Smutek Henri Latin |
Teraz nadszedł czas gojenia ran, czyli słaniania się ze zmęczenia. Kiedy trzymająca w napięciu adrenalina opadła zaczęły dopadać choroby, a skumulowane zmęczenie spotęgowane zbyt wysoką temperaturą powoduje, że brakuje sił na radość i czerpanie przyjemności z chwilowego braku bata nad głową w postaci nowych zadań i terminów.
I jeśli ktoś wie w jakim celu to piszę to wdzięczna byłabym za każdą podpowiedź, bo moje zwoje mózgowe przestały funkcjonować.
No może po to, aby od czegoś zacząć, bo przecież jeszcze się nie poddaję, jeszcze nie tracę nadziei na powrót sił witalnych i chęci do pisania, choć stan mojego ducha oddaje modelka na obrazie.
A przecież jak pisał Marek Aureliusz Nie należy gniewać się na bieg wypadków, bo ich to nic nie obchodzi.
A przecież jak pisał Marek Aureliusz Nie należy gniewać się na bieg wypadków, bo ich to nic nie obchodzi.
Odpoczynku potrzeba, zdecydowanie, zdrowie najważniejsze.
OdpowiedzUsuńZafunduj sobie odpoczynek od bloga, toksycznych ludzi i dogadzaj sobie. A my ... poczekamy na Twój powrót. Przytulam.
Mam wrażenie, że powoli nabieram dystansu, a wpis miał być wprawką do napisania pierwszego słowa:)
UsuńDużo zdrowia. Odpoczywaj. Napisać też coś możesz. Ale nie musisz :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystko łącznie z dyspensą od pisania z jednoczesnym przyzwoleniem na pisanie :)
UsuńGuciamal, głowa do góry, nawet tak banalny post może poprawić komuś humor - świadomość, że nie tylko moje "zwoje mózgowe przestały funkcjonować" napawa mnie optymizmem. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam, że w końcu to co piszę jest większości z was doskonale znane, ot codzienność, tyle, że czasami się uleje i sama od czasu do czasu "pocieszam się" tym, że nie jestem osamotniona
UsuńMarek Aureliusz był mądrym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńNie poddawaj się, nie. Staraj się odpoczywać, ile to możliwe, i myśleć pozytywnie, na przykład o swoich podróżach, tych już odbytych i tych planowanych (wymarzonych), a wtedy siły witalne powinny zareagować... Pozdrawiam! :-)
Chyba sięgnę w końcu po Rozważania, które już chyba z rok czekają na półce :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKochana i może nie udostępniaj mojego posta, bo ja nie lubię o sobie per publico bono mówić. Nawet przez tyle lat się nie nauczyłam. Jest źle, to jest. Będzie lepiej. Inni mają gorzej. Ściskam raz jeszcze
OdpowiedzUsuńOpublikowałam, zanim doczytałam do końca, więc usuwam zgodnie z życzeniem:) Montgomerry po prostu solidaryzowała się z moim nastrojem
UsuńNa pewno za kilka dni radość życia i chęć do pisania wróci. Trzeba przeczekać, odpocząć. Też miałam przez ostatnie kilkanaście dni takie nastroje, ale już mi przechodzi. Trzymaj się :-)
OdpowiedzUsuńI tej wersji się będę trzymać :) Zauważyłam twoje ostatnie zniknięcie a dziś widzę prowokacyjny wpis, oj czuję, że będzie się działo. Narazie przeczytałam tylko tytuł na pasku z boku, ale zaraz wejdę na stronkę.
UsuńTrzeba zrobić sobie przerwę od pisania. Nabrać do wszystkiego dystansu, odpocząć. Pozdrawiam:)*
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała coś napisać, niestety przepracowania sprawiło, że czuję się taka otępiona, jakbym dostała obuchem w głowę :)
UsuńU mnie w tym roku 30 czerwca także był deadline'm, choć z innych powodów niż u Ciebie. Po raz kolejny sprawdziła się jednak taktyka pt. "zamknąć szafę i natychmiast wyjechać!". Dziś właśnie wróciłam i mam wrażenie, że przynajmniej częściowo odzyskałam panowanie nad własną głową. Może i zapał do pisania wróci, kto wie? Czego i Tobie życzę!
