Przynaglona upływającym
w zastraszającym tempie czasem zamieszczam ekspresową notkę z lektury ostatniej pozycji trójkowego wyzwania u Sardegny – powieść z motywem XIX wiecznej
Anglii.Jako, że notka ekspresowa to z oczywistych względów też pobieżna. Może za jakiś czas uda mi się ją uzupełnić, ale dziś w obawie przed nie zaliczeniem wyzwania napisałam pierwsze co przyszło do głowy.
Można nazwać Jane Eyre
romansidłem, czytadłem, gotycką powieścią wiktoriańską i każde z tych
stwierdzeń będzie zarówno prawdziwe, jak i fałszywe, bowiem powieść Chartlotte
Bronte jest wszystkim po trochu. Dla wielu czytelników na plan pierwszy
wysuwają się elementy romansowe. Trójkąt, próba uwiedzenia, mezalians,
ucieczka, kolejny trójkąt, kilkakrotne oświadczyny, propozycja wspólnej podróży
misyjnej. Osobiście za romansami nie przepadam, dlatego też z pewnymi oporami
sięgałam po książkę. Jednak Jane Eyre to zdecydowanie coś więcej niż tylko powieść
o miłości.
Jane Eyre jest też
powieścią pełną baśniowych elementów. Skojarzenia z Kopciuszkiem – ubogą
sierotką wychowaną przez złą macochę (ciotkę) czy Piękną i Bestią – Rochesterem wydają się oczywiste, choć są skojarzeniami na zasadzie przeciwieństw; ani
Kopciuszek – Piękna (Jane) nie jest piękna, ani Bestia-książę (Rochester) nie
ratuje Pięknej – Kopciuszka (Jane), a to ona kilkakrotnie ratuje jego. Tych
odniesień - skojarzeń i przeciwieństw jest oczywiście dużo więcej, jak gubienie
pantofelka (zawiązywanie sandałka), wyjazd do chorego ojca (chorej ciotki),
odzyskanie urody (utrata wzroku). Lekturę można by potraktować jako zabawę w
odnajdywanie podobieństw i przeciwieństw. Ja jednak poprzestanę na wyżej
wymienionych pozostawiając przyjemność poszukiwań przyszłym czytelnikom.
Jane Eyre jest także gotycką
powieścią wiktoriańską, a co za tym idzie odnajdujemy tu ponure domostwa, budzące
grozę pomieszczenia, napotykamy na niepokojący śmiech rozbrzmiewający w środku
nocy, pojawiającego się znienacka jeźdźca na koniu. Atmosfera jest tajemnicza a
ponury nastrój otoczenia (mgły i wrzosowiska) współgra z nastrojem duszy
bohaterki.
Jane Eyre jest również powieścią
obyczajową, w której zobrazowana została sytuacja osieroconych dzieci oraz
niezamożnych kobiet pozbawionych opieki rodziny. Życie w Lowood odzwierciedla
niedolę skazanych na opiekę instytucji publicznych sierot.
Jane Eyre to też powieść
o zniewoleniu słabszych przez silniejszych. Motyw zniewolenia przewija się
przez karty powieści; mała Jane więziona przez nienawidzącą ją ciotkę (w pokoju, w którym zmarł jej wuj), wychowankowie
szkoły w Lowood zamknięci w jej murach i skazani na opiekę wstrętnego typa - pana
Brocklehurst, młoda nauczycielka zniewolona codziennością i powtarzalnością
zdarzeń, czy wreszcie guwernantka zniewolona przez swego pana (tym razem zniewolona
uczuciem). Każdy rodzaj zniewolenia czy to wykorzystanie swej przewagi
fizycznej, materialnej, czy szantaż psychologiczny odbierają ofiarom szansę na
normalną egzystencję. Główna bohaterka dopiero dzięki ucieczce uzyskuje
upragnioną niezależność. Ale do tego potrzebna jest determinacja, a niewiele
znajdzie się osób gotowych na podjęcie ryzyka. Jane się odważy, bo Jane nie
należy do typowych przedstawicielek swojej sfery; nie jest potulną, omdlewającą
panienką. Jako dziecko nad wiek dojrzałe, była buntowniczką, zadziorną,
niepokorną i wygadaną, jako młoda kobieta stała się osobą wykształconą,
namiętną, choć pełną rezerwy, ciekawską, trochę egzaltowaną, odważną, pełną
pasji. Dla swych przekonań gotowa jest na sprzeciwienie się konwenansom.
