Do lektury tej niewielkiej objętościowo książeczki zabierałam się dość długo. Taki bowiem nick (Dom z papieru) przyjęła jedna z blogerek. Byłam szalenie ciekawa książki, a jednocześnie obawiałam się, że może mi się nie spodobać, że nie spełni moich oczekiwań, nie zachwyci, albo co gorsze nie spodoba mi się. I co ja wówczas napiszę na blogu? Kłamać dla sprawieniea przyjemności, czy też napisać prawdę ryzykując „rozczarowanie” koleżanki (wiem, że gusta mamy różne, ale jeśli coś nam się podoba, to chciałoby się, aby podobało się też naszym znajomym).
Na szczęście moje rozterki rozwiały się od samego początku lektury. Jest w niej coś, co sprawia, iż dałam się wciągnąć autorowi bez zastrzeżeń i bezkrytycznie.
Bluma Lennon, wykładowca uniwersytecki ginie pod kołami samochodu w trakcie czytania wierszy Emily Dickinson. Narrator, który ma objąć katedrę po Blumie otrzymuje zaadresowaną do niej przesyłkę, a w niej ubrudzony betonem egzemplarz Smugi cienia Conrada. Intrygująca dedykacja Blumy dla tajemniczego Carlosa sprawia, iż narrator postanawia odnaleźć nadawcę książki. Podróż w poszukiwaniu wyjaśnienia dedykacji i powodu zwrócenia książki nadawcy przynosi zaskakujące wyjaśnienie.
Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie o czym jest „Dom z papieru”, powiedziałabym, że jest to książka o naszym stosunku do książek/czytania i o wpływie książki/ czytania na nasze życie i nasze postrzeganie świata, ale też książka o ulotności i przemijaniu. No i w końcu, jest to też ostrzeżenie przed popadaniem w skrajności, moim zdaniem, nie tylko w lekturze.
Książka napisana bardzo prostym i przystępnym językiem. Czytało mi się szybko i lekko, a lektura sprawiła przyjemność.
Książeczka jest niewielkiej objętości, co może sprawić pewien niedosyt u czytelnika, mnie to jednak nie przeszkadzało.
Ale niestety - westchnął - ile godzin dziennie wolno mi poświęcić na lekturę? Najwyżej cztery, pięć. Pracuję od ósmej rano do piątej po południu na odpowiedzialnym stanowisku. Lecz niecierpliwie wyczekuję chwili, w której będę mógł tu wrócić. Do tej jaskini, jeśli wybaczy mi pan to określenie, gdzie mogę spędzić kilka szczęśliwych godzin do dziesiątej.
Czyż to nie brzmi znajomo? Tylko, czy mamy choć tyle czasu dziennie na czytanie?
Książkę wygrałam w konkursie u Maniaczytania, za co serdecznie jeszcze raz dziękuję. Była to moja pierwsza wygrana w konkursie i to takim, gdzie trzeba było udzielić odpowiedzi na pytania, więc tym bardziej się cieszę.
Teraz widzę jak różne osoby mają odmienne gusta. Mnie osobiście wcale ,,Dom z papieru'' nie zachwycił i nie potrafiłam wczuć się w ten klimat niestety.
OdpowiedzUsuńMoja Ty ulubiona Blogerko! Nie ma możliwości, żeby książka nie podobała się kochającym czytanie! Oczywiście bez uniesień, ale dobra jest i tyle. Ja już patrzę, czy moja skóra przypomina pergamin, a dom z papieru na plaży w tropikach to marzenie życia. Dobrze, że przypominasz o skrajnościach, bo czasem ta papierowa budowla zasłania mi resztę świata. To uzależnienie, ale czy naprawdę groźne? Hmmm... Serdeczności ogromne:)))
OdpowiedzUsuńUcieszyłam się, widząc twój dzisiejszy wpis :) "Dom z papieru" to z pewnością książka, która u wielu wielbicieli czytania ma swoje stałe miejsce na półce z ulubionymi lekturami.
OdpowiedzUsuńJest ona fajnym przykładem na to, że mała, nieprzegadana forma także może wyrażać wiele treści i pobudzać czytelnika do refleksji i wyciągania wniosków :)
Guciamal - czekałam, czekałam i się doczekałam :)
OdpowiedzUsuńI bardzo się cieszę, że Ci się spodobała!
@Cyrysia- widzę twój komentarz na poczcie, a tutaj znikł- nie mam pojęcia dlaczego. Może się pojawi. W każdym razie Cyrysia napisała: Teraz widzę jak różne osoby mają odmienne gusta. Mnie osobiście wcale ,,Dom z papieru'' nie zachwycił i nie potrafiłam wczuć się w ten klimat niestety. To prawda, że mamy odmiennie gusta i nic na to nie poradzimy, że jednym się podoba, a innym niekoniecznie.
OdpowiedzUsuń@Książkowiec - mimo wszystko to chyba kwestia gustu, ale że w tym przypadku nam się zbiegły, to się cieszę. Uzależnienie od książek, tak jak każde inne myślę, że może być groźne, choć to opisane w książce raczej nam nie grozi, z powodu braku środków i czasu
@Nemeni- też lubię takie proste i czytelne w przekazie środki, które pobudzają do myślenia. A książkę ustawię na półce, ale nie będę się zastanawiała, czy Dominques może stać obok Ecco, czy raczej obok Hugo. Ustawiam książki raczej wielkością formatów, a nie tematycznie, choć gdybym miała większą biblioteczkę.. to kto wie, jakie szaleństwo by mnie dopadło
@Maniaczytania- tak jak pisałam długo nie zabierałam się za lekturę z obawy, że nie przypadnie do gustu, a tu masz... spodobała mi się :))
OdpowiedzUsuńWiesz, ja miałam większe obawy - jakby Ci się nie spodobała, byłoby na mnie ;)))
OdpowiedzUsuńJak to się stało, że nie czytałam Domu z papieru ?
OdpowiedzUsuńMuszę to szybko nadrobić...
Sara-Maria
To jest książka, którą już kilkakrotnie zamierzałam kupić i jakoś przeszło bokiem. Muszę się jednak zmobilizować i nadrobić tę czytelniczą zaległość.
OdpowiedzUsuń@Mania-czytania - nie byłoby na Ciebie, sama chciałam tę książkę.
OdpowiedzUsuń@Sara-Maria - a wiesz, ilu ja książek nie czytałam? -ho, ho, ho i jeszcze więcej
@balbina64- mądra książeczka i szybko się wciąga (godzinka czytania, choć można potem wracam kilkakrotnie i smakować)
Książka o książkach to coś w sam raz dla pasjonata czytania czyli m.in. i dla mnie :) Martwi mnie trochę niewielka objetość książki, bo wole grube tomiszcza, ale liczy sie treść przede wszystkim.
OdpowiedzUsuń@Aneta - czasami więcej można powiedzieć krótką formą, choć generalnie nie przepadam np. za opowiadaniami. Trzeba być nie lada mistrzem, aby przekazać sedno sprawy w krótkiej formie
OdpowiedzUsuńTa książka ma w sobie pewną melancholię. Ale i iskierkę, zrozumiałą dla każdego mola książkowego :)
OdpowiedzUsuń@Agnes zgadza się - coś w sobie ma, że tak nas przyzywa, choć przecież nie jest to arcydzieło
OdpowiedzUsuń