Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 15 lipca 2013

O tęsknocie, czyli Wiktor Hugo na dobry początek tygodnia

Dopóki człowiek chodzi po rodzinnej ziemi, wydaje mu się, że ulice są mu obojętne, że okna, dachy, bramy nic go nie obchodzą, że mury są mu obce, że drzewa to zwykłe, pierwsze lepsze drzewa, że domy, do których nie wchodzi, nie są mu potrzebne, że bruk, po którym stąpa, to tylko kamienie. Kiedy jednak opuści ojczyste strony, widzi, jak drogie są mu tamte ulice, jak brakuje mu tamtych dachów, tamtych okien, tamtych bram, jak potrzebne mu są tamte mury i jak ukochał tamte drzewa; i widzi, że do tamtych domów, do których nie wchodził, wstępował codziennie i że swe trzewia, krew i serce zostawił na tamtym bruku. Miejsca, których nie widzi i może już nigdy nie zobaczy, a które żyją we wspomnieniu, nabierają bolesnego czaru, powracają wciąż przed oczy z melancholią zjawy, ukazują mu świętą ziemię ojczystą i są — rzec można — obrazem samej Francji. Kocha je i wspomina takimi, jakie są, jakie niegdyś były, i uparcie nie chce w nich nic zmieniać, oblicze ojczyzny bowiem jest drogie jak twarz matki.



Wiktor Hugo pisał Nędzników na wygnaniu na wyspie Guernesey.


Chyba nie potrafię wyobrazić sobie tęsknoty wygnańca, jednakże wydaje się ona porównywalne z tęsknotą za dzieciństwem, młodością, za bliskimi, których nie ma, za tym, co minęło i już nie wróci. Dzisiaj moja tęsknota ma inny wymiar, dotyczy bowiem tego, co możliwe, a jedynie odległe w czasie. Tęsknię za wakacjami i za miejscami, które odwiedzę po raz wtóry.
Na zdjęciu autorka bloga pod koniec lat osiemdziesiątych (z tęsknoty za młodością)

16 komentarzy:

  1. Jak widać w twórczości Hugo można znaleźć cytat na każdą okazję...Ile prawdy jest w tym co napisał, wiem dobrze, bo mimo całej urody Włoch nie raz mi doskwierała! Chyba bardziej niż tęsknota za młodością i tym co minęło, choć nie powiem, chciała bym, żeby mi ubyło jakieś 10-15 lat, tylko których? Musiałabym coś wyrzucić z mojego życiorysu a szczerze mówiąc jestem do niego przywiązana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji- konieczności opuszczenia kraju bez możliwości powrotu i oby nikt z nas nie musiał tego przeżywać. A tęsknota za młodością wiąże się chyba nierozerwalnie za tym co odeszło; za ludźmi, zwyczajami, nawet miejscami, które się zmieniają. A wyrzucać z życiorysu też bym nie dała ani roku, no może parę szczególnie przykrych dni. Tak więc nawiązując do zdjęcia tęsknię za tymi wakacjami, kiedy wszystko było takie pierwsze i takie świeże, tak intensywne i nowe, za tamtymi przyjaźniami, za tatą, z którym się tam spotykałam. Latami marzyłam o powrocie w tamto miejsce, tyle, że przecież wszystko płynie ... i dziś nie ma ani tych miejsc, ani tych ludzi, ani tych wzruszeń.

      Usuń
  2. Ze zdjęcia dobitnie wynika, że autorka bloga jest urocza nie tylko mentalnie, ale i wizualnie. W dodatku wyraźnie widać, że podróżnicze pasje kiełkowały już wtedy, bo ta okiennica i lazury w tle przywodzą na myśl Włochy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli już - to czas przeszły dokonany, weź pod uwagę, że to zdjęcie sprzed 25 lat. Co do okoliczności powstania zdjęcia to byłaś blisko - południe Europy i piękna wyspa narodzin Afrodyty i jedne z najpiękniejszych wakacji.

      Usuń
  3. Patrzymy, a nie widzimy - do czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze do niedawna nie widziałam mojego miasta, patrzyłam, ale jakoś tak powierzchownie, nie dostrzegając ani detali, ani piękna całości. Dopiero teraz zaczynam to dostrzegać, a przecież zawsze wydawało mi się, że kocham moje miasto, że uważam je za najpiękniejsze na świecie (nic nie ujmując tych paru ukochanym).

      Usuń
  4. Można tez być obywatelem świata i kochać wiele miejsc "ojczystych" - to kwestia perspektywy (a chyba i lat spędzonych w innych zakamarkach globu....).

