Zwiastowanie Fra Angelico
tempera na desce
194 na 194 cm
Muzeum Prado
Poszukując aniołów w Madrycie trafiłam na kolejne Zwiastowanie pędzla błogosławionego braciszka z Fiesole. Fra Angelico należy do moich ulubionych malarzy. Miałam szczęście mogąc podziwiać oryginały jego dzieł między innymi we Florencji i Paryżu. Uderza w nich ogromny spokój, pokora i głęboka wiara. Jego obrazy były nie tylko wyrazem artystycznej wizji, były też modlitwą ich twórcy. Bijący z nich spokój udziela się też oglądającemu.
Zwiastowanie jest obrazem ołtarzowym namalowanym na początku XV wieku (źródła podają sprzeczne daty; jedne piszą o 1426 r., inne 1430-1432 r.) dla klasztoru Św. Dominika w Fiesole. Dzisiaj obraz znajduje się w Muzeum Prado w Madrycie. Pewnie mało kto zwróci na niego uwagę, bo wybierając się do madryckiej galerii po raz pierwszy i często po raz ostatni w życiu nastawiamy się raczej na obrazy Goyi, Velazquesa, Rembrandta, El Greco czy Boscha.
Skąd obraz włoskiego zakonnika wziął się w hiszpańskiej galerii narodowej? Jak pisze Giorgio Vasari (najlepsze źródło informacji o epoce) obraz umieszczono w jednej z kaplic kościoła Św. Dominika w 1435 roku, gdzie znajdował się aż do początku XVII wieku, kiedy to dominikanie sprzedali go księciu Mario Farnese. Stamtąd obraz trafił do dominikańskiego kościoła w Valladolid, a następnie do Madrytu, by w roku 1861 ozdobić ściany Muzeum Prado.
Obraz został namalowany metodą tempera z użyciem złota na desce o wymiarach niemal dwa na dwa metry.
Zarówno układem, jak i rozplanowaniem przestrzeni przypomina on fresk Zwiastowanie znajdujący się w Klasztorze Św. Marka we Florencji, jednak jest od tamtego o wiele bogatszy (u góry strony anielskiego bloga).
Podobnie jak na florenckim Zwiastowaniu scena głoszenia dobrej nowiny rozgrywa się pod portykiem o konstrukcji cienkich kolumienek. Anioł i Maryja znajdują się w podobnych pozycjach; ona siedzi pochylona w ukłonie, on przyklęka przed nią schylając głowę. Oboje mają skrzyżowane na piersiach ręce. Po lewej stronie kompozycji znajduje się ogród.
Lecz w przeciwieństwie do florenckiego fresku na madryckim obrazie w głębi ogrodu rozgrywa się scena wygnania Adama i Ewy z Raju. Scena grzechu pierworodnego i wygnania pierwszych rodziców z Raju łączy się ze sceną Zwiastowania Maryi narodzin Zbawcy. Połączenie dwóch odległych w czasie zdarzeń, a jednak ściśle ze sobą powiązanych; grzechu z zapowiedzią jego odkupienia.
Tym co odróżnia oba Zwiastowania jest też większe nasycenie barwami madryckiego obrazu. Więcej tu niebieskości, różowości i złota.
No i jako obraz ołtarzowy znajdująca się poniżej predella ukazuje sceny z życia Maryi.
W obrazie możemy dostrzec charakterystyczną dla Fra Angelico dbałość o szczegóły, przestrzenność architektury oraz połączenie jej z naturą.
Kiedy patrzy się na anioły Fra Angelico wydaje się, iż nie sposób ich pomylić z jakimikolwiek innymi aniołami. No i kiedy patrzę się na anioła zwiastowania na obrazie madryckim, natychmiast staje mi przed oczami Anioł Zwiastowania znajdujący się w paryskim Luwrze; ta sama uduchowiona twarz, ta sama aureola złoto-blond loczków, ten sam pokłon przed matką Zbawcy.
Uwielbiam patrzeć na anioły błogosławionego braciszka. Ich spokój udziela się wówczas i mnie, a dobra nowina, którą głosi napawa nadzieją.
