Łączna liczba wyświetleń

środa, 1 maja 2024

Kowalska ta od Dąbrowskiej Sylwia Chwedorczuk

Anna
Anna Kowalska była niezłą pisarką, autorką dziennika, animatorką życia kulturalno-społecznego, świetnie znała języki obce, była kobietą o postępowych poglądach, żoną i matką. A mimo to w pamięci potomnych pozostała głównie, jako partnerka Marii Dąbrowskiej. I chociaż tytuł biografii napisanej przez Sylwię Chwedorczuk nawiązuje do relacji obu pisarek autorka przywraca Annie należne miejsce w historii literatury.
Od dzieciństwa była Anna (masywna postać nie pozwala nazwać jej Anią) indywidualistką. Wychodząc za mąż sprecyzowała swoje oczekiwania; nie chciała być kurą domową, gosposią, kucharką, panią od robienia zakupów i sprzątania, chciała poznawać świat i ludzi, opisywać swe spostrzeżenia, chciała się rozwijać twórczo. 
W tamtych czasach była to odważna deklaracja, zwłaszcza wobec starszego o dziesięć lat małżonka, Jerzego Kowalskiego, profesora Uniwersytetu Lwowskiego. Na szczęście mąż rozumiał i podzielał poglądy żony. Początek związku przedstawiał się niczym sielanka; podobne doświadczenia samotnego dojrzewania, wspólne podróże i plany. Pierwszy wspólny dom zapełnia się gośćmi. Kowalscy prowadzą bujne życie towarzyskie. Maria Kuncewiczowa po latach wspomina w liście owo profesorsko – burżujskie mieszkanie, które … miało dionizyjską atmosferę. ... Pamiętam, jak patrzyłam z mego łóżka-tapczanu przez szeroko otwarte drzwi na Was dwoje przy śniadaniu i myślałam sobie; mam gorączkę i wydaje mi się, że to widzę, że przecież czytam rozdział powieści; ale po jakiemu? Po grecku? Po francusku Nie mam pojęcia, ale jeżeli to są żywi ludzie, to ich życie jest nietutejsze, helleńsko - Anatolo-France`owskie. To samo jest w Pani książkach. To jest życie poprawione, widziane przez olbrzymi obszar wiedzy i przez temperament słoneczny. (str. 78). Anna jednak coraz częściej czuła się niespełniona. Podczas licznych podróży służbowych Jerzego wpadała w wir zajęć domowych i nie mogła znaleźć sposobu realizacji ambicji pisarskich. Doskwierał jej brak możliwości zarobkowania, nie podobała się rola kobiety zależnej od męża. Nie spełniała się też w miłości, którą Jerzy traktował, jako połączenie aktu fizycznego z przyjaźnią. Anna zarzucała mu, że jego jedyną miłością jest praca. 
Pierwsze próby literackie
Liczne podróże stają się przyczynkiem do napisania wspólnej powieści. Pierwsze napisane przez małżonków książki nie zostają przyjęte entuzjastycznie. Sporadycznie zdarzają się jednak przyjazne recenzje. Maria Czapska o drugiej z książek spółki małżeńskiej Mijają nas pisze, że porusza ważne tematy i ukazuje niełatwy los zmagającego się z przeciwnościami człowieka (podkreśla ton dowcipnego sceptycyzmu i łagodnej ironii – str. 94).
Pisanie jest jedynym sposobem na życie dla Anny. Nie załamują ją niepochlebne krytyki, bo wie, że to jedyna możliwość realizacji swego losu poza zwykłymi koleinami pozostawania w sferze przeciętności (str. 100).
Paradoksalnie to wojna sprawia, iż Anna lepiej przystosowuje się do rzeczywistości niż Jerzy, bowiem zmuszona jest zarabiać i zyskuje dzięki temu pewną niezależność. A jednocześnie coraz bardziej oddala się od męża, który jest samotnikiem i dobrze się czuje sam ze sobą.
