Źródło zdjęcia
Wdałam się kiedyś w dyskusję na temat tolerancji i jej granic z jedną z blogerek. Temat ten wraca do mnie, jak bumerang. Aby nie szukać przykładów daleko, wraca do mnie, kiedy czytam niektóre wpisy bądź komentarze pod wpisami, w których aż zionie od nietolerowania poglądów (światopoglądów), które są inne od poglądów adwersarza. Wówczas moja tolerancja ulega zachwianiu i zastanawiam się, czy należy być tolerancyjnym również wobec ludzkiej nietolerancji. Słownikowo tolerancja oznacza znoszenie, wytrzymywanie, czyli nie jest ona tożsama z akceptacją odmiennych poglądów, postaw, ludzi, ale z ich poszanowaniem, mimo tych odmienności. Nie sztuka szanować poglądy, które sami wyznajemy, sztuką jest szanować poglądy, postawy, zachowania, których nie rozumiemy, które często budzą nasz wewnętrzny opór. Poszanowanie odmienności jest dla mnie wyznacznikiem kultury człowieka i wartością samą w sobie. Zawsze zadziwia mnie, jak wielu ludzi pojmuje kwestie tolerancji. Jest w ich zachowaniu coś z filozofii Sienkiewiczowskiego Kalego; zły uczynek jest, jak ktoś Kalemu ukraść krowa, dobry uczynek, jak Kali ukraść komuś krowa. Znajomi nie znają mojego stosunku do spraw wiary. Czasami więc w rozmowie katolicy przekonują mnie, że wszystko jest dziełem Bożym i tylko idiota nie jest w stanie tego pojąć, innym razem ateiści mówią mi, że religia, to opium dla mas i tylko prostaczek może uwierzyć w bajeczkę o zmartwychwstaniu. Razi mnie postawa zarówno jednych, jak i drugich. Bo gdzie tu miejsce dla poszanowania cudzych, odmiennych poglądów.
Tolerancja ma oczywiście swoje granice, ale te granice wyznacza nie subiektywny osąd, ale prawo. Tam, gdzie odmienna postawa prowadzi do naruszenia prawa (użycia przymusu psychicznego, fizycznego, czy popełnienia przestępstwa) kończy się tolerancja i to nie budzi żadnych wątpliwości. Natomiast czy tolerancyjnym powinno się być wobec osób nietolerancyjnych?
Zależy, czy nietolerancja dotyczy poglądów, czy postaw. Temat na pewno nie jest jednoznaczny, budzi wątpliwości i kontrowersje. Pozostając w odniesieniu do wpisów na blogach i komentarzy; muszę stwierdzić, iż mam („może - tej pory miałam) szczęście do sporadycznych komentarzy osób, które uważają, iż mają monopol na rację, ale coraz częściej obserwuję to zjawisko na innych blogach. Nie rozumiem, skąd w ludziach tyle agresji, napastliwości, nieposzanowania cudzych poglądów.
Piszący powinien liczyć się z tym, że czytający może mieć skrajnie różne opinie od jego, ma prawo je wyrazić, jeśli robi to w sposób kulturalny, tak, jak komentujący powinien liczyć się z tym, że autor wpisu ma prawo do swojego zdania, nawet, jeśli wydaje się nam ono "niemądre". Wszak zarówno jedni, jak i drudzy wystawiamy sobie opinię (narażamy się na śmieszność) nie tyle poglądami, co sposobem ich prezentacji. Nie wiem, jak was, ale mnie szalenie rażą stwierdzenia typu, "tylko dla prawdziwych Polaków", "prawdziwych patriotów", "prawdziwych katolików", aż chciałoby się rzec tylko dla "prawdziwych ludzi” (a każdy kto przeciwko nam to wróg. Tyle, że mury rosły, rosły, rosły, a śpiewak był sam). Stwierdzenia, które stawiają piszącego po jedynie słusznej stronie (oczywiście w mniemaniu piszącego), a wszystkim adwersarzom przypisuje się łatkę zdrajcy, niewiernego, obrazoburcy.
A czy można być tolerancyjnym wobec nietolerancji? Z założenia powinno się tolerować (znosić) nietolerancję innych, ale tylko do momentu, kiedy nam ona nie zagraża, mamy przecież prawo do obrony przed agresywnością, napastliwością, obrzucaniem nas inwektywami. Cóż więc nam pozostaje, aby się bronić, nie będąc posądzonym o atakowanie? Moim zdaniem najlepszą bronią (przynajmniej w blogowym światku) jest ignorancja.
