Sztuka, która nie wywołuje oddźwięku w ludzkim sercu, jest sama głucha, nie jest sztuką. W każdej sztuce jest rytm i rym, na który musisz odpowiedzieć, czy to łzami, czy okrzykiem radości, podziwu, bólu, ale musi w tobie rozbrzmiewać! Nie twoja to wina, jeśli tak nie jest, bowiem nie człowiek stworzony jest dla sztuki, lecz sztuka dla człowieka. Są wprawdzie serca martwe i wyschnięte, których nie rozpłomieni nawet najgorętsza iskra boża. Wystrzegajcie się ich i nie rzucajcie im pereł, wzgardziwszy bowiem perłami na was się rzucą. Dlaczego te serca są martwe? Umarły z nadmiaru rozpusty, grzechu i bluźnierstwa przeciwko duchowi. Są martwe, gdyż nie znają życia. A najważniejszą formą życia jest sztuka, ponieważ jest największą miłością życia.*
Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła podczas lektury to - collage. Kamień i cierpienie to kompozycja różnych opowieści o ludziach i czasach, w jakich tworzył Michał Anioł. Kompozycja, którą spaja osoba bohatera. Przyznam nawet, iż przez pierwsze strony opowieści byłam nieco zdezorientowana tym, że autor tak wiele miejsca poświęcił otoczeniu, a tak mało „mojemu” Michałowi. Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż dobra biografia (czy powieść z wątkami biograficznymi, jak to ma miejsce w tym przypadku), to biografia głęboko osadzona w historycznych realiach, ale miałam wątpliwości, czy to na pewno jest powieść o życiu i twórczości Michelangelo Buonarroti. Autor poświęca sporo uwagi wielu ciekawych, wybitnych a nierzadko kontrowersyjnym postaciom z przełomu wieków (renesansu i średniowiecza).
Muszę przyznać, że zafascynowana powieścią I. Stone (Udręka i ekstaza), która sprawiła, że Michał Anioł stał się dla mnie kimś niezwykle ważnym i bliskim, z trudem dawałam się przekonać innemu spojrzeniu na geniusza dłuta. Jednak w miarę czytania zarówno pomysł na zaludnienie powieści postaciami artystów, polityków, myślicieli, czy zwykłych przedstawicieli epoki, jak i sama konstrukcja zaczynały mi się podobać coraz bardziej.
Rwany (szarpany) sposób prowadzenia fabuły; przeskakiwanie z Florencji do Rzymu, z Rzymu do Bolonii, aby za chwilę wrócić do Florencji (i nie ma w tym nic z chaosu), towarzyszenie raz Medyceuszom, za chwilę Della Roverom, Pazzim, Sforcom, Bentivoliom aby zaraz spotkać, Machiavellego, da Vinci, Rafaela Santi, kardynała Borgię, Juliusza II, czy któregokolwiek z licznych bohaterów epoki. Tyle, że tutaj nieco inaczej niż w dobrej powieści sensacyjnej przerwany wątek nie będzie (nie w każdym przypadku będzie) kontynuowany. Ten okres historii (i historii sztuki) obfitował w postaci nieprzeciętne, barwne i nierzadko kontrowersyjne.
Wielość wątków i wieloosobowa narracja obok rwanej konstrukcji to największe atuty powieści, umożliwiają one spojrzenie na epokę i jej przedstawicieli z różnych punktów widzenia. Kolejny atut książki to tworzenie klimatu poprzez skupienie się na człowieku i opisywanie epoki patrząc na nią jego oczami i przez pryzmat jego doznań i emocji. Odnoszę wrażenie, że autor dla każdego z bohaterów opowieści żywi ciepłe uczucia; on po prostu lubi ludzi i stara się ich zrozumieć; zarówno tych, którzy na kartach historii zapisali się w jasnych barwach, jak i tych, których historia odsądziła od czci i wiary.
