Elżbieta Rakuszanka, matka królów zainteresowała mnie nie z powodów historyczno-dynastycznych, a jej związków z Ołtarzem Mariackim, Nagrobkiem Kazimierza Jagiellończyka w Katedrze Wawelskiej i Witem Stwoszem.
Książkę dosłownie pochłonęłam w przeciągu półtora dnia. Czytało mi się bardzo dobrze, przynajmniej do połowy. Potem zaczęła mnie nieco nużyć (choroby, śmierci, straty), ale ciekawość przeważyła.
Elżbieta miała szczęście być córką Habsburgów i wnuczką cesarza Zygmunta Luksemburskiego, dzięki czemu los oszczędził jej roli dziwoląga, którego pokazuje się ludziom ku uciesze. Była brzydka, garbata, zdeformowana. Głodzona i pozbawiona należytej opieki w dzieciństwie dostała szansę od losu, przeznaczono ją na małżonkę Kazimierza Jagiellończyka (spadkobiercę Jagiełły). Matka Jagiellonów to beletrystyczna opowieść historyczna. Nie przepadam za tego typu książkami, gdyż wydają mi się powierzchowne; troszkę faktów ubranych w literacką fikcję. Jak mówiła autorka w którymś z wywiadów w Matce Jagiellonów nie ma fikcyjnych wydarzeń poza dwoma mało istotnymi, starała się ona jak najbardziej trzymać faktów. Może stąd irytujący niektórych podział książki na lata. Niektóre obfitowały w ważne zdarzenie, inne były ich pozbawione, bądź nie zostały odnotowane w kronikach, stąd w książce znajdują się rozdziały wielostronicowe, jak i takie, które liczą parę zdań (czasami niewiele wnoszące do treści opowieści).
Początek zapowiadał się arcyciekawie. Młoda, nieurodziwa dziewczyna oczekuje na decyzję królewskiego małżonka co do jej dalszych losów: czy zostanie na wawelskim dworze, czy też mąż odeśle ją do opiekuna (co zdarzało się nie tylko w przypadku dziewcząt z defektem). Jest pełna obaw, samotna, spragniona uczuć. Wie, iż Jagiellończyk przyjechał ją sobie obejrzeć, a potem przez trzy dni wahał się czy zerwać ślubną umowę, czy zawrzeć mariaż z królestwem Czech i Węgier (dziedziczne ziemie Elżbiety). Przez pierwsze tygodnie małżeństwa traktuje ją jak powietrze, zwleka ze skonsumowaniem związku. Dwórki szydzą zarówno z pustego łoża królowej, jak i z jej ułomności. Jedyną życzliwą osobą okazuje się matka Jagiellończyka – Zofia Holszańska.
Książka z pierwszoosobową narracją pisana jest z punktu widzenia matki. Jest to historia XV wiecznej monarchini, której jedyną, ale wcale niemałą, troską jest zapewnienie dziedzica i urodzenie sporej gromadki dzieci, które poprzez koligacje z europejskimi monarchami zapewnią silną pozycję królestwu. Elżbieta urodziła ich trzynaścioro, z czego dwie dziewczynki zmarły w dzieciństwie (jako ciekawostka obie miały nosiły imię matki. Takie imię otrzymała też najmłodsza latorośl). Nieustająca troska o dzieci i o małżonka, który wiecznie jest w podróży (wojny, sojusze, mediacje) towarzyszyły jej cały czas. Nie miała łatwego życia, najpierw trudne dzieciństwo, naznaczenie kalectwem, potem, kiedy wydawało się, że los się do niej uśmiechnął (stworzyli z Kazimierzem zgodne i trwałe małżeństwo, synowie zostali namaszczeni na króla Czech, księcia Litwy, biskupa, córki wydano za europejskich władców) docierają do niej tragiczne wieści; córki nie są szczęśliwe w swych związkach, synowie mają coraz większe problemy z poddanymi i wrogami, umiera ukochany syn Kazimierz, który miał być następcą króla, umiera też królewski małżonek. Elżbieta musiała pochować w sumie siedmioro z trzynaściorga swoich dzieci. Nie dożyła koronacji Zygmunta (zwanego potem Starym), który najdłużej sprawował rządy.
Te wszystkie lub prawie wszystkie informacje można wyczytać też w notce biograficznej w Internecie, ale nie zawierają one tego co znajduje się w powieści - klimatu epoki. Autorka starała się go odtworzyć poprzez wtrącenie w treść XV wiecznego słownictwa, opisy miejsca akcji, pewien zarys życia dworskiego.
Mnie zabrakło nieco głębszego rysu (jeśli nie historycznego) społecznego i obyczajowego.
Ale z drugiej strony powieść nosi tytuł Matka Jagiellonów i to na Elżbiecie, jako matce skupiła się autorka. I z tego zadania wywiązała się dobrze. Autorka podkreśla różnicę w wykształceniu małżonków; Kazimierz w przeciwieństwie do niej nie potrafił czytać i pisać, ona zadbała o wykształcenie dzieci i to nie tylko synów. Pada w książce nawet stwierdzenie, iż jedynym majątkiem dziewcząt jest męskie wykształcenie.
Książka rozbudziła u mnie jeszcze większe zainteresowanie królową, chętnie poznałabym nie tylko matkę, ale monarchinię i człowieka.
Przeczytałam bardzo uważnie Twoją opinię o książce. Wygląda na to, ze oprócz kilku miejsc trochę nudnych jest jednak bardzo ciekawa i wartościowa.
OdpowiedzUsuńDziękuję, zachęciłaś mnie do jej przeczytania..Pozdrawiam
Jest to pozycja lekka, łatwa i przyjemna, jedynie pod koniec nieco nużąca. Może z uwagi na powtarzalność zdarzeń, jakie się w życiu Elżbiety przydarzały. Miłej lektury
UsuńByć może zainteresuje Cię Wielka Historia https://wielkahistoria.pl/ Tę stronę śledzę już od dłuższego czasu. Można tam znaleźć ciekawe publikacje i wiele postaci kobiecych, które w szczególny sposób wpłynęły na losy nie tylko Polski.
OdpowiedzUsuńHistoria Elżbiety Rakuszanki jest mi znana, bardzo lubię tę postać.
Pozdrawiam :)
Dziękuję, zajrzałam. Och, żeby czas, jak gumę można było rozciągnąć. I pomyśleć, że są ludzie, którzy z przerażeniem patrzą na emeryturę, jako czas, kiedy nie ma co robić. Mnie też Elżbieta przypadła do gustu.
Usuń