Zawsze marzyło mi się znalezienie na Placu Świętego Marka, takim jak na obrazie Renoire; wyludnionym, niemal zupełnie pustym. Zresztą marzenie o podziwianiu cudów architektury bez tłumu turystów towarzyszy mi nieodmiennie w Wenecji, Paryżu, Florencji, Rzymie i wszędzie tam, dokąd uda mi się zawędrować w moich podróżach. Ostatnio, kiedy mi się to niemal udało, okazało się jednak, iż pusty plac Św. Marka wygląda jakoś nienaturalnie. I nawet gołębie nie były w stanie tej pustki zapełnić (zdjęcie poniżej).
Brak tłumów turystów na obrazie Renoire nadaje temu miejscu bardziej intymny, tajemniczy charakter.
W namalowanym w 1881 roku dziele artysta uchwycił tak charakterystyczny dla impresjonizmu nastrój chwili. Rozmyte kontury, nieostre kształty, pastelowe barwy, świetlne refleksy. Kiedy patrzę na bajkowe mury świątyni niemal mrużę oczy od słonecznych promieni, które odbijają się w złocistych barwach bogato zdobionych mozaik.
Widok jedyny w swoim rodzaju. Połączenie pięknej architektury z wyobraźnią malarza. Bo mimo, iż na obrazie brak szczegółów charakterystycznych dla tej bizantyjsko - romańsko - gotyckiej świątyni to chyba nikt, kto choć raz widział Bazylikę nie może mieć wątpliwości, że znajduje się na Placu Św. Marka w Wenecji.
Trudno tutaj dostrzec piękne, kolorowe dekoracje fasady, poza ich zarysami nad środkowym portalem, trudno rozpoznać w cieniach posągi czterech przywiezionych z Konstantynopola koni z brązu, a jeszcze trudniej rozpoznać złotego weneckiego lwa w pomarańczowej plamie nad głównym wejściem do świątyni.
Na opustoszałym przed świątynią placu królują nieodłączne dla krajobrazu tego miejsca gołębie oraz wielkie kałuże wody. Dopiero chwilę wcześniej przestało padać i plac nie zdążył jeszcze przeschnąć. To tłumaczyłoby tę wyjątkową tutaj znikomą ilość przechodniów. Po prawej stronie majaczy kontur Dzwonnicy, po lewej Wieża zegarowa.
Namalowana przez artystę Bazylika jest taka nierealna i jednocześnie piękniejsza niż w rzeczywistości, bowiem daje pole dla wyobraźni. Patrząc na reprodukcję obrazu imaginuję sobie, że ta czerwona plamka przed wejściem to ja i zaraz bez konieczności odstania w długiej kolejce chętnych wejdę do środka i ponownie podziwiać będę jej skarby. A po wyjściu usiądę przy stoliczku kawiarni Florian i obserwować będę, jak Plac zapełnia się coraz liczniejszą rzeszą turystów.Kiedy patrzę na ten obraz nieodmiennie na myśl przychodzi mi cykl obrazów Moneta „Katedra w Rouen”. Szkoda, że Renoire nie wpadł nie ten sam pomysł i nie namalował cyklu Bazylika Św. Marka w Wenecji w kilku wersjach.
Prezentowane tutaj dwie wersje kolorystyczne pochodzą z zasobów internetowych. Nie mam pojęcia, która jest bliższa prawdy. Ta powyżej jest taka bardziej bizantyjska-wenecka, a ta poniżej bardziej subtelna-malarska. A rzeczywistość zapewne jest jeszcze inna, o czym niestety nie będę mogła się przekonać w najbliższym czasie, gdyż nie wybieram się do Mineapolis, gdzie w Institute of Art znajduje się obraz.
Myśl o kwietniowej wycieczce do ukochanej Italii rozgrzewa mnie w ten zimny, lutowy wieczór.
Na tym zdjęciu plac Św. Marka wygląda tak smutnie i obco. Obraz piękny, nie znałam go wcześniej. Lubię impresjonistów, choć Renoire mało znam. Magda
OdpowiedzUsuńRzeczywiście sprawia smutne wrażenie. Ja też lubię impresjonistów, a na obraz trafiłam przypadkiem w internecie.
UsuńNie sądziłam, że można uchwycić taki moment, kiedy Plac Św. Marka jest pusty... Nawet gołębi nie widać...
