Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 3 marca 2015

Nie boję się bezsennych nocy Józef Hen


Książka nosi przewrotny tytuł; któż zmuszony do codziennego wstawania o piątej rano nie boi się bezsennych nocy. Z pewnością nie należę do tego rodzaju ludzi. Zresztą sam Hen zaprzecza sobie przyznając, iż czuje lęk przed bezsennością. Książka jest zbiorem refleksji, przemyśleń, wspomnień.
W bezsenne noce, kiedy myśli rozpoczynają swoją męczącą gonitwę, zapalam lampkę i usiłuję je uchwycić. Na chwilę pierzcha udręka. Przestaję bać się bezsennych nocy. 
Chyba w każdym pisarzu (ba, w każdym myślącym człowieku) drzemie taka potrzeba przechowania fotografii zdarzeń i ludzi. Chce się pozostawić coś po sobie, jakiś ślad w pamięci potomnych. Pisze się trochę ze strachu, strachu przed przemijaniem i zapomnieniem. Pisze się też z obowiązku zaświadczenia o tym, co było naszym udziałem, albo o tym, czego byliśmy obserwatorami. Hen dochodząc do wniosku, iż aby najlepiej (najwiarygodniej) napisać o sobie, należy napisać o ludziach, z którymi zetknął go los, zdarzeniach, w których uczestniczył i refleksjach dotyczących otaczającego świata. Jakaś luźna myśl kołacząca się po głowie wywołuje lawinę innych z nią powiązanych, wystarczy rzucić nazwisko, aby przypomniały się związane z osobą wydarzenia, jakieś zdania przez nie wypowiadane, aby dokonać rozrachunku z pamięcią o postaci, której wizerunek gdzieś tam się kołacze. Ponieważ autor obracał się w kręgu postaci znanych choćby z historii literatury, czy kinematografii to wspomnienia te mają dodatkową wartość. I tak na przykład pisze o Irzykowskim (zawistnym sobku i grafomanie), Lechoniu (zarozumiałym lwie salonowym, egotyku), Prószyńskim (niezwykle przenikliwym człowieku, spadkobiercy wielkiej przeszłości Polski) i wielu innych. Pisanie o osobie, czy wydarzeniu jest pretekstem do wyrażenia opinii na temat postaw, życia, przemijania. Nie zawsze zgadzałam się z jego ocenami, niektóre opowieści nie zajmowały mnie tak, jak chciałabym, aby mnie zajęły, ale w zdecydowanej większości Nie boję się bezsennych nocy to zbiór ciekawych i celnych spostrzeżeń na temat patriotyzmu, polskiej rzeczywistości powojennej i tej nam bliższej (zapiski obejmują okres do 2000 roku), literatury i tego, co było i jest największą traumą pisarza – antysemityzmu. 
Pisarz często nawiązuje do Michała z Montaigne (którego biografię napisał) przywołując jego sądy lub polemizując z nim (jak wtedy, kiedy pisze o błędnym twierdzeniu myśliciela na temat dogłębnej znajomości własnej osoby, bo zdaniem Hena wcale nie znamy siebie lepiej niż innych). Książka jest sklejką różnych sekwencji, jest jak film stworzony z gotowych notatek. 
Ciekawe są stwierdzenia dotyczące tworzenia świata przez wyobraźnię, czy wyższości wspomnień i oczekiwań nad rzeczywistością, o pokorze (braku potrzeby udowadniania adwersarzowi własnych racji za cenę ośmieszenia go, czy zranienia), o relatywizmie zachowań w zależności od okoliczności, czy wreszcie o tym, jak trudno zachować twarz/godność, kiedy się jest zdobywcą. 
Książka ma jeszcze i tę zaletę, że stanowi drogowskaz do odkrywania kolejnych lektur. Pod jej wpływem (choć nie tylko) sięgnęłam po Pod wulkanem Lowryego (niestety książka nie trafiwszy we właściwy czas będzie musiała jeszcze trochę poczekać). 
Hen pisze odważnie, czasami pod prąd, nie zgina karku przed wielkimi nazwiskami. Często można się natknąć na myśli, które i nam kołaczą po głowie, jego rozważania prowokują do zastanowienia. 
Książkę poznałam w formie audio (z wiekiem mam coraz większe problemy z przyswajaniem sobie treści mówionych) - nie mogę zatem zacytować autora. 
Polecam także wywiad z autorem, w którym starszy już pan (ponad osiemdziesięcioletni) daje się poznać, jako pełen wigoru i radości życia człowiek.

Dałam etykietę biografie, kierując się twierdzeniem pisarza, iż pisać o sobie to pisać o ludziach, z którymi się zetknęliśmy.  
Troszkę ostatnio zaniedbałam swoje blogowe dziecko przegrywając nierówną walkę z przeciwnościami losu (małe i większe kłopoty pracowo-rodzinne). Ale, jak to mówią najważniejsze, abyśmy zdrowi byli, a że jak na razie zdrowie dopisuje więc może być tylko lepiej. 