Anna i Maria
Sporą część biografii stanowi wzajemna relacja Anny i Marii. Nie była to łatwa relacja. Pomijając fakt, iż obie miały partnerów (jedna towarzysza życia Stanisława Stempowskiego, druga męża, a także  dziecko), obie były zaborcze, miały trudne charaktery, literackie ambicje i bywały dla siebie okrutne. Odniosłam wrażenie, że Maria była bardziej zaborcza w tej relacji. Nie spodobała mi się jej samolubność (sugerowanie partnerce porzucenia męża, kiedy sama opiekowała się Stempowskim, a także wpędzanie w poczucie winy z powodu zajścia w ciążę przez Annę). Nie podobały mi się również docinki Marii sugerujące brak talentu Anny, był to cios poniżej pasa dla niewierzącej w swój literacki sukces partnerki. Gdyby jednak nie było między nimi uczucia związek nie przetrwałby tyle lat. Od listopada 1945 r. do stycznia 1948 r. (czyli w przeciągu 2 lat i trzech miesięcy) wymieniły ze sobą ponad trzy tysiące stron listów. Odpychały się i przyciągały jednocześnie. Panie zamieszkały razem dopiero w 1954 r. i mieszkały wspólnie kilka lat. I to, co mogłoby się wydawać wspólnym dążeniem okazało się udręką. I to nie tylko z powodu obecności Tuli, która irytowała Marię, ale z powodu różnicy charakterów i oczekiwań (Anna potrzebowała ciszy i skupienia, Maria towarzystwa i gwaru). 
Wrocław
Biografia przybliża postać Anny, ale też przybliża środowisko, w jakim obracali się Kowalscy; najpierw Lwów, potem Warszawę, powojenny Wrocław (w którym Anna mieszkała do 1954 r.) i znowu Warszawę. Ciekawy wydał mi się opis Wrocławia (może dlatego, iż o Lwowie czy Warszawie czytałam już wcześniej sporo, a z Wrocławiem spotkałam się po raz pierwszy). 
Wrocław w momencie zakończenia wojny jest zrujnowanym miastem, w którym wciąż mieszkają Niemcy i stacjonują Oddziały Armii Czerwonej. Gdy w sierpniu 1945 r. na konferencji poczdamskiej zapada decyzja o przekazaniu Polsce Śląska, do Wrocławia zaczyna napływać ludność z Polski Centralnej, Wielkopolski oraz wysiedleńcy z kresów Wschodnich, wśród których przeważają mieszkańcy Lwowa oraz Wileńszczyzny. W bliskim sąsiedztwie mają odtąd żyć nieznające się wcześniej grupy, kultywujące różne zwyczaje, wywodzące się z rożnych środowisk i sfer społecznych. Jedną z nich są profesorowie i asystenci akademiccy, którzy biorą na siebie ciężar utworzenia w mieście politechniki i uniwersytetu. (str.192). Rektor połączonych uczelni powierza Kowalskiemu stanowisko dziekana, organizację Wydziału Humanistycznego i kierowanie zakładem Filologii Klasycznej.
Pejzaż miasta, w którym ma się odrodzić życie naukowe nie napawa optymizmem. Część Wrocławia jest całkowicie zburzona, przybyłych przerażają spalone domy, oczy drażnią niemieckie napisy, wszechobecne śmieci, porzucony sprzęt wojskowy, rozbite witryny sklepowe. Jeszcze w połowie stycznia 1945 r. miasto było nietknięte wojną, ale gdy Armia Czerwona podeszła do jego granic, Niemcy uczynili z Breslau, który i tak spodziewali się utracić,, broniącą się twierdzę. W beznadziejnej walce w gruzach legły całe dzielnice, w tym budynki, w których mieściły się ważne miejskie instytucje, ponieważ obrońcy nie zważając na zabytki i cenne budowle, organizowali w nich punkty dowodzenia, rozmieszczali stanowiska artyleryjskie i obserwacyjne, organizowali składy amunicji- stawały się więc one celem ataku nacierających wojsk sowieckich. Żołnierze niemieccy sami także wyburzyli część kamienic w centrum miasta po to, by utworzyć na powstałym w ten sposób placu lotnisko. Zaciekłe walki o miasto doprowadziły do tego, że Wrocław w chwili zakończenia wojny był jednym z najbardziej zniszczonych miast Europy. (str. 193).
