużo samozaparcia, ale też sympatii dla osoby autorki. Sama nie sięgnęłabym pewnie w tej kolejności. Bardziej ciekawił mnie Tołstoj - jako pisarz. Sylwetka Zofii zaintrygowała mnie - ale też znalazłam dla niej dużo zrozumienia dopiero po lekturze Basińskiego. Nie sięgnęłam po "Pamiętniki" dla przyjemności, raczej dla uzupełnienia myśli Basińskiego. Jeśli pójdziesz tym tropem - "Ucieczkę z raju" polecam, bo czyta się świetnie. Po trudnej lekturze "Pamiętników" - będzie z tylko z górki. Jeśli oczywiście nie musisz odpocząć od tematu...:)
OdpowiedzUsuńMam wyjątkowy talent do zaczynania rzeczy od d.. strony, że tak powiem. Np. Książki, które są napisane w kolejności, jako seria, gdzie należałoby najpierw przeczytać coś, co zdarzyło się wcześniej, a potem kolejną - najczęściej czytam odwrotnie, mimo że ktoś mi wcześniej na to zwróci uwagę. Po przebrnięciu przez Pamiętniki Zofii z chęcią sięgnę po biografię Lwa. Czytałam u Ciebie ciekawą recenzję. A kiedy to nastąpi czas pokaże i okoliczności- jak dostanę w bibliotece.
UsuńTo dramat wszystkich kobiet, które nie potrafią żyć własnym życiem, a żyją życiem bliskich - celna uwaga. Zasługi Tołstojowej są ogromne, ale z lektury listów i dziennika małżonka wynika, że potrafiła być osobą b. trudną we współżyciu (sam Tołstoj zresztą też).
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie, co jest w niepublikowanych fragmentach pamiętnika, rodzina chyba nie zgodziła się na wydanie całości.
To, że była trudną we współżyciu wynika też z samych pamiętników; to się pojawia gdzieś między wierszami, a już zupełnie wyraźnie wyłazi w czwartej części pamiętników, gdzie przeplata się to z fragmentami Dziennika Tołstoja. I jego charakterek też się nie da ukryć. To co ukryte zawsze najbardziej ciekawi, jak zakazany owoc.
UsuńTrudno oprzeć się wrażeniu, że Zofia cierpiała na coś w rodzaju małżeńskiego syndromu sztokholmskiego, uzależnienie od męża przez którego cierpiała, co nie zmienia faktu, że w jej ocenie męża jest wiele słuszności ale w Rosji i tak stoi na z góry przegranej pozycji bo Lew tam, to jak wiadomo, ciągle geniusz - choć nie bardzo wiadomo dlaczego :-). Już więcej szczęścia w małżeństwie miała chyba Anna Dostojewska choć i ta przeszła "drogę przez mękę" z Fiodorem.
OdpowiedzUsuńDobra diagnoza uzależnienia Zofii i jej opinie na temat Lwa wydawały mi się często trafne, zwłaszcza, kiedy pisała o Zmartwychwstaniu (to chyba jedyna powieść Tołstoja poza Anną Kareniną), jaką przeczytałam i właśnie po jej lekturze i porównując to z Pamiętnikami Zofii wyrobiłam sobie pewien obraz Lwa Tołstoja i nie jest on zbyt przychylny pisarzowi. Czy był geniuszem, jak potocznie się przyjmuje - nie umiem tego potwierdzić na podstawie dwóch tylko powieści, z czego Zmartwychwstanie jest raczej mało reprezentatywne - bo to taki manifest ideologiczno-filozoficzny - trudno się wypowiadać, a jednak używam tego określenia. Jak to łatwo kogoś zaszufladkować, zresztą dla pisarza to chyba całkiem niezła szufladka. :) Biografię Dostojewskiego znam jedynie w wydaniu Cata-Mackiewicza i na jej podstawie przyznaję, że Anna miała więcej szczęścia zapewne dzięki temu także, że miała inną psyche, bo gdyby była podobna do Zofii mogłoby się to dla niej skończyć podobnie.
UsuńPolecam w takim razie "Sonatę kreutzerowską" a Twój obraz Tołstoja zdecydowanie się przyczerni. Widać, że Zofii zabrakło odwagi Anny Kareniny, zresztą przy tylu dzieciach jako odpowiedzialna matka nie miała szans na taki ruch. A Tołstoj wykorzystywał to. W każdym razie przyszło jej żyć jako żonie "geniusza" i zapłaciła za to wysoką cenę.
