Wspaniała muzyka Jerrego Bocka, libretto Josefa Steina oraz piękne teksty piosenek Sheldona Harnicka to wynik muzycznej adaptacji opowiadań „Dziejów Tewje Mleczarza” Szolema Alejchema na broadwayowskiej scenie. Premiera musicalu miała miejsce w 1964 roku. Na podstawie musicalu w 1971 r. nakręcono fantastyczny film w reż. Normana Jewisona.
Skrzypek na dachu był jednym z pierwszych musicali, jakie oglądałam. Być może to właśnie od niego zaczęła się moja miłość do tego gatunku muzycznej sztuki. Tamto pierwsze przedstawienie oglądane w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku na deskach Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, obejrzane potem jeszcze kilkakrotnie wywarło na mnie duże wrażenie. Niemal tak duże, jak filmowa ekranizacja książki ukraińskiego pisarza o żydowskich korzeniach.
Jest rok 1905, w małej wiosce Anatewka na terenie carskiej Rosji obok rdzennej rosyjskiej społeczności usiłuje egzystować społeczność żydowska. Obie nacje starają się nie wchodzić sobie w drogę, do czasu…
Skrzypek na dachu był jednym z pierwszych musicali, jakie oglądałam. Być może to właśnie od niego zaczęła się moja miłość do tego gatunku muzycznej sztuki. Tamto pierwsze przedstawienie oglądane w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku na deskach Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, obejrzane potem jeszcze kilkakrotnie wywarło na mnie duże wrażenie. Niemal tak duże, jak filmowa ekranizacja książki ukraińskiego pisarza o żydowskich korzeniach.
Jest rok 1905, w małej wiosce Anatewka na terenie carskiej Rosji obok rdzennej rosyjskiej społeczności usiłuje egzystować społeczność żydowska. Obie nacje starają się nie wchodzić sobie w drogę, do czasu…
Tewje mleczarz zmaga się z życiem, z ledwością wiąże koniec z końcem, ma na utrzymaniu żonę i pięć córek, które trzeba wydać za mąż, do tego okulał mu koń. A ze świata nadchodzą coraz bardziej niepokojące wieści; gdzieś wybuchają bunty, gdzieś wysiedlają Żydów, pada złowieszcze słowo pogrom.
Życie Tewje wypełniają
dysputy z Panem Bogiem, kłótnie z żoną Golde i kłopoty z córkami. Tewje i
mieszkańcy Anatewki starają się nie przejmować wielkim światem, oni
chcą żyć spokojnie i w zgodzie z tradycją.
Tradycja stanowi podstawę ich egzystencji, to dzięki niej ich mały świat jest uporządkowany; każdy wie, jakie jest jego miejsce i jakie są jego zadania; tata – głowa rodziny i jej żywiciel, mama - westalka domowego ogniska, synowie – uczniowie w szkole życia i córki – przyszłe żony, matki, gospodynie, swatka, bez której usług nie zostanie zawarte żadne małżeństwo (błogosławieństwo dla rodziców biednych dziewcząt i często przekleństwo samych dziewcząt), rabin – człowiek o najwyższej pozycji w społeczności, do którego z racji posiadanego bogactwa wszyscy zwracają się o radę.
Tradycja nadaje ich życiu pion i pozwala nie skręcić karku, dlatego tak bardzo boli, kiedy najbliżsi zaczynają się wyłamywać spod jej nakazów; córki nie godzą się na pośrednictwo swatki i pragną same wybrać sobie życiowych partnerów. A ich wybory to cios podwójny, bo nie dość, że pozbawiają ojca jego decydującej roli, to jeszcze przyszli zięciowie nie stanowią wymarzonych partii; biedny krawiec zamiast bogatego rzeźnika, anarchista o lewicowych poglądach oraz co najgorsze - goj. Tewje staje przed dylematem; z jednej strony jest wierność tradycji, z drugiej miłość do córek i radykalnie zmieniający się świat wokoło. A przecież bez tradycji życie byłoby chwiejne, jak skrzypek na dachu. Na ile można ją zmienić, aby nadal pozostać wiernym samemu sobie – to pytanie zadaje sobie Tewje trzykrotnie.
