Łączna liczba wyświetleń

sobota, 20 sierpnia 2022

Caravaggio w Rzymskich świątyniach (bezpłatne galerie sztuki)

Ukrzyżowanie Św. Piotra

Nie pamiętam, od kiedy zaczęło się moje zainteresowanie malarstwem Caravaggia. Dawniej oglądałam te obrazy bez szczególnej ekscytacji, może gust miałam niewyrobiony, może tak bardzo wdarły się do mojej świadomości i podświadomości przecudnej urody madonny  braciszka Angelico, ojca i syna Lippich, Botticellego, Rafaela, Belliniego, że na prostotę, ubogą scenerię dzieł Michelangelo Merisi (zwanego Caravaggiem) zabrakło już miejsca. Może preferowałam sztukę bardziej dekoracyjną, scenografię ze świątynią Jerozolimską w tle, piękne dekorum z kwiecia i roślinności i dostojne szaty monarsze lub dworskie, w które malarze renesansu ubierali świętych.

A Caravaggio  - no cóż. Jego Madonny i święci mają brudne stopy,  porwane odzienie, zmęczone twarze i smutek w oczach, a ich ciała nie mają apolińskich kształtów. Uroda tych obrazów dotarła do mnie, kiedy obejrzałam dwa obrazy w kaplicy Cerasi w bazylice Santa Maria dell Popolo. Wspominałam już, że obrazy znajdujące się w miejscach, do których zostały przeznaczone wywołują zupełnie inny rodzaj emocji. Nie znaczy to, że nie lubię muzeów i ich bogatych zbiorów, ale w nich te przepiękne obrazy są jednymi z wielu, poza nielicznymi - giną w natłoku innych. W świątyniach tworzą integralną całość z otoczeniem, opowiadają historię, udowadniają jakąś tezę, którą na zamówienie zleceniodawcy wykonał artysta.

Nawrócenie Św. Pawła

Bazylika Santa Maria dell Popolo to jedna z moich ulubionych rzymskich świątyń, związana z miejscem pochówku Nerona, rodem della Rovere (którego dwaj przedstawiciele zostali papieżami), Pinturicchiem, Rafaelem, Carraccim, Berninim i Caravaggio. Wiszące po bokach kaplicy Cerasi obrazy Caravaggia zdominowały niewielką przestrzeń na tyle, że mimo dużej atrakcyjności Wniebowstąpienia Aniballe Carracci pozostało ono niemal niezauważone. Przynajmniej w moje pamięci, kiedy przywołuję obrazy z kaplicy widzę  jedynie znajdujące się po prawej i po lewej stronie dwie niezwykle realistycznie przedstawione sceny. Są one tak odmienne od  innych obrazów znajdujących się w świątyni, że chyba to właśnie sprawia, że zapisały się w pamięci niezwykle dokładnie. O Nawróceniu Św. Pawła wspominałam już na blogu. Wiszący po przeciwnej stronie obraz Ukrzyżowanie Św. Piotra doskonale koresponduje z Nawróceniem (lepszej jakości zdjęcie z wikipedii poniżej). I tutaj światło pada na tego, który jest najważniejszy,  na ojca kościoła. Postacie trzech oprawców nie mają twarzy (dwie są niewidoczne, a trzecia ukryta w cieniu). Są jedynie postaciami drugiego planu. Świętość Piotra podkreśla światło, żadnych zbędnych dekoracji, prostota i realizm. To nie jest jakiś święty unoszący się na chmurce, to jeden z nas, homo sapiens. Na twarzy Piotra, człowieka sędziwego i doświadczonego nie ma cierpienia, czy strachu, jest pogodzenie. Jego ziemska wędrówka się właśnie kończy. Można by pomyśleć, że Piotr sam trzyma gwoździe, które posłużą przybiciu do krzyża.

Będąc wierną słuchaczką czwartkowych audycji o historii i sztuce w ulubionej stacji radiowej prowadzonych przez doktora Olafa Kwapisa dowiedziałam się o dwóch kolejnych kościołach, w których można obejrzeć obrazy Caravaggia.