Tak jak kiedyś pisałam – nie usuwam komentarzy, daję możliwość wypowiedzenia się każdemu (anonimowemu także), ale będę usuwała te komentarze, które będą wulgarne, napastliwe, agresywne w stosunku do pozostałych uczestników blogosfery. Jeśli ktoś napisze, że autorka bloga jest „głupia” (to oczywiście skrót myślowy) to ma do tego prawo - wyraża swoją opinię i wystawia sobie cenzurkę, jeśli ktoś napisze, że inna blogerka lub bloger są „głupi”- to pozostawienie takiego komentarza byłoby (dla mnie) akceptacją poglądu komentującego.
Zależy, czy nietolerancja dotyczy poglądów, czy postaw. Temat na pewno nie jest jednoznaczny, budzi wątpliwości i kontrowersje. Pozostając w odniesieniu do wpisów na blogach i komentarzy; muszę stwierdzić, iż mam („może - tej pory miałam) szczęście do sporadycznych komentarzy osób, które uważają, iż mają monopol na rację, ale coraz częściej obserwuję to zjawisko na innych blogach. Nie rozumiem, skąd w ludziach tyle agresji, napastliwości, nieposzanowania cudzych poglądów.
Piszący powinien liczyć się z tym, że czytający może mieć skrajnie różne opinie od jego, ma prawo je wyrazić, jeśli robi to w sposób kulturalny, tak, jak komentujący powinien liczyć się z tym, że autor wpisu ma prawo do swojego zdania, nawet, jeśli wydaje się nam ono "niemądre". Wszak zarówno jedni, jak i drudzy wystawiamy sobie opinię (narażamy się na śmieszność) nie tyle poglądami, co sposobem ich prezentacji. Nie wiem, jak was, ale mnie szalenie rażą stwierdzenia typu, "tylko dla prawdziwych Polaków", "prawdziwych patriotów", "prawdziwych katolików", aż chciałoby się rzec tylko dla "prawdziwych ludzi” (a każdy kto przeciwko nam to wróg. Tyle, że mury rosły, rosły, rosły, a śpiewak był sam). Stwierdzenia, które stawiają piszącego po jedynie słusznej stronie (oczywiście w mniemaniu piszącego), a wszystkim adwersarzom przypisuje się łatkę zdrajcy, niewiernego, obrazoburcy.
A czy można być tolerancyjnym wobec nietolerancji? Z założenia powinno się tolerować (znosić) nietolerancję innych, ale tylko do momentu, kiedy nam ona nie zagraża, mamy przecież prawo do obrony przed agresywnością, napastliwością, obrzucaniem nas inwektywami. Cóż więc nam pozostaje, aby się bronić, nie będąc posądzonym o atakowanie? Moim zdaniem najlepszą bronią (przynajmniej w blogowym światku) jest ignorancja.
Tak jak kiedyś pisałam – nie usuwam komentarzy, daję możliwość wypowiedzenia się każdemu (anonimowemu także), ale będę usuwała te komentarze, które będą wulgarne, napastliwe, agresywne w stosunku do pozostałych uczestników blogosfery. Jeśli ktoś napisze, że autorka bloga jest „głupia” (to oczywiście skrót myślowy) to ma do tego prawo - wyraża swoją opinię i wystawia sobie cenzurkę, jeśli ktoś napisze, że inna blogerka lub bloger są „głupi”- to pozostawienie takiego komentarza byłoby (dla mnie) akceptacją poglądu komentującego.
Zabrakło puenty? Czy można/ trzeba/ powinno się być tolerancyjnym wobec braku tolerancji? Nie mnie odpowiadać na takie pytania. Dopóki dotyczy blogowych wpisów - ignoruję.
I ponownie przypominam o akcji Podaj dalej Można tu otrzymać książkę, ale pod warunkiem, że samemu podzieli się książką z innymi. Jak na razie zgłosiła się tylko jedna osoba, więc są spore szanse na wzbogacenie księgozbioru i podzielenie się książką z innymi czytelnikami.
Czy coś konkretnego Tobą wstrząsnęło, czy tak po prostu się zebrało?
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o blogosferę - zasadniczo wychodzę z założenia "Twój blog, Twoje prawo". Parę razy widziałam już dyskusje, przy których zostawało mi tylko "zmienić kanał" i się po prostu nie odzywać, bo po co?
To natomiast, co dzieje się u mnie (u Ciebie, u innych) to już absolutnie moja sprawa. Ja tu rządzę i ja ustalam zasady.