OdpowiedzUsuńUściski!
Zamknąć szafę to i owszem, ale wyjazd w lipcu to nie najlepszy pomysł, wpadłabym z deszczu pod rynnę, podróżuję na południe, a tam w lipcu i sierpniu ryzyko upałów większe, a ja i upały nie przepasamy za sobą :) Życzę Ci owocnego powrotu, co do mnie czuję, że mój zapał do pisania jest już blisko - jeszcze chwilka i go dosięgnę.
UsuńMoze krotki wypad na polnoc?:)
UsuńNo oczywiście, czemu ja na to wcześniej nie wpadłam, za rok zaplanuję jakiś wypad w lipcu np do Norwegii :)
UsuńTak mi przykro Gosiu, że Twoja praca pozbawia Cię radości życia. Zastanawiam się, gdzie Ty pracujesz? I czy nie powinnaś pracy zmienić...wiem, wiem, że dzisiaj o nią niełatwo, ale zdrowie najważniejsze a nawet to psychiczne do jakiegoś stopnia ważniejsze niż fizyczne...
OdpowiedzUsuńSzczęśliwie nie musiałam być wyrobnikiem w tych już nowych czasach i chociaż zanim odeszłam na emeryturę na swoim zakrętu nie łapałam to jednak nikt mi norm nie podkręcał i nie wysysał ze mnie wszystkich żywotnych soków.
Ale nie zamykaj się w sobie tylko to wszystko z siebie wyrzucaj....a Tomasza a' Kempisa polecam....może leczenie ciała duchem coś da.....
Aniu, teraz bardzo wiele osób, jeśli nie większość pracuje w ten sposób; praca wyciska z nas wszystkie soki. Wydaje mi się, że należysz do tego szczęśliwego pokolenia, które ominął okres wczesno - kapitalistycznego wyzysku człowieka pracy. Zmiana pracy- tyle, że wszędzie dookoła jest tak samo, albo i gorzej, więc co to zmieni, a jak mawiają lepszy wróg znany/oswojony, niż nowy, którego trzeba na nowo poznawać. Moja koleżanka odeszła na emeryturę siedem lat temu z tej samej firmy i nie potrafi zrozumieć tempa naszej pracy, bo też trudno to wytłumaczyć komuś, kto tego nie doświadczył. Na szczęście to pozbawienie radości życia rokrocznie udaje mi się odbudowywać, tyle, że czasami trwa to trochę dłużej. Radość wróciła, wena potrzebuje chwilkę dłuższego czasu:) Tomasza notuję.
OdpowiedzUsuńNasz blogowa brać jest także po to, by się z nią dzielić takimi chwilami. Nie zawsze jest słodko... Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńTo miłe, nawet takie wirtualne wsparcie leje kropelkę miodu na serce:)
OdpowiedzUsuńPrzyjmij trochę miodu ode mnie. :)
OdpowiedzUsuńSłodziutko dziękuję :)
UsuńGuciu, przykro, że praca wysącza z Ciebie niczym jakiś wampir energię do czegokolwiek. Spóźniłam się ze słowami wsparcia, więc tylko wyrażę nadzieję, że powrócił Ci już entuzjazm do życia (szczególnie w jego najpiękniejszych przejawach:) którego zwykle Ci nie brakuje.
OdpowiedzUsuńTaki dziś (a może nie tylko dziś) większości ludzi pracy, którzy mają to "szczęście"( a jednak szczęście), że pracę mają. Z pewnym opóźnieniem (regeneracja z roku na rok wymaga więcej czasu) doszłam do błogiego carpe diem.
UsuńI dzięki za świetny cytat z Marka Aureliusza! Nie znałam go, a jest naprawdę... otrzeźwiająco-tonujący :)
OdpowiedzUsuńTeż go nie znałam, szukałam czegoś a propos sytuacji.
Usuń