Zdjęcia: 1. Zwiastowanie Fra Angelico w Muzeum Prado (obraz ze strony internetowej), 2. fragment obrazu Zwiastowanie Fra Angelico - zdjęcie własne reprodukcji. 3. Anioł zwiastowania Fra Angelico z obrazu znajdującego się w Luwrze - zdjęcie własne z widokówki
Owszem niezły :-) ale z "pradowskich" aniołów palmę pierwszeństwa przyznałbym tym z "Trójcy Świętej" El Greca i ex aequo, podtrzymujących martwego Chrystusa Alonsa Cano i Antonello da Mesiny. Twój bardziej pasowałby do którejś z florenckich galerii :-).
OdpowiedzUsuńTo prawda, że nie jest on reprezentatywny dla Muzeum Prado i bardziej pasowałby do florenckiej galerii. Może właśnie dlatego go wybrałam. Ciągnie mnie we włosko-francuskie klimaty, oj ciągnie. Zastanawiałam się na aniołem podtrzymującym Chrystusa Mesiny, ale jakoś mi płaczący anioł nie pasował do dzisiejszego dnia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA czy poleciłbyś któregoś z hiszpańskich malarzy w kwestii aniołów, bo przyznam, że nie kojarzę.
Na obrazach El Greca w Prado na pewno da się znaleźć kilka aniołów, chociaż może to nie do końca Hiszpan :-) ale Alonso Cano już tak. Na pewno są anioły u Murilla - Odpoczynek w czasie ucieczki do Egiptu a i u Zurbarana też znajdziesz na obrazie ze św. Hieronimem.
UsuńJak ja lubię takich komentatorów, którzy odpowiadają na pytania :) bo to znaczy, że wracają do przeczytanych postów. Dziękuję. Myślę, że wykorzystam kiedyś podpowiedzi. El Greco rzeczywiście nie kojarzył mi się z hiszpańskim malarzem, Murilla w ogóle nie znałam, a Zurbarana bardzo słabo. Pozdrawiam serdecznie
UsuńJak blog jest dobry i post ciekawy to oczywiście, że wracam :-) ja ani za jednym ani za drugim też nie przepadam, zwłaszcza Murillo to taki trochę "babski" malarz :-) - wolę El Greca :-) A tak w ogóle jeśli chodzi o anioły to dla mnie nr 1 jest anioł z Ekstazy św. Teresy choc to ani malarstwo ani sztuka hiszpańska :-).
UsuńBernini to jeden z moich kolejnych ulubieńców. A jego anioły zasiedliły mój drugi blog (pod skrzydłami aniołów) oczywiście z Ekstazą na czele. Ilekroć jestem w Rzymie idę do Santa Maria della Victoria pogapić się na Teresę i Anioła.
UsuńAle opanowałaś słownictwo! Podziwiam i gratuluję:)
OdpowiedzUsuńAnioł - anielski...
Pięknie opisałaś ten obraz a do tego wyraziłaś to, co mi się "plątało" po głowie i nie mogło wyjść na świat pod postacią słów. Ja uwielbiam malarstwo romańskie i średniowieczne z jego chieratycznością i swego rodzaju naiwnym przedstawieniem RZECZY. Niejednokrotnie zasanawiałam się, dlaczego przemawia do mnie bardziej niż doskonałości Odrodzenia? Dzięki Tobie odpowiedziałam sobie na to pytanie: to właśnie WIARA malarza sprawia, że widzimy nie OBRAZ, lecz wyrażoną IDEĘ. A co do Leonarda i jego "Ostatniej wieczerzy" to widziałam ją ale nie powaliła mnie na kolana. Szczerze mówiąc, w Leonardzie nie czuję DUCHA. Gdybyś miała ochotę zajrzeć na mojego starego bloga, jest tam wpis o tym http://sukienkawkropki.blox.pl/2011/01/Santa-Maria-delle-Grazie-i-Ostatnia-Wieczerza-O.html. Mam nadzieję że mi wybaczysz moją kulawą polszczyznę z którą wciąż się zmagam (przez dziesięć lat mojej emigracji miałam znikomy kontakt z polskim słowem a zwłaszcza pismem, co spowodowało zastraszające skutki) Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńUwielbiam długie komentarze :) Na twój wpis dot. Ostatniej Wieczerzy zaraz zajrzę. Leonardo także nie jest przeze mnie szczególnie hołubiony, no ale mimo to chciałabym zobaczyć Wieczerzę. Ciekawość, jak też bym odebrało to dzieło.