Jane Eyre to wreszcie
galeria ciekawych postaci; od głównej bohaterki poczynając, poprzez Edwarda
Rochestera (bohatera w typie bajronowskim; z jednej strony wybuchowego despotę,
sarkastycznego gwałtownika o mrocznej przeszłości ulegającego namiętnym żądzom,
z drugiej troskliwego, opiekuńczego, odnoszącego się z szacunkiem do ludzi na
to zasługujących, potrafiącego współczuć), Bertę Mason (chorą, pierwszą żonę
Rochestera, stanowiącą alter ego Jane Eyre, kobietę reprezentującą tłumione
przez bohaterkę uczucia i namiętności) aż po St. Johna Rivers (ambitnego
pastora, którego szlachetność budzi tyleż podziw, co i obrzydzenie).
Moja ocena 5/6
Książka została wydana
przez Wydawnictwo Zielona Sowa. Piękna zielona, twarda oprawa i
złocone litery to chyba jedyna zaleta tego wydania. Książka została wydana tak
niestarannie, że ilość błędów literowych, stylistycznych, pominięcia wyrazów i ich nadmiaru przez długi czas utrudniały lekturę. Pierwsze
sto stron czytałam dokonując jednocześnie korekty, co doprowadziło mnie do
odpowiedzi na zadane u Lirael pytanie, dlaczego do książek nie dołącza się dziś
erraty. Otóż jeśli na ponad 400 stronicowej stronie błędy znajdują się optymistycznie licząc na co drugiej stronie, to można z łatwością wyobrazić
sobie, iż errata stanowiłaby małą książeczkę o objętości kilkunastu stron, a
takie przyznanie się do braku poszanowania dla czytelnika z pewnością
odstręczyłoby od zakupu książki.
Dlatego polecam Jane
Eyre, ale zdecydowanie odradzam zakup tudzież wypożyczanie tej pozycji z serii
Wydawnictwa Zielona Sowa.
Ja uwielbiam "Jane Eyre" dla mnie nie jest to na pewno typowy romans. Raczej powieść, która przywraca wiarę w prawdziwą miłość, taką o solidnych fundamentach, zdolną do poświeceń...
OdpowiedzUsuńPonieważ recenzję pisałam w trybie ekspresowym (nie mam pojęcia, czy jutro uda mi się zasiąść do komputera) tylko się po książce przeleciałam wiele aspektów pomijając.
UsuńJa w ramach wywzawania sardegny czytałam "Wichrowe wzgórza", jeszcze rzutem na taśme mam plan je jutro zrecenzować :) "Jane Eyre" również mam na półce i chętnie przeczytam. Obie książki mam z paskudnymi okładkami Klasyki Romansu...
OdpowiedzUsuńMnie Wichrowe Wzgórza udało się przeczytać dwukrotnie i za każdym razem z przyjemnością. Jeśli miałabym porównywać to nieco bardziej podobała mi się Jane Eyre. Co do okładki-to tutaj rzeczywiście stanowi jedyny atut wydawnictwa
OdpowiedzUsuńWolę taką okładkę niż zdjęcie jakiejś panny. A Zielona Sowa wydaje tanio, stąd oszczędności, pewnie na korektorze w pierwszym rzędzie. Książki nie czytałam, oglądałam tylko film. Kiedyś przy nadmiarze czasu, czemu nie?
OdpowiedzUsuńTo po raz kolejny potwierdza, iż tanio nie zawsze znaczy korzystnie :( Ja też wolę ascetyczną okładkę niż cukierkową lub plastikową lalę, która ma przyciągnąć czytelnika.
UsuńJa najbardziej nie lubię "filmowych" okładek, gdyż narzucają mi wygląd bohaterów.
