wielką izbę białą, wysklepioną,
żyjącą figur zmarłych wielkim tłumem;
tam chłopiec mały, chodziłem, co czułem
to później w kształty mej sztuki zakułem."
Stanisław Wyspiański
W części pierwszej
spacerów zatrzymałam się przy gmachu Teatru Juliusza Słowackiego.
Dzisiaj chciałabym przespacerować się w okolicę miejsc związanych z
osobą Stanisława Wyspiańskiego. Z komentarzy pod poprzednim wpisem
wnoszę, iż zarówno osoba, jak i dzieła młodopolskiego twórcy fascynują
nie tylko mnie. Oczywiście przedstawienie nawet w bardzo krótkim zarysie
wszystkich miejsc w Krakowie związanych z poetą,
malarzem, dramatopisarzem, grafikiem, architektem, twórcą witraży i
mebli byłoby zadaniem nazbyt karkołomnym, bowiem artysta większość życia
spędził właśnie w Krakowie. Zdradził go zaledwie parokrotnie, przy czym najintensywniej z Paryżem. Przyznam, że wcale mu się nie dziwię. Oba miasta są grzechu warte. Trudno wobec tego byłoby odnaleźć ulicę, plac, świątynie, czy budowlę, której
nie odwiedził, która nie wiązałaby się z jego życiem bądź z jego
twórczością. A nawet opisanie tych, które wpłynęły na jego losy w sposób
szczególny mogłoby stanowić materiał na obszerną księgę, a zatem wybiorę jedynie kilka takich miejsc, które jedynie wspomnę, a może kiedyś uda mi się przyjrzeć im bliżej i dogłębniej.
Wnętrze kościoła Św. Floriana (miejsce ślubu poety)
Ponieważ Kraków zazwyczaj zaczynamy zwiedzać w okolicy dworca głównego pierwszym topograficznie związanym z Wyspiańskim miejscem był dla mnie Kościół Św. Floriana, w którym w 1901 r. brał ślub z matką dwójki swych dzieci Teodorą Teofilą Pytko. Przebudowana, w stylu barokowym w drugiej połowie XVII wieku, świątynia była świadkiem zalegalizowania trwającego już związku poety z chłopką. Stojąc w tej trójnawowej bazylice (tytuł "bazyliki mniejszej" nadał świątyni w schyłku XX wieku Polski papież, który przez dwa powojenne lata pracował w nim, jako wikariusz ks. Karol Wojtyła) zastanawiało mnie, dlaczego właśnie tę świątynię z tylu innych wybrał Wyspiański na miejsce zawarcia związku małżeńskiego. Zapewne powód jest jednak bardziej prozaiczny niż mogłaby to podpowiadać moja wybujała wyobraźnia i nie są to historyczne odniesienia czyniące z kolegiaty początek drogi królewskiej. Tu zaczynało się uroczyste objęcie władzy monarszej, początek pogrzebowych konduktów władców oraz początek drogi cudzoziemskich posłów odwiedzających Rzeczpospolitą. Od 1901 roku Wyspiański (po otrzymaniu nagrody za witraże wawelskie) wynajmował mieszkanie przy ul. Krowoderskiej 79, które dziś i zapewne na początku XX wieku należało do parafii Św. Floriana, a więc prozaicznie zadecydowała rejonizacja.
Szkoła Sztuk Pięknych (im. Jana Matejki)
Mimo barokowego wnętrza - dość bogatych zdobień i suto złoconego ołtarza Św. Floriana świątynia sprawia wrażenie "przytulnej". Jest dość mała, aż dziw, że ją właśnie wybrano na monarsze uroczystości. Jest ona, co może wydawać się sprzecznością; zarazem bogata i skromna. Biel ścian nadaje umiaru zdobieniom. Kiedy wchodzę w piękne wnętrza świątyni niemal natychmiast przenoszę się w czasie i oczyma wyobraźni widzę ten budzący ciekawość mieszczańskiego Krakowa ślub. No cóż - piękny anturaż nie zagwarantował szczęśliwego pożycia małżonków.
Po wyjściu ze świątyni, kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się Akademia Sztuk Pięknych, w której pod okiem Matejki kształcił się nie tylko Wyspiański, ale i Mehoffer, Malczewski, Tetmajer i wielu innych, których dzieła zdobią dziś najbardziej prestiżowe galerie. Kiedy do szkoły uczęszczał Wyspiański na Placu Matejki nie było jeszcze monumentalnego Pomnika Grunwaldzkiego ufundowanego przez Ignacego Paderewskiego w 1910 roku.
Kilkaset metrów dalej po minięciu Plant znajduje się Kościół Św. Krzyża (obok na zdjęciu), w którym Wyspiański pracował nad konserwacją dopiero co odkrytych XV i XVI-wiecznych malowideł. To tutaj spotkał swego przyszłego wroga - apodyktycznego kardynała Puzynę, któremu naraził się brakiem pokory. Konsekwencją tego pozornie błahego zdarzenia (malarz miał odmówić zejścia z rusztowania do kardynała tłumacząc, iż jest zajęty pracą) było uniemożliwienie wykonania mu pracy w kościele Mariackim.
