Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 12 kwietnia 2015

Chwile zatrzymane w czasie

zegar w dawnym budynku dworcowym
Czas to towar deficytowy, są jednak chwile, kiedy wlecze się on niemiłosiernie i mimo, iż co chwila spoglądamy na zegarek ma się wrażenie, że stanął w miejscu. Dzisiaj, kiedy bardzo bym chciała znaleźć się w pojutrze, aby zająć myśli czymś innym niż śledzenie wskazówek zegara postanowiłam odbyć retrospektywną wycieczkę poza czasem, wycieczkę nie wymagającą środków finansowych, a jedynie zajrzenia na zewnętrzny dysk pamięci, czyli do archiwum zdjęć. Kiedy tęsknota za minionymi chwilami zżera a otaczająca rzeczywistość doskwiera zawsze jest wyjście - ucieczka we wspomnienia. Największe zaciekawienie wzbudzają nie te obrazy, które pojawiają się na dźwięk lub wspomnienia nazwy, ale te, które wywołują lawinę wspomnień, choć  nie są tak rozpoznawalne,
bez chwili na kawę wizyta nie ma sensu
jak te pierwsze.  Jeśli macie ochotę zabawić się w odgadywanie nazw miejsc na zdjęciach proszę bardzo, uprzedzam tylko, iż jedyną nagrodą będzie satysfakcja.

Budowli, której obraz wywołuje w pamięci przepiękny, bogato zdobiony zegar nie sposób zapomnieć. W najśmielszych snach nie marzyłam, że będę miała okazję zobaczyć to miejsce, dotknąć wzrokiem przepięknych obrazów, których reprodukcje oglądałam w albumach sztuki. Teraz eksploracja galerii stanowi stały punkt każdych odwiedzin w mieście. Takiej feerii barw, takiej radości życia, gry świateł, wyobraźni twórców nie spotka się w żadnym z muzeów sztuki. Tutaj czas się zatrzymał (choć to nie najtrafniejsze sformułowanie, bo przecież czas nie płynie, to my przemijamy). A zatem to my tutaj możemy zatrzymać chwilę, albo przywołać wspomnienie przeszłości. 

kiedyś atrakcją była figura olbrzymiego słonia
To wzgórze to obowiązkowy punkt odwiedzin każdego podróżnika, choć tak naprawdę nie można go poznać podczas choćby godzinnego spaceru główną ulicą dzielnicy, pełną jarmarcznych sklepików z pamiątkami oraz kilkuminutowym pobytem na targu z rozłożonymi sztalugami i wystawionymi płótnami. Trzeba tu wdrapać się nie raz i nie dwa schodkami w górę i dół, trzeba przemierzyć krętymi uliczkami wszystkie zakątki, aby dotrzeć do jądra tego artystycznego światka. Trzeba zanurzyć się w czas i dać mu swobodnie przepływać popijając cafe creme, zajadając serowe fondue bądź delektując się podrobami w musztardowym sosie. Tutaj uśmiech w stronę Czary. To miejsce przywodzi na myśl tak wiele skojarzeń, ze trudno byłoby wybrać jedno z nich. Najmniej oczywiste z nich to scena z trylogii o miastach Emila Zoli, kiedy to jeden z bohaterów planuje w akcie buntu wysadzić w powietrze znajdującą się tu świątynię z białego trawertynu.

uskrzydlonej muzie przyglądałabym się bez końca
Uskrzydlona muza jest uosobieniem moich wariackich marzeń o przeniesieniu się do świata wyobraźni. Budowlę, której jest zwieńczeniem mogę oglądać ze wszystkich czterech stron, łącznie z panoramą widzianą z dachu jednej z Galerii handlowych. Bogactwo posągów, muz, popiersi, rzeźb, maszkaronów i architektonicznych detali bije po oczach, jak odbijający się w słońcu złoty odcień dachowych posągów. Budowla zarówno w całości, jak i detalach stanowi chyba najczęściej przeze mnie fotografowany obiekt. W jej pobliżu nic nie wydaje się irracjonalne. Zdaję sobie sprawę, iż budowla nie musi się podobać wszystkim (powstała dla zaspokojenia próżności rządzących, w jej zdobieniach brak umiaru, estetyka pozostawia pewnie wiele do życzenia), nie ma ona dużej wartości historycznej (liczy niecałe sto pięćdziesiąt lat), a historia związanych z nią zdarzeń uległa zapomnieniu (rozstrzelanie paru osób w jej wnętrzach, czy upadek żyrandola na publikę w trakcie przedstawienia). Dla mnie ma ona ogromną wartość sentymentalną, jest jak urzeczywistnienie baśni na jawie. I co tu dużo mówić zaspokaja moje poczucie próżności. 
trwaj chwilo jesteś piękna
Ogromnie wiele czasu spędzam w podróży aktywnie, przemierzając kilometry galerii, odwiedzając kolejne świątynie, wspinając się na wzgórza i punkty panoramiczne, szare komórki pracują bez chwili wytchnienia rejestrując coraz to nowe obrazy. A jednak nie wyobrażam sobie mojego podróżowania bez tych chwil spędzanych w ogrodach, parkach, lasach (a jest ich w mieście Paryżu, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, o jakim mieście piszę niezliczona ilość). Charakterystyczne zielone krzesełka umożliwiają wypoczynek zmęczonym nogom. W cieniu drzew, przy szumie wody z fontanny, w towarzystwie książki lub znajomych, podgryzając bagietkę czy croissanta oddaję się po prostu byciu tu i teraz. I to także są najmilsze chwile. 