OdpowiedzUsuńKulawa polszczyzna - nie zauważyłam. A nawet gdyby się przydarzyło - dla mnie liczą się bardziej emocje i szczerość wypowiedzi niż piękny styl i mądrości płynące z wpisów (ojej mam nadzieję, że nie zabrzmiało to dwuznacznie, ale to trochę tak, jak dla Ciebie z tymi malarzami okresu średniowiecza i odrodzenia). Nie param się pisaniem, czy weryfikowaniem zawodowo dlatego nawet jeśli zwrócę uwagę czasami na przecinek, powtórzenie, czy inne niedociągnięcie nie zważam na nie. Pozdrawiam
Zgadzam się co do Leonarda, bo jak piszesz jest to dzieło które trzeba zobaczyć aby wyrobić sobie osąd, gdyż faktycznie (jak w większości przypadków) reprodukcje nie oddają jego istoty. A co do pisania też podzielam Twoją opinię że można darować pewne potknięcia, które prawie każdemu się zdarzają, byleby treść była w miarę sensowna a przede wszystkim szczera. Mimo to cieszę się, że pisanie idzie mi nieco lepiej, bo nie uwierzysz jakie męczarnie przeżywałam jeszcze dwa lata temu...To był po prostu wtórny analfabetyzm.
UsuńA zatem cieszę się, że udało ci się go przemóc, chociaż pewnie nie było tak źle. Bo to dla siebie bywamy najsurowsi.
UsuńA co do obrazów, to rzeczywiście niektóre rozczarowują, a inne zaskakują, zachwycają, ale dobrze jest je obejrzeć, jeśli ma się okazję. Jak obraz zrobi na mnie duże wrażenie, to potem długo jeszcze pamiętam jego umiejscowienie na ścianie i wspominając potrafię wrócić pod tamtą ścianę i patrzeć "pamięcią".
Uduchowiony Fra Angelico, Vasari w swoich ,,Żywotach.." pisze, że podobno Fra Angelico modlił się przed malowaniem każdego obrazu a często nawet płakał.. Zazdroszczę wizyty w Madrycie ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga:)
Ja w to wierzę. Zresztą wielu artystów tak robiło, ale też dla wielu malowanie/ tworzenie było rodzajem modlitwy. Zaraz zajrzę na twojego bloga :)
UsuńHmm, w Muzeum Prado w Madrycie byłam dosyć dawno...
OdpowiedzUsuńZatarły się pewne obrazy, nałożyły się inne... A co do El Greco, znaczne ilości jego obrazów zgromadzono oprócz Prado w Eskurial i katedrze w Toledo. Jego malarstwo jest bardzo mroczne, manierystyczne i jakoś nie przypominam sobie jaśniejących aniołów...
Pozdrawiam
Eskurial wyobraź sobie organizatorzy wycieczki skreślili z programu z niewiadomych powodów. Toledo udało nam się obejrzeć, ale bez tłumaczenia przewodniczki, bo pilot-tłumacz gadał sobie przez telefon, więc tak trochę byłam, a trochę jakbym nie była. Hiszpańska wycieczka miała w sobie tyle niedociągnięć, że może dlatego nie wspominam jej zbyt dobrze. Trzeba się będzie kiedyś przymierzyc do tych "zmanierowanych" aniołów Theotokopulosa.