OdpowiedzUsuńTaki moment to godzina 9 rano (większość turystów dopiero się budzi), a gołębie najczęściej zlatują się do pokarmu, a skoro zabrakło karmicieli :) Plac oczywiście wygląda o wiele piękniej od strony Bazyliki, ale z kampanili brak odpowiedniej perspektywy.
UsuńPlac Św.Marka bez ludzi wygląda jak zupełnie inne miejsce.Jeśli zaś chodzi o obraz to moim zadaniem real jest o wiele piękniejszy.
OdpowiedzUsuńPlac bez ludzi wygląda jak zupełnie inny, zwyczajny plac- przynajmniej z tej perspektywy. Będąc tam jednak kiedy ma się przez oczami Bazylikę czuje się nieprzeciętnie. Chyba niefortunnie się wyraziłam, iż namalowana Bazylika jest piękniejsza niż w rzeczywistości- to wyraz mojego umiłowania do impresjonistów, których obrazy dają mi pole do imaginacji. A piękne są i one i rzeczywistość.
UsuńA już wrażenia, jakie wywołuje pobyt TAM są nieporównywalne z czymkolwiek i jakimkolwiek oglądanym obrazem :)
UsuńA ja tak średnio lubię impresjonistów i rzeczywiście namalowany tutaj wygląda trochę nierealnie, jakby nie z tego świata, otulony magiczną powłoką, a przez to piękny, ale zgodzę z AgąB. w realu widok jest piękniejszy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚrednio lubisz impresjonistów? A myślałam, że wszyscy kochają impresjonistów :) I to piękne i to nęci :)
UsuńZdaje się, że tłumy ludzi na placach Italii to integralny element ich scenografii. Inaczej jednak odbieram ludzi na tym placu latem, inaczej jesienią, inaczej zimą... Dla mnie najpiękniejszy czas na Wenecję jest jesienią, gdy październik ozłaca wszystko dając jednocześnie oddech,
OdpowiedzUsuńserdeczności
Najpiękniej, bo najspokojniej, poza tym, że jesienno-barwnie? Nie miałam okazji być w Wenecji w październiku. Byłam w lipcu, sierpniu i wrześniu- chyba trzech najludniejszych miesiącach, ale jak widzisz radziłam sobie wczesnymi i późnymi wędrówkami :)
UsuńJesienno - barwnie, ale jednak inaczej, niż znamy to z typowego jesiennego pejzażu, bo jak wiesz drzew, a tym bardziej liści w Wenecji jak na lekarstwo! Te barwy kładą się właśnie jesiennym słońcem na fasadach, a cienie przybierają inny kąt nachylenia.
UsuńTrzeba przyznać, że świetnie sobie radziłaś - wdrapywanie się na wysokości to doskonała strategia! :-)
Jaki malarski komentarz - brawo. Z tym wdrapywaniem to nie do końca prawda- w Kampanili jest winda :)
UsuńTo prawda Plac Świętego Marka jest zupełnie inny na obrazach, a inaczej wygląda w rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście inny, ale rozpoznawalny i jak napisałam wyżej i ten i tamten mi się podobają. Cho gdybym miała wybrać - wycieczka do Wenecji, czy oglądanie obrazu w muzeum- odpowiedz byłaby oczywista.
UsuńChciałabym zobaczyć prawie pusty Plac św. Marka. Niestety to wielkie marzenie raczej nie spełnione. Byłam dwa razy w Wenecji.
OdpowiedzUsuńZawsze były tłumy.
A co do obrazów i realu, dla mnie to dwie różne rzeczy.
Kocham impresjonistów i kocham Wenecję nawet z ogromem turystów.
Serdecznie pozdrawiam
Sara-Maria
Myślę, że gdybyś wybrała się o szóstej rano byłyby duże szanse, zarówno mieszkańcy, jak i turyści nie lubią wstawać skoro świt.
UsuńCo do miłości do miasta i obrazów- to mamy tak samo :)
A ja bym chciał zobaczyć Wenecję niezależnie od zaludnienia. Pozdrawiam J.
OdpowiedzUsuńMówią, że chcieć to móc, ale sama wiem, że to nie zawsze jest prawdą. Życzę Ci, aby się udało spełnić to marzenie.
Usuń