Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 22 maja 2022

Za drzwiami Galerii Uffizi

Fragment budowli Uffizi

Dzięki Ani z bloga Czytanki Anki oraz koleżance, która wyraziła ochotę spotkania  trafiłam do Gdyńskiego Centrum Filmowego na film dokumentalny Za drzwiami Galerii Uffizi. Film jest o tyle ciekawy, iż nie stanowi wyłącznie zaproszenia do odwiedzin, chęci zainteresowania zbiorami, ale przedstawia działalność muzeum od kuchni, a jednocześnie wyraża szerszy punkt widzenia na sens istnienia takich obiektów.
Film nie jest jedynie reklamą, której to reklamy Galeria nie potrzebuje, bowiem jeśli odwiedzający Florencję decyduje się na odwiedziny któregoś z muzeów to w pierwszej kolejności odwiedzi właśnie Uffizi. To najważniejsza i największa galeria zbiorów renesansowych na świecie; 500 sal i tysiące odwiedzających dziennie dowodzą, iż nie potrzebuje ona zachęty do odwiedzin. Co prawda kolejki przed wejściem i ścisk w środku mogłyby zniechęcić, ale jak widać czynią to  nie dość skutecznie.
Przed Galerią
Film stanowi spojrzenie na funkcjonowanie obiektu z różnych punktów widzenia; od kadry menadżerskiej, poprzez obsługę techniczną, kustoszy, ochroniarzy, konserwatorów i sponsorów, a to wszystko z odwiedzającymi w tle. Wydawać by się mogło, że mając tak bogate zbiory nie trzeba nic robić tylko liczyć płynące szerokim strumieniem do kas muzeum euro. Będąc opiekunem i strażnikiem tak ważnego dla europejskiej (a nawet światowej) kultury dziedzictwa trzeba się mocno napracować, aby właściwie zabezpieczyć i ochronić te dzieła. Stąd zarządzający podejmują różne inicjatywy dla pozyskania środków na ochronę znajdujących się tutaj zbiorów, ich właściwą prezentację i pozyskanie sponsorów. Jedną z takich inicjatyw było zorganizowanie po raz pierwszy w przestrzeni muzealnej wystawy sztuki współczesnej. Zaszczytu wystawienia w Galerii swoich dzieł dostąpił w 2019 r. brytyjski rzeźbiarz Antony Gormley. Mamy okazję obejrzeć negocjacje dotyczące ustawienie jednej z rzeźb z kolekcji Essere (Być). Początkowo wydaje się, iż rozmowy dotyczące ustawienia postaci  są nieco jałowe, bo w końcu jakie znaczenie może mieć to, czy rzeźba stanie parę minimetrów w prawo czy w lewo, albo czy będzie lekko przekrzywiona w kierunku okna, czy też będzie stała doń równolegle. Zaskoczył mnie też pomysł ustawienia jej tyłem do odwiedzających. Postać – mężczyzna stoi twarzą do okna i patrzy na miasto. W scenie, w której rzeźba już stoi w swym docelowym punkcie w otoczeniu odwiedzających,  odnosi się wrażenie, że oni współuczestniczą wraz z postacią w obserwacji widoku za oknem. I staje się zrozumiałym, że artysta doskonale wybrał miejsce, że takie jej ustawienie jest najwłaściwsze i najbardziej naturalne. Postać staje się elementem scenografii. 

 Zdjęcie ze strony

Kiedy wypowiadają się pracownicy prezentujący różne zawody widać, iż łączy je jedno; duma z faktu, iż są cząstką tego miejsca i pasja w wykonywaniu swoich zadań.  Pani kustosz pokazująca obraz Głowa Meduzy Caravaggio najmłodszym gościom, dyrektor Eike Schmidt doglądający gospodarskim okiem całości (od pozyskiwania donatorów, uczestniczenia w rozmowach z artystami, puentowania nowych sposobów ekspozycji dzieł po rozmowy w sprawie szaty graficznej wizytówek), czy pani konserwator, która z tysięcy malutkich fragmentów zniszczonego wybuchem bomby dzieła niczym z puzzli odtwarza obraz, czy w końcu pan ochroniarz – wszyscy sprawiają wrażenie osób, którym przyjemność sprawia przebywanie w tym otoczeniu, a wykonywanego zajęcia nie traktują jak pracy.

Film ukazuje nie tylko to, co znajduje się na wysokości wzroku, ale też na co sama nie zwróciłam uwagi, mimo kilkukrotnych wizyt w Galerii; freski na sufitach oraz galerię portretów znanych florentyńczyków.

