Od chwili, kiedy we wrześniu zobaczyłam plakat zapowiadający wystawę Fra Angelico w Paryżu wiedziałam, iż muszę ją zobaczyć. Nie będę nikogo oszukiwać, że to zauroczenie anielskim braciszkiem trwa od niepamiętnych czasów. Jeszcze parę miesięcy temu nie bardzo wiedziałam, kim był Fra Angelico. A dzisiaj chodzę na wystawę firmowaną jego nazwiskiem.
Wystawa znajduje się w Muzeum Jacquemart Andre. Oprócz dzieł Fra Angelico znalazły się też na niej dzieła florenckich malarzy sztuki sakralnej. Tym, co zwróciło moją uwagę jest nasycenie malarstwa sakralnego okresu wzesnorenesansowego barwami. Pełno w nim niebieskości i czerwieni w szatach przedstawianych postaci, pełno złota wokół nich; w aureolach, obramowaniach, w tle. Na obrazach az mieni się od barw. Takie kolory miały najwspanialsze ilustracje pięknych baśni mojego dzieciństwa, takie kolory wydawały mi się najpiękniejsze. Poza kolorami uwagę zwracają też Madonny. Madonny mają twarze delikatne, porcelanowe o cerze niemal przezroczystej, na której ledwie mozna dostrzec zarys rumieńców. Kolejnym charakterystycznym elementem tych obrazów jest wierność szczegółom architektonicznym i umiłowanie do geometrycznych kształtów. Na wystawie miałam okazję obejrzeć krótki film o Janie z Fiesole (Fra Angelico). Dzięki niemu zwróciłam uwagę na detale obrazu Zwiastowanie, dotyczące wierności oryginalnej architekturze florenckiej (dekoracje, zwięczenia kolumn). Najbardziej rozpoznawalne dzieło twórcy stanowi zawsze motyw przewodni wystawy. Tym razem jest to obraz Madonny z dzieciątkiem (z Galerii Sabauda w Turynie. O ironio losu w Turynie bywałam kilkakrotnie, a nigdy nie odwiedziłam tej Galerii).
Moją uwagę zwróciły także pięknie ilustrowane brewiarze. Mogłyby one stanowić ilustrację do Imienia róży. Tak właśnie wyobrażałam sobie księgi znajdujące się w bibliotece opactwa przepisywane przez zakonników. Niestety na wystawie nie można było robić zdjęć. Na uwagę zasługuje samo Muzeum mieszczące się w pałacowych wnętrzach przy Bulwarze Hausmanna.
Zdjęcia 1. Plakat wystawy, 2. Na wystawie ze strony Muzeum, 3. Ilustrowany Brewiarz ze strony Muzeum.
Króciutki dziś wpis uzupełnię po powrocie. Dopiero przed godziną wróciłam z całodniowej wędrówki, więc zabrakło mi sił na walkę z odmawiającym współpracy internetem oraz chodzącym w tempie żółwim laptopem podróżnikiem. Mam nadzieję, że choc to uda się opublikować.
Chcialam sie wybrac na te wystawe, ale slyszalam, ze tam niewiele mozna zobaczyc, bo male pomieszczenia, a w nich tlumy ogromne. Viola
OdpowiedzUsuńCudownie piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuń@Anonimowy- ja zostałam ostrzeżona przez Czarę (rozcinam pomarańcze) o tłumach więc wybrałam sie rano na samo otwarcie, a nawet chwile wcześniej. Tym sposobem weszłam jakieś 10 minut przed otwarcie i wcale nie byłam pierwsza, ale mimo, iż było trochę ludzi dało się oglądać. Kiedy wychodziłam do wwejścia na sale wystawowe rzeczywiście stała spora kolejka ludzi.
OdpowiedzUsuń@monika - zdjęcia (poza pierwszym) nie moje. Na wystawie jest całkowity zakaz robienia zdjęć.
Guciamal
A ja już nóxkami przebierqam przed koncertem
Gosiu, i tym razem Paryż dostarcza Ci tak dużo niezapomnianych wrażeń. A jeszcze wymarzony koncert... Ten wyjazd jest najpiękniejszym prezentem Gwiazdkowym.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze w Paryżu !!!
Sara-Maria
Fra Angelico to jeden z moich największych ulubieńców odkąd zobaczyłem go w jego domowych pieleszach San Marco we Florencji, a potem jeszcze w Rzymie i nawet w Madrycie. Ciekawe, że nam Polakom szczególnie przypadł do gustu i kanonizował go dopiero Jan Paweł II. Musee Jacquemart-Andre to jedno z najbardziej wysmakowanych muzeów świata i paradoksalnie zawdzięcza to w dużej mierze Włochom właśnie. Fresk Tiepolo nie ma sobie równych na gruncie paryskim. Gratuluję Podróżniczce wyboru i gustu :-)
OdpowiedzUsuń@Sara-Maria- koncert przyćmił intensywnością przeżyć wszystko inne. Wpis z dzisiejszej daty.
OdpowiedzUsuń@Danielu - jak pisałam u mnie to miłość świeżej daty, ale wcale nie powierzchowna. Muzeum J-A rzeczywiście robi wrazenie; niby takie skromne, a mieści w sobie taki ogrom bogactwa sztuki, no i ten jego niepowtarzalny charakter. Guciamal