W życiu nie jest jednak tak prosto...
Chyba tak się zebrało, a kropelką przepełniającą czarę goryczy nie był wcale konkretny wpis, czy komentarz, a zdarzenia ostatniego tygodnia, w których musiałam uczestniczyć.
UsuńSkoro zmieniasz kanał, to chyba masz podobnie jak ja (ignorowanie, nie wdawanie się w próbę przekonania kogoś, kto ma klapki na oczach i monopol na nieomylność, że czarne i białe może mieć różne odcienie czerni i bieli, a czasami oba są szarością). Nawiasem mówiąc szalenie mi się podobało, kiedy w którymś z wpisów jeden z blogerów stwierdził - myliłem się (i prawdę mówiąc nie miałam zdania na temat, o którym pisał, ale sam fakt takiego "publicznego wyznania"- spowodował, że nabrałam większego szacunku do kolegi-blogera. Umiejętność przyznania się do pomyłki, czy błędu to dla mnie wyraz wielkiej odwagi.
A w życiu... no cóż nie ma letko :)
Ciężki temat, toleruję ( w sensie wytrzymuję) nietolerancję dopóki nie staje się zagrożeniem dla innych. Sama też jestem przecież nietolerancyjna. Nie toleruję chamstwa, przemocy, nienawiści, krzywdzenia słabszych i jeszcze wielu innych spraw. W niektórych wypadkach po prostu nie ma miejsca na tolerancję, bo tolerując, dajesz przyzwolenie na zło. Inna wiara, poglądy polityczne, gust literacki są dla mnie czymś normalnym. Nie toleruję, bo akceptuję, że są częścią otaczającego mnie świata i odnoszę się z szacunkiem do inności. Zresztą ta inność jest zawsze z mojego punktu widzenia, dla kogoś ja mogę być inna i nie chciałabym być z tego powodu zlinczowana, opluta, wyzwana czy prześladowana. Wyznaję zasadę, żyj i pozwól żyć innym. Często też myślę o słowach Evelyn Beatrice Hall, która tak podsumowała poglądy Voltaire'a na wolność: "Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć.". Tylko Voltaire tworzył swoją filozofię zanim ludzkość zafundowała sobie XX wiek z Hitlerem i Stalinem. Dlatego choć w wersji idealnej, chciałabym się ze słowami Hall zgodzić, wiem, że istnieją granice tolerancji i czasem trzeba reagować. Czym innym jest jednak wyrażanie poglądów, a czym innym obrażanie kogoś. Osobiście uważam, że jeśli ktoś pisze o kimś "głupia, idiotka, czy inne tego typu inwektywy, sam wystawia sobie świadectwo. Z doświadczenia wiem, że im mądrzejszy, spełniony i świadomy swojej wartości jest człowiek, tym lepiej odnosi się do innych ludzi. Moja babcia mówiła zawsze "Żyj tak, aby nikt przez ciebie nie płakał". To bardzo trudne, ale jak się spróbuje, to można i kiedy nachodzi mnie gniew zawsze myślę o tym, bo raz rzuconego słowa, cofnąć się nie da, a mieć ludzką krzywdę na sumieniu, to ciężar straszny! Wierzę też, że taka krzywda wraca jak bumerang.
OdpowiedzUsuńOwszem temat jest ciężki, tak jak życie bywa ciężkie. Bardzo Ci dziękuję za tak obszerną i szczerą wypowiedź. Zgadzam się z Tobą, że są granice tolerancji dla pewnego typu zachowań. I te są oczywiste i niekwestionowane (chamstwo, brutalność, agresja, naruszenie nietykalności). A czy można tolerować nietolerancję, która pozornie nie wywiera żadnych negatywnych skutków. Taką "niewinną nietolerancję". Czy zawsze wystarczy ignorancja, zmiana kanału, wyjście po angielsku, czy nie dajemy przyzwolenia na coś złego, i czy negują nietolerancję, sami nie staniemy się nietolerancyjni? Wiesz, ja nie znam odpowiedzi, intuicyjnie wydaje mi się, że są sytuacje, w których trzeba by zareagować ostrzej, tylko jak? Skoro nastawienie drugiego policzka nic nie daje. Wiele jest pytań. W pewnym sensie zazdroszczę tym, którzy znają na nie odpowiedzi, a w pewnym jest mi ich żal. Żyj tak, aby nikt przez Ciebie nie płakał- trudne, ale ważne, aby się starać, zwłaszcza, że znam sporo osób, którym przyprawianie kogoś o płacz sprawia satysfakcję.