Męczeństwo Św. Mateusza
Pierwszym z nich jest  Kościół pod wezwaniem Świętego Ludwika Francuskiego, gdzie znajdują się  Powołanie Św. Mateusza i Męczeństwo Świętego Mateusza.  Oba powstały na zamówienie kardynała Contarelli do kaplicy jego imienia. Ponieważ kardynał miał na imię Mateusz tematyka obrazów narzucała się sama. O ile Powołanie Św. Mateusza wydaje się zwykłą scenką rodzajową, dość statyczną, w której siedzący przy stole  Mateusz ze zdziwieniem wskazując na siebie palcem pyta, czy to o mnie chodzi? O tyle Męczeństwo to brutalna scena mordu na ołtarzu kipiąca emocjami świadków. Scena niezwykle dynamiczna.  Mateusz został zamordowany podczas odprawiania nabożeństwa w akcie zemsty przez etiopskiego króla za sprzeciwienie się jego woli. Na obrazie światło pada na głównych bohaterów dramatu ofiarę i jego oprawcę.  Ponieważ właśnie odbywał się chrzest nowych wyznawców morderca dla niepoznaki  jest także na pół nagi. Kiedy oprawca ma już ugodzić ofiarę anioł podaje jej palmę męczeństwa. Mateusz nie przyjmuje symbolu. Świadkowie są przerażeni, ale bierni. Wśród gapiów znajduje się sam Caravaggio. Można sobie zadać pytanie, dlaczego nikt nic nie zrobił. Mężczyźni, którzy mieli otrzymać chrzest zdają się pospiesznie oddalać z chrzcielnicy.  Pozostali uczestnicy patrzą z przerażeniem i ze strachem na świętokradczy czyn. Morderstwo w świątyni? Owszem to się zdarzało, ale zawsze szokowało. I znowu w tej scenie nie ma żadnego męczeństwa, czy cudu, jest proza życia i śmierci. Tak jak w powołaniu Św. Mateusza. Nie ma tu żadnych mocy nadprzyrodzonych. Jest prostota. Siedzi Mateusz w towarzystwie kilku przyjaciół w karczmie i nagle ktoś wchodzi i mówi do niego, że teraz porzuci towarzystwo i pójdzie za nim. Ja Panie? Dlaczego?

Powołanie Św. Mateusza

Drugim kościołem jest kościół Sant Agostino z obrazem Madonny Loretańskiej zwanej też Matką Boską Pielgrzymów. Ukazywana zazwyczaj na chmurce, albo w scenerii przepięknej architektury na obrazie Caravaggia zawitała do ubogiej chłopskiej chatki, gdzie przyjmuje parę wiekowych biedaków. Biedacy jak to u Caravaggia mają skromne szaty i brudne nogi. Matka Boska patrzy na nich z czułością i miłością, a dzieciątko zdaje się im błogosławić. Pielgrzymi są pełni pokory i oddania. I znowu, jak u Caravaggia światło i ciemność. Blask bije od twarzy Maryi i oświetla postać dzieciątka. Kobieta pozująca do postaci Matki Boskiej jak większość modelek Caravaggia była ulicznicą. Była to Lena, która dość swobodnie ubrana obnosiła swe wdzięki po Piazza Navona, jednym z jej klientów był notariusz Pasqualone. Na skutek sprzeczki pomiędzy malarzem a notariuszem (jak wiadomo Caravaggio był niezwykle krewki i niewiele było trzeba, aby wdał się w bójkę) ten drugi został poważnie zraniony. Malarz był zmuszony przerwać na jakiś czas pracę i wyjechać z Rzymu. Notariusz po pewnym czasie (z niewiadomych powodów, może nakłoniony przez któregoś z bogatych protektorów artysty) wycofał swoje oskarżenie, a Caravaggio wrócił do pracy.

Matka Boska Pielgrzymów
W Rzymie znajduje się ogromna kolekcja dzieł Caravaggia, ale te umiejscowione w świątyniach stanowią szczególną kolekcję. Powstały na zamówienie, aby ozdobić  konkretnie miejsce i nadać chwały imieniu zleceniodawcy.  I choć dziś przyciągają tysiące wielbicieli malarstwa, a także osoby, które oglądają je skuszone sławą nazwiska ich twórcy, to w momencie powstania budziły tyleż samo podziwu co odrazy. Pisano wówczas o Caravaggio, że niszczy malarstwo, że jest ono obrazą widza, że jego oglądanie nie daje przyjemności, że nie ma w nich harmonii, że wreszcie nie godzi się ladacznic, czy ubogich biedaków przedstawiać, jako świętych. Czyli mówiono mniej więcej to samo, co wielu z nas mówi dziś oglądając sztukę współczesną.Co sama mówiłam jeszcze do niedawna.
Św. Mateusz pisze Ewangelię (jeszcze jeden obraz z Kościoła Św. Ludwika Francuskiego)

Osobom, które twierdzą, iż zwiedzanie galerii sztuki jest zbyt kosztowne (mnożymy koszt biletu wejścia przez kurs euro i ilość osób i wychodzi nam na przykład cena obiadu) proponuję odwiedziny w świątyniach. Są one bezpłatne. Jedyny  koszt stanowi jedno euro za zapalenie światła w kaplicy, jednak z uwagi na spore zainteresowanie odwiedzających i z tym nie będzie problemu, bo co chwilę znajduje się chętny aby wrzucić monetę za minutę oglądania i fotografowania. 