A w tle co chwila migają nam Botticelli, Tycjan, Caravaggio, Piero Della Francesca, Rafael Santi, Uccello i twarze oglądających je ludzi, jedni zachwyceni, inni zaciekawieni, jeszcze inni jakby przestraszeni widokiem namalowanych okropności (Judyta obcinająca głowę Holofernesowi nie należy do przyjemnych widoków). Ciekawie ogląda się wrażenia dzieci, które nie sprawiają wrażenia znudzonych tym co oglądają, co tylko potwierdza, jak dużą wartość stanowi wczesna edukacja w tej dziedzinie.

Podobała mi się wypowiedz jednego z kustoszy, który opowiadał o współczesnych odwiedzających, skupiających się wyłącznie na robieniu zdjęć obrazom; jedno, drugie, dziesiąte i kolejna sala bez obejrzenia dzieł. Pan nie wspomniał o tym, co również zostało pokazane na filmie – uwiecznianie siebie na tle obrazu czy rzeźby.  

Pokazane zostały także zdjęcia dokumentujące wywóz dzieł sztuki przez nazistów w czasie II wojny światowej i sposób ich zabezpieczenia przed działaniami wojennymi.

Zainteresował mnie obraz Leonardo da Vinci Pokłon Trzech Króli. Ma on ciekawą historię; Leonardo zaczął go malować i nie dokończywszy wyjechał do Mediolanu. Być może to artysta podjął decyzję o nieukończeniu dzieła, a może sami zleceniodawcy nie byli zachwyceni sposobem potraktowania tematu. Obraz wrócił do zleceniodawców, gdzie przeleżał kilkanaście lat w piwnicach zakonu. Następnie został powierzony nieznanemu malarzowi do przemalowania. Nieukończony i mocno zniszczony został odrestaurowany i po pięciu latach zabiegów konserwatorskich pod koniec 2017 roku wyeksponowany w Galerii. Kiedy oglądałam go na filmie miałam skojarzenia ze szkicami Bitwy pod Anghiari, fresku Leonardo, który przetrwał tylko w szkicach.

Zdjęcie ze strony

Przekaz filmu wyraża się w słowach jednego z jego bohaterów - nie jesteśmy tutaj dla tej chwili, jesteśmy po to, aby zapewnić przetrwanie dziedzictwa kulturowego, aby mogło ono cieszyć następne pokolenia.

Film uświadomił mi także, że nawet jeśli odwiedziło się Galerię kilkakrotnie każde kolejne odwiedziny pozwolą odnaleźć coś nowego, bowiem czas nie stoi tu w miejscu, pojawiają się obrazy, które podlegały renowacji, dzieła, które z uwagi na ograniczoną przestrzeń znajdowały się w magazynach, czy w końcu pojawiają się wystawy (jak wspomniana wystawa Essere), nie wspominając o tym, iż nasza percepcja nie pozwala na przyswojenie sobie ogromu zbiorów i za każdym razem powinno się wybierać kilka dzieł, lub kilka sal do obejrzenia. O tym także mówił jeden z bohaterów filmu, co wyraża i moją opinię w tej kwestii.  Już zaczynam żałować że podczas tegorocznego pobytu we Florencji nie zajrzałam do Uffizi.  

Zainteresowanym sztuką polecam obejrzenie filmu.

Niestety kiedy ja odwiedzałam Uffizi nie było możliwości robienia zdjęć, bo mimo, iż pochlebiam sobie, że nie jestem bezmyślnym odwiedzającym lubię poza oglądaniem robić też zdjęcia eksponatów. 

Poniżej jedna z bardziej przerażających wersji Judyty obcinającej głowę Holofernesa pędzla kobiety (Artemisia Gentchileschi), jakże to odmienna wersja od tej Botticellowskiej z przepiękną kobietą i sługą niosącą głowę w koszu (Powracająca Judyta). 