UsuńTeż wierzę, że złe uczynki wracają do ich sprawcy.
Wielu ludzi wylewa swoją żółć właśnie w necie, bo są anonimowi i szybko następuje reakcja. Nie daję pożywki głupocie, nie odzywam się tam, gdzie moja reakcja może jedynie podsycić złe emocje. Niektórzy tylko czekają, żeby ktoś ich sprowokował do wynurzeń. Stawiam sobie pytanie, czy w cztery oczy chciałabym z tym człowiekiem porozmawiać, czy chciałabym w ogóle go znać. Jeśli nie, nie wchodzę w ogóle w takie relacje. Mam w necie duże grono znajomych o różnych poglądach, znam ateistów i katolików, sympatyków prawicy i lewicy, często oni znają się również między sobą i udaje się dyskutować na poziomie, spierać, przekonywać czasem zdenerwować, ale wszystko zostaje w granicach wyznaczanych przez wysoką kulturę osobistą tych wszystkich osób. Jestem osobą reagującą, ale w świecie realnym, wokół mnie. Kłócę się z kasjerką i facetami z kolejki, którzy udają, że nie widzą kobiety w ciąży. Nie wysyłam moich dzieci na wycieczki w przedszkolu, bo wożą maluchy autokarem bez pasów (nikt inny nie reaguje od trzech lat). Ale kiedy wchodzę tutaj, chcę mieć kontakt z ludźmi, których nie spotkałabym w moim mieście. Unikam jak ognia chamów, osób z wybujałym ego, chcących pouczać cały świat. Szukam tu czegoś, co poszerzy moje horyzonty, a nie wystraszy, odrzuci i zniesmaczy. Jak dotąd nie spotkały mnie przykre sytuacje, nikt mi na odcisk nie stanął, ale gdyby, wtedy ja również potrafię zareagować. Mam nadzieję, że nie będę musiała.
UsuńTego i Tobie i wszystkim życzę. Bo także uważam, że przeważająca większość blogerów, to osoby które dają z siebie coś więcej niż tylko frustrację i niezadowolenie. To osoby, które mają zainteresowania i pasje i które zadają sobie trud, poświęcają swój czas, aby się nimi podzielić.
UsuńMożliwości unikania chamów, osób z wybujałym ego, karierowiczów zazdroszczę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAleż ładny i edukacyjny wpis:)Ciekawe czy dotrze do tych, co potrzeba. Brzydzę się zakłamaniem, obłudą i obrzucaniem błotem zwłaszcza polskich Autorów ksiązek w postach i komentarzach. Nie biorę udziału, bo nie warto, ignoruję. Masz rację, osoby takie chcą podsycania atmosfery, żyją tym, co więcej szczycą się wykształceniem i czytaniem jedynie lektur z "najwyższej półki".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pisząc o nietolerancji miałam na myśli zjawisko jako takie w ogólności. Jednak nie mogąc (z różnych względów) napisać wprost o tym co mnie boli, skupiłam się na blogosferze. To obrzucanie błotem autorów, to nazywanie ich miernotami, to określanie ich twórczości mianem papki, sieczki, literackich hamburgerów mnie także razi i wcale mi się nie podoba. Wiem i rozumiem, że rolą krytyka jest bycie krytycznym w swoich opiniach i choć mi się to nie podoba to toleruję (znoszę) te czasami przekraczające granice dobrego smaku opinie. Książki z wyższej półki - zawsze zastanawia mnie, kto został predestynowany, aby je tam ułożyć, skoro nawet książki zaliczane do klasyki literatury mają tyleż zwolenników, co przeciwników. Miłej i spokojnej niedzieli życzę, udane czytelniczo i nie tylko.
