Łączna liczba wyświetleń

sobota, 11 marca 2023

Nic już nie muszę

Dziewczyna w oknie S. Dali
Kilkanaście lat temu przeczytałam tekst o takim tytule, a może o takiej wymowie i pozazdrościłam jego autorce. Jak ja wówczas chciałam być na jej miejscu. Dziś, kiedy jestem rozumiem te słowa lepiej, bo mogę odczuć ich sens. To fantastyczne uczucie, kiedy człowiek niczego już nie musi, a wszystko może. Jest w nim lekkość i uśmiech. Jest sporo wolności. Pełnia wolności - to chyba już po drugiej stronie. Ale nawet jej spora dawka sprawia, że można  się poczuć tak, jakby przecięte zostały więzy, które krępowały ruchy, jakby nagle człowiek zaczerpnął duży łyk powietrza i z niedowierzaniem uświadamia sobie, że nie trzeba tego robić na zapas. Przypominają mi się słowa mamy mojej koleżanki, która powtarza jej często dziecko - ty nawet sobie nie wyobrażasz jak to jest, kiedy człowiek jest wolny i nic nie musi. 

Nie muszę wcześnie wstawać, nie muszę codziennie odbijać karty i tłumaczyć się z każdej minuty, nie muszę wysłuchiwać niemądrych poleceń wszelkiej maści ludzi, nie muszę rezygnować z czegoś z powodu braku czasu. Choć nie oszukujmy się powolność związana z wiekiem czasami wymusza taką rezygnację. Ale też pewnego rodzaju wyciszenie powoduje, że taka rezygnacja przyjmowana jest bez rezygnacji, a z przeświadczeniem, nie to, to będzie owo.

Nie muszę być najszybsza, nie muszę czegoś zrobić do wtorku, czy do środy, nie muszę tłumaczyć paniom z miasta B., dlaczego jakieś logo ma pięć centymetrów mniej, a jeden z elementów znajduje się po prawej a nie po lewej stronie. Nie muszę być najszczuplejsza, nie muszę codziennie robić pięciu kilometrów, i to szybkim krokiem, a nie spacerkiem (bo to nic nie daje), nie muszę wciągać powietrza, aby na zdjęciu wyglądać szczuplej, ani stroić min, aby być bardziej interesującą. Nie muszę odwiedzić wszystkich renomowanych wystaw w moim mieście, zwłaszcza, jeśli nie mam do nich serca.
A czasami mogę nawet nie wstawać cały dzień z łóżka.
Anne Ancher Wnętrze


W ostatnich latach, kiedy już tak niewiele brakowało, aby dopłynąć do tego brzegu spokojności najbardziej doskwierało mi to, że nie mamy czasu na życie. Praca, obiad, dzieci, kursy, zakupy, nawet wizyta na sali ćwiczeń bywa jednym z obowiązków, kradzieżą czasu, który można by lepiej zagospodarować. Na spotkania umawiać się z miesięcznym wyprzedzeniem, a i to czasami nie dochodziły do skutku. A gdzie czas na odpoczynek, na rozwijanie własnych zainteresowań, na spotkania z bliskimi.

