Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

"Pachnidło" to powieść nie dla mnie

Pachnidło Patrick Suskind – historia mordercy (audiobook)

Książkę wysłuchałam już kilka dni temu, ale jakoś do dzisiaj nie mogłam zabrać się za napisanie paru słów. Kiedy zaczęłam słuchać nie mogłam wyjść z podziwu. Osiemnastowieczny Paryż jawił mi się jak żywy z całym bogactwem jego zapachów, a raczej całą gamą jego smrodów. 
Jan Baptysta Grenouille przychodzi na świat, jako czwarte, nieślubne dziecko handlarki ryb. Porzucone wśród rybich wnętrzności, zakrwawione jeszcze niemowlę wyrasta na osobę obdarzoną nieprzeciętnym geniuszem, geniuszem absolutnego węchu oraz umiejętności rozpoznawania i komponowania zapachów. Niechciany, niekochany, oddawany niczym zbędny przedmiot na przechowanie z instytucji do instytucji ma jedną obsesję; skomponowania zapachu, który umożliwiłby mu panowanie nad światem i który przyniósłby mu ludzką sympatię, a może nawet miłość. Jest jedno małe „ale”. Stworzenie takiej substancji miłosnej wymaga ciała dziewicy. Tylko ono bowiem wydziela tak subtelne, delikatne i zniewalające zarazem substancje zapachowe, jakie mogą dokonać cudów. Obsesja jest tak silna, iż łamie wszelkie normy moralne. Pachnidło to dla mnie trzy opowieści w jednej. 
Po pierwsze, to, co spodobało mi się najbardziej. Powieść wspaniale oddaje klimat miasta. Osiemnastowieczny Paryż niewiele ma wspólnego z wizerunkiem oświeconego, romantycznego miasta. Jest to miasto pełne brudu, nędzy i smrodu. Tłem akcji uczynił Suskind zabłocone i zaśmiecone ulice, stargany paryskiego rynku, niebezpieczne okolice Cmentarza Niewiniątek, pełne skór koźlich zakłady garbarskie oraz laboratoria perfumeryjne z całymi bateriami buteleczek i menzurek. Dzięki talentowi autora możemy nie tylko przenieść się w czasie i przestrzeni, ale możemy poczuć to miasto i to poczuć dosłownie.
I to druga opowieść; opowieść pisana zapachem. Pachnidło, jak żadna inna do tej pory powieść przenosi w świat zapachów. Czytając, nie tylko wyobrażamy sobie zapachy, towarzyszące bohaterowi, ale i czujemy je. Nasz zmysł węchu staje się wyostrzony i czuje całą tę mieszaninę odoru ulicy z rozkładającymi się resztkami jedzenia, fetorem psujących się ryb, nieświeżym zapachem z ust, potem niemytych ciał, wyziewami ropiejących ran. Zapachy te próbują zniwelować nasączone perfumami chusteczki zamożnych obywateli. Zapach rozchodzący się z kart książki otacza nas wokół.
No i wreszcie trzecia opowieść to historia mordercy. Psychologiczne studium Grenouilla, człowieka zamkniętego, nierozumianego, samotnego, pragnącego akceptacji miłości, szaleńca owładniętego obsesją doskonałego zapachu. Jan Baptysta jest od samego początku przedstawiony, jako odrażający potwór, człowiek nijaki, człowiek bez zapachu, człowiek, którego spotkanie wprowadza zamęt i budzi niepokój. Były chwile, kiedy ten potwornie samotny człowiek budził moją sympatię i odruch współczucia. Ale były to tylko chwile. W większości budzi on odrazę i przerażenie. 
Nie umiem ocenić tego typu powieści, gdyż potrafiąc docenić ich wyjątkowość, kunszt, nowatorstwo nie potrafię zachwycić się studium zła. Książka zawiera bowiem dość sugestywne opisy popełnianych przez bohatera morderstw. Jakkolwiek nie są one opisane drobiazgowo i dokładnie, to jednak są dość brutalne i budzę we mnie odrazę i wstręt. 
Nie podobają mi się książki, których tematem jest analiza psychiki mordercy. Nie lubię też opisów zbrodni zbyt dosłownych i zbyt doskonałych, takich, gdzie krew leje się gęsto, a opis męczarni ofiary jest szczegółową relacją agonii. I choć Pachnidło nie emanuje brutalnością opisów i ich dosłownością, to jest na tyle sugestywnie napisane, że obrazy te jawią się jak żywe. Mimo, iż książka zawiera jedynie opis przygotowania do popełnienia zbrodni i opis wyglądu ciała po popełnieniu zbrodni. 
Zapewne dla tego tak długo zabierałam się za napisanie tych paru słów.
Ten typ opowieści powinien mieć dla mnie etykietkę – Uwaga nie dla guciamal. Od mniej więcej połowy książki słuchałam ją z zamkniętymi uszami starając się nie dopuścić do siebie całej potworności zachowania bohatera. 
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że książka znalazła i pewnie znajduje nadal całą rzeszę wielbicieli zafascynowanych tego typu literaturą. Ja jednak nie zaliczam się do ich grona. 
Nie wystawię dziś oceny punktowej, bo gdyby oceniać stopień mojej sympatii dla książki to byłby on niezmiernie niski. Z drugiej strony potrafię dostrzec jej walory, choć mnie one nie zachwycają. Nie żałuję, że przeczytałam, bo odnalazłam tam Paryż, którego ostatnio w powieściach szukam, odnalazłam też wspaniałą książkę o zapachach. Niestety znalazłam tam też to, czego nie szukałam i czego znaleźć nie chciałam.
Mogłabym porównać tę książkę do filmu Hannibal. Osoby, które były zachwycone filmem na pewno będą zafascynowane książką. 
Ja film obejrzałam z głową pod kołdrą i do dziś wspominam, jako przerażające doświadczenie.

