Zanim przystąpiłam do napisania mojej opinii przeczytałam opinie blogerek na wyzwaniu klasyka literatury popularnej. Trzy opinie, trzy odmienne reakcje, trzy niemal skrajnie różne oceny. U Słowemmalowane pełen zachwyt i uwielbienie dla klasyki gatunki i wzruszającej do łez historii miłosnej. Maniaczytania przeżyła wielkie rozczarowanie lekturą, a Anek7 została wyprowadzona z równowagi z powodu braku uczuć obojga bohaterów romansu. Jeśli jedna powieść budzi tak zróżnicowane emocje może to oznaczać, że autor osiągnął sukces. Najgorsze, co może spotkać piszącego to kompletny brak reakcji ze strony czytelnika. Jeśli lektura się podoba to fantastycznie, jeśli jej bohaterowie nas wkurzają to znaczy, że spełnili swoje zadanie, jeśli pozostajemy obojętni, niezainteresowani to klapa.
Dama kameliowa to historia miłości młodzieńca z dobrej rodziny i dziewczyny lekkich obyczajów, ale za to jakiej dziewczyny. Małgorzata Gautier jest luksusową kurtyzaną przyzwyczajoną do życia na wysokim poziomie, trwoniącą na przyjemności dochody, które pozwoliłyby się utrzymać się nie jednej rodzinie przez kilka lat. „Biedna zalotnica” musi przecież dysponować odpowiednimi środkami, aby żyć na wysokim poziomie, wymaga tego jej zajęcie, aby zarabiać, musi się dobrze prezentować, aby dobrze się prezentować musi zarabiać i tak kółko się zamyka. Małgorzata, jako kobieta doświadczona nie daje się porwać fali uczuć i próbuje zniechęcić zakochanego w niej młodzieńca. W końcu jednak i ona wpada w sidła miłości. Wyjeżdżają oboje na prowincję, aby tam „przepędzać” wspólnie czas. Żyją razem ciesząc się każdą chwilą szczęścia. Ale, jak to w życiu bywa okrutny los rzuca im kłody pod nogi.
Książkę przeczytałam bez zbytniego znużenia, ale też bez większej fascynacji. Mało przekonywujący wydawał mi się główny bohater, taki niedojrzały, naiwny, a to zalewający się łzami, a to omdlewający. Sama Małgorzata na tym tle wypada o wiele lepiej, jest kobietą energiczną, wie do czego dąży i czego oczekuje. To jej zdecydowaniu zawdzięczają krótkie chwile szczęścia.
Odnoszę jednak wrażenie, że nawet, gdyby nie kłody rzucane kochankom pod nogi historia nie miałaby szczęśliwego zakończenia. Ten ich romans wydaje mi się taką krótką chwilą przerwy od codzienności. Mam bowiem wrażenie, że Małgorzata chciałaby i mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko i być kobietą zamożną z całym związanym z tym blichtrem (klejnoty, ekwipaże, domy, stroje) i być kobietą kochaną dla samej siebie a nie dla pozycji, jaką daje mężczyznom posiadanie luksusowej kurtyzany. Odnoszę też wrażenie, że gdyby nie choroba Małgorzaty i świadomość bliskiego końca nie zdecydowałaby się ona na związek z ubogim młodzieńcem. Małgorzata pragnie uciec od przeszłości, ale trudno jest uciec od siebie samej. Dlatego, ja nie potrafię zdobyć się na współczucie, czy sympatię do „biednej zalotnicy” a tym bardziej „mdłego” młodziana. Dlatego też moja ocena nie jest wysoką. Ale jak zawsze polecam, aby samemu wyrobić sobie opinię.
Moja ocena 3/6
Z powieści Dumasa zdecydowanie wybieram powieści ojca.
Zdjęcie - kadr z filmu- ekranizacji Damy kameliowej w reż Jerzego Antczaka z Anną Radwan i Janem Fryczem w rolach głównych. Ekranizacja podobała mi się bardziej niż książka, co raczej rzadko się zdarza
Guciamal - w sumie chyba cieszę się, że miałaś dość podobne do moich odczucia :) Już się bałam, że po prostu nie umiem docenić arcydzieła ;)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę :)
OdpowiedzUsuńMam własny egzemplarz, zaczęłam czytac, ale po kilkunastu stronach lektura mnie znużyła i znudziła, więc ją rzuciałam w kąt. To było kilka lat temu, może kiedys będzie kolejne podejście ...
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś i ja dojrzeję do Damy kameliowej, zdecydowanie wolę Moulin Rouge (musical :))- tematyka podobna, a ile przystępniejsza.
OdpowiedzUsuńCzytałam bardzo dawno temu i ponieważ niewiele pamiętam oznacza to, że nie wywarła na mnie silnego wrażenia. Całą fabułę lepiej znam i pamiętam z kilku oglądanych przeze mnie ekranizacji (tej Antczaka nie widziałam), a także z Traviaty, przepięknej opery Verdiego, która o wiele bardziej do mnie przemówiła. Może ze względu na piękno muzyki. Tak jakoś łatwiej mi było opłakiwać niespełnioną miłość kochanków.
OdpowiedzUsuńTeż zdecydowanie wolę powieści Dumasa - ojca.
Generalnie wolę książki, niż ekranizacje, ale zdarzają się wyjątki i właśnie Dama kameliowa do nich należy. Początkowo wydawało mi się, że być może to tematyka życia kurtyzany była dla mnie mało interesująca (dla przykładu jakoś nie wciągnęła mnie lektura Collete Cheri, którą wielu blogerów się zachwyca), ale ta sama tematyka w adaptacjach muzycznych potrafi wzruszać. Opera przemawia do mniej nie tak silnie jak musical, a taką musicalową damą kameliową jest Moulin Rouge, który uwielbiam.
OdpowiedzUsuń