Pisarka
We Wrocławiu powstają pierwsze docenione przez krytyków samodzielne twory literackie. Anna realizuje się krótkiej formie, pisze głównie opowiadania. Zawierają one sporo wątków autobiograficznych. Styl Kowalskiej jest prosty, oszczędny, a jednocześnie pełen treści, jak piszą krytycy. Opowiadania greckie życzliwie przyjmują Hanna Mortkowicz - Olczakowa i Jarosław Iwaszkiewicz. Olczakowa pisze - Zdumiewający jest fakt, że taka właśnie proza, z całą świeżą i gwałtowną siłą ekspresji, z treścią swą ludzką i dramatyczną, gorzką i rewolucyjną prawdą o człowieku potrafiła się jeszcze pojawić wśród uproszczeń i szablonów wspomaganych dziś przez opinię oficjalną (str. 246). Iwaszkiewicz - Przeczytałem ją natychmiast od deski do deski i tylko żałowałem, że taka krótka. Szereg zwartych dramatów, z których każdy dałby się rozwinąć na cały tom. I to nadzwyczajne wyczucie południa, ten dokładny obraz kraju narysowany szczegółami, które tworzą z opowiadań Pani małe arcydzieła. (str. 246-247). Entuzjastycznie wypowiadają się Julian Przyboś i Andrzej Kijowski.
Dziś w bibliotece wojewódzkiej w Gdańsku nie ma ani jednego egzemplarza Opowiadań greckich, a z całej twórczości Anny Kowalskiej wypożyczyć można jedynie Dzienniki. Jest też parę artykułów na temat Safony autorstwa Kowalskiej, samej Safony brak.
Maria Dąbrowska za najlepszą książkę Anny uważa Na rogatce (wspomnieniową książkę o matce). Jerzy Stempowski uważa ją za arcydzieło.

Książka Sylwii Chwedorczuk to jedna z lepszych przeczytanych przeze mnie ostatnio biografii o interesującej, zapomnianej pisarce. To wnikliwe studium postaci niezwykle obiektywne spojrzenie na kobietę, człowieka, literata, pisane z sympatią ale bez stawiania na piedestale. 
Cytaty pochodzą z książki Kowalska ta od Dąbrowskiej wydanej przez Marginesy w 2020 r.
Przeczytana w ramach stosikowego losowania u Anny

12 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc o Annie Kowalskiej nic nie wiem poza jej relacją z Marią Dąbrowską, natomiast samej Dąbrowskiej nie lubię i nawet trudno mi wytłumaczyć dlaczego, po prostu nie i już, chociaż nie kwestionuję ani jej talentu, ani przenikliwości obserwacji, czy zdolności w przedstawianiu wiarygodnych postaci. Zresztą jedynym z jej bohaterów, którego darzę sympatią jest Bogumił z "Nocy i dni", chciałabym spotkać takiego mężczyznę na swojej drodze, ale nie wyszło. Sądzę, że z Dąbrowską też bym się nie zaprzyjaźniła...Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że się odezwałaś, bo już myślałam, że będzie to pierwszy na blogu wpis bez jednego nawet komentarza. :) Pewnie i to się zdarzy niebawem, bowiem blogi są passe. Jeszcze oglądanie obrazków zdarza się chętniej, czytanie ... no cóż. Taki mamy klimat.
