Pierwsza
refleksja, jak mi się po przeczytaniu książki nasunęła była taka, iż trudno mi
tę książkę ocenić jednoznacznie. Momentami fascynowała, momentami
nużyła. Może popełniłam ten błąd, że chciałam ją przeczytać zbyt szybko, od
deski do deski. A tak nie powinno się postępować w przypadku tego rodzaju literatury.
Może nieopatrznie początkowo odebrałam, ją wyłącznie, jako powieść sensacyjno –
szpiegowską, kiedy teraz, jakiś czas po lekturze, wydaje mi się ona próbą przybliżenia nastrojów społecznych w XIX wiecznej Europie, analizą
ludzkich zachowań i zdarzeń, w których rolę niezmiernie istotną odgrywała
manipulacja. Cmentarz w Pradze niesie bowiem treści i dawkę wiedzy historycznej tak duże, że trudno je ogarnąć laikowi. Tak więc nie mam przekonania, czy to ja, jako czytelnik nie
sprostałam zadaniu, czy też autor próbował w jednej książce zawrzeć zbyt dużo
treści.
Jedno jest
pewne, książką jest warta przeczytania. Jest tak obfita w treści, że nie
podejmę się jej streszczenia. Lektura powoduje
poszerzenie horyzontów i zachęca do dalszych poszukiwań. Przyznam, że po raz
pierwszy czytałam tu np. o Protokołach Mędrów
Syjonu, "fałszywej" książce, która miała wywrzeć tak ogromne znaczenie w historii
holokaustu. Cmentarz w Pradze to również połączenie powieści psychologicznej z
powieścią sensacyjną. Narrator Simone Simonini, człowiek o podwójnej osobowości
prowadzi czytelników poprzez najbardziej wstydliwe i budzące odrazę zakamarki
ludzkiej natury i historii. Uosabia poglądy i lęki ludzi rządzących Europą w
XIX wieku. Nienawidzi Żydów, Francuzów, kobiet, kleru, jest bezwzględny i
zdolny do popełnienia każdej zbrodni. Mimo to autor skonstruował
jego portret psychologiczny w taki sposób, iż trudno ocenić go jednoznacznie, zwłaszcza, że
przeszkadza w tym jego alter ego, druga (jaśniejsza) strona jego osobowości ksiądz
Dalla Piccola. Simonini irracjonalnie wzbudza w czytelniku pewien rodzaj
sympatii. A tajemniczości dodaje postaci fakt, iż do końca nie wiadomo, czy narrator jest
księdzem, czy też ksiądz jest narratorem (fałszerzem i zbrodniarzem).
Myślę, że
aby dobrze ocenić tę książkę należy nabrać do niej dystansu, oceniać z pewnej
odległości czasowej. Im więcej czasu mija od lektury, tym więcej zaczynam
dostrzegać w niej treści i tym bardziej zaczyna mi się podobać jej zamysł.
Jestem pełna
szacunku dla erudycji autora. Nie znam tak dobrze historii XIX wieku, ale chociażby
pobieżna jej znajomość potwierdza, iż opisane na łamach książki zdarzenia historyczne miały
miejsce w rzeczywistości. Książkę dobrze się czyta, fabuła wciąga, choć muszę
przyznać, że były momenty dłużyzn; zbyt drobiazgowe opisy pewnych zdarzeń, czy
rytuałów, losów narratora i jego dziadka, a także wstawki kulinarne, które nie konweniowały z całością.
Książka jest również kopalnią ciekawych spostrzeżeń. Zacytuje jedynie
dwa, które bardzo przypadły mi do gustu:
„Ktoś
powiedział, że patriotyzm to ostatnie schronienie łajdaków; ludzie bez zasad
moralnych owijają się zwykle sztandarem, a bękarty powołują się zawsze na
czystość swojej rasy. Narodowa tożsamość to jedyne bogactwo biedaków, a
poczucie tożsamości oparte jest na nienawiści – na nienawiści wobec tych,
którzy są inni. Należy podsycać nienawiść, jest cnotą obywatelską. Wróg to
przyjaciel ludów. Potrzeba zawsze kogoś, kogo się nienawidzi, aby dzięki temu
uzasadnić własną nędzę”.
„Organizujemy
demonstracje przeciwko sobie, aby udowodnić ludowi, iż jesteśmy niezbędni, do tego, aby
przywrócić porządek”. (drugi cytat podaję z pamięci, więc nie ręczę, za jego dosłowność)
Chyba wszystkie blogowe recenzje, które czytałam zwracały uwagę na trudny do przebrnięcia gąszcz wydarzeń historycznych oraz na to, że głównego bohatera, mimo wszystko, da się lubić. Cieszę się, że to co napisałam u siebie potwierdza się w opiniach innych osób ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wyjściem byłoby czytanie po trochu, z przerwami, zostawiając sobie czas na przetrawienie podanej wiedzy. A sympatia czy też brak antypatii do głównego bohatera jest zadziwiający, bo przecież to niemal szatan w ludzkiej postaci, sama nie rozumiem tego, a może to kolejny przejaw manipulacji autora w stosunku do czytelnika. Jeśli tak - to naprawdę nieźle mu wyszło.
