Źródło zdjęcia Moja krótka separacja
okazała się jeszcze krótszą niż być miała i po pół dnia pobytu (po licznych pytaniach - po co
Pani właściwie do nas przyszła, kiedy coraz poważniej zaczynałam się
zastanawiać, czy skierowanie, które trzymam w ręku jest na pewno moim
skierowaniem, a wynik badania moim wynikiem, czy może w zaćmieniu umysłu coś na
nim domalowałam, bo moim ulubionym sposobem spędzania czasu jest zacieśnianie kontaktów z służbą zdrowia), wypisano mnie do domu. Okazało się, że przyczyna planowanego zacieśniania
kontaktów znikła samoistnie i na jakiś czas (oby jak
najdłuższy) mogę się przyssać do Internetu. A propos - pytana o
nałogi – w wywiadzie chorobowym zapomniałam wspomnieć o nałogu internetowym.
Wróciłam do domu
oszołomiona i „pijana” szczęściem. Wróciłam – usiadłam i dopadł mnie stupor
jakowyś bo przez kilka godzin nie mogłam się ocknąć.
Bardzo serdecznie
wszystkim dziękuję za życzenia, było mi bardzo miło, kiedy zobaczyłam, że tyle
osób dobrze mi życzy. Vox populi sprawił, że wpisu nie usunę, tak jak pierwotnie zamierzałam. A Tym, których w najbliższym czasie czeka podobne przeżycie życzę równie dobrego zakończenia.
Nie usuwaj takiego wsisu, niech Ci przypomina o tym, że takie małe cuda się właśnie zdarzają i nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, a nadziei nigdy nie warto tracić :)
OdpowiedzUsuńCieszę się razem z Tobą Twoim oszołomieniem i szczęciem :)))
Na Wasze życzenie wpisu nie usunę. I jeszcze raz dziękuję za życzenia i dobre fluidy, które mi wysyłaliście :)
UsuńGosiu!!!!!
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam Twój komentarz, to od razu pędzę do Ciebie!!!!!
Szalejemy ze szczęścia oboje z Erykiem, że wszystko jest u Ciebie w porządku.
To już druga dzisiaj taka radosna wiadomość.
Zastanawiam się dlaczego ten wpis jest do usunięcia.
Nie chcesz zostawić, tego na pamiątkę?
Twojej i naszej radości?
Cieszymy się Twoim szczęściem, mu też jesteśmy tacy z tego powodu szczęśliwi!!!!!!
Przesyłamy Ci miliony buziaków!
Gosiu!
UsuńPuk, puk!
Wypoczywasz?
Życzę Ci spokojnej, dobrej nocki.
Myślę, że zaśniesz. A może nie?
Otworzysz okno i zawołasz: Ludzie jaka ja jestem dzisiaj szczęśliwa!!!!!
Dobranoc Gosiu!
Łucjo- padłam jak kawka po dokonaniu wpisu, czego skutkiem obudzenie się o 3 nad ranem :) z wielkim zapasem energii i chęcią do działania. Ale nie będę teraz krzyczeć przez okno, bo mogłoby się to skończyć nie najlepiej dla mnie. Dzień dobry, bardzo dzień dobry. I dziękuję za życzliwe myśli :)
UsuńWspaniała wieść!
OdpowiedzUsuńNie usuwaj wpisu, dzięki takim notkom z życia wziętym blogi mają dodatkowy wymiar, to taki rodzaj kontaktu z blogowymi znajomymi, nie tylko via teksty o książkach, filmach itp.
Ale zrobisz jak zechcesz, Ty tu rządzisz ;-)
Ściskam i cieszę się z Tobą.
PS. Co do baśni - na pewno je czytałaś, więc masz"zaliczone", a w domu rodzinnym pewnie coś by się zapałętało.
Ja tu rządzę, ale wasze życzenia są dla mnie ważne, a że pokrywają się z moją chęcią zachowania waszych komentarzy na chwile zwątpienia, które ogarniają chyba każdego z nas, co jakiś czas, czy ta pisanina ma sens - wpis (i poprzedni też) nie zostaną usunięte.