Spotykamy w książce całą galerię znanych postaci: Leonarda da Vinci, Niccola Makiavelego, Bramante, Guliana San Gallo, Savonarole, papieży; Sykstusa IV, Aleksandera VI, Juliusza II. Historia spisku na Medyceuszach przeplata się z rozmowami z Savonarollą, dziejami Borgiów, Della Roverów, Sforców, dzieje Leonardo da Vinci z dziejami Raffaela. Myślę, że dla czytelnika, który nie zna biografii Michała Anioła jest to niezłe źródło informacji na temat geniusza wszech czasów, natomiast dla osoby, która przeczytała już parę książek na temat Buonarrotiego oraz epoki największą zaletą będzie sposób narracji oraz skoncentrowanie na psychice postaci; przy czym niektóre opisy są ledwie zarysowane, inne zaś mocno pogłębione.
Książka głęboko siedzi w czasach przełomu średniowiecza i renesansu, osoby słabo zaznajomione z historią będą miały okazję poznać otoczenie, w jakim żył i tworzył artysta, osoby znające historię będą mogły spojrzeć na najważniejsze wydarzenia z punktu widzenia jej uczestników. Dla urozmaicenia treści autor wprowadza parę fikcyjnych postaci, nie odgrywają one jednak zasadniczej roli, są raczej niezbędnym dodatkiem, wprowadzeniem tego, co prawdopodobne, do tego co rzeczywiste. Sposób opisu moim zdaniem świetnie oddaje klimat epoki, intryg, spisków i układów politycznych. Nieodmiennie zdumienie budzi, jak ta rozdarta wojnami, nękana wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi Italia była w stanie funkcjonować (tak na marginesie, kilka tygodni temu podczas pobytu w Rzymie zadawałam sobie podobne pytanie, jak to możliwe, że ten kraj funkcjonuje, ale to temat na osobny wpis).
Jak tworzyć dzieła sztuki, w czasach, w których człowiek liczy się tak mało; jak nie wojna, tu napad bratobójczy, jak nie spisek, to zaraza, jak nie uwięzienie, to wygnanie.
Jak żyć i jak tworzyć, kiedy wokół tyle krwi i cierpienia, jako pogodzić rozterkę twórczą z cierpieniem człowieka myślącego, jak pogodzić umiłowanie piękna z groźbą wiecznego potępienia.
Każdy szuka własnej drogi. Drogą Michała Anioła była sztuka, bo ona jest najważniejszą formą życia, ponieważ jest największą miłością życia.
Kamień to tworzywo, zaś cierpienie to samotność i niezrozumienie (najwierniejsi towarzysze życia).
Powieść Karola Szulca miała obejmować trzy tomy, niestety śmierć przerwała pracę na początku II tomu. Wielka to szkoda dla wielbicieli artysty i dla czytelników pisarza.
Moja ocena 5/6
*Str. 117 Kamień i cierpienie Wydanie PIW z 1958 r.
Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła podczas lektury to - collage. Kamień i cierpienie to kompozycja różnych opowieści o ludziach i czasach, w jakich tworzył Michał Anioł. Kompozycja, którą spaja osoba bohatera. Przyznam nawet, iż przez pierwsze strony opowieści byłam nieco zdezorientowana tym, że autor tak wiele miejsca poświęcił otoczeniu, a tak mało „mojemu” Michałowi. Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż dobra biografia (czy powieść z wątkami biograficznymi, jak to ma miejsce w tym przypadku), to biografia głęboko osadzona w historycznych realiach, ale miałam wątpliwości, czy to na pewno jest powieść o życiu i twórczości Michelangelo Buonarroti. Autor poświęca sporo uwagi wielu ciekawych, wybitnych a nierzadko kontrowersyjnym postaciom z przełomu wieków (renesansu i średniowiecza).
Muszę przyznać, że zafascynowana powieścią I. Stone (Udręka i ekstaza), która sprawiła, że Michał Anioł stał się dla mnie kimś niezwykle ważnym i bliskim, z trudem dawałam się przekonać innemu spojrzeniu na geniusza dłuta. Jednak w miarę czytania zarówno pomysł na zaludnienie powieści postaciami artystów, polityków, myślicieli, czy zwykłych przedstawicieli epoki, jak i sama konstrukcja zaczynały mi się podobać coraz bardziej.