Jedyny problem to dostosowanie swoich planów do godzin otwarcia świątyń, które w Italii często otwierane są w godzinach porannych i popołudniowych z przerwą np. między 12-16. Najlepiej weryfikować to w internecie na bieżąco. Spod drzwi kilku świątyń odbijałam się kilkakrotnie.  

Mam świadomość, że moje zdjęcia mają kiepską jakość, nie mniej dla mnie stanowią bezcenną pamiątkę. Często też wiszą na bocznej ścianie kaplicy i trzeba robić je pod kątem, co dla tak niewprawnego fotografa-amatora jest dodatkową trudnością, nie mówiąc o ilości oglądających, których należy zręcznie ominąć.

Dla lepszego wyobrażenia poniżej zdjęcia z internetu (z wikipedii)






12 komentarzy:

  1. Bardzo lubię zwiedzać świątynie szczególnie we Włoszech. Jak sama piszesz są to darmowe galerie sztuki z obrazami największych mistrzów, rzeźbami i mnóstwem detali architektonicznych. Zgadzam się z Twoim spostrzeżeniem, że w świątyni można bardziej skupić się na obrazie jednym czy dwóch. W galerii sztuki jest ich takie nagromadzenie i to znanych i cenionych artystów, że po czasie można zapomnieć co się oglądało. Prócz tego nie bez znaczenia jest fakt, że w kościołach jest zazwyczaj spokojniej. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, ogromnie lubię galerie, ale zawsze czuję niedosyt. Przed każdą wizytą staram się sprawdzić, jakie posiada zbiory i wiem, co chcę obejrzeć, ale potem i tak trafiam na dziesiątki dzieł, które chciałabym zapamiętać, zagarnąć do swoich zbiorów, a świątynie to takie małe galerie, w które zapamiętuje się niemal całkowicie.I mimo tego, że bywają oblegane, te w których wisi Caravaggio, stoi Bernini, czy Michał Anioł to w większości można trafić na chwilę spokoju i nawet takie okienko, kiedy jest się sam na sam z obrazem, rzeźbą, kolumnami, kapliczkami, organami, stallami, witrażami itp itd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wychowana na malarstwie, które z przyczyn zrozumiałych od wieków orbitowało wokół zdarzeń z Pisma Św., dziś stwierdzam, że pomimo całego artyzmu dzieł dawnych malarzy czuję przesyt tą tematyką. Uwielbiam galerie, a jeśli można robić zdjęcia to tym lepiej dla mojej pamięci - bo tam z reguły tematyka chrześcijańska przeplata się z pejzażami, scenami rodzajowymi i historycznymi, i portretami. Co oznacza, iż człowiek bardzo się zmienia i to cały czas. Zapewne czarna kropka na białym tle nigdy do mnie nie przemówi, lecz mogę wciąż poszukiwać nowych doznań artystycznych. Teoretycznie obrazy są milczące, podobnie jak poezja:), a jednak większość z nas słyszy krzyk mordowanych, huk wystrzałów(np. Rozstrzelanie powstańców madryckich Goyi i Guernika). I być może dlatego mam obecnie fazę na nostalgiczne pejzaże, martwą naturę lub portrety w rodzaju Klimta. A za jakiś czas powiem zapewne: czas na zmiany:)
    Pozdrawiam i z niecierpliwością oczekuję wspólnych poszukiwań.

    OdpowiedzUsuń
  4. I tu się z tobą zgodzę, że wciąż poszukujemy i też co do tego, że nie każdy rodzaj sztuki będzie nas zachwycał. Pamiętam, jak przeleciałam w Edynburgu przez salę ze sztuką nowoczesną, panie opiekunki sal patrzyły na mnie dziwne, za pewnie zastanawiając się, czy nic mi się nie stało, bo niemal przebiegłam tamtędy, bowiem nie ciekawiły mnie białe kreski na białym płótnie, czy kółka i kwadraty. Dziś pewnie przynajmniej spróbowałabym się im przyjrzeć. Bo tak jak mawia dr Olaf Kwapis, to czy coś jest dobrą sztuką weryfikuje czas, niektóre rzeczy przetrwają, inne zostaną zapomniane. Postawienie pisuaru w galerii sztuki (Duchamp)- jako eksponatu nie przemawiało do mnie i chyba nigdy nie przemówi, ale już plątanina linii, kropek, kresek Pollocka czasami zaintryguje i spowoduje zastanowienie -czy nie ma w tym jakiejś myśli, choć co prawda czy artyści tworzyli sztukę dla sztuki, pozbawioną celów, ideologii, ale po czasie może się okazać, że nawet taka sztuka dla sztuki wyraża coś więcej niż tylko wizualną przyjemność z jej oglądania (pod warunkiem, że wyraża, bo różnie z tym bywa). Z obrazami tak też jest, przynajmniej u mnie, że są takie, które mi się podobają, choć nic o nich nie wiem, a są takie, które zaczynają mi się podobać im więcej wiem o nich, lub ich twórcy. Ja z kolei nie przepadam za scenami historycznymi, ale lubię np motywy architektoniczne w sztuce, one często są jedynymi świadectwami tego, jak jakieś miasto wyglądało kilka wieków temu, a jeśli są wyimaginowane są przejawem wyobraźni malarza i to też mi się podoba, lubię sielskie pejzaże, obrazy marynistyczne, niektóre portrety (nie wiem jakim kluczem to moje zainteresowanie idzie i skąd się bierze, ale lubię portrety papieży. w zasadzie nie przepadam za malarstwem okresu rokoka, Matejką i Malczewskim. O ile Matejkę cenię, choć mi się nie podoba (może poza paroma portretami dzieci, żony, czy obrazem Stańczyk czy Wernyhora), o tyle Malczewski mnie drażni i uciekam przed jego obrazami niczym przed sztuką współczesną w Muzeum w Edynburgu. Jeśli cię interesuje to całkiem sporo jego obrazów wisi w Muzeum Narodowym w Poznaniu. No i oczywiście od przyszłego roku jeździmy i oglądami wspólnie wystawy, galerie, muzea.