Zdjęcie ze strony

17 komentarzy:

  1. 500 sal dobrze zrozumiałam? Toż i trzy życia można tam spędzić, żeby zapoznać się ze wszystkimi dziełami. A gdybym miała tylko jeden dzień, to jakie proponujesz? W tym koniecznie z freskami sufitowymi, bo te uwielbiam i w każdym muzeum choćby najmniejszym zadzieram głowę bez końca:)
    Wychodzi na to, że trzeba skorzystać z filmoteki - to też forma kontaktu ze sztuką:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam zadziwiona. Myślę, że te 500 sal to łączna ich ilość z magazynami i pomieszczeniami nie udostępnionymi zwiedzającym. Sama byłam pewnie w kilkudziesięciu, a może kilkunastu. Z reguły wiem, czego szukam i skupiam się na tych kilkunastu dziełach, na których mi najbardziej zależy. Co proponuję? Zależy co lubisz najbardziej, którego z malarzy, który obraz, bo trudno, aby wszystkim podobało się to samo. Ja będąc po raz pierwszy chciałam obejrzeć Botticellego La Pimavera i Narodziny Wenus, to było moje marzenie od dziecka. Oczywiście robiły na mnie wrażenie wielkie nazwiska Leonardo,Rafael, Tycjan, Caravaggio, ale one były wówczas dodatkiem do sali chyba numer 9 i 10 (jeśli dobrze pamiętam), gdzie ku wielkiej mojej radości znalazłam obrazy Botticellego. Pamiętam też tam jeden z obrazów Pallaiuollo będący ilustracją któregoś z mitów. Za tym pierwszym razem wrażenie zrobiła i Głowa Meduzy Caravaggio czy Tondo Doni Michała Anioła. Ale zupełnie nie zwróciłam uwagi na Lippiego na przykład, co teraz na pewno bym uczyniła. Trzeba obejrzeć album, albo sprawdzić, co znajduje się w muzeum i wybrać sobie to, co ciebie zainteresuje. Wróć, to co zainteresuje ciebie najbardziej, bo interesujące jest mnóstwo dzieł. Jeden z pracowników twierdził, że można by cały rok przychodzić dzień w dzień i nie poznać wszystkich i to prawda. Sama pracowałam w o wiele mniejszym muzeum przez parę miesięcy i mimo, iż oglądałam je codziennie nie mogę powiedzieć, aby je dobrze poznała. Można odbyć też wirtualny spacer po muzeum.

      Usuń
  2. Uff, odetchnęłam.;) Cieszę się, że nie był to przegląd kolekcji, tylko faktycznie coś nowego. Oby film pokazano kiedyś w telewizji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nawet gdyby to był przegląd kolekcji to też byłabym zadowolona, choć byłby to mało odkrywczy film, jak na festiwal. Miałam tylko leciutki niedosyt, że nie wspomniano o powodzi z 1966 roku, może dlatego, że niedawno o niej czytałam i byłam tego tematu szczególnie ciekawa, ale zapewne wiele było różnych zdarzeń związanych z muzeum i zagrożeniem dla zbiorów, że trudno było wybrać. Brakowało mi zatem choćby paru zdjęć z czasów działania aniołów od błota. natomiast nie słyszałam zupełnie o wybuchu bomby w pobliżu galerii i uszkodzeniu obrazów.

      Usuń
  3. Chętnie obejrzę ten film, bo byłam przed drzwiami tej galerii:) Kolejka po bilety odstraszyła mnie na dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moje kilka odwiedzin we Florencji tylko raz udało mi się wejść bez zarezerwowanych wcześniej biletów, z reguły dokonują internetowej rezerwacji- zakupu biletu. Kosztuje to parę euro drożej, ale pozwala zaoszczędzić godzinę a może dwie oczekiwania do kasy, a jak się ma tego czasu tak niewiele to szkoda go na stanie w kolejce.

      Usuń
  4. Pasuję do wypowiedzi tego kustosza, który opowiadał o współczesnych odwiedzających, skupiających się na robieniu zdjęć obrazom; jedno, drugie, dziesiąte ..., które potem mogę na spokojnie obejrzeć w domu, przeanalizować, sięgnąć do biografii autorów dzieł, zastanowić się nad przekazem...itd. Lubię robić zdjęcia, bo one przedłużają moje obcowanie z danym miejscem, no i dają mi ten cenny czas na podziwianie geniuszu ludzkiego. Często widzę w mediach jakiś obraz bez tytułu i miejsca, gdzie został umieszczony i nagle zapala mi się lampka, przecież widziałam go na własne oczy i mam nawet w swoich zbiorach zdjęcie tego obrazu i wiem gdzie je zrobiłam...
    Film interesujący, podobny oglądałam kiedyś o Luwrze.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że kustoszowi nie do końca chodziło o takich zwiedzających, jak my. Robimy zdjęcia, aby potem poszukać, aby zapamiętać, aby móc dostrzec coś, czego nie dostrzegło się wcześniej, ale nie koncentrujemy się wyłącznie na cykaniu fotek. Przynajmniej ja tak mam. Najpierw obchodzę całość, aby zorientować się w zbiorach, potem idę raz kolejny aby przyjrzeć się tym najciekawszym dla mnie obrazom, a na końcu robię zdjęcia. Często robię zdjęcia, aby poszukać więcej informacji na temat dzieła i twórcy.