OdpowiedzUsuńMyślę, że zabieg z uczynieniem bohatera znośnym był celowy, aby pokazać, jak zło bywa normalne, trudne do dostrzeżenia, obecne tuż obok, nawet momentami sympatyczne. Jak łatwo wkrada się w życie ludzi, jak im mąci w głowach, bo podświadomie oczekują, że zło będzie brzydkie i antypatyczne.
OdpowiedzUsuńPrawda, że często zło na pierwszy rzut oka przybiera postać anielską. A więc celowy zabieg i rodzaj manipulacji. Tak jak zło przyjmując różne maski potrafi w nas wmówić, że jest dobrem wcielonym i skrzywdzoną niewinnością i robi to niezwykle przekonywająco, bo potrafi lepiej od dobra udawać to, czym nie jest.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do przeczytania tej książki, lubię takie wyzwania, chociaż w "Imieniu róży" chyba przeskoczyłam parę akapitów bo mi się dłużyły. Napisz mi tylko czy ktoś tam ginie straszną śmiercią? Pozdro!
OdpowiedzUsuńTrup się ściele, ale nie są to krwawe opisy. Bardziej wstrząsały mną opisy orgii satanistycznych niż zabójstwa.
UsuńBardzo chętnie sięgnęłabym po tę książkę. Co prawda moje wcześniejsze doświadczenia z dziełami Umberto Eco wskazują że mogłabym mieć problem z przebrnięciem przez książkę - udało mi się tylko przeczytać Imię Róży, choć podchody robiłam także do innych jego powieści. No ale może dojrzałam od rego czasu już trochę i tetaz by mi się udało :-)
OdpowiedzUsuńJa poza felietonami Zapiski na pudełku od zapałek i Imieniem róży nie czytałam nic Eco więc trudno mi się wypowiadać co do reszty. Wydaje mi się, że Cmentarz w Pradze jest mimo wszytko łatwiejszy w odbiorze niż Imię róży.
UsuńMnie erudycja Eco zniechęca. Za dużo, za bardzo, nie ogarniam. O ile "Imię róży" wchłonęłam bez większych problemów, o tyle na "Wahadle Foucaulta" poległam z kretesem. Przy "Baudolino" oglądałam tylko minę koleżanki, która to czytała i odpuściłam.
OdpowiedzUsuńNa pewno przy tych lekturach potrzeba czasu, czasu i chęci pogłębienia swojej wiedzy, drążenia tematu, wracania po kilka razy do juz przeczytanych stron. Może dojrzeję to tych lektur, gdy będę miała tyle lat co Eco teraz?:P
Też odniosłam wrażenie pewnego przesytu, ale zaliczyłam to na karb mojej niedostosowalności (nie ogarnianiu całości). Moje doświadczenia z Eco- opisałam w komentarzu wyżej, więc nie są duże. Nie czytało się źle, aczkolwiek potykałam się trochę. Co do czasu i skupienia to wydaje mi się, że mimo wszystko wolę takie książki niż te lekkie, łatwe i przyjemne, choć nie powiem, że zawsze przy takiej lekturze nie czuję niedosytu i powraca jak mantra myśl muszę do tej książki wrócić jeszcze. Ale to dobrze. Bo jeśli przeczytam i nie widzę potrzeby powrotu to mam wrażenie, że może nie warto było czytać wcale.
UsuńMam na półce, nie zabrałam się jeszcze. I dobrze, bo dzięki powyższemu wiem, czego się spodziewać. I mniej więcej wiem, jak się za to zabrać :) Dziękuję.
OdpowiedzUsuńA nie ma za co :) Moja recenzja nie odbiega chyba od większości recenzji tej pozycji, choć jak wiadomo każda książka wywołuje krańcowo różne reakcje.
UsuńKsiazka kapitalna tak jak pozostale dziela Eco. Choc rzeczywiscie nielatwa w odbiorze i miejscami nuzaca. Kopalnia cytatów: po lekturze zobaczylem jak bardzio ja pokreslilem:) Ale warto bylo nie oszczedzac papieru i zakreslac, czego dowodem dwa cytaty przez Ciebie przytoczone. CZytajac ten pierwszy mialem wrazenie jakby Eco opisywal niektorych "patriotow" polskich A.D. 2013:)
OdpowiedzUsuńDla kazdego, kto ciekaw jak powstaja a potem zyja wlasnyum zyciem wszelkie teorie spiskowe,pozycja obowiazkowa
Ja także czytając pierwszy cytat na myśl przywołuję naszych prawdziwych polaków, prawdziwych patriotów, prawdziwych katolików, którzy w imię wyższej idei nienawidzą każdego przejawu wolnej myśli i inności i co najbardziej mnie zasmuciło, że zaczynają oni przenikać także na blogi książkowe ziejąc swą nienawiścią i agresją. Ale, jest wyjście- ignorować.
OdpowiedzUsuń