Pieniądz Emil Zola
Wydawnictwo –Puls
Ilość stron – 404
Jest to osiemnasta (z dwudziestu) cześć cyklu Rougon – Macquartowie. Zola tworząc cykl powieści poświęcony jednej z francuskich rodzin zamierzał stworzyć przekrój francuskiego społeczeństwa od czasów II Republiki Francuskiej, poprzez zamach stanu Napoleona III aż po wojnę prusko-francuską w 1871 roku. Pragnąc dokonać analizy życia wszystkich warstw społecznych „Pieniądz” został poświęcony mechanizmom funkcjonowania giełdy oraz wpływom, jakie wywiera na człowieka żądza szybkiego wzbogacenia się. Temat, którego autor podjął się z obowiązku, a nie z potrzeby serca nużył go i męczył. Musiał przekopać się przez wiele dokumentów o tematyce i terminologii zupełnie mu obcej, dlatego jedynie, że temat „wchodził logicznie w skład cyklu”.
Zapytany przez Edmunda de Goncourt co robi odpowiada:
„Właściwie nic… Stanowczo nie mogę wziąć się do roboty. A poza tym PIENIĄDZ to takie rozległe, że nie wiem od którego końca zacząć..Ach chciałbym już mieć za sobą trzy ostatnie książki.”
Podobnie, jak dla Zoli tak i dla mnie temat gry na giełdzie, spekulacji finansowych, akcji, zwyżek, zniżek jest tematem wywołującym odruch senności. Zupełnie nie potrafię zrozumieć mechanizmu funkcjonowania giełdy i nie potrafię poddać się emocjom, jakie targają ludźmi żądnymi łatwego i szybkiego zarobku. Jest w tym, dla mnie, jakaś niesprawiedliwość, jakieś oszukaństwo i duże niebezpieczeństwo zarówno dla przegrywających, jak i dla wygrywających, może zwłaszcza dla nich.
Moim zdaniem sam Zola, podejmując temat z obowiązku, nie docenił swojej powieści, bo choć napisał o niewdzięcznym przedmiocie pożądania, sama książka nużącą nie jest.
Ciężko było przebrnąć jedynie przez pierwszy rozdział pełen całkiem mi obcej terminologii. Książka choć oscyluje wokół giełdowych spekulacji jest książką o pieniądzu i jego wpływie na człowieka. Autor próbuje przedstawić emocje, jakim ulega niemal każdy człowiek, który staje przed wizją szybkiego wzbogacenia.
Główny bohater Saccard przez szereg nieprzemyślanych inwestycji stracił ogromny majątek i wypadł z grona ludzi liczących się w świecie finansów. Stracił majątek, ale nie utracił wiary w odzyskanie zarówno bogactwa, jak i pozycji. W wyniku spotkania z idealistą, inżynierem Hamelinem, owładniętym wizją rozwoju Bliskiego Wschodu (budowa sieci dróg, a zwłaszcza budowa kolei żelaznej, wydobycie bogactw naturalnych, rozwój przemysłu i handlu) rodzi się pomysł założenia Banku Powszechnego, którego zadaniem będzie finansowanie inwestycji na wschodzie. Oczywiście, jak w każdym interesie motorem działania jest osiągnięcie zysku. Poprzez szereg poczynań nie do końca zgodnych z prawem (m.in. kreatywną księgowość, sztuczne podwyższanie wartości akcji, skup akcji przez Bank) oraz agresywną kampanię prasową (prowadzoną przez własne wydawnictwo) akcje w przeciągu zaledwie kilkunastu miesięcy siedmiokrotnie podwyższają swą wartość i stają się najbardziej pożądanym towarem na rynku. Inwestują ludzie ze wszystkich sfer społecznych; od ludzi żyjących ze spekulacji giełdowych, poprzez arystokrację, zubożałe ziemiaństwo, mieszczan, biedaków. Pożądanie pieniądza, aczkolwiek różne są jego motywacje (hazard, chęć wzbogacenia, konieczność znalezienia sposobu na wyjście z długów, zapewnienie sobie dożywotniej renty, uzbieranie posagu dla córek) przejawia się niemal u wszystkich jednakowo. Ludzie, którzy wpadli w szpony pożądania nie potrafią myśleć o niczym innym, jak o kursie akcji i tym szczęściu, jakie przyniesie kolejna zwyżka ceny akcji. Pierwszy zarobek budzi nadzieję drugiego, drugi kolejnego i tak bez końca. Zaledwie nieliczni potrafią poprzestać na osiągniętym zysku. Każda zwyżka rozbudza nowe żądze.
Najbliższą Zoli postacią w Pieniądzu, postacią wyrażającą jego opinie i przekonania jest Karolina Hamelin. Siostra inżyniera z początku chcąc dopomóc bratu w realizacji jego marzeń, następnie z miłości do Saccarda daje się porwać grze próbując jednocześnie skierować zainteresowania kochanka na inne sfery życia poza pomnażaniem kapitałów.