24 komentarze:

  1. Twój wpis to dowód na to że najpiekniejsze podróże, to te sentymentalne. Choćby się je dobywało jedynie we wspomnieniach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia mają tę przewagę, że nie ogranicza je ani czas, ani środki, ani samopoczucie, wystarczy wyobraźnia, której nam blogerom chyba nie brakuje :)

      Usuń
  2. Jak błogo się zrobiło czytając ten post. Czuć tu fascynację prawdziwego podróżnika, który widzi, czuje, rejestruje... zachwyca się światem, chwilą, delektuje krajobrazem, spokojem, feerią barw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wpis miał być moim remedium na okiełznanie lęków przed trudnym dniem/dniami, a jeśli sprawił jeszcze komuś radość to jest mi bardzo miło :) Czuję się podróżnikiem, choć moje podróże mają dość konwencjonalny charakter. Jeśli oglądałaś O północy w Paryżu to ja właśnie tak go postrzegam, trochę złudnie, trochę nierealnie i zaludniony postaciami sprzed lat. :)

      Usuń
  3. Będzie dobrze!!! Wierzę w to. Twój wpis to najlepszy dowód, że zdjęcia potrafią przywołać nastrój chwili, uchwycić ważny dla nas moment. Fotografia może nie być doskonała, ale jeśli wywołuje wspomnienia, przywołuje uśmiech to znaczy, że jest idealna. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję:) za słowa otuchy. Tych zdjęć jest oczywiście dużo, dużo więcej, ale każdy wpis pociąga za sobą konieczność dokonania wyboru, bo mój blog nie ma charakteru fotobloga, a jednocześnie całkowita eliminacja zdjęć nie wchodzi w grę. Pozdrawiam i do pojutrza :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fotografia jest istotna, bo wywołuje wspomnienia, ale ubranie tych wspomnień w słowa...to już sztuka i w niej Gosiu celujesz.
    Moje zdjęcia też wywołują wspomnienia, ale cóż jak nie potrafię ich tak zaprezentować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawstydzasz mnie Aniu, bo to mnie się wydaje, że nie potrafię przekazać tego co czuję, zwłaszcza ostatnimi czasy mam z tym problem

      Usuń
    2. Może jesteś zmęczona, ale po tekstach tego się nie czuje.....

      Usuń
    3. :) jeśli tak uważasz, to miło

      Usuń
  6. Lubię takie wirtualne powroty do miejsc kiedyś odwiedzanych. Pewnie dlatego rzadko mam na blogu aktualne posty. Niektóre wpisy czekają po kilka lat. Dojrzewają. Pisząc posty wracam wyobraźnią do chwil, gdy robiłem zdjęcia. To są piękne sentymentalne podróże.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze to znam, nie nadążam od jakiegoś czasu z pisaniem o wrażeniach z podróży, rym bardziej, że łapię kilka srok za ogon i chcę pisać o tak różnych dziedzinach zainteresowań, że ciągle mam zaległości, na szczęście do wspomnień z podróży łatwiej wrócić niż do wrażeń z lektury

      Usuń
  7. Chociaż nie byłam w Paryżu, chyba udało mi się rozszyfrować miejsca, o których piszesz i z wielką przyjemnością przeczytałam te zapiski z ulotnych momentów. Natomiast co do zdjęć, to czy nie ciągnie Cię do założenia albumów w Googlach albo na Pikasie? Byłaś w tylu ciekawych miejscach więc może warto byłoby się podzielić zdjęciami? Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  8. :) nie dziwię się, bo to dość oczywiste miejsca, choć przedstawione fragmentarycznie. Co do albumów- to z chęcią, tyle, że brak mi czasu nawet na pisanie tutaj w miarę na bieżąco, a każdy kolejny portal, każda platforma wymaga czasu. Zrezygnowałam już ze wpisów gdziekolwiek indziej niż na blogu, bo nie nadążam