Teraz nie muszę nic (no prawie nic) planować. Ani daty zakończenia zlecenia, ani daty urlopu, ani dat chorób własnych czy członków rodziny. 
A może tylko tak mi się wydaje, może to szok wywołany wyjściem z pudła. Może za chwilę ktoś znowu wtłoczy mnie do tego więzienia zobowiązań.
Przez lata przekonywano mnie, że ta moja wymarzona wolność to pułapka nadmiaru czasu, braku dyscypliny, poczucie zbędności i świadomość bliskiego końca. Mówiono - porozmawiamy, jak już osiągniesz ten wiek; będzie ci dokuczała samotność, będzie się czuła staro, ile można czytać i latać na wystawy, przychodzi nuda i zniechęcenie, człowiek wytraca czas (sklep, lekarz, sąsiadki pod blokiem, ciągnięcie wózka z pietruszką i czekanie na telefon od wnuków).
Boucher Madame de Pompadour
Nie wiem, czy dwa miesiące to wystarczający czas na jakiekolwiek podsumowania i wnioski, jeśli nie,  to wrócę do tematu, za rok, dwa czy pięć.
Wstaję ze śpiewem na ustach i pląsam w radosnych podskokach szykując śniadanie w najlepszym garniturze naczyń. Już nie muszą oszczędzać ich na specjalne okazje. Wychodzę z domu bez planu i wsiadam w najbliższy autobus jadąc przed siebie. Ze zdumieniem odkrywam miasto, w którym mieszkam ponad pół wieku, a czuję się, jakby widziała je na nowo. Co chwila znajduję w internecie nowy pomysł (dziś jest wykład, jutro wystawa, potem teatr, a może wycieczka z M. lub J.). Nie mam czasu się nudzić. Narzekać mogłabym na nadmiar pomysłów, a nie na ich brak. Wyciągam stare książki do nauki języka i próbuję, na ile zapominalska głowa da radę przyswoić sobie parę zwrotów, które mogą się przydać podczas kolejnej podróży. Planuję ich w pierwszej dziesięciolatce mojego nowego życia nieco więcej, dopóki jeszcze zdrowie w miarę dopisuje, dopóki jeszcze stypendium z ZUS się nie zdewaluuje, dopóki jeszcze mam chęci. Wiem, że przyjdzie taki czas, że inne rzeczy będą sprawiały większą radość - spacer po parku, czy wyjazd do sanatorium (choć trudno mi w to dziś uwierzyć). Muszę uporządkować zdjęcia z dziesięcioleci moich wyjazdów.
Chcę dowiedzieć się więcej na temat kultury i sztuki, chwilowo zajęcia na uniwersytecie nie wydają mi się interesującymi, więc odsłuchuję starych audycji historyka sztuki i poluję na kolejne w Domu Uphagena. Spotykam się z koleżankami, z którymi razem oglądamy dokumentalne filmy o sztuce, a może z czasem rozszerzymy krąg naszych zainteresowań. Kupiłam kanwę i nici i chciałabym wrócić do haftu. Całe szczęście, że w teatrze ostatnio nie ma tak wielu interesujących mnie sztuk, bo nie znalazłabym na to wszystko czasu. Do wyjazdu w kolejną podróż też się trzeba przygotować. Wszak to się widzi, co się wie. A lecę za tydzień, kolejne wycieczki odbędą się z częstotliwością raz na miesiąc. Choć kto wie, może uda się wcisnąć coś jeszcze w napięty grafik, ale przecież miało być festina lente, więc nie ilość a jakość…
Karmienie gołębi w jednym z londyńskich parków

Może nauczę się lepiej piec (z gotowaniem nie jest tak źle). Obiecałyśmy sobie z koleżanką spotkania na temat sztuki, gdzie każda z nas podzieli się wiedzą na jakiś interesujący drugą temat. Marzą nam się spotkania (intelektualne) jak za Medyceuszy, a nie widzę przeszkody, aby połączyć je z ucztami dla podniebienia.

I to poczucie, że każdy dzień jest świętem, weekendem, urlopem- bezcenne. Życie bez zegarów i kalendarzy.
Może jestem naiwna, może nie biorę pod uwagę realiów (postępująca skleroza, zwyrodnienia, do obfitej listy jednostek chorobowych dochodzące kolejne,   sytuacja ekonomiczno-gospodarcza, klimatyczna i geopolityczna), ale chcę wierzyć, że tak właśnie będzie. 