OdpowiedzUsuńMam album z tego muzeum, zawsze mnie tam zachwyca obraz "Ogród rozkoszy ziemskich". Ale zaprezentowana przez Ciebie tempera, to również piękny obraz.Chciałbym kiedyś móc obejrzeć te dzieła na własne oczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przez Muzeum Prado przemknęliśmy z prędkością huraganu, mając do dyspozycji nieco ponad godzinę. Było to więc latanie od Goyi do Boscha, od Boscha do Velasqueza. Ale i tak cieszę się, że mi się udało odwiedzić tę galerię. Też zbieram albumy z muzeów- wydawane kiedyś z Rzeczpospolitą. :)
OdpowiedzUsuńprzepiękne!
OdpowiedzUsuńBlog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
Blog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
Jak na takie szybkie poszukiwania anielskie w Prado, to muszę przyznać, że Twoje znalezisko to strzał w dziesiątkę, Małgosiu. Bardzo zgrabnie i ujmująco wyłania się także z Twojego tekstu, po którym równie sprawnie biegnie się wzrokiem i myślą :-)
OdpowiedzUsuńPrado to jedno z moich ulubionych muzeów. Sam poczułem, że ogarniam jego przestrzeń i obejmuję wartość jego kolekcji dopiero po dwóch tygodniach codziennych wizyt. To świat bardzo wymagający. Po jednej wizycie może zostawić poczucie bezkresu i wielkiego niedosytu.
Moim ulubionym aniołem w tym muzeum jest anioł Antonella, o którym ktoś z Twoich znajomych wspomina tutaj w komentarzach. Zaczepiony obok Fra Angelica niemal styka się z jego ramą. Porażające jest dla mnie zestawienie tych dwóch aniołów obok siebie - jeden zwiastuje, a drugi opłakuje...
Jest w tym muzeum wiele zakamarków, w których można się schować i nie tylko z aniołami :-)
serdeczności
Dlatego właśnie tak lubię wracać. Do Watykańskich, do Luwru, do Orsay-a, do Uffizi i do wielu, wielu innych galerii. Tak, czuję ogromny niedosyt to przebieżce po Prado. Może w Madrycie widziałam niewiele, aby należycie to miasto docenić, ale dzisiaj z perspektywy czasu mogę jedynie napisać, że jeśli miałabym wracać do Madrytu, to jedynie do Prado. A że nie jest to wcale błahy powód, więc kto wie może uda mi się wrócić. Nie miałam pojęcia, że te dwa anioły ze sobą sąsiadują, to rzeczywiście musi być niesamowite sąsiedztwo; narodziny i śmierć obok siebie.
UsuńAch tak, Prado jest dla mnie wystarczającym powodem, żeby wracać do Madrytu. Rzecz w tym, że wyjątkowość tego miasta tworzą też takie jego propozycje, które oprócz Prado również wg. mnie zasługują na miano celu samego w sobie :-) Museo Thyssen - Bornemisza, Museo Reina Sofia, freski Goi w Museo de San Antonio de la Florida i ulice Madrytu! Oczywiście z perspektywy miłośnika sztuki :-)
Usuńz pozdrowieniem
Zapomniałem dodać, że w Moim Muzeum będzie tego lata dużo o dziełach z Prado. Mam więc nadzieję, że zajrzysz poszukać nowych wrażeń :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam odwiedziny w Twoim Muzeum. Niedługo stanie się ono równie często przeze mnie odwiedzane, jak wspomniane wyżej galerie i będę mówić wracam do watykańskich, Uffizi, muzeum Daniela, Prado... :)
UsuńDlatego nazwałem to internetowe muzeum - Moje Muzeum - każdy kto odnajdzie w nim coś swojego może mieć poczucie, że to też trochę jego muzeum, gdy wypowie tę nazwę. Nie uważam go za wyłącznie moje - nazwałbym go wtedy Muzeum Daniela:-) Sztuką trzeba się dzielić, ale refleksjami o niej także, co doskonale, Małgosiu sama realizujesz swoimi pomysłami :-) :-) Refleksje o sztuce pobudzają i przywiązują do dzieła nie mniej, niż sama sztuka, moim zdaniem :-)
Usuń