    OdpowiedzUsuń
  9. Zazdroszczę ludziom, którzy naprawdę umieją być tu i teraz. Wciąż się tego uczę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom nie jest to takie proste, ale z wiekiem człowiek się uczy, choć są i tacy, którzy się z tą umiejętnością urodzili, takim i ja zazdroszczę:)

      Usuń
  10. Gdy tęsknię za pewnymi miejscami, to zazwyczaj sięgam po zdjęcia. Wtedy obrazy wyostrzają się i wracają niezapomniane wspomnienia.
    Dzięki wspomnieniom, właściwie to nic nie przemija. Podobnie jak Tobie, mnie również nagminnie brakuje czasu. Mam mnóstwo nie publikowanych zdjęć. Czy kiedyś do nich wrócę i pokażę je na swoim blogu? Myślę, że nie jest to możliwe.
    Pozdrawiam serdecznie:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie pomyślałam, że to pisanie bloga to kolejny akt naszej desperackiej próby zatrzymania chwili, nasz sprzeciw przeciwko zużyciu baterii pamięci, przeciwko zapomnieniu. Wszystkiego nie pokażemy, nie opiszemy, nie damy rady, a może nie potrzeba wszystkiego, wystarczy trochę :) Pozdrawiam także

      Usuń
  11. Jakbym tam z Toba byla:) Napisz prosze przewodnik, zdjecia nawet nie beda potrzebne, tak sugestywnie wszystko opisujesz.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję. Czasami wydaje mi się, że piszę go w odcinkach ... na blogu

    OdpowiedzUsuń
  13. Zegar, kawa, gwarne zakątki, monumentalne budowle, uskrzydlona muza (może to Anioł?) i ławeczka w parku. Bardzo uniwersalny opis, bliski każdemu, kto też lubi sie powłóczyć po miastach i też ceni wygodne podróżne buty. Można się w twoim tekście przejrzeć jak w lustrze, nawet jeśli własne wspomnienia nie dotyczą Paryża.
    Masz poważne zadatki na przewodnika :) Myślałaś o tym, żeby oprowadzić po Paryżu kogoś, kto nigdy tam nie był?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) jeśli anioł, to anioł muzyki, bowiem stoi na gmachu Opery Garnier, która jest mi bliska z powodu nieuleczalnej miłości do musicalu Upiór w Operze:) Zegar zdobi Galerię Orsay znaną z największej kolekcji dzieł impresjonistów (zdaje się, że to nie twój obszar zainteresowań:), karuzela i kawiarenka na Montmartrze, a wygodne buty oparły się o fontannę w Ogrodach Królewskich przy Royal Palace. Co do roli przewodnika- lepiej mi idzie pisanie (choć ostatnio i z tym mam kłopoty) niż gadanie, więc nie wiem, czy sprawdziłabym się w tej roli. Nie mniej jeśli będzie taka potrzeba nie odmówię:) to tylko kwestia zgrania się w czasie, bo czeka mnie jeszcze jakieś jedenaście lat aktywności zawodowej:( czytaj niemożności uzyskania urlopu w takim momencie, który odpowiadałby mi najbardziej.

      Usuń
  14. Zacznę od tego, że nie mam nic przeciwko Impresjonistom, widywałem ich obrazy w NG w Londynie, ale tematu nie podjąłem z dwóch powodów. Po pierwsze moja "specjalizacja" obejmuje co innego, po drugie uznałem, że ktoś kto nie był w muzeach paryskich, nie wie nic o imresjonizmie. Owszem, ja znam parę nazwisk (mógłbym je wymienić z pamięci :)), ale to niewystarczający powód, żeby się o impresjonizmie wypowiadać.
    Co do drugiej kwestii: owszem, potrzeba jest i ciekawość także jest :)
    Może zacznijmy synchronizować nasze zegary, żeby któregoś jesiennego dnia stanąć pod tym arcydziełem z galerii Orsay!
    Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja nie mogę powiedzieć, abym była mocna w jakiejkolwiek dziedzinie sztuki, ale impresjonizm bardzo lubię, dużo oglądałam i w galeriach paryskich i nie tylko, trochę czytałam o impresjonistach, więc temat można powiedzieć liznęłam zaledwie :) Napisałam, że nie twoja dziedzina, bo wydawało mi się, iż spotkałam się u Ciebie z podobnym sformułowaniem. Nie mam nic przeciwko temu, aby spróbować Cię trochę zarazić moją ku nim sympatią np. w Orsay, Oranżerii, czy Marmottan, albo paru pomniejszych galeriach. Jak tylko zaplanuję kolejny wypad do Paryża dam Ci znać:) Nie wydaje mi się jednak, aby miało to miejsce w tym roku, gdyż wrześniowy urlop już zaplanowany.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).