12 komentarzy:

  1. Nie wiem, jaki impuls kazał mi tutaj zaglądnąć właśnie teraz, zanim na mojej liście czytanych blogów pojawił się Twój wpis... Może dlatego, że ten temat pisania, zatrzymywania wspomnień, zdarzeń, słów, wrażeń, aby dać świadectwo, czy - nierealne w swoim idealizmie - uchronić od zapomnienia, czy jeszcze - pełne pychy - "nie wszystek umrę" czy inne "exegi monumentum". Jakoś właśnie myślę sobie o motywacjach, które skłaniają ludzi do pisania wspomnień, dzienników.
    Jak dobrze wpisuje się tutaj Twoja lektura! Lubię takie książki, w których odnajduję znanych mi skądinąd ludzi - jak pokazują się czasem z innej strony, bo przecież tak subiektywne jest nasze spojrzenie, wspomnienie.
    Ja często boję się bezsennych nocy, szczególnie takich, na które nie pomaga książka.
    Spokoju Ci życzę, wytchnienia. Zawsze z przyjemnością czytam Twoje teksty, choć wiem, że w niesprzyjającym czasie trudno się zmusić do czytania, czy pisania o książkach.
    Serdeczności. A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że przywiódł Cię tu impuls, choć cieszyłabym się też, gdyby przywiodła cię ciekawość :) Ja też niejednokrotnie myślałam o potrzebie pisania, choćby tego bloga i myślę, że nawet w niej tkwi jakaś cząstka tego non omnis moriar, jakkolwiek patetycznie by to nie zabrzmiało. Przynajmniej dla części piszącej w tej wirtualnej przestrzeni. Ja z kolei myślałam o Tobie i twoich słowach o nieodnalezieniu się na znanym portalu, myślałam zwłaszcza, kiedy dezaktualizowałam swój tam profil. Nie odnalazłam tam, tego czego oczekiwałam - miejsca wymiany myśli czy spostrzeżeń. Ponadto zaczęły mnie przerażać treści zawarte na niektórych profilach (ziejące jadem nienawiści do drugiego człowieka). A wreszcie może i moja nieprzystawalność do tego pożeracza czasu. Spokoju życzę wzajemnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawość byłaby wtedy, gdybym przeczytała o Twoim nowym wpisie. Ale ja zaglądnęłam tu zanim wiedziałam, że on jest :-)
      Już po raz kolejny mogę tylko ze zdziwieniem przytaknąć i zgodzić się na te podobieństwa/ pokrewieństwa w postrzeganiu zdarzeń, ludzi. Polem wymiany myśli są dla mnie listy, spotkania i blogi (te ulubione) z prawdziwymi dyskusjami w komentarzach. Wcale nie muszą być burzliwe ;-) Po prostu taka rozmowa w dawnym stylu, która polega na słuchaniu rozmówcy, odnoszeniu się do jego argumentów, dodawaniu czegoś od siebie. Pewnie, że nie zawsze jest na to czas. Ale chyba czasem lepsze jest milczenie, niż rozmienianie się na drobne. Zresztą każdy wybiera drogę, jaka mu odpowiada. Muszę się też (niestety!) zgodzić co do tego, że fb odsłonił mi taką stronę ludzi, której wolałabym nie poznać. Pozostanę w tej niewielkiej przestrzeni, która mi wystarcza - takie jest moje doświadczenie.
      A tak już bardziej ad rem: może introspekcja jest dobra, ale w nadmiarze szkodliwa. Lepiej już pisać o innych, o świecie - z tego pisania można więcej wyczytać o piszącym, niż z nudnych i przecież nieobiektywnych introspekcji. O, taka teza :-) Trzeba by mieć umysł i talent jak Michel de Montaigne, by pisać o sobie zajmująco i z intelektualną uczciwością.

      Usuń
  3. Listy! jak ja ubolewam, że wszyscy moi korespondencji zatracili dawną zdolność pisania listów (tudzież chęć i ciekawość, no bo brakiem czasu to wszystkiego się nie da wytłumaczyć). Wspominałam na tym blogu mojego ostatniego korespondenta- kolegę mojego taty, z którym korespondowałam po śmierci taty. Ach, jakież to była cudowna wymiana myśli, a z jaką galanterią starszy Pan pisał do mnie pełne poważania zwroty tytułując mnie Szanowną Panią Małgorzatą, a jak pełne żywotności i optymizmu były słowa wiekowego człowieka przygiętego ciężarem trosk do ziemi, a nie złamanego. Niestety po odejściu Pana Kapitana na Wieczną Wachtę nie znalazłam już osób chcących i potrafiących pisać. Dlatego i ja bardzo sobie cenię wymianę myśli po wpisami, choć jak piszesz czasami tak bardzo chciałabym zaakcentować swoją obecność, swoje ..byłam tu i się zamyśliłam, ale bywam tak wyprana z pomysłu, że wstyd mi pisać banalne - chciałabym przeczytać, zobaczyć, posłuchać, czy być- choć czasem piszę. Nadmiar zawsze szkodzi- i to mówię/piszę ja zwolenniczka złotego środka, patrzenia na rzeczy z różnych punktów widzenia i szukania kompromisów. :) a może raczej osoba tego wszystkiego poszukująca często dość nieudolnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Hen chyba najbardziej kojarzy mi się z filmami "Nikt nie woła" i " Prawo i pięść". Mam też jego "Dziennik na nowy wiek", tylko kiedy czytać....nabyłam i na razie czekają. A do "Pod wulkanem" , które też stoją mi na półce już dwa razy nieskutecznie podchodziłam...to ciężka lektura....

