Oczarowania, o których piszę w tym mini - cyklu podróżniczym nie zawsze są oczarowaniami od pierwszego wrażenia. Są miejsca, które widziane po raz pierwszy wzbudzają zachwyt, a są i takie, które potrzebują odpowiedniej oprawy, właściwej chwili, która sprawi, że widok dołączy do skarbów przechowywanych w szufladkach pamięci. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Koloseum byłam nieco rozczarowana. Wyobrażałam sobie, że jest monumentalne, nie dające się objąć wzrokiem. Zupełnie nie zapamiętałam chwili, kiedy pojawiło się ono na horyzoncie, a kiedy weszłam do środka sprawiało wrażenie nie tak dużego, jakim według moich wyobrażeń być powinno. I to ma być to Koloseum, w którym odbywały się igrzyska, to tutaj cesarz posyłał na śmierć tysiące istnień skierowaniem kciuka w dół, to tu odbywały się bitwy morskie. Jakiż statek pomieściłaby ta arena. Rzeczywistość odbiegała od wyobrażeń. Czar Koloseum przemówił do mnie dopiero za trzecim pobytem w Wiecznym Mieście, w jedno z październikowych popołudni. Stałam vis a vis i nagle odczułam moc budowli. Coś, o czym wiedziałam przecież od dawna, objawiło mi się teraz z całą wyrazistością. Oto mam przed oczyma arenę, którą oglądało kilkadziesiąt pokoleń od chwili jej powstania.
źródło wikipedia |
Dopiero patrząc z zewnątrz, z odpowiedniej perspektywy widać jej ogrom. Stałam na małym wzgórzu naprzeciwko i obserwowałam przejście dnia w noc i zarys budowli na tle tej scenerii, kiedy zmieniał się jej kolor od białego, poprzez szary wpadający niemal w czerń, aż po oświetloną światłami reflektorów mozaikę różnych odcieni szarości. Stałam na tym wzgórzu z kilkunastoma obcymi osobami i nie musieliśmy nic mówić, bo nasze rozradowane twarze mówiły same za siebie. Staliśmy tak i obserwowaliśmy przepiękny spektakl, którego jedynym aktorem była starożytna Arena.
Po raz kolejny muszę posiłkować się zdjęciem z internetowych zasobów. Niestety moje nocne zdjęcia nie oddają całego uroku miejsca.
Ja mam sporo zdjęć Koloseum z zewnątrz, bo w środku nie byliśmy, ale brak mi czasu na razie na obszerniejszy post a taki chciałam "upisać".
OdpowiedzUsuń:) posiadane zdjęcia przekraczają nasze możliwości czasowe. I ja wciąż mam wiele miejsc do opisania, no ale jak się chce pisać i o książkach i o podróżach i o muzyce, i o wielu innych sprawach, to człowiek ma cały czas poczucie, iż nie nadąża.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZe wzruszeniem dotykałam murów i wciąż myślałam, czego były świadkiem. Jestem wdzięczna losowi, że było mi dane stanąć w tym miejscu:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale zawsze wyobrażałam sobie, iż to tam działa się akcja Sienkiewiczowskiego Quo vadis. I jednym z milszych wspomnień było wysłuchanie Quo vadis Domine we wnętrzu Koloseum.
OdpowiedzUsuń