Rwany (szarpany) sposób prowadzenia fabuły; przeskakiwanie z Florencji do Rzymu, z Rzymu do Bolonii, aby za chwilę wrócić do Florencji (i nie ma w tym nic z chaosu), towarzyszenie raz Medyceuszom, za chwilę Della Roverom, Pazzim, Sforcom, Bentivoliom aby zaraz spotkać, Machiavellego, da Vinci, Rafaela Santi, kardynała Borgię, Juliusza II, czy któregokolwiek z licznych bohaterów epoki. Tyle, że tutaj nieco inaczej niż w dobrej powieści sensacyjnej przerwany wątek nie będzie (nie w każdym przypadku będzie) kontynuowany. Ten okres historii (i historii sztuki) obfitował w postaci nieprzeciętne, barwne i nierzadko kontrowersyjne.
Wielość wątków i wieloosobowa narracja obok rwanej konstrukcji to największe atuty powieści, umożliwiają one spojrzenie na epokę i jej przedstawicieli z różnych punktów widzenia. Kolejny atut książki to tworzenie klimatu poprzez skupienie się na człowieku i opisywanie epoki patrząc na nią jego oczami i przez pryzmat jego doznań i emocji. Odnoszę wrażenie, że autor dla każdego z bohaterów opowieści żywi ciepłe uczucia; on po prostu lubi ludzi i stara się ich zrozumieć; zarówno tych, którzy na kartach historii zapisali się w jasnych barwach, jak i tych, których historia odsądziła od czci i wiary.
Spotykamy w książce całą galerię znanych postaci: Leonarda da Vinci, Niccola Makiavelego, Bramante, Guliana San Gallo, Savonarole, papieży; Sykstusa IV, Aleksandera VI, Juliusza II. Historia spisku na Medyceuszach przeplata się z rozmowami z Savonarollą, dziejami Borgiów, Della Roverów, Sforców, dzieje Leonardo da Vinci z dziejami Raffaela. Myślę, że dla czytelnika, który nie zna biografii Michała Anioła jest to niezłe źródło informacji na temat geniusza wszech czasów, natomiast dla osoby, która przeczytała już parę książek na temat Buonarrotiego oraz epoki największą zaletą będzie sposób narracji oraz skoncentrowanie na psychice postaci; przy czym niektóre opisy są ledwie zarysowane, inne zaś mocno pogłębione.
Książka głęboko siedzi w czasach przełomu średniowiecza i renesansu, osoby słabo zaznajomione z historią będą miały okazję poznać otoczenie, w jakim żył i tworzył artysta, osoby znające historię będą mogły spojrzeć na najważniejsze wydarzenia z punktu widzenia jej uczestników. Dla urozmaicenia treści autor wprowadza parę fikcyjnych postaci, nie odgrywają one jednak zasadniczej roli, są raczej niezbędnym dodatkiem, wprowadzeniem tego, co prawdopodobne, do tego co rzeczywiste. Sposób opisu moim zdaniem świetnie oddaje klimat epoki, intryg, spisków i układów politycznych. Nieodmiennie zdumienie budzi, jak ta rozdarta wojnami, nękana wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi Italia była w stanie funkcjonować (tak na marginesie, kilka tygodni temu podczas pobytu w Rzymie zadawałam sobie podobne pytanie, jak to możliwe, że ten kraj funkcjonuje, ale to temat na osobny wpis).
Jak tworzyć dzieła sztuki, w czasach, w których człowiek liczy się tak mało; jak nie wojna, tu napad bratobójczy, jak nie spisek, to zaraza, jak nie uwięzienie, to wygnanie.
Jak żyć i jak tworzyć, kiedy wokół tyle krwi i cierpienia, jako pogodzić rozterkę twórczą z cierpieniem człowieka myślącego, jak pogodzić umiłowanie piękna z groźbą wiecznego potępienia.