Gałązka migdałowca V.Gogh 

25 komentarzy:

  1. Doskonale Cię rozumiem i zgadzam się z Twoim podejściem, chociaż w niektórych punktach mam nieco inne nastawienie, a może - potrzeby. Mam już emeryturę, ale nadal pracuję, a konkretnie - prowadzę swoją firmę. Tylko że już bez napinki, stresu i pośpiechu, tak na pół gwizdka, żeby mieć jeszcze kontakt z ludźmi, których w większości lubię, dodatkowe pieniądze na fanaberie, i w jakimś stopniu powód do samodyscypliny. Lubię mieć uporządkowany rytm dnia, więc całkiem mi odpowiada wstawanie o jednej porze, kolejność poranka - kawa z kawiarki, śniadanie, ogarnięcie się, wyjście z domu, spacer do pracy (już nie na 7 jak kiedyś, a na 9-10) itd... Popołudnia w zasadzie mam dla siebie, weekendy też, jest czas na urlopowe wyjazdy, na spotkania towarzyskie, na czytanie i malowanie. I podobnie jak Ty - mam wiele pomysłów na ten wolny czas, nie nudzę się, nie ubolewam nad przemijaniem i nad tym, że pewne sprawy się kończą, bo przecież zaczynają się inne. Najważniejsza jest pogoda ducha, no i zdrowie, ma się rozumieć. I tego Tobie i sobie życzę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od jakiegoś czasu mam problem z komentowaniem u siebie :( Dlatego czasem dłużej trwa odpowiedzi udzielenie. Zazdroszczę, że lubisz swoją pracę. Ja nie lubiłam swojej, dlatego nie widzę możliwości jej kontynuowania, a robienie czegoś całkiem nowego- kto wie, może kiedyś. To, co się lubi nie jest przecież pracą, a przyjemnością. Ja pocieszam się, że choć miałam pracę, której nie lubiłam, to pozwalała mi się ona utrzymywać na względnie przyzwoitym poziomie i spełniać podróżnicze marzenia. A z ludźmi kontakt na razie mam nie mniejszy niż kiedyś, więc ten aspekt życia nie uległ zmianie, a może nawet się poprawił, bo jak jest więcej czasu to i więcej spotkań:) Tak zdrowie to rzecz bezcenna, więc za Twoje i moje i wszystkich naszych bliskich - niech trwa jak najdłużej.

      Usuń
  2. Powiedziałabym, że "Nic już nie muszę" to taki pierwszy etap na "brzegu spokojności".
    Twoje ulubione lektury nie pozwolą Ci się nudzić i z pewnością będą inspiracją kolejnych podróży :) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Optymistycznie brzmi etap pierwszy,, bo oznacza, iż będą kolejne, mam nadzieję, że równie przyjemne. A jeśli nie to nie chcę ich widzieć. Zdrówka i podróży życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie, że możesz wszystko, a nie musisz tego co inni od Ciebie oczekują. Ja to już przerabiam od 20 lat. Chociaż ostatnio coraz częściej obawiam się tego, że czas mi za szybko mija a chciałabym jeszcze w tylu sytuacja uczestniczyć. Ciesz się tą "wolnością" ale za bardzo nie marnuj czasu. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że zawsze będzie towarzyszył nam niedosyt, że można było inaczej, więcej, pełniej, że za bardzo sobie pozwoliliśmy na lenistwo. Bo takie permanentne odczucie wolności kusi do nic nie robienia. Dlatego staram się trzymać w ryzach. Wyznaczać sobie cele, które są nie tym, co muszę, powinnam, ale tym co chcę robić, czym chcę się zajmować. Oczywiście wiem, że teraz jest łatwiej, że będzie różnie. Czas pokaże. Ale chcę być dobrej myśli. Pozdrawiam także i trzymaj się.