"Po śmierci Matejki okazało się, że pozostał jeden fragment nieskończony, ślepe okna czyli tryforia od strony zakrystii. Zamówiono szkice u Wyspiańskiego. Jednakże Puzyna zakazał wykonać projektów Wyspiańskiego".*
*Nietypowy przewodnik po Krakowie Michał Rożek str. 36
O znajdującym się w pobliżu Teatrze imienia Słowackiego, w której premierę miało Wesele pisałam w I części zimowych spacerów po Krakowie.
Projekt ołtarza Zaśnięcie Najświętszej Marii Panny dla Kościoła Mariackiego
Kościół Mariacki, do którego ciągną tłumy turystów, aby obejrzeć ołtarz Witta Stwosza, także zawdzięcza coś Wyspiańskiemu. Są to polichromie (dekoracje) projektu Matejki, które mistrz wykonał wraz ze swoimi uczniami; w tym Wyspiańskim i Mehofferem. A także witraże autorstwa tej dwójki umieszczone nad organami i nad prezbiterium.
Być może tutaj właśnie zaczął się rodzić pomysł napisania Wesela, kiedy 20 listopada 1900 r. był Wyspiański świadkiem zaślubin przyjaciela, poety Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną. Było to kolejne wydarzenie, które musiało wstrząsnąć mieszczńskim środowiskiem Krakowa. Już sobie wyobrażam te kpiny i plotki krążące po całym mieście. A potem jeszcze Wesele. Dramat został napisany niemal naprzeciwko wyjścia z kościoła. Na placu Mariackim pod nr 9 znajduje się kamienica, która powstała na miejscu domu, w którym powstawało Wesele.
Kamienica przy Placu Mariackim nr 9
Następne miejsce ważne i ważkie dla naszego bohatera to Kanonicza nr 25. Tutaj mieścił się Dom Długosza, w którym pracownię rzeźbiarską miał Franciszek Wyspiański - ojciec Stanisława. Tutaj spędzał dzieciństwo, tu kształtowała się wyobraźnia i tu zapewne rodziły się pierwsze artystyczne wizje.
Zaprojektowane witraże wawelskie, za które twórca otrzymał nagrodę, nie zyskały uznania władz kościelnych, do czego przyczynił się kardynał Puzyna. Zresztą nie była to jego pierwsza zbrodnia przeciwko sztuce i jej przedstawicielom. Dzisiaj trzy powstałe na podstawie projektów Wyspiańskiego witraże (św. Stanisława, Kazimierza Wielkiego oraz Henryka Pobożnego) zdobią budynek centrum informacji turystycznej znajdujący się przy Placu Wszystkich Świętych (skrzyżowanie Grodzkiej i Dominikańskiej).
Witraż Kazimierz Wielki wg projektu Wyspiańskiego (z odbijającą się w nim choinką na Placu Wszystkich Świętych)
A skoro już jesteśmy na Placu Wszystkich Świętych to powinniśmy koniecznie zajść do Franciszkanów, aby obejrzeć jeden z najpiękniejszych witraży projektu Wyspiańskiego - Bóg Ojciec (Stań się). Zamieszczam go tu dzięki przypomnieniu nutty. Tegoroczny spacer przymusowo bardzo okrojony w czasie nie pozwolił na wizytę w kościele Św. Franciszka. Witraż sprawia niesamowite wrażenie. Do postaci Boga Ojca pozował Adam Rogowski - powstaniec styczniowy i wuj artysty.
Obok fragment witraża (źródło zdjęcia)
I jeszcze dwa miejsca wyznaczające początek i koniec drogi Wyspiańskiego. Na świat przyszedł przy ulicy Krupniczej 26 w domu, w którym dzisiaj mieści się Muzeum Mehoffera. Warto tam zajrzeć z powodu bogatych zbiorów spuścizny po malarzu, na którą składają się kolekcje mebli, obrazów, rysunków, projektów polichromii i witraży, drzeworytów japońskich i innych rodzinnych pamiątek. Moja wizyta w Domu Mehoffera była dość powierzchowna z powodu narastającej gorączki. To kolejne miejsce must return. Na miejsce ostatniego spoczynku wybrano dlań Kryptę przy Kościele Paulinów na Skałce; Narodowy Panteon dla tych, dla których zabrakło miejsca na Wawelu. Krypta na Skałce jest moim Waterloo, byłam tam kilkakrotnie i zawsze jest niedostępna dla zwiedzających mimo informacji o możliwości zwiedzania. A to oznacza, że nie tylko nie łatwo zostać pochowanym na Skałce (jak np. sprzeciwy wobec pochówku Kraszewskiego), ale i nie łatwo Kryptę odwiedzić. Cena bodajże 2 złotych za wstęp nie stanowi chyba wystarczającego powodu, aby zacni braciszkowie mieli pełnić dyżur przy wejściu. Ale ja się łatwo nie poddaję i wierzę, że kiedyś dostąpię zaszczytu pokłonienia się Wyspiańskiemu, Malczewskiemu, Kraszewskiemu, Asnykowi i paru innym zasłużonym twórcom.