20 komentarzy:

  1. Na mnie "Pachnidło" zrobiło wielkie wrażenie. Dałam 6/6. Wrażenia dopełnił film, który trwał chyba z 3 godziny i wyszliśmy z kina o 1.00 :) Jakoś nie odczułam tej brutalności zbrodni, o której piszesz. Ale może jestem bardziej odporna i zaprawiona w odbiorze krwawych thrillerów. Haniball też jakoś specjalnie mnie nie przeraził. Wrażenie robi cała otoczka zapachowa, jakiej nie znalazłam w żadnej innej literaturze. Tą książkę się wącha. A ja ośmielę się dodać, że to jedna z moich ulubionych powieści. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Pachnidło" to jedna z moich ulubionych książek, też zrobiła na mnie wrażenie i raczej nie odczułam, że jest brutalna. Autor skupiał się bardziej na psychice i to mi się bardzo podobało. I ten klimat Paryża, zapachy (fetory raczej) ale to było niesamowite. I moim zdaniem trochę ciężko porównać książkę do filmu "Hannibal". Akurat ten film jakoś niespecjalnie mi się podobał, a książka baaaaardzo :) Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam to jako nastolatka, wrażenia- mieszane. Ale jakoś nie mam ochoty na powtórkę.
    Tu jeszcze znalazłam jakieś książki o Paryżu:
    http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=534803

    OdpowiedzUsuń
  4. W "Pachnidle" zachwyca mnie umiejętnie i niezwykle sugestywnie ukazany świat zapachów oraz niebywała zdolność Suskinda do opisu np. kleszcza, który mimo że ciągnie się przez prawie 2 strony książki, to człowiek czyta to z zaciekawieniem. Natomiast odrazę wywoływały we mnie opisy przygotowań do zbrodni i nagromadzenie morderstw i zła, tego nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznaję, że czytałam z wypiekami na twarzy. Książka dobra, inna, chociaż opis brutalnego Paryża mnie przerażał. To chyba jedyna książka, którą czytałam z upodobaniem, ale ją wydałam! Nie chciałam, żeby ten świat był na mojej półce. Film wyśmienity. Co do kleszcza - pamiętam te strony niesamowicie. Do tej pory, gdy jest mi bardzo trudno, to powtarzam sobie jak mantrę: zwiń się w kłębek, przeczekaj, to minie. Dobre i okropne jednocześnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpierw obejrzałam film, który zrobił na mnie wrażenie, a potem przeczytałam książkę. Niestety nie pamiętam zbyt dokładnie treści chociaż wydaje mi się, że raczej mi się podobała. Może dlatego, że ja właśnie lubię takie analizy psychiki mordercy ;) A z książek o Paryżu mogę polecić "Paryskie pasaże: opowieść o tajemnych przejściach" Krzysztofa Rutkowskiego (nie, nie tego detektywa ;) ).