OdpowiedzUsuńdziękuję:) Tobie również:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChciałabym się włączyć do tej dyskusji, bo jest to temat bardzo istotny, jednak dużo zostało już powiedziane, z czym nie sposób się nie zgodzić. Myślę, że jeśli chodzi o gusta literackie czy estetyczne, można w pewnej mierze zachować dystnas, natomiast w sprawach ideologiii jest to bardzo trudne, bo jeśli ktoś wierzy w coś głęboko, siłą rzeczy ma problemy z uznaniem cudzej postawy, i raczej będzie skłonny uważać swego adwersarza za mentalnego kalekę, a kwestia tego, czy to wyrazi i jak, jest kwestią kultury, z którą niestety, nie jest najlepiej...I tu rodzi się pytanie, czy stawać do walki i głosić swoją prawdę, czy zachować ją dla siebie, wychodząc z założenia, że strony przeciwnej nie przekonamy? Czy to jest już tchórzostwo, czy jeszcze rozwaga i tolerancja? Chyba trudno odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Osobiście mam zaprzyjaźnionego bloga, gdzie autorka jest mądrą obserwatorką życia, ale różnimy się w poglądach na kilka zasadniczych spraw. Kiedyś na jej blogu wdałam się w niemiłą dyskusję z inną czytelniczką (dobrze że wirtualną, bo chyba by się krew polała), chociaż zachowałyśmy dobre maniery i nie padły żadne inwektywy. Od tamtej pory unikam wypowiedzi tego rodzaju, bo nie chcę stawiać gospodyni, którą szanuję, w niemiłej sytuacji i zakładać bloga na jej blogu, udowadniając, że ona i jej inni czytelnicy nie mają racji. A może powinnam?
OdpowiedzUsuńA swoja drogą pamiętam jak mój Kuba w okresie kiedy jako nastolatek był "łagodnym anarchistą" umieścił w swoim pokoju napis
PRECZ Z PRECZEM ! Ladne to choć paradoks jest oczywisty i zgadzam się z tym hasłem przynajmniej pod pewnymi względami, bo i tu oczywiście byłyby wyjątki.
Oto jest dylemat - czy bierna postawa jest wyrazem rozsądku, czy asekuranctwa i tchórzostwa. Myślę, że w naszym blogowym świecie - to wyraz rozsądku. Wyrazić swoje zdanie, nie ukrywać go, jeśli czujemy taką potrzebę, ale już dyskusje na śmierć i życie - nie daj B. z użyciem inwektyw - to już raczej przesada, ale oczywiście toleruję (znoszę) je, choć pozostaję jedynie biernym obserwatorem najczęściej. W życiu to już bywa inaczej. Nie mogę zdzierżyć, jeśli moje milczenie odczytywane jest za przyzwolenie, czy poparcie, dlatego często staję okoniem i nie zgadzam się na coś, co jest mi narzucane z pozycji siły (jak choćby wydanie rozkazu do wzięcia udziału w zabawie, dla wyjaśnienia nie pracuję w służbach mundurowych). Oczywiście sporo zależy od kultury. Ja np. nie toleruję palaczy, ponieważ szkodzi mi dym tytoniowy (do tego stopnia, że każde bliskie spotkanie przypłacam chorobą), ale rozumiem, że to nałóg, z którego ciężko się wyleczyć, więc znoszę, pod warunkiem, że nie dmuchają mi w nos. Natomiast, jeśli przełożony rozmawia ze mną paląc papierosa to mówię, że wrócę, jak skończy palić (nie zawsze przyjmowane jest to tolerancyjnie).
OdpowiedzUsuńRozkaz wzięcia udziału w zabawie kojarzy mi się z dyskoteką dla rekrutów w minionej epoce...Co do reszty zgadzam się bo czyjaś wolność nie może być moim zniewoleniem, tu trzeba bronić się jak lew!
UsuńDokładnie tak - czyjaś wolność nie może być moim zniewoleniem. Ja nikomu nie odmawiam prawa do udziału w zabawie, niech nikt nie odmawia mi prawa do nie brania udziału, jeśli nie mam na to ochoty.
UsuńWiele się mówi o tolerancji, ale czy ktoś cokolwiek robi w tym kierunku, chyba nie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCoś dziś za szybko klikam i muszę usuwać swoje komentarze. :) Myślę, że sporo zależy też od nas i naszej postawy dotyczącej wytyczania granic nietolerancji, na coś się godzimy, czegoś innego nie akceptujemy, no i odwagi, czasami nie reagujemy ze strachu, obawy przed śmiesznością.
UsuńWniosę leciutki powiew optymizmu: jeszcze niedawno wśród uczniów popularne były inwektywy typu "ty...[i tu padała nazwa narodowości]". Zawsze doprowadzało mnie to do pasji. Teraz zdarza się zdecydowanie rzadziej. Coś drgnęło.
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście budzi nadzieję, w młodych ludziach jest przyszłość, moje pokolenie to już pokolenie ustępujące miejsca młodym, choć niektórzy trzymają się mocno i jak mawiali nasi kabareciarze trzeba będzie chirurgicznie d... od stołków odcinać. Tak więc, jeśli u nich idzie ku większej tolerancji...