W ostatniej drodze pisarzowi towarzyszyło bicie dzwonu Zygmunta, który tak go zauroczył, że poświęcił mu poniższe strofy:
Dzwon królewski:
Siedziałem u królewskich stóp,
królewicz, za mną dwór;
synaczek i kilka cór,
Włoszka-...
Patrzyli wszyscy w górę,
a dzwon wschodził-
zawisnął u szczytów
i z wyżyn się rozdzwonił...
Pojrzałem na króla
a król się zapłonił..."
Natomiast o Skałce napisał;
Strzeżcie wy się, tam czary,
tam gontyna i woda święcona,
tam szumią święte drzewa,
gromada pieśni śpiewa;
miejsce święte, od wieka wieczyście"
Kościół Paulinów na Skałce oraz
Dom Mehoffera (wejście)
Nawiasem mówią w Krakowie powstaje kolejny Panteon Narodowy przy kościele pod wezwaniem Św. Piotra i Pawła (ul. Grodzka).
Dla mnie ważnym miejscem jest kościół franciszkanów i witraż Boga. Wchodzi się jak najdalej, by obejrzeć się i odczuć piękno,które przenika.
OdpowiedzUsuńInne miejsce - to Bronowice.
Koniecznie musisz powtórzyć wizytę:-)
Takich miejsc związanych z poetą-malarzem jest wiele więcej. Nie byłam w stanie w jednym wpisie kompleksowo ich choćby wymienić. A chciałam się skoncentrować na tych, które odwiedziłam tym razem. Choć i tak było ich trochę więcej. U Franciszkanów byłam parokrotnie, tyle, że nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia. Tym razem nie dotarłam. Do Bronowic miałam jechać 28 grudnia - przeszkodziło choróbsko. A powtórzenie wizyty - obowiązkowe :)
OdpowiedzUsuńNie wytrzymałam i dodałam zdjęcie z internetu :)
UsuńEch, Kraków... Jak się tylko ociepli, to biorę Małego i pierwszy raz pokarzę mu to piękne miasto:)
OdpowiedzUsuńJa bym też chętnie zabrała tam siostrzeńców pokazać Wawel i smoka, rynek i szopki krakowskie
UsuńPięknie pokazałaś Kraków Wyspiańskiego. Ja również nie byłam w Bronowicach.
OdpowiedzUsuńZawsze brakuje czasu i człowiek koncentruje się na tym, co bliżej. Tym razem czas był, to co innego nawaliło.
UsuńPo przeczytaniu ogarnęła mnie chęć wyprawy do Krakowa...Tak dawno tam nie byłam, może mi się uda zrobić kilkudniową wycieczkę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa ledwie wróciłam, a już leciałabym znowu
UsuńWspaniała kolejna wirtualna wycieczka:)
OdpowiedzUsuńserdeczności
Szkoda, że tak krótka :(
UsuńBardzo fajna wycieczka śladami Wyspiańskiego. Chciałbym sam zwiedzić te miejsca, bo do Krakowa mam zaledwie troszkę więcej jak 100 km. a czytając ten opis mam teraz tylko większą chętkę na odwiedzenie tego miasta ;)
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, że mieszkając tak blisko byłabym niemal co tygodniowym gościem w Krakowie. Ale ... nie pytaj mnie, kiedy byłam nad polskim morzem - mieszkając w Gdańsku. Szewc bez butów chodzi.
UsuńMałgosiu, miło się z Tobą wędrowało śladami Wyspiańskiego .
OdpowiedzUsuńWspaniała relacja. Na mnie też czekają Bronowice. Ciągle sobie obiecuję.
Serdecznie pozdrawiam
Cieszę się. Kiedyś może się więcej nas w Bronowicach zbierze :) Pozdrawiam
UsuńMagia Krakowa wciąż działa. To miasto jest jak magnes. Piękna relacja.
OdpowiedzUsuńZ polskich miast poza Gdańskiem, gdzie mieszkam to zdecydowanie mój numer jeden.
UsuńJak zawsze - świetnie się czyta. Gdy czytałam o Wyspiańskim przypomniał mi się fragment z książki "Reflektorem w mrok - Tadeusz Boy Żeleński wypowiadał się na temat mebli zaprojektowanych przez Wyspiańskiego. Piękne, ale wyjątkowo niewygodne.
OdpowiedzUsuńMebli nie miałam okazji wypróbować. Żeleńskiego nie czytałam :(. Dziękuję za miłe słowa.
UsuńJa na Twoim miejscu na Skałce bym tak łatwo nie popuściła i dobijała się do furty w klasztorze :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem tak zrobię. Gdyby nie nie-najlepsze samopoczucie może byłabym bardziej uparta.
Usuń