    Miło czytać, że zdrowie Ci służy.........

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie do tej pory też kojarzył się z filmem Prawo i pięść, który dzięki marlowowi zakupiłam i obejrzałam z dużym zadowoleniem z zakupu. Kiedyś w młodości czytałam biografii Michała z Montaigne, ale przyznam, że kompletnie jej nie pamiętam. Pod wulkanem próbowałam czytać - przez dwa tygodnie - dotarłam do 150 strony i poddałam się. książka wymaga skupienia i wewnętrznej ciszy. Były takie fragmenty, który mnie zachwycały, ale były też takie, które okazywały się nie do przebrnięcia, przynajmniej na ten czas. No i nie mogłam przestawić się na narrację konsula, którego myśli ciągnęły się czasami w jednym zdaniu długim na stronę bez znaków interpunkcyjnych. Może nie tyle ciężka, co wymagająca ciszy zewnętrznej i wewnętrznej.... Zdrowie służy, dopóty nasza kochana służba zdrowia czegoś się nie dopatrzy to tylko się cieszyć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Józef Hen jest jednym z takich autorów, których powinnam dobrze znać a tak nie jest. Ostatnio czytałam biografię Boya-Żeleńskiego jego autorstwa, ale przyznam- nie zrobiła na mnie wrażenia. Hen nie jest łatwym pisarzem, trzeba przedzierać się przez pokłady skojarzeń i erudycji, które nie zawsze są dostępne. Ostatnio zakupiłam "Ja Michał z Montaigne", ale jeszcze czeka na półce a druga książka, też czekająca to "Mój przyjaciel król". No a teraz doszedł jeszcze "Nie boję się bezsennych nocy". Bardzo lubię takie książki, które odsyłają nas do innych. Ktoś gdzieś napisał, że pisanie książek, to zajęcie bardzo intymne - człowiek odkrywa się przed nami, może to była Tokarczuk? Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że biografia Boya autorstwa Hena nie zachwyciła Cię, bo właśnie uświadomiłam sobie, że mam ją na półce. W książce nie boję się bezsennych nocy autor tez wspomina Boya i to życzliwie (wspomina coś o zatruwaniu mu życia przez Irzykowskiego. Michała czytałam tak dawno temu, że nic z lektury nie pamiętam, a dziś z biblioteki przyniosłam audiobooka Królewskie sny (nie wiem, czy to scenariusz filmu, czy na podstawie książki powstał film). Pisząc chcąc, czy nie chcąc obnażamy się wewnętrznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. O, ja też nie mogę doczytać "Pod wulkanem". Zaczynałam kilka razy, ale po kilkunastu kartkach odkładałam :)
    Hen jest mi znany z "Nikt nie woła" i "Powiernika serc". Nie były to książki trudne w czytaniu. Ta pierwsza opowiada o tułaczce młodego Żyda po ZSRR i wywarła na mnie dość duże wrażenie. Noszę się z zamiarem sięgnięcia po kolejną książkę Hena, ale nie wiem, którą wybrać... Może tę, o której piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod wulkanem - długo nie chciałam się poddać, aż doszłam do wniosku, że w związku z pewnymi zawirowaniami mam zbyt zanieczyszczoną głowę różnymi złymi i natrętnymi myślami, a książka wymaga ciszy i nastroju. Co do Nie boję się bezsennych nocy Nie jest to może książka z cyklu trzeba przeczytać, ale na pewno z cyklu warto przeczytać. I myślę, że sięgnę po inne książki Hena.

      Usuń
  9. Chetnie kiedys przeczytam, tak jak wiele innych:) Uswiadamiam sobie ostatnio, ze zupelnie nie mam czasu na czytanie, a z drugiej strony, to chyba nie jest brak czasu tylko zle jego zorganizowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas? sama się zastanawiam co jest przyczyną, iż ostatnio coraz ciężej mi skupić się na czytaniu. Czasami siadam nad książką fotografuję wzrokiem strony a myślami jestem gdzie indziej. Może nie zawsze chodzi o czas, aczkolwiek niewątpliwie jest to towar deficytowy.

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).