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przeczę, bo sama odczuwam tęsknotę do miejsc umiłowanych. Ale myślę sobie, że to jednak zupełnie co innego, kiedy mieszkasz, nawet już na zawsze gdzieś poza krajem i masz świadomość, że w każdej chwili możesz przyjechać, odwiedzić, nawet, jeśli nie chcesz, a co innego, jeśli wiesz, że już nigdy nie będzie ci to umożliwione. Myślę też, że kospopolityzm nie wyklucza tęsknoty za miejscem urodzenia, bo polecę cytatem - człowiek bez korzeni jest jak liść rzucony na wietrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się Gosiu, że niemożność powrotu do jakiegoś miejsca (np. przez zesłanie czy wygnanie) jest inna rzeczywistością niż dobrowolny wybór swojego miejsca na ziemii. Ale bywają liście, rzucone na wietrze, które zapuszczają nowe korzenie... Dlatego pozwolę sobie odpowiedzieć cytatem - tam skarb Twój, gdzie serce Twoje.....

      Usuń
    2. Szczęśliwe to liście, które w tak trudnych warunkach potrafią się zaaklimatyzować. To, że sama bym nie umiała nie znaczy, że uważam to za coś dziwnego, czy nagannego, może nawet w pewnym sensie zazdroszczę tej umiejętności.

      Usuń
  6. Piękne zdjęcie :) Swoją drogą to niesamowite co tu czytam, bo... głupio zabrzmi, no dobrze, ale śniłaś mi się dzisiaj, i to w wersji "z młodości", tej pierwszej młodości ;) Bardzo dziwny mój sen, bo przypominałaś w nim jakąś Latynoskę, dziwiłam się we śnie, a tu popatrz, co za wpis.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Mogę domniemywać, że myślałaś o mnie, choćby podświadomie. Kiedyś, w młodości byłam wysoką i szczupłą latynoską, więc nic dziwnego (tak, jak w Misiu Ryszard Ochucki był murzynem). Teraz czekam na dalsze opowieści, komu i w jakiej postaci się przyśniłam? Pozdrawiam

      Usuń
  7. Piękny cytat i wspaniałe, słoneczne wspomnienia... Często łapię się na tym, że nie znam zbyt dobrze swojego miasta i powinnam to nadrobić. I chociaż nie jest to moje rodzinne miasto, to tu jest mój dom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przychodzi z wiekiem, choć pewnie są i takie jednostki, które już za młodu doceniają co mają. Ja z czasem dostrzegam szczegóły, malunki na budynkach, rzeźby, posągi, barwę kamienic, stare domy, tablice pamiątkowe, rok budowy... :)

      Usuń
  8. Zmobilizowałaś do zadumy:) Kiedyś nie wyobrażałam sobie mieszkania poza krajem. Powoli wyzwalam się z mojej "pszeniczno-skowronkowej" ojczyzny, bo zbyt wiele rzeczy tu uwiera. Czy korzenie to ulica i dom dzieciństwa czy ludzie? Bo wszystko rozwiał wiatr.
    Też myślę, czy wyspa Guernesey to ta sama, co w "Stowarzyszeniu Miłośników Literatury i Placka..."?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że na korzenie składa się wiele czynników; miejsce urodzenie, język ojczysty, rodzina, tradycja, historia, zwyczaje - to wszystko co nas kształtuje, a co sprawia, że jesteśmy związani z przeszłością, pamiętamy o niej i staramy się zachować ją dla przyszłości. Żyje się przecież w trzech czasach przeszłości, teraźniejszości i przyszłości i żaden z nich nie powinien dominować nad innym, bo inaczej następuje zachwianie równowagi- takie jest moje zdanie. A że uwiera - myślę, że uwierało niemal każde pokolenie i wydaje mi się, że w niemal każdym miejscu na ziemi coś uwiera. Wystarczy porozmawiać z mieszkańcami miejsc, które odwiedzamy podczas wakacji, a usłyszymy co ich uwiera. A czy wyspa Guernesey taka sama? Pytanie retoryczne- myślę, bo pantha rei - zmieniamy się my, zmieniają się miejsca, zmieniają się zwyczaje, ale myślę, że w tym zmieniającym się świecie należałoby idąc za zmianami znaleźć sobie jednocześnie coś niezmiennego i nieprzemijającego, jakąś opokę, która trwa. Oj chyba zboczyłam z tematu. I też jest tak, że to co dziś wydaje mi się niemożliwym i nieakceptowalnym, jutro może okazać się jedynym i najlepszym rozwiązaniem- wszystko płynie :) Pozdrawiam weekendowo.

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).