UsuńJa też za takimi nie przepadam, bo nie lubię chwytów marketingowych. Pomysłodawcom zdaje się, że jak ktoś obejrzał film to kupi teraz jego "scenariusz" :(
UsuńTo jedna z moich ulubionych książek, aczkolwiek czasem miałam wrażenie, że sposób wyrażania uczucia przez Rochestera ociera się o szaleństwo. :)
OdpowiedzUsuńJeśli interesuje Cię życie rodzeństwa Bronte polecam świetną książkę Anny Przedpełskiej - Trzeciakowskiej "Na plebanii w Haworth". Niby biografia, a czyta się rewelacyjnie, no i rozszerza naszą wiedzę na temat życia i doświadczeń sławnych sióstr i ich brata.
Moim zdaniem obaj panowie mieli w sobie jakiś pierwiastek szaleństwa, zarówno Rochester, który nie dopuszczał do siebie myśli, że Jane z nim nie zostanie w charakterze kochanki, jak i St. John, który nie dopuszczał do siebie myśli, że Jane z nim nie pojedzie w charakterze żony. O książce Przedpełskiej-Trzeciakowskiej czytałam pochlebne recenzje i mam nadzieję, że kiedyś do niej dotrę. Lubię biografie i biografie fabularyzowane, a nawet czasem troszkę podkolorowane.
UsuńJak na pobieżną notkę, sporo tego napisałaś ;) Ja też nie przepadam za romansami, ale "Jane Eyre" to zupełnie inna historia :)
OdpowiedzUsuńCo do wydania - ta seria Zielonej Sowy niestety charakteryzuje się koszmarną ilością błędów. Dramat, biorąc pod uwagę, że w ten sposób wydają (wydawali?) lektury.
Notka pobieżna, bo zaledwie zasygnalizowałam pewne (nie wszystkie) aspekty powieści. Jane Eyre rzeczywiście trudno byłoby nazwać typowym romansem, ale już dobrym czytadłem - tak. Nie mam pojęcia, czy Zielona Sowa nadal wydaje. Mam z tej serii jeszcze moją ukochaną książkę Katedra NMP w Paryżu, ale nie czytałam jej w tym wydaniu.
UsuńTo może lepiej nie czytaj ;)
UsuńP.S. Przeczytałam już Twojego Dehnela, spodziewałam się większego zachwytu, formalnie wiersze mi się w miarę podobają, ale jakoś nie umiem się w nich odnaleźć. Nawet nie potrafiłam stworzyć notki na blog ;) Więc jak będziesz chciała to jestem gotowa do powrotnej wymiany.
Ale to moja ukochana książka i pewnie będzie mnie korciło a potem będę się wkurzac. Ja nie przeczytałam wszystkich wierszy, ale całkiem sporo, czytam po kilka co jakiś czas. Ładne, ale obawiam się, że nie wzbudzają we mnie takiego entuzjazmu, jak w Tobie. Może jeszcze kiedyś do poezji dojrzeję-poczuję. A na wymiankę możemy umówi się pod koniec września po moim powrocie z urlopu (przed nie dam rady)
UsuńOdezwę się na maila, ale gdybym zapomniała - przypomnij się :)
UsuńOk, mi się nie spieszy jakby co :)
UsuńCóż, ja pisząc przez rok pracę magisterską bardzo się zżyłam z poetką, nie na każdym musi robić takie wrażenie ;)
To nie "wina" poetki, raczej moja niezdolność do współczuwania się w poezję, nad czym ubolewam. Zupełnie inaczej odczuwam poezję śpiewaną, dopiero wówczas zaczyna do mnie przemawiać jej piękno, a tak mogę jedynie powiedzieć ładne :(. Ciągle liczę na to, że to się kiedyś zmieni.
UsuńUwielbiam książki Charlotte Bronte. Jane Eyre, przeczytałam jednym tchem, jednak miałam inne wydanie. Także nie wiem co powiedzieć o tym.
OdpowiedzUsuńMogę ci tylko napisać - nie kupuj książek z tej serii, bo choć niedrogie, to jest to taniość, która w efekcie nie jest tania, bo kosztuje sporo nerwów.
UsuńMam ogromne braki w brytyjskiej literaturze XIX-wiecznej. Jakoś nigdy do tej pory nie było mi z nią po drodze. Muszę nadrobić, bo wydaje mi się, że może mi się dobrze czytać.
OdpowiedzUsuńYeż mam braku w literaturze angielskiej. Moje zainteresowania dotyczą raczej literatury francuskiej.