    Ja bardzo lubiłam Dąbrowską za Noce i dnie, bo to jedna z moich ulubionych książek, przeczytałam też jej Dzienniki z wielkim zainteresowaniem. Ktoś pod którymś z wpisów napisał, że są ocenzurowane, jakby sugerując, iż Dąbrowska nie była takim ideałem, za jaki ją uważałam. Przyznaję, iż dopiero teraz zrozumiałam co autor miał na myśli. Tak w Dziennikach może nie stosujemy autocenzury, przynajmniej nie zawsze, ale ci którzy je wydają i owszem. Spojrzałam zupełnie inaczej na pisarkę. A właściwie na człowieka. Rozumiem miłość i zaborczość, ale sugerowanie drugiej stronie rozwiązań, na które samemu nie jest się gotowym to bardzo nie fair. Oczywiście nie podobało mi się sugerowanie rozwiązania problemu ciąży, której Maria nie potrafiła zaakceptować, bo dziecko zabierało jej wyłączną uwagę, czas i miłość Anny. No i wymaganie, aby ta odeszła od męża, kiedy ona sama opiekowała się Stempowskim. Maria zachowywała się jak żonaty mężczyzna, który chce mieć i żonę i kochankę na wyłączność.
    Co do Bogumiła też go niezmiernie polubiłam i choć wiele blogerek swego czasu współczuło Barbarze iż mąż ją zdradził, to ja go rozumiałam i mu te skoki w bok wybaczałam (Felicję i Ksawunię). A Anna może pisarka nie tej miary co Maria, ale osoba ciekawa. I to jej było mi żal w układzie (trudnym, dziwnym i wyniszczającym), jaki miały z Marią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o komentarze to raczej możesz na mnie liczyć, w tym wypadku posta przeczytałam wcześniej, ale musiałam się zastanowić nad tym, co chciałabym na ten temat powiedzieć. No i powiedziałam, choć może ktoś (nie Ty oczywiście ) mógłby mi to wziąć za złe. Otóż zawsze mi coś w Dąbrowskiej nie pasowało, może podskórnie czułam to, co teraz o niej wiem i absolutnie nie chodzi mi o jej orientację a raczej o charakter. Barbary też nigdy nie lubiłam jako postaci, uważam że dla Bogumiła była po prostu podła, traktowała go niczym krzesło, które jest użyteczne, więc musi stać tu gdzie stoi i nic poza tym. Według mnie nie tylko go nie kochała, ale nawet nie potrafiła uszanować jego i jego miłości, nie mówiąc o tzw. obowiązkach małżeńskich i sakramentalnym bólu głowy. W tym wypadku sama popchnęła męża do zdrady a na dodatek i tak przez lata żyli w trójkącie z panem Toliboskim w tle o czym Bogumił dobrze wiedział a mimo to latami znosił bez szemrania. Mogłabym jeszcze dużo napisać na ten temat, ale nie ma sensu, bo w końcu to tylko bohaterowie literaccy, choć mają wielu naśladowców w realnym życiu (niestety). Poza tym donoszę, że jeszcze chwila i idę do szpitala na drugą operację, konkretnie 16 maja, wiec jak wszystko dobrze pójdzie to po dwudziestym powinnam być w domu. Chcę napisać parę postów na zapas, które będę mogła opublikować, ale gdybym się nie odzywała w komentarzach to będziesz wiedziała o co chodzi, ponieważ z pisaniem mogę mieć problem przez jakiś czas. Pozdrawiam ponownie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno mieć za złe komuś, że nie podziela naszych gustów czy upodobań. Dziś i ja inaczej patrzę na Dąbrowską, wciąż wielbiąc Noce i Dnie, ale mając już o Marii jako człowieku inne zdanie. Barbara zawsze mnie irytowała, nie mogę powiedzieć, że jej nie lubiłam, bo .. .(o tym napiszę w mailu), ale życie z Barbarą jest wyniszczające i trzeba ogromnej miłości, aby z nią wytrzymać. Bogumiłowi to się udało właśnie dlatego, że kochał mocno zdając sobie sprawę z jej ciężkiego charakteru i jej rozdarcia. Tak - nie będziemy tu analizować literackich bohaterów. Trzymam kciuki, aby operacja przyniosła oczekiwany efekt. I zabieram się za pisanie maila do Ciebie. Pozdrawiam i dziękuję za obecność.