Powieść poza wspaniałym studium ludzkich zachowań poddanych pożądaniu bogacenia się przedstawia kontrast pomiędzy dwoma postawami finansistów; poety pieniądza (Saccarda), który działa w imię tworzenia rzeczy wielkich i szlachetnych ulegając namiętnościom i podejmuje niczym nieograniczone ryzyko, nie zważając na koszty (w końcu najważniejszy jest cel) oraz człowieka – liczby (Gundemann), który kieruje się logiką i zdrowym rozsądkiem.
Pieniądz wyraża też pogląd autora na kwestię antyżydowskich nastrojów społecznych, a także jego zainteresowanie narodzinami nowej ideologii socjalizmu.
Najlepszą puentą powieści jest wniosek, do jakiego dochodzi Karolina, kiedy rozmyśla, jakie skutki przyniosło powstanie Banku. „Saccard miał słuszność; pieniądz był jak dotąd nawozem, na którym wyrastała ludzkość jutra; pieniądz truciciel i niszczyciel, stawał się zaczynem życia społecznego, żyznym gruntem niezbędnym do wielkich robót ułatwiających egzystencję (…). Dlaczegóż zatem pieniądz czynić odpowiedzialnym, za brudy i zbrodnie, których jest przyczyną? Czyż w mniejszym stopniu zbrukana jest miłość, która przecież rodzi życie.”
Wciąż rosnąca wartość akcji Banku Powszechnego pobudza wyobraźnię nie tylko uczestników gry, ale także czytelników. Większość z nas bowiem myśli podobnie jak Saccard, ile dobrego można by zdziałać mogąc do dyspozycji tak nieograniczone fundusze. I choć finał wydaje się być przewidywalny to lektura naprawdę wciąga. Chylę czoła przed mistrzostwem Zoli, który z obowiązku i znużenia napisał tak dobrą książkę. Może nie uwiodła mnie ona tak, jak„Wszystko dla pań, nie zachwyciła, tak jak Germinal, ale zaskoczyła, iż tak niewdzięczny temat można przedstawić w tak interesujący sposób.
Nie wiem, czy to skutek uboczny lektury, a jeśli tak, to dziwnie zaskakujący nawet dla mnie, po raz pierwszy w życiu zagrałam wczoraj w totolotka. Natychmiast po zakupie kuponu zdenerwowałam się, co będzie jeśli wygram. Martwiło mnie to do dzisiejszego ranka. Na szczęście wygrałam tylko „trójkę”, więc obawy dotyczące kłopotów, jakie mogłaby przynieść niespodziewana fortuna (poza jedyną korzyścią) rozwiały się.
No proszę, szczęście początkującego:) Pieniądz jest znakomity, chociaż całą tematyka jest mi równie obca jak Zoli:) Zechciej poprawić imię Goncourta, nie było mu Emil:P
OdpowiedzUsuńDzięki za zwrócenie uwagi- już poprawiam. Językowy lapsus wynikły z "przeniesienia"? imienia Zoli na imię Goncourta :)-guciamal
UsuńTak mi się właśnie wydawało:P Dzięki.
UsuńTrójka to i tak nieźle:). świetny tytuł notki:).
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńJa jak ostatnio zagrałam to nawet "1" nie trafiłam...
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam "Pieniądz" - mnie tematyka nie jest tak do końca obca, choć nie twierdzę, że jest pasjonująca ;-)
Niestety nasza praca nie zawsze bywa pasjonująca, ale co zrobić, gdzieś ten PIENIĄDZ trzeba pozyskać
UsuńGuciamal
Niestety nie znam powieści, bo pieniążki doskonale.
OdpowiedzUsuńZachęcona Twoją recenzją, muszę przeczytać...
Sara-Maria
Na pewno warto :)
UsuńA ja nie mam nic przeciwko wygraniu FORTUNY... Dlatego gram wyłacznie gdy są duże kumulacje...Na przykład dzisiaj zagram bo mam szansę (tak jak każdy grający) na 250 milionów dolarów...Teoretycznie... Ponieważ w naszej loterii mamy dwie opcje - gotówka, albo spłaty przez 26 lat, w rzeczywistości wygląda to tak, że gotówki dostaje się tylko 50-55%, minus 25% podatku federelnego od wzbogacenia (czyli przy wygranej $250 milionów, i wybraniu gotówki dostaje się na łapkę jakieś 95 milionów zielonych...). Piszę to wszystko żeby jasno pokazać, jak wiedza inwestycyjna (nawet na loterii) potrafi być przydatna - po prostu tutaj nie opłaca się grać bez kumulacji...
OdpowiedzUsuńJeżeli zanudziłam czytelników to przepraszam :)
A ja zagrałam wczoraj, bo wkurzyła mnie durna robota, a że była kumulacja - to uległam impulsowi, ale kurcze boję się, że to wciąga, bo jutro znowu kumulacja :(
OdpowiedzUsuń