    OdpowiedzUsuń
  5. Galerie sztuki w kościołach są wyjątkowe nie tylko przez to, że są darmowe i ogólnodostępne. Mają wyjątkowy klimat i specyficzną atmosferę, jakże odmienną od muzealnych sal. I jeszcze w większości kościołów cudnie pachnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę zwrócić zatem uwagę na ten zapach, może jak dotąd zbyt wiele bodźców mnie rozpraszało.I pomyśleć, że za młodu irytowałam się, kiedy koleżanka z nabożną czułością odwiedzała wszystkie świątynie, a ja siadałam i mruczałam pod nosem, ile tych kościołów można odwiedzać, kościół jak kościół. Teraz sama się z tego śmieję.

      Usuń
  6. W kościele świętej Łucji w ołtarzu głównym, na włoskiej wysepce Ortygii (Syrakuzy) znajduje się obraz Pogrzeb świętej Łucji Caravaggia. Widziałam go wiosną 2013 roku a rok później byłam już w Dublinie w Irlandzkiej Galerii Narodowej. Interesował mnie Pocałunek Judasza znany pod nazwą Pojmanie Chrystusa. Kupiłam nawet książkę Jonathana Harr'ego zaginiony obraz, żeby zgłębić tajemnicę jego zaginięcia i odnalezienia... Meksyk 2010 też miał swój udział w zainteresowaniu się Caravaggiem. Z przyjemnością zajrzałam z Tobą do rzymskich świątyń, żeby podziwiać kolejne dzieła Caravaggia. Dodam, że to właśnie podróże rozwijają nasze zainteresowania sztuką i tak jak wspomniałaś ogromne jej zbiory znajdują się w kościołach - darmowych galeriach.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz i ty i Łucja o Pogrzebie Św. Łucji. O tak robi wrażenie i jest niezapomniany. Przysypywanie piachem zmarłego powoduje, że się wzdragam. Nie byłam w żadnych z miejsc, które wspominasz i z chęcią bym je odwiedziła (przynajmniej te w Europie, dalsze podróże - nie biorę ich pod uwagę, bo zbyt długa podróż mnie męczy, choć ostatnio przeleciała myśl przez główkę, a może by do Japonii. Ale tak szybko leciała, że nie zdążyłam zatrzymać.

      Usuń
  7. Muszę przyznać, że ostatni raz w Rzymie byłem... dosyć dawno. Planowaliśmy wyjazd/wylot jesienią tego roku. Tegoroczny powrót z Sardynii zniechęcił nas do tej podróży. Przy sporym podróżowaniu i odwiedzeniu licznych kościołów, zaciera się obraz Wiecznego Miasta i jego świątyń. Nie przypominam sobie obrazów Caravaggio. Jedyny jego obraz, który dobrze pamiętam to Pogrzeb świętej Łucji w Syrakuzach.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie przeciwnie, mogą się zatrzeć obrazy innych świątyń, ale nie tych w Italli, a;e też ja tam często wracam. Dzięki tobie i Ewie zajrzałam w internecie na Pogrzeb Łucji. No robi wrażenie. Chciałabym tam pojechać i go zobaczyć.

      Usuń
  8. Zapisuję sobie te miejsca. Mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane je zobaczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Życzę ci tego. w Rzymie jest takie bogactwo sztuki że można by tam latać co roku i jeszcze nie zobaczyć wszystkiego, zwłaszcza, kiedy tak jak ja lubi się wracać do miejsc już wcześniej odwiedzanych.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).