    OdpowiedzUsuń
  7. Samą książkę przeczytałam może nie jednym tchem, ale spodobała się mi. Przyznam nie przepadam za takimi książkami. Wolę coś lżejszego. Nie wiem czy jeszcze raz ją wypożyczę.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Sardegna skoro Hanibal cię nie przeraził to mamy zdecydowanie inną odporność na książki i filmy zaprawione brutalnością.
    @Bibliofilka - masz rację, że autor skupił się bardziej na psychice niż na brutalności zbrodni, ale ja po prostu za taką tematyką nie przepadam (delikatnie mówiąc). Gdyby pominąć wątek studium zła to być może książka należałaby i do moich ulubionych, ale z drugiej strony gdyby go pominąć, byłaby to zupełnie inna książka. W mojej ocenie i film (Hanibal) i książka mają coś wspólnego- właśnie to studium psychologii mordercy.
    @Iza- no właśnie, ja też mam mieszane wrażenia, z jednej strony mi się podobało (Paryż i te zapachy), z drugiej brr.... Za link dziękuję - zaraz zajrzę.
    @Aneto- czuję dokładnie to samo, opis kleszcza niesamowity
    @Książkowiec - zgadzam się, że książka dobra, nawet bardzo dobra, ale ze względu na pewien klimat - studium zła- nie w moim typie. Te zamknięte uszy podczas słuchania to oczywiście przenośnia.
    @schizma- no właśnie, chyba w tym rzecz, czy lubimy, podoba nam się, interesuje nas taka tematyka, czy nie. Trudno przekonać kogoś do czytania najciekawszej powieści historycznej, jeśli nie lubi on historii i powieści historycznych. Dziękuję za polecenie książki- zajrzę do internetu poszukać recenzji.
    @Monika - też wolę coś lżejszego i wiem na pewno, że nigdy więcej do niej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zerkam w prawo i baaardzo jestem ciekawa wrażeń - jak smakował Ci Placek z Kartoflanych Obierek? Jak dla mnie, smakowity.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Postaram się napisać jutro opinię. Dziś czuję się wyprana z myśli i nie mam natchnienie. Ostatnio przydarza mi się to coraz częściej. Oj tęsknie za urlopem, a im bliżej tym tęsknota większa. Placek całkiem apatyczny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie się "Pachnidło" dobrze kojarzy :) Czytałam je daaawno temu, jeszcze na długo przed filmem. Do dziś pamiętam, jak przy przerzucaniu kartek w powietrzu unosił się piękny zapach, zaczęłam nawet myśleć, że omamy węchowe mam "wciągnięta" w opowieść. Okazało się po jakimś czasie, że siostra, od której pożyczyłam książkę, trzymała ją w szufladzie, gdzie wylały jej się perfumy - plamy wyschły, ale zapach pozostał :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. @maniaczytania Kiedy przeczytałam, że z kart książki unosił się piękny zapach- zdziwiłam się nieco, bo zapachów owszem czułam sporo, ale zdecydowanie bardziej czułam zapachy mniej przyjemne :( A tu proszę-perfumy, jeśli już miały się gdzie wylać, powinny właśnie na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawe podejście - rozumiem Twoje opory, ja też tak mam z niektórymi książkami. Są dobrze napisane, ale nie dla mnie, ot co. Nie dotyczy to "Pachnidła", tu urzekł mnie portret głównego bohatera, czyny już mniej, ale sporo rozmyślałam o motywach i pragnieniach i granicach, które on przekroczył. I o bezwzględnej pysze jako sile napędowej wielu przestępstw.
    Film z kolei urzekł mnie obrazem, przepiękne kadry, przepiękne kolory...

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeszcze pytanie, takie z ciekawości: kto czytał i jak oceniasz lektora?