UsuńW każdym razie takie mam wrażenie. Miejmy nadzieję, że tak jest naprawdę.
UsuńToleruję to że ludzie mają inne zdanie, wychowani zostal;i w innej kulturze, stąd ich światopogląd jest inny. Szanuję tych, którzy wierzą, choć dla mnie religia- jak napisał Richard Dawkins "... jest złem, przez to i dokładnie przez to, że nie wymaga uzasadnienia i nie toleruje sprzeciwu". Mimo to z każdym wierzącym będę rozmawiał, z wierzącymi się przyjaźnię, bo przecież dzielą nas tylko idee, poglądy... Ale nie mogę ścierpieć, kiedy ideologia, religia jest przyczyną cierpienia drugiego człowieka. Tak jak wczoraj w Londynie, kiedy dwóch islamistów zamordowało zołnierza w imię Allaha. Jeśli pozwolisz, przytoczę to, co rano napisałem na FB:
OdpowiedzUsuńMożna zwalić całą winę na dwóch czarnoskórych islamistów, można o nich powiedzieć, że to fanatycy, można się uspokoić, że wzywali Allaha a nie Jezusa....
Myślę, że nieważne, kto tego dokonał, tylko w imię czego lub KOGO...Po zamachach londynskich Muriel Gray, bardzo ceniona dziennikarka powiedziała takie oto słowa: "Przyczyną całej tej tragedii, nieszczęścia, zamętu, przemocy, terroru i ignorancji jest religia". Można oczywiście palcem wskazywać tę konkretną, w tym przypadku islam. Ale intencją tych ludzi nie jest "czynienie zła". To nie psychopaci! To idealiści, RELIGIJNI idealiści, którzy w świetle własnych przekonań postępują racjonalnie! Można ich nazywać ekstremistami, ale czyż nie każda religia otwiera furtkę dla ekstremistów???
Prof. Richard Dawkins w swej kapitalnej książce "Bóg urojony" napisał ważne słowa: "Ogólnie mówiąc (czyli odnosząc się i do chrześcijaństwa i do islamu)- to co naprawdę jest groźne, to uczenie dzieci, że wiara sama w sobie jest cnotą. Wiara jest złem, przez to i dokładnie przez to, że nie wymaga uzasadnienia i nie toleruje sprzeciwu". Gdyby Facebook istniał w czasach, gdy wczorajsi mordercy byli bobaskami, to każdy dawałby lajki i się rozczulał, jacy oni piękni...Co w nich się zmieniło zatem a może raczej: pod wpływem czego????
A tak już na marginesie: lubisz Kaczmarskiego???
Oj próbujesz mnie wciągnąć w dyskusję, której nie chcę prowadzić na forum. Napiszę jedynie tyle, iż każdy rodzaj fanatyzmu uważam za zło, bo jest on wyznacznikiem ludzkiej nietolerancji,nieakceptowaniem odmienności. Od fanatyków jakichkolwiek/ od ludzi nietolerancyjnych uciekam jak najdalej. Od ludzi, którzy uważają się za lepszych z powodu wyznawanej filozofii, poglądów, religii, przynależności do grupy zielonych, czerwonych, pisowców, po-wców, zielonoświątkowców, zwolenników radia Maryja, czy jakiejkolwiek innej grupy. A zabijanie w imię religijnych celów (niezależnie, czy w imieniu Allacha, Mahometa, czy Chrystusa) budzi mój sprzeciw, bunt, potępienie.
OdpowiedzUsuńNatomiast nie każdy wierzący oznacza dla mnie fanatyka, tak samo, jak bycie niewierzącym nie oznacza, iż ktoś nie stanie się fanatykiem.
Kaczmarskiego słuchałam podobnie, jak Gintrowskiego swego czasu aż to zdarcia płyty. I mimo, iż swego czasu obejrzałam wywiad z córką poety, w którym ta wylewała swoje żal za zmarnowane dzieciństwo, za brak ojca, to jakoś i tak w mojej pamięci zachował się obraz barda śpiewającego mądre i piękne utwory.
Co postanowisz, niech się ziści
Niechaj się wola Twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
I ocal mnie od pogardy Panie...
(fr. utworu śpiewanego przez Kaczmarskiego)- to tak a propos naszych dywagacji na temat tolerancji i jej braku
Kaczmarskiego uwielbiam, podobnie jak Gintrowskiego (choć Kaczmara chyba bardziej:) I mógłbym rozmwaiać o ich twórczości godzinami:)
OdpowiedzUsuń