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odzywam się i ja. Podczas wyjazdów nie komentuję żadnych postów, bo nie lubię pisać na komórce. Powieść M. Dąbrowskiej "Noce i dnie" jest jedną z moich ulubionych, ale doceniam też film J. Antczaka. O relacjach pomiędzy paniami gdzieś czytałem ale jakoś nigdy nie wgłębiałem się w temat, więc z zainteresowaniem przeczytałem. A z tym stwierdzeniem, że posty się ogląda a nie czyta masz zupełną rację. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Doskonale to rozumiem, bo też nie lubię pisać w telefonie komentarzy. Film Antczaka też bardzo lubię. Sama już nie wiem, czy tyle cytatów zapamiętałam z książki czy z filmu (choć one są tożsame). Ciekawa jestem kolejnych wpisów, bo skoro w podróży byłeś to pewnie się pojawi relacja. Choć muszę przyznać, że mnie samej coraz ciężej się pisze i coraz dłużej na te relacje się czeka. Jeszcze moja włoska podróż nie opisana, a już czeka mnie kolejna wycieczka a nawet dwie po Polsce. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Choć " Noce i Dnie " były ulubioną książką mojej śp. babci, to już nie moją. Choć film " Noce i Dnie " oglądałam z dużą ciekawością. To tak jak Sukienka w kropki też mam jakąś antypatię do samej Marii Dąbrowskiej, też jej jako osoby nie cierpię. A ja czasami piszę komentarze z telefonu. I uwielbiam czytać wasze posty, dla mnie blog nie jest passe.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że nie każdemu się podoba czy to lektura, czy nie lubi pisarki. Podziwiam pisanie z telefonu, bo mnie przychodzi to ciężko. I cieszę się, że lubisz blogi czytać bo dziś nie należą one do najpopularniejszych środków przekazu. Pozdrawiam

      Usuń
  8. Więcej o Marii Dąbrowskiej dowiedzieliśmy się nie tak dawno temu, jako że według życzenia pisarki jej Dzienniki miały okazać się dopiero 40 lat po jej śmierci. Nie czytałam ani Dzienników Marii ani Anny. Trafiałam jedynie na fragmenty tych diariuszy. Na YT można znaleźć ciekawe filmy na temat życia Marii, jej relacji z mężczyznami i kobietami no i oczywiście jej twórczości. Sylwia Chwedorczuk zrobiła dobrą robotę pisząc o Kowalskiej tej od Dąbrowskiej.
    P.S. Ciekawe komentarze powyżej.
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam Dzienniki Marii Dąbrowskiej wydane w 1988 r., czyli jeszcze przed owymi 40 latami od śmierci pisarki, a zatem była to wersja ocenzurowana. Napisałabym, że przez Kowalską, ale ona już nie żyła. Zastanawiam się nad przeczytaniem Dzienników Kowalskiej, bo to jedna z niewielu dostępnych w bibliotece pozycji. Tak autorka tej biografii zrobiła dobrą robotę. Nie znałam jej wcześniej. Pozdrawiam również

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję, że o tym napisałaś i tak bardzo zachęcająco dla mnie. Na pewno sobie kupię, żeby często zaglądać. Ja też dowiedziałam się o Kowalskiej z Dzienników Marii Dąbrowskiej, które kiedyś pochłonęłam z ogromną przyjemnością. Obie były niezwykłymi kobietami, z pasją, ogromną wiedzą, indywidualnością. Bardzo odważne w swojej relacji. Czytałam o nich również w Dziennikach Iwaszkiewicza. Myślę, że do tych autorów trzeba dojrzeć:)) bo widzi się siebie przez pryzmat ich życia. Ja tak mam. Przygody człowieka myślącego. Chociaż ta książka trochę przestarzała.
    Tymczasem pozdrawiam z daleka, bo aż z Islandii.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przygody człowieka myślącego jeszcze przede mną. Nasza polonistka poleciła nam