      Usuń
  5. Podobnie jak Agnieszka nie udało nam się zwiedzić galerii. Wtedy o rezerwacji przez internet nie pomyśleliśmy a szkoda. Dobrze, że są albumy ale sama wiesz, że to nie to samo. Bardzo jestem ciekaw tego filmu. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Albumy to nie to samo, ale przecież nie każdy ma możliwość i szansę obejrzenia interesujących dzieł na żywo, więc jest to jakieś rozwiązanie. A rezerwację przez internet polecam to duża oszczędność czasu i wygoda.

    OdpowiedzUsuń
  7. W tym roku nie zajrzałaś do Uffizi, bo zabrakło Ci czasu? :) Ja akurat wirtualnych spacerów nie lubię. Wmawia się nam, że odbyć wirtualny spacer po jakimś mieście, muzeum czy jaskini to tak, jakby odbyć spacer rzeczywisty, ale dla mnie to nie to samo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak zabrakło czasu, byłam w pięciu innych galeriach, więc Uffizi musiało pójść w odstawkę, bowiem tam bywam najczęściej. Wirtualny spacer, to oczywiście nie to samo, oglądanie albumu też, ale czasami nie ma wyjścia, nie zawsze możemy wybrać się w różne miejsca z różnych powodów, więc czasami ratujemy się patrząc cudzymi oczyma, choć wiadomo, że to tylko namiastka. No ale głodny musi czasami zjeść choć skórkę od chleba, jeśli nie może zjeść całej kromki.

    OdpowiedzUsuń
  9. 500 sal? To brzmi aż niewiarygodnie. Wielodaniowa kulturalna uczta dla smakoszy sztuki. Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie robię zdjęć w muzeach, wyjątek zrobiłam dla Mona Lisy 🙂. Udanego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Robi wrażenie, brzmi nieprawdopodobnie nawet jeśli wlicza się magazyny, czy pomieszczenia filii (choć nie mam pojęcia, czy Uffizi ma jakieś filie). Zaczęłam się zastanawiać, co sfotografowałam Mona Lisę, taki tam zawsze tłum. Pamiętam natomiast, że zrobiłam zdjęcie rzeźbie Canovy Kupidyn i Psyche przy którym jak wół stoi tabliczka z zakazem zdjęć (a ja jej nie zauważyłam- było mi strasznie głupio, jak zwrócono mi uwagę, na ten zakaz- bo jestem dość zdyscyplinowaną odwiedzającą- chciałam się zapaść pod ziemię, choć z drugiej strony zakaz fotografowania rzeźb wydaje mi się idiotyczny).

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja pod tym Amorem i Psyche(tak mi weszła w pamięć nazwa rzeźby) mam dwa zdjęcia: swoje i Mateusza a był to rok 2005. Czyżby wtedy nie było zakazy robienia zdjęć? Nikt nam nie zwrócił uwagi ani żadnej tabliczki nie widziałam, dziwne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdę swoje zdjęcie rzeźby, gdzie jak byk widać tabliczkę z przekreślonym aparatem foto to ci prześlę. A z tymi zakazami to tak jest, że reguły zmieniają się co jakiś czas. pamiętam, że podczas wcześniejszych wizyt w muzeach często był całkowity zakaz fotografowania, dziś coraz częściej można fotografować wszystko, poza nielicznymi wyjątkami. W świątyniach zaradni włoscy przedstawiciele kk wymyślili sobie niezły sposób dorobienia. Przepiękne ołtarze, obrazy mistrzów, czy rzeźby są kiepsko oświetlone, często w ogóle nie widoczne na zdjęciach, jest tam zatem możliwość włączenia światła na bodajże minutę- płacąc euro.

      Usuń
  12. Prawdę mówiąc zatęskniłam już za galerią Uffizi. Ja też byłam w tym czasie gdzie był zakaz fotografowania. Lubię mieć zdjęcia z muzeów. W domu mogę je oglądać dokładnie, poczytać na ich i autora temat. Może kiedyś zaprezentują ten film w telewizji. Hmm tylko, że ja rzadko ją oglądam.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).