UsuńBaśnie dostały się w "spadku" mojej siostrze :)
Zostaw wpis na pamiątkę szczęśliwego dnia! Bardzo się cieszę, że pobyt w szpitalu okazał się tak udany ;)
OdpowiedzUsuńJa natomiast cieszę się tym, że ty się cieszysz, no i oczywiście cieszę się powodem tej radości :)
UsuńDzień wspaniałych wiadomości:)))
OdpowiedzUsuńNie usuwaj, jeśli nie czujesz musu. Nam tyle radości się podoba.
Tak też pomyślałam, że wiadomość choć dotyczy mojej skromnej osoby może da nadzieję tym, którzy mają takie kontakty przed sobą, że nie zawsze muszą się one okazać powodem zmartwienia i stresu, że życie pisze przedziwne scenariusze i choć nie zawsze one nam odpowiadają, to zdarzają się i takie jak ten, które dają ogromną radość i nadzieję, że wierzyć trzeba zawsze.
UsuńPiszesz chyba o mnie, tak sobie teraz myślę... ;) Zbieg okoliczności, wiadomo. Dobrze, że zostawiłaś ten wpis. Czekam na ważne wyniki i staram się nie rozważać czarnych scenariuszy, ale stres jest i tak.
UsuńPrzepraszam, że tak niemerytorycznie - zamiast o książkach, piszę najpierw tutaj (choć tyle w Twoich blogowych archiwach znajduję książek dla mnie ważnych).
I tak rozumiem tę radość! To chyba najpiękniejszy prezent, jaki można otrzymać.
Zdrowia dla Ciebie.
Ada - trzymam mocno kciuki. Jeszcze pół roku temu też czekałam na te ważne wyniki i rozumiem doskonale te nerwy. Tym razem obiecałam sobie żadnych czarnych scenariuszy, ale wiadomo, jak to jest- rozum mówi jedno, a wyobraźnia podpowiada drugie, zwłaszcza, jak ma się tak bujną wyobraźnię. A zatem trzymam kciuki, aby Twoja trzymała czarne myśli na wodzy, a wynik był dobrym darem od losu. I nie przepraszaj, cieszy mnie każdy wyraz obecności u mnie. Ja także z przyjemnością do ciebie zaglądam, ale też potrzebuję troszkę czasu na przejrzenie archiwum. Piszesz tak pięknie, poetycznie, że aż Ci zazdroszczę :)
UsuńBardzo Ci dziękuję za dobre słowo. Masz rację, i rozsądek ma rację (jakkolwiek by to nie brzmiało ;) Ale wiadomo - gdy rozum śpi...
UsuńTak czy inaczej staram się nie myśleć o tym wiele, odgrodziłam się stosem książek :)
A to bardzo dobre rozwiązanie. Sama też skupiałam się na czytaniu, gorzej było z pisaniem.
UsuńNo to git! To ja lecę po wirtualne pół basa. Dużo zdrówka!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że po wirtualnym pół basie kac też będzie wirtualny :) Dziękuję
UsuńFantastycznie:)))!
OdpowiedzUsuńJa też jestem tego zdania :)
UsuńMam wrażenie, że to radość i wzruszenia wywołane Twoim pobytem we Francji przynajmniej trochę wpłynęły na rozwiązanie problemu.
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę i też jestem pijana Twoim szczęściem!!!