Poza tradycją jest jeszcze wiara, która pozwala im znosić z godnością niedostatek, biedę i poniżenie. Wiara, która sprawia, że choć uginają się pod brzemieniem nieszczęść nie poddają się, wstają, podnoszą się i zaczynają od nowa (po rozróbie na weselu zabierają się za sprzątanie, po carskim ukazie pakują dobytek). A ci którzy nie chcą biernie patrzeć na to, co przynosi los muszą spakować dobytek nieco wcześniej. Wyrazem tej wiary, która pozwala im żyć w taki sposób jest chociażby modlitwa szabasowa (filmik powyżej). Piękne obrzędy; Szabas, zaślubiny, wesele, tańce nadają musicalowi kolorytu. Nie brak w nim zabawnych scenek (tłumaczenie dzieciom opowieści biblijnej, jako przestrogi przed nieuczciwym pracodawcą, oświadczyny rzeźnika, podczas których on myśli o dziewczynie, a ojciec o jałówce, wizja snu, jaka ma przekonać Golde do zerwania umowy przedślubnej, oświadczyny rewolucjonisty brzmiące jak przemowa agitatora). Jest to jednak śmiech zabarwiony smutkiem, bo widz ma świadomość narastającego dramatu. Bo w końcu wielki świat przyjdzie do Anatewki pod postacią carskiego ukazu.
Wielka polityka przeplata się ze zwyczajnym życiem pełnym marzeń i refleksji. Tewje, który z pokorą przyjmuje boskie wyroki zapytuje Pana, czy bardzo popsuł by mu jego Boski plan, gdyby on był wielki pan.
Musical obfituje w przepiękne pieśni; przeważają nostalgiczne i refleksyjne: Anatewka, Czy Ty mnie kochasz?, To świt, to zmrok, modlitwa szabasowa. Jest to piękny obraz minionego świata, obraz, który zmusza do refleksji.
Dzisiaj po ponad dwudziestu pięciu latach od obejrzenia wyreżyserowanego przez Jerzego Gruzę w Teatrze Muzycznym w Gdyni musicalu nie potrafię wiele powiedzieć na temat tamtej adaptacji, poza tym, że wywarła ona na mnie bardzo dobre wrażenie, a płyty z piosenkami z musicalu słuchałam przez długie lata. Ile razy byłam na przedstawieniu? - pięć, a może siedem. Nie pamiętam. Pan Jerzy Gruza cztery lata temu ponownie wyreżyserował Skrzypka na dachu w gdyńskim teatrze. Byłam na tym przedstawieniu. I moje wrażenie aczkolwiek pozytywne pozostawiło pewien niedosyt. Zabrakło mi towarzyszącej pierwszej adaptacji ekspresji, partie wokalne wydawały mi się poprawne, aczkolwiek nie oszałamiające (poza partią Tewjego, czy Perczyka), a dodane przez reżysera zakończenie zbyt dosłowne (musical kończy scena wywózki Żydów do obozów zagłady). Tak więc mimo, iż miło spędziłam wieczór, to nie mam ochoty na powtórkę, co w moim wypadku mówi samo za siebie.
Poza tradycją jest jeszcze wiara, która pozwala im znosić z godnością niedostatek, biedę i poniżenie. Wiara, która sprawia, że choć uginają się pod brzemieniem nieszczęść nie poddają się, wstają, podnoszą się i zaczynają od nowa (po rozróbie na weselu zabierają się za sprzątanie, po carskim ukazie pakują dobytek). A ci którzy nie chcą biernie patrzeć na to, co przynosi los muszą spakować dobytek nieco wcześniej. Wyrazem tej wiary, która pozwala im żyć w taki sposób jest chociażby modlitwa szabasowa (filmik powyżej). Piękne obrzędy; Szabas, zaślubiny, wesele, tańce nadają musicalowi kolorytu. Nie brak w nim zabawnych scenek (tłumaczenie dzieciom opowieści biblijnej, jako przestrogi przed nieuczciwym pracodawcą, oświadczyny rzeźnika, podczas których on myśli o dziewczynie, a ojciec o jałówce, wizja snu, jaka ma przekonać Golde do zerwania umowy przedślubnej, oświadczyny rewolucjonisty brzmiące jak przemowa agitatora). Jest to jednak śmiech zabarwiony smutkiem, bo widz ma świadomość narastającego dramatu. Bo w końcu wielki świat przyjdzie do Anatewki pod postacią carskiego ukazu.