UsuńWyobrażam sobie, to co pisała na jej temat Zofia wydawało mi się bardzo prawdziwe i wystawiało szanownemu małżonkowi niezbyt pochlebną delikatnie mówiąc opinię.
UsuńPowieści Tołstoja czytałem w młodości, jego Dzienniki jakieś 10 lat temu, i w nich zobaczyłem człowieka zupełnie innego, niż to sobie wyobrażałem z lektury jego książek. Tego wyidealizowanego obrazu pisarza nie rozwiały nawet artykuły i opracowania, jakie czytałem na jego temat. Bo wydaje mi się, że Dzienniki są na wskroś szczere, (zaś to, że są czymś "osobistym" wynika z samej natury tej formy).
OdpowiedzUsuńUderzył mnie tam np. fragment, który przypomniał mi Twój cytat ze skarżącej się na męża Zofii, piszącej o tych ciemniejszych stronach charakteru pisarza.
Gdyż nawet on sam pisał o sobie tak:
“Przypomniałem sobie swoje wykoślawienie, zepsucie. Jestem zepsuty zarówno wczesną rozwiązłością, jak zbytkiem, obżarstwem i próżniactwem. Gdyby tego wszystkiego nie było, teraz, mając 65 lat, byłbym rześki i młody. Ale czy to zepsucie poszło na marne? Wszystkie moje wymagania moralne wyrosły z tego zepsucia”.
I w innym miejscu: “Rzadko spotykałem człowieka, który posiadałby w większym stopniu niż ja wszystkie przywary: lubieżność, chciwość, złość, próżność, a przede wszystkim egoizm. Dziękuję Bogu za to, że wiem o tym, widziałem i widzę w sobie tę ohydę, a jednak z nią walczę. Tym się właśnie tłumaczy powodzenie moich pism.”
A jednak napiszę rzecz (nawet dla mnie) zaskakującą: mimo wszystko nie do końca możemy dawać wiarę wszystkiemu: ocenom, opiniom, zwierzeniom,samokrytyce (Tołstoj) i krytyce (Zofia), bo mogą one być sprawą chwili, nastroju, złości, wyrzutu... a emocje jednak mącą rozum i zaburzają nam widzenie nie tylko innego człowieka, ale i samego siebie.
Co jednak nie oznacza, że zarówno Dzienniki Lwa, jak i Zofii nie są znakomitym źródłem wiedzy o ich życiu - jak również o epoce, w której żyli.
Polecam film "Ostatnia stacja", o którym popełniłem kiedyś małą notkę.
Zajrzyj, jeśli masz ochotę:
https://wizjalokalna.wordpress.com/2010/03/26/filmowisko-biala-wstazka-ostatnia-stacja-autor-widmo-alicja-w-krainie-czarow/
Pozdrawiam,
S.
Troszkę ostatnio mnie tu mniej, jakoś pochłonęła mnie rzeczywistość niewirtualna. W Pamiętnikach Zofii są cytowane fragmenty z Dzienników Lwa i tam także pisze o sobie z pełną (może nie pełną, ale całkiem sporą świadomością) własnych niedostatków, wad, tego, co może denerwować ludzi z jego otoczenia. Zgadzam się, że każda nasza wypowiedź będzie efektem pewnego tu i teraz, którego nie znamy czytając wspomnienia po latach, choć Zofia pisze dość drobiazgowo o całej otoczce dnia codziennego, to mimo wszystko nie daje to nam możliwości wejścia w psychikę postaci, możemy je jedynie przeczuwać, choć nigdy nie dowiemy się, czy nasze przeczucia były słuszne. A mimo tych wszystkich wad tego rodzaju wypowiedzi bardzo lubię Dzienniki, bo i tak wydają mi się najbliższe postaci, dające obraz może trochę zawoalowany, ale dający dojrzeć przez cienką materię postać ich bohatera.
OdpowiedzUsuńDo notatki sięgnę na pewno, dziękuję za linka.
Pozdrawiam
Gosiu
OdpowiedzUsuńprzeczytałam, że wybierasz się na urlop w Polskę. Myślę, że to świetny pomysł.
Czy możesz mi zdradzić jakie miasta będą bazami wypadowymi?
Mamy plany na taki urlop ale w przyszłym roku.
Serdecznie pozdrawiam:)
Napiszę na maila
OdpowiedzUsuń