Kto wie, może masz rację, że cudowne paryskie wrażenia przyczyniły się do zaniku "przyczyny" kontaktów z służbą zdrowia. Myślę, że powinnam w ramach profilaktyki zafundować sobie kolejną wycieczkę :)
UsuńMyślę, Guciu, że wszyscy którzy tu zaglądają dobrze Ci życzą, bo nie sposób inaczej:)
OdpowiedzUsuńKto wie, może to siła naszych dobrych życzeń miała mały udział w tym cudzie?:PP
A wiesz, że też o tym pomyślałam, że dobre fluidy, jakie mi wysyłaliście miały wpływ na moje cudowne ozdrowienie. Jak tylko zacznie mnie coś "dopadać" - robię wpis profilaktyczny, dodaję do tego wycieczkę (jak sugeruje lirael) i staję się okazem zdrowia :) Wielkie dzięki za te dobre życzenia
UsuńCudowna wiadomość:)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz wszystkiego dobrego Małgosiu:)
Aniu bardzo Ci dziękuję :)
UsuńAle fajny wpis! Bardzo się cieszę, ze wszystko gra! :)
OdpowiedzUsuńBasiu -ja także się bardzo cieszę i dzięki, że do mnie zaglądasz :)
UsuńCo za radosc! Ciesze sie razem z Toba!
OdpowiedzUsuńTo super, że tyle osób dzieli moją radość :)
UsuńCieszę się, że u Ciebie Gosiu już wszystko w porządku. Trochę się martwiłam twoim pobytem w szpitalu.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMówili, że to raczej nic poważnego, ale to raczej było niepokojące, jak widać niepotrzebnie :) Dziękuję
OdpowiedzUsuńJa również jestem bardzo rada że Twój pobyt w szpitalu okazał się niepotrzebny, choć mimo wszystko był to dla Ciebie stres i nerwy! Potęga ludzkiego umysłu jest ogromna i też bym się nie zdziwiła gdyby Twoja francuska wyprawa spowodowała to "przestrojenie". Cieszę się razem z Tobą! Znowu mam kłopot z internetem, muszę korzystać z komputera Marty ale ponieważ ma ona kilka prac kontrolnych do napisania, trudno mi się dopchać do klawiatury. Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńNie da się zaprzeczyć, że taki pobyt w szpitalu, co by nie mówiono zawsze nieco stresuje. Francuska przygoda, dobre myśli czytelników i mój anioł stróż (i ten duchowy i ten porcelanowy). Będę cierpliwie czekać, aż uzyskasz dostęp do internetu. Ja dziś zrobiłam sobie wagary (czyli wzięłam dzień urlopu)- jakoś trzeba uczcić tę radość. :)
OdpowiedzUsuńGosiu, świetne wiadomości:).
OdpowiedzUsuń:):):)
UsuńCieszę się:)
OdpowiedzUsuńA ja jak się cieszę:)
UsuńWspaniale :-) To teraz wypoczywaj, masz przed sobą przedłużony weekend, pogoda (przynajmniej u mnie) nawet nie najgorsza (w porównaniu do poprzednich dni) - tak więc chce się żyć :-)
OdpowiedzUsuńU mnie też pogoda nie najgorsza, choć mroźno, to słoneczko poprawia humory. Oj, jak dobrze zrobić sobie czasami takie wagary od pracy :)
Usuń:) Ja też niedawno zakończyłam swój kontakt ze szpitalem na izbie przyjęć i nie zdecydowałam się na pobyt, gdy nie było to aż tak konieczne.
OdpowiedzUsuńZimno się robi, czas na dobrą lekturę.
To nam się dobrze ułożył ten brak dalszej współpracy z białym personelem. Teraz możemy spokojnie zająć się lekturą, planowaniem podroży i tym, co lubimy najbardziej (ja wyszukuję koncertów- aż mnie skręca, tak dawno nie byłam na żadnym).
OdpowiedzUsuńJa też postanowiłam nadrobić braki - pierwszy raz wyszedł mi znakomicie, następne też zapowiadają się smakowicie:) W Trójmieście, z tego co mi krewni i znajomi donoszą, perspektywy równie atrakcyjne, więc ruszaj!
UsuńTo ja chyba źle szukam, bo nie mogę znaleźć tego co lubię najbardziej; musicalu, Bajora, SDM, piosenka aktorska... ale nie poddaję się- szukam dalej, na razie przerywając poszukiwania na rzecz szukania nowej pralki - od czasu, jak stara zdechła ciągle coś stało na przeszkodzie :(
UsuńGuciamal - cieszę się bardzo, że wyszło, jak wyszło! :)
OdpowiedzUsuńJa też :)
Usuń