Wielka polityka przeplata się ze zwyczajnym życiem pełnym marzeń i refleksji. Tewje, który z pokorą przyjmuje boskie wyroki zapytuje Pana, czy bardzo popsuł by mu jego Boski plan, gdyby on był wielki pan.
Musical obfituje w przepiękne pieśni; przeważają nostalgiczne i refleksyjne: Anatewka, Czy Ty mnie kochasz?, To świt, to zmrok, modlitwa szabasowa. Jest to piękny obraz minionego świata, obraz, który zmusza do refleksji.
Dzisiaj po ponad dwudziestu pięciu latach od obejrzenia wyreżyserowanego przez Jerzego Gruzę w Teatrze Muzycznym w Gdyni musicalu nie potrafię wiele powiedzieć na temat tamtej adaptacji, poza tym, że wywarła ona na mnie bardzo dobre wrażenie, a płyty z piosenkami z musicalu słuchałam przez długie lata. Ile razy byłam na przedstawieniu? - pięć, a może siedem. Nie pamiętam. Pan Jerzy Gruza cztery lata temu ponownie wyreżyserował Skrzypka na dachu w gdyńskim teatrze. Byłam na tym przedstawieniu. I moje wrażenie aczkolwiek pozytywne pozostawiło pewien niedosyt. Zabrakło mi towarzyszącej pierwszej adaptacji ekspresji, partie wokalne wydawały mi się poprawne, aczkolwiek nie oszałamiające (poza partią Tewjego, czy Perczyka), a dodane przez reżysera zakończenie zbyt dosłowne (musical kończy scena wywózki Żydów do obozów zagłady). Tak więc mimo, iż miło spędziłam wieczór, to nie mam ochoty na powtórkę, co w moim wypadku mówi samo za siebie.
Wszystkim natomiast polecam filmową ekranizację musicalu. Ze względu na uniwersalizm filmu polecam go nie tylko wielbicielom sztuki muzycznej. Ekranizacja w doskonały sposób połączyła muzykę, tekst i fabułę. Jest ona świetnym popisem umiejętności wokalno – aktorskich. Na szczególną uwagę zasługuje występujący w roli Tewjego - Chaim Topol, aktor o dużym talencie i fantastycznym głosie. Atutem musicalu jest dobrze opowiedziana historia od szczęśliwej, choć biednej egzystencji pewnej społeczności po zburzenie starego porządku. Zapowiedz holokaustu jest tu delikatnie zarysowana, nie ma dosłowności, jaką razi zakończenie gdyńskiego przedstawienia.
Wpierw widziałam film,potem inscenizację w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Rolę Tewjego zagrał i wyśpiewał w tamtym czasie Stanisław Ptak.
OdpowiedzUsuńW Gdyni w rolę Tewjego wcielił się Bernard Szyc. A wspomiałam o małej roli Perczyka, bo zagrał go wyśmienicie mój ulubiony aktor Łukasz Dziedzic.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak nutta widziałam Skrzypka w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, nie miałam natomiast przyjemności zobaczyć filmu. Muszę to koniecznie nadrobić! Dziękuję za przypomnienie:)
OdpowiedzUsuńJa nie miałam okazji obejrzeć Skrzypka w Chorzowie, a ze względu na moje opętanie musicalami jeśli wart grzechu to chętnie bym go popełniła. A zatem jak? Wart grzechu? Podobało wam się dziewczyny?
OdpowiedzUsuńMnie się podobał, w ogóle lubię pomysły Teatru Rozrywki i jego wierną publiczność. Niestety, teraz już nie można zobaczyć pana Ptaka.