      Usuń
  5. Małgosiu, co za piękny i szczery tekst! Myślę o tym samym, ale ja jeszcze muszę kilkanaście lat poczekać. Mam nadzieję, że znów nie wydłużą wieku emerytalnego. Czasem słyszę "co ja będę robić na emeryturze". Jak to co? - właśnie odpowiedzią jest Twój post! Przede wszystkim w końcu mieć czas na swoje zainteresowania, poszerzania wiedzy, podróże, małe i większe przyjemności. Chciałabym jednak przede wszystkim zobaczyć, jak moje dzieci stają się samodzielne. Abym się już tak nie bała, jak się boję. Staram się dbać już o to wszystko, ale w gonitwie dnia codziennego jest bardzo trudno. Muszę też działać za dwoje... Rozumiem jednak, że aby nie zwariować, powinnam zawsze zostawić margines czasu tylko dla siebie. Mało śpię, więc czas nocny to czytanie i od jakiegoś czasu czas na dzierganie - uwielbiam to. Jestem również, zdania, że nie należy trzymać na specjalne okoliczności lepszą kawę, herbatę czy oszczędzać porcelanę. Jeśli nie teraz to kiedy? Pisz koniecznie i dziel się swoimi spostrzeżeniami. Bardzo je lubię, dodają skrzydeł. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki, aby nie wydłużyli. Rozumiem ten strach o bliskich. Życzę aby margines czasu dla siebie z każdym rokiem się poszerzał, bo zadowolona i szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. Chyba wiele osób myśli podobnie, choć są i takie, co to nie wyobrażają sobie, siebie w stanie spoczynku, bo żyją jedynie pracą. Podziwiam, jeśli praca jest pasją, współczuję, jeśli nie mają innego pomysłu na życie, a praca jest ucieczką od nadmiaru czasu. Jedna z koleżanka zapytana, kiedy zamierza zakończyć pracę - zapytała, a co ja miałabym robić w domu- zanudziłabym się.

      Usuń
  6. Gosia, niemożliwe, że ktoś mówił Ci, że zmienisz zdanie i ten fantastyczny czas wolności okaże się czymś innym. Od dziesięciu lat tej wolności mogę powiedzieć, iż rozwijam się jak supernowa czego i Tobie życzę:) Oczywiście, że zdrowie już nie jest takie jak kiedyś, ale nie poddajemy się tylko leczymy i dalej w drogę. Nigdy bym nie pomyślała, że nie będę miała na nic czasu, bo tyle mam zainteresowań a wciąż przybywają nowe. Zobaczysz, jak rozbłyśniesz niesiona tą falą, że możesz rozwijać się bez końca. A dodam jeszcze, że obrazy, które tu umieściłaś są także bardzo moje, chyba to samo nam w duszy gra. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Parę z tych osób powoli wycofuje się z tego zdania, a parę udaje, że nie pamięta, iż je wyraziło, kiedy widzą, jak rozkwitam i jaką radość sprawia mi każdy dzień. Mam (choć wciąż wydaje mi się, że za mało) więcej czasu i dla siebie i na zobowiązania rodzinne, od których nie jest wolny chyba nikt z nas. Lubię takie pogodne obrazki, może takie sielskie i anielskie, ale dają ukojenie. Ta dziewczyna w oknie Dalego, choć wiesz doskonale, że za nim nie przepadam należy do jednego z moich ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że i mnie w tym obrazie Dali zadziwił.

      Usuń
  8. Zazdroszczę i tego wolnego czasu i tej radości, planów na najbliższą przyszłość. Ja muszę jeszcze trochę poczekać i ciągle jeszcze muszę. Pozdrawiam serdecznie , niech wszystkie plany Ci się spełnią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panowie mają gorzej, bo dłużej czekają, choć niektóre panie twierdzą, że to sprawiedliwe, wg mnie niekoniecznie, ale niezależnie co o tym myślimy nie mamy na to wpływu. Ja nie wierzyłam, że doczekam takiej chwili, a jednak, wiec i wy drodzy czytelnicy też doczekacie. Dziękuję

      Usuń
    2. I tego się trzymajmy, niech Twój przykład majaczy nam na horyzoncie :) Miłej :D

      Usuń
    3. Jeśli mój przykład pomoże wytrwać to służę uprzejmie.

      Usuń
  9. Też Ci tego zazdroszczę. Tego nic nie robienia, tego ,że nie trzeba wcześnie wstawać.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo przyjemna perspektywa, choć akurat jutro wstaję w środku nocy, ale na samolot, to się jednak wstaje inaczej.