Każdy szuka własnej drogi. Drogą Michała Anioła była sztuka, bo ona jest najważniejszą formą życia, ponieważ jest największą miłością życia.
Kamień to tworzywo, zaś cierpienie to samotność i niezrozumienie (najwierniejsi towarzysze życia).
Powieść Karola Szulca miała obejmować trzy tomy, niestety śmierć przerwała pracę na początku II tomu. Wielka to szkoda dla wielbicieli artysty i dla czytelników pisarza.
Moja ocena 5/6
*Str. 117 Kamień i cierpienie Wydanie PIW z 1958 r.
Zamieszczone w treści zdjęcie - to kolejne w kolekcji moich zbiorów dzieło Michała Anioła Geniusz ujarzmiający dziką bestię w Palazzo Vechcio we Florencji.
Książkę nabyłam i przeczytałam, dzięki jednemu z komentarzy u Łucji, która pisała o Dawidzie Michała Anioła.
„Recenzja” książkowa nie oznacza, iż cykl wpisów wakacyjnych został zakończony, staram się jedynie nadrabiać zaległości.
Książkę nabyłam i przeczytałam, dzięki jednemu z komentarzy u Łucji, która pisała o Dawidzie Michała Anioła.
„Recenzja” książkowa nie oznacza, iż cykl wpisów wakacyjnych został zakończony, staram się jedynie nadrabiać zaległości.
To jedna z moich pierwszych książek jakie kupiłam za własne pieniądze kiedy zaczęłam pracować...Jej obwoluta zmieniła kolor, strony pożółkły ale zawsze spoglądam na nią z sentymentem, z powodów o jakich piszesz. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że o napisałaś o tej książce! Ostatnio bardzo zachwalała mi ją jedna koleżanka ze studiów- tak bardzo, że aż się skusiłam i ją od niej pożyczyłam. Jeszcze nie zaczęłam czytać, ale z Twojej recenzji wnioskuję, że będzie naprawdę ciekawie :)
OdpowiedzUsuńJa taki sentyment żywię do Udręki i ekstazy, którą nabyłam nie tak znów dawno, był to chyba pierwszy mój zakup na alegro, pierwsza książka, którą dałam do introligatora do oprawienia, bowiem wiedziałam, że wracać będę wielokrotnie, tez nosi ślady używania, ale budzi miłe wspomnienia pierwszej lektury. A dziś leży sobie na półkach księgarni i można ją nabyć bez problemu. I dobrze, bardzo dobrze. Mój egzemplarz Kamienia i cierpienia także podniszczony, zakupiony na allegro. Może i tę książkę kiedyś wznowią.
OdpowiedzUsuńDo Gabrielle- będę wypatrywała twoich wrażeń :) I jestem ciekawa, czy przypadnie ci do gustu. Ja jestem absolutnie zakręcona na punkcie Michała, więc pochłonę wszystko, co mi wpadnie w ręce na jego temat, czuję jakieś pokrewieństwo duchowe, choć nie czuję się ani tak nieszczęśliwa, ani nie jestem utalentowana jak mistrz :)
OdpowiedzUsuńMam i czytałam bardzo dawno temu. Szkoda, że nie została ukończona.
OdpowiedzUsuńWielki artysta a jakże samotny. Ale też perfekcjonista.
też żałuję, bo mogę o "moim" Michale czytać i czytać, bez znudzenia, a jeszcze, jak pisarz ma pomysł to czego trzeba więcej. Cieszę się, że późno, bo późno, ale odkryłam kolejną ciekawą pozycję
UsuńJa przymierzam się do ponownego jej przeczytania.
UsuńTo może coś na temat lektury napiszesz :)
UsuńCytat, który otwiera Twoją recenzję, świadczy o tym, że Schulz nie tylko pisał o artyście, on sam nim był. Lubię nieszablonowe biografie, więc tę skrupulatnie zapamiętuję!