UsuńTak wiem, bo sprawdzałam repertuar i obsadę na listopad. Dobrze mieć taki teatr. Ja przez lata miałam muzyczny w Gdyni, niestety ostatnio mam wrażenie, że jak większość teatrów idzie w komercję. Repertuar także coraz mniej mi odpowiada; raczej wyrosłam z wieku musicali o zbuntowanej młodzieży. Wielka to szkoda, bo Teatr ma duży potencjał; paru dobrych aktorów, świetne warunki w postaci nowoczesnej sali, dobrego nagłośnienia, trwa remont, który przyniesie większą powierzchnię i więcej przedstawień. Mam więc nadzieję, że może coś się zmieni i wróci dawny ukochany teatr Baduszkowej. A żeby nie było, że narzekam a nie chodzę w czwartek po raz kolejny chcę mu dać szansę :)
UsuńFilmową wersje widziałam parokrotnie, szkoda, że nasza publiczna TV zapomniała, że klasyka zawsze żywa jest. Tęskni mi się za starymi filmami. Kiedyś to był cykl Gwiazdy w południe i Perły z lamusa w niedzielne południe i oczywiście polskie stare kino. Ech...Choć obecnie i tak pewnie nie mogłabym oglądać, bo na jednym telewizorze i to bardzo starego typu, króluje minimini:))
OdpowiedzUsuńserdeczności
Ano właśnie, telewizja serwuje nam taką sieczkę, że aż żal patrzeć, nie dziwię, się że króluje minimini. Mój telewizor wykorzystywany jest już wyłącznie do odtwarzania filmów z płyt. Co prawda nie śledziłam historii telewizji, ale nie pamiętam, aby telewizja rozpuszczała nas Skrzypkiem. Pierwsze oglądanie było dla mnie wielkim świętem :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiało być rozpieszczała :)
OdpowiedzUsuńJa natomiast pamiętam że "Skrzypek" był w TV za mojej pamięci więcej niż raz ale to było bardzo dawno, przed moim wyjazdem do Włoch. Zgadzam się z Tobą, że to przepiękny film i musical wspaniały! Widziałam go również w Gdyni ( byłam na zbiorowym wyjeździe pracowników naszego ZOZ) również byłam zachwycona. To jedna z najpiękniejszych historii jakie znam.
UsuńA oglądałaś pierwszą adaptację Gruzy, czy drugą? Pierwszą grano od 1984 roku do bodajże 1999 roku. A druga miała premierę w 2008 r.
UsuńZdecydowanie pierwszą, było to bardzo dawno ale pamiętam że spektakl zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, mimo iż wcześniej widziałam film.
UsuńNo to mamy podobne odczucia, ta pierwsza też mi się bardzo podobała, dlatego latałam na nią kilka razy :)
UsuńTeż widziałm filmową ekranizację, ale nie będę ukrywać, że z wielką przyjemnością obejrzałabym taki musical na żywo :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny pisały o Skrzypku w Chorzowskim Teatrze Rozrywki- sprawdziłam- grają w listopadzie- a to chyba niedaleko od Ciebie :)
UsuńFilmową wersję widziałam przed laty, naprawdę dawno i sama jestem teraz zdziwiona, bo czytam Twoją recenzję i przypomina mi się filmowy obraz tak dokładnie, poszczególne sceny, obrazy a przede wszystkim to, co tak słusznie podkreślasz - atmosferę nieuchronnego schyłku, grożącej katastrofy. I tutaj nie potrzeba dosłowności, tak wszechobecnej we współczesnych produkcjach.
OdpowiedzUsuńO stanie współczesnej telewizji nawet nie będę się wypowiadać jako osoba, która od blisko dekady nie ogląda TV :)
Toś zmądrzała wcześniej ode mnie, bo ja nie oglądam dopiero od dwóch lat TV, wcześniej przez kilka lat sporadycznie. A filmowa adaptacja Skrzypka wg mojej pamięci była dosyć dawno temu.
OdpowiedzUsuń