      Usuń
  10. Zazdroszczę. Ja muszę jeszcze trochę musieć.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oby to trochę stało się krótką chwilką. No chyba, że lubisz trochę musieć. Nie wszyscy jesteśmy tacy sami :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Emerytura to fajny czas pod warunkiem, że zdrowie dopisuje. Dlatego z różnych przyjemności trzeba zawsze korzystać i jak najczęsciej, bo niewiadomo co los przyniesie. Ja podobnie, jak Małgosia pracuję od zawsze u siebie i w sumie miałam wakacje, kiedy chciałam. Rozpoczęcie emerytury nie stało się w żaden sposób dla mnie istotne. Oprócz dodatkowych pieniędzy wpływających na konto. Nadal pracuję, ale 3-4 godziny dziennie, pomijając piątek, firma na corke przepisana i też lubię spotykać się z ludźmi i coraz młodszymi klientami. Chyba wiekszość prowadzących działalność tak postępuje.. Ale gdy nie ma komu przepisać firmy, sami pracują z pomocą współpracowników. Ale co zauważam, to nie chce mi się rano wstawać na jakieś imprezy, czy wyjazdy. Najlepiej lubię zabierać wnuczkę na wakacje, bo ona mnie mobilizuje i ludzie czasami pytają, pani babcia czy mama? Ale się ciesze:)) Teraz doceniam swój dom na wsi i że jest tam Gospodarz, i zarządza, bo mnie by się nie chciało, ale w lecie fajnie tam jechac.
    Pewnie jesteś na gdzieś daleko, to życzę wspaniałych wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowie to taka niedoceniana wartość, którą cenimy, gdy utracimy. Też uważam, że trzeba korzystać nie odkładając na później. No i jak się ma to szczęście, że praca jest pasją, to w zasadzie nie mówi się o pracy :). W Polsce rzeczywiście większość prowadzących działalność pracuje dużo dłużej (w sporej mierze z uwagi na wysokość świadczeń). A najważniejsze, że zarówno Ty, jak i ja robimy teraz to co sprawia nam przyjemność. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  13. Małgosiu!
    Wszystkie Twoje posty czytam zaraz po opublikowaniu. Nie jestem zaskoczona brakiem komentarza ponieważ Blogger w dalszym nie zlikwidował swoich problemów. Cieszę, że masz nareszcie kierat za sobą i żyjesz na pełnym luzie. Czerpać z życia pełnymi garściami! Korzystaj z piękna otaczającego świata bo to Ci sprawia ogromną przyjemność.
    Całuję i serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie opublikował się komentarz? Bardzo mi przykro, ale przeszukałam i komentarze i spam i nic nie znalazłam. No niestety czasami tak się zdarza. Ja czasami nie mogę zamieścić u siebie komentarza- odpowiedzi, dopóki nie wejdę na jakiegoś innego bloga. Takie dziwy. No cóż życzmy sobie cierpliwości. A ja szykuję się do kolejnej podróży, tym razem krajowej. I nie mogę uwierzyć, że mam tyle zajęć, że nawet wśród tych przyjemnych rzeczy muszę dokonywać wyboru.

      Usuń
  14. Byłam pewna, że zostawiłam już tutaj swój komentarz ale nic to...Cudownie, że nic nie musisz a zobacz ile możesz, i wszystko bez pośpiechu, wszystko w swoim tempie. Jak to ile można czytać i chodzić na wystawy? Te rzeczy można robić bez końca. Przecież jest tyle fajnych rzeczy, którym można się poświęcić a które być może odkładaliśmy przez większość życia bo wiecznie albo nie było czasu, albo przeznaczaliśmy go na inne rzeczy. Żyj pełnią życia bo teraz jest na to najlepszy czas, tego co przeżyjesz nikt Ci nie odbierze, no chyba, że Alzheimer za milion lat, ale oby nie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Coś dziwnego z tymi komentarzami, już Łucja wspominała coś, co sugerowało zniknięcie komentarza. Ale i mnie się wydaje, że pisałaś po tym postem. Czyż byśmy obie miały omamy? Nie ważne, nie poddajemy się w walce z techniką. Tak właśnie zamierzam żyć, tak jak zawsze chciałam. I jak na razie to mi się udaje. Jest cudownie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).