OdpowiedzUsuńTeż mi się ten cytat spodobał. Nie pamiętam, czy Schulz napisał coś jeszcze, ale i tak zostanie zapamiętany, jako autor Kamienia i cierpienia. A swoją drogą, czyż nie znamienne są tytuły biografii o MA; Udręka i ekstaza, Kamień i cierpienie, Nieszczęśliwy Rzymianin, czy choćby rozdział we Florencji Muratowa Człowiek splątany (tu cytuję z pamięci, więc mogę coś przekręcić), Biografię polecam.
OdpowiedzUsuńZ Biblionetki wynika, że przetłumaczono u nas jeszcze jakieś opowiadanie, które zamieszono w antologii, a także zbiór opowiadań fantasy jego autorstwa, "Pierścień królowej", w który właśnie się zaopatrzyłam.
UsuńTytuły biografii Michała Anioła rzeczywiście znamienne! A propos zawsze podziwiałam Stone'a za dobitne, lapidarne tytuły.
Ja za opowiadaniami i fantasy nie bardzo, więc pozostanie dla mnie Schulz autorem jednej powieści, ale za to bardzo ciekawej. A Stone`a podziwiam i za dobór tytułów i za pióro, którym wyczynia cuda i potrafił sprawić, że tacy artyści jak Michał Anioł, Van Gogh czy Pissarro stali mi się bliscy i zainteresowałam się ich spuścizną.
OdpowiedzUsuńM. mogłabyś poprowadzić wyzwanie Czytamy książki o sztuce. Pozycja niezwykle interesująca i szkoda, że autor nie mógł wypełnić swego planu.
OdpowiedzUsuńTymczasem realizuję je sama :), poległam na wyzwaniu anielskim, które zaczęłam dwa lata temu i w którym w przeciągu ostatniego roku zamieszczono dwanaście wpisów (z czego siedem moich). Nie chcę tu narzekać- absolutnie, tylko po pierwsze sama staram się ograniczać ilość wyzwań, w których uczestniczę, po drugie obawiam się, że większość jak nie wszyscy uczestnicy poprzestali by na zgłoszeniu akcesu lub dokonaniu jednego wpisu. Wydaje mi się, że była już kiedyś próba stworzenia takiego wyzwania, nawet zgłosiłam chęć udziału, ale moderatorka mi na nią nie odpowiedziała. Tak więc pozostaje nam pisać u siebie, o tym co nam w duszy gra :) Pozdrawiam świątecznie
UsuńWiesz, że mam słabość do cytatów...Tym jestem zauroczona. Książkę mam i od czasu do czasu do niej wracam...Ha ha, podobnie jak Ty, mam sentyment do Udręki i ekstazy...
OdpowiedzUsuńGosiu, znamy się już dosyć długo i wiesz jakie mam czasem skrzywienia. Kiedy pojechałam do Rzymu zabrałam tom w którym M.A. tworzy Pietę... Otworzyłam książkę i czytałam półszeptem, co chwilkę spoglądając na poszczególne części rzeźby...Potrafiłam się odizolować od całego tłumu i miałam wrażenie, że słyszę jak Twój M.A. uderza w dłuto i ukazuje się zjawiskowa Pieta...
Serdecznie pozdrawiam:)
Na ten pomysł nie wpadłam, ale być może skorzystam kolejnym razem (jak dotąd czytałam D.Browna na placu watykańskim i pod Luwrem, Wenecję i Florencję Muratowa tamże). Cudowne uczucie, kiedy człowiek potrafi się tak wyłączyć i w całej czasoprzestrzeni jest tylko on i dzieło, które podziwia, nie słysząc dzikich tłumów i nie czując ich oddechu na plecach. Mnie najtrudniej to przychodziło podczas tegorocznych wakacji, które zaskoczyły mnie tłumami turystów (w październiku powinni pracować, studiować i się uczyć, a nie jeżdzić tam, gdzie ja :) I Dziękuję, że przymiotnik Twój
Usuń