UsuńPierwszy raz czytałam tą książkę jak miałam 13 lat i od tamtej pory za każdym następnym przeczytaniem (a zdarza to się tak raz na trzy lata:)) odkrywam w niej więcej i więcej. Jak na pobieżne pisanie i tak dotknęłaś najważniejszych kwestii:) Dla mnie dzisiaj to książka ciekawie ukazująca ówczesne społeczeństwo. A naście lat temu była super romansem:) To chyba świadczy o tym jak uniwersalna i dobra to powieść. Siostry Bronte wyprzedzały swoje czasy i chwała im za to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Uwielbiam to odkrywanie na nowo książek, dlatego też powracam do ulubionych co jakiś czas. Czytając jako nastolatka zrozumiałym jest, że na plan pierwszy wysuwają się wątki romansowe, tak jak zrozumiałym jest, że w wieku lat - dziestu, a bliżej - sięciu zaczynają one blaknąc i nudzić.
UsuńO właśnie, co czytanie, to inna książka. Mnie z pierwszego czytania (byłam dzieckiem) zostały w pamięci upokorzenia małej Jane w domu ciotki. Przejmujące!
UsuńNo to zrozumiałe, jako dziecko identyfikowałaś się z małą Jane, jako nastolatka z zakochaną Jane, jako pani w średnim wieku patrzysz na jeszcze inne elementy powieści :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie z dzieciństwa. Miałam podobne wspomnienie związane z filmem, który w mojej pamięci zaplątał się jako pierwszy obejrzany świadomie dziecięciem. Wywarł na mnie piorunujące wrażenie, nie pamiętałam tytułu, aktorów i dopiero kilka lat temu natchnęłam się na ten film w TV. Książka Przedpełskiej-Trzeciakowskiej wydana była dość niedawno z tego co pamiętam, a i o tej drugiej książce gdzieś czytałam. To musi być interesujące przedstawienie historii z punktu widzenia tej drugiej, a może pierwszej :) szalonej, a może nie :)
UsuńErrata grubości książki doprowadziłaby wydawnictwo do ruiny. :) "Lekturowe" wydania odradzam z całego serca, choć czasem są naprawdę atrakcyjne cenowo i wizualnie.
OdpowiedzUsuńZa "Jane Eyre" wręcz przepadam, to dla mnie kwintesencja angielskiej powieści. Wkrótce napiszę o przeczytanej niedawno książce, która bardzo mi się z nią kojarzyła.
Podobnie jak Alicja polecam Ci "Szerokie morze Sargassowe" Jean Rhys. Powieść zrobiła na mnie duże wrażenie.
No tak, ale skoro nie zatrudnili korektora, to .... -- zresztą szkoda słów. Znak czasów- byle-jakość i nastawienie na duże i szybkie zyski i brak uczciwości. Co do wydań lekturowych będę się ich wystrzegać.
UsuńJak widzę, Jane Eyre stanowi ukochane dziecko wielu czytelniczek :)
Czekam na kolejną recenzję książki skojarzeniowej. A Szerokie morze Sargassowe zapisuję sobie do schowka.
Uwielbiam "Jane Eyre". Czytałam jednym tchem zapominając o bożym świecie. Nie wiem czy to dobrze czy źle...
OdpowiedzUsuńMogę takie książki czytać bez końca.
W moim życiu miłości mi nie brakuje. Jestem bardzo szczęśliwa!!!!
Serdecznie pozdrawiam
Każdy ma te swoje ubóstwiane książki.
UsuńCieszę się, że jesteś szczęśliwa i jeszcze się do tego przyznajesz. Dzisiaj mało kto się do tego przyznaje, w modzie jest narzekanie, nieszczęście, zmęczenie , brak czasu i depresje. Często mówi się, że człowiek szczęśliwym jedynie bywa, że szczęście nie jest stanem permanentnym. Ja się z tym nie zgadzam, przynajmniej nie do końca. Może to naiwnie, ale uważam się za osobę, która ma szczęście, czasami nawet myślę, czym sobie na to zasłużyłam :).
Mnie się bardziej podobają Wichrowe Wzgórza Emily. Jane Eyre jakoś mi nie podeszła.
OdpowiedzUsuń