    OdpowiedzUsuń
  15. @Agnes - Filmu nie oglądałam i nie chcę oglądać z wiadomych względów. Słuchałam audiobooka w wykonaniu Tomasza Traczyńskiego. Nie mogę temu wykonaniu nic zarzucić, jest wg mnie bardzo dobre, nie nachalne, ale też nie nijakie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałyśmy książkę mniej więcej w tym samym czasie :). U mnie podobnie, dobra, ale sucha. Opisy miasta wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie krążymy po tych samych orbitach, jeśli chodzi o wybór książek, które się nam podobają najbardziej, lecz poziom emocjonalny(empatii, która u nas obu chyba plasuje się w okolicach nadwrażliwości)stawia nas, Małgosiu, po tej samej stronie barykady. Przeczytałam w życiu z miliard książek:), lecz na drugi taki koszmar jak Pachnidło nie trafiłam. Dla mnie ta książka jest chora. Fascynacja autora zbrodnią, umysłem zbrodniarza, te plastyczne krwawe sceny - a zwłaszcza finałowa - budzą moją wątpliwość, czy ów autor opisał to tak sugestywnie, bo sam się tym fascynuje, czy też zamierzał "tylko" postraszyć czytelników. Nie znam go, więc tego nie wiem, lecz jakoś nie sądzę, by dla odmiany pisał bajeczki dla dzieci. Nie rozumiem ludzkiej fascynacji rozlewem krwi, torturami - w czym bryluje amerykański Hostel w każdej części ociekający krwią i żadnej innej treści tam nie ma. Czytałam również takie koszmarne opowiadanie w Fantastyce i sceny z niego "żyją" we mnie detal po detalu cały czas, bo też autor, młody Polak nie pamiętam nazwiska, opisał to tak sugestywnie. Pytam tylko po co? Czy opisywanie rozszarpywania ludzi przez zwierzęta, cięcia na plasterki przez specjalną maszynę czemuś służy? Co autor chce przekazać takimi scenami? Nie zapamiętałam z Pachnidła nic więcej oprócz tej obrzydliwości, odczłowieczenia, koszmaru ostatniej sceny - czy o to chodziło autorowi? Nigdy nie obejrzę też tego filmu, ponieważ od literatury, także tej na ekranie oczekuję czegoś zupełnie innego, na przykład piękna. Zapisz mnie, Gosiu, do tego klubu "Uwaga nie dla guciamal" z dopiskiem "Dla Rohackiej też nie!".

    OdpowiedzUsuń
  18. Myślę, że twoja zadziwiająca pamięć jest tak samo godna pozazdroszczenia, jak i jest swego rodzaju przekleństwem. Ja te wszystkie koszmarne sceny z Pachnidła wyparłam z pamięci dość szybko. Pozostał tylko niesmak i zapamiętane na wieki ostrzeżenie- nie czytać, nie oglądać, nie słuchać NIGDY, przenigdy. Drugi taki napis znajduje się przy filmie Hanibal Lecter. Oglądałam go spod kołdry, z przymkniętymi oczyma i następnego dnia ogłosiłam chęć podarowania komuś płyty. Czytałam ciężkie książki, opisy wojennych okrucieństw i rozumiem, że nie mogły one być ich pozbawione, ale w kinetografii, czy literaturze która jest wyrazem kreacji pisarza nie rozumiem i nie dopuszczam takich opisów. I nie przekonuje mnie argumentacja, iż pisarz wczuł się w psychikę postaci, że stworzył literacki czy filmowy majstersztyk. Ale jak widzisz po komentarzach, a także ocenach książki na różnych portalach (oceniana bardzo wysoko i zaliczana do ulubionych, choć częściej film, bo u nas więcej osób ogląda niż czyta) jesteśmy w mniejszości.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ze smutkiem to piszę: komentarze pod Twoim opisem Pachnidła zdumiały mnie, nie chciałam wierzyć, że tylu ludzi się tym zachwyca. A propos zaś mojej rzekomo wspaniałej pamięci: jestem pewna, że oglądałam Hannibala Lectera-ponieważ uwielbiam Anthon'ego Hopkinsa, w każdej roli jest fantastyczny. A pamiętam tylko Milczenie owiec. Lubię thrillery i kryminalne, i psychologiczne, mimo więc oczywistego dramatu, film zyskał moje uznanie. To chyba jest tak, że coś nam zapadnie w pamięć niczym trauma, a reszta przebiega przez głowę bez echa.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiesz zdumiewające to chyba jest to, że my nie poznałyśmy się na tej książce, bo jesteś pierwszą osobą podzielającą moje odczucia, zarówno na blogach, jak i innych platformach książka jest oceniana bardzo wysoko. Wydaje mi się, że my oceniamy ją bardziej pod kątem głównego bohatera, co jest błędem, bo zły bohater nie oznacza złej książki. Ale i u mnie i u ciebie obraz antybohatera i jego zbrodni zlał się w jedno i rzutuje na ocenę całości. Hannibal Lecter jest bohaterem (negatywnym) Milczenia owiec. I widzisz ty do Milczenia owiec podeszłaś jak większość odbiorców pachnidła doceniłaś jego walory, a ja nie mogłam nań patrzeć, tak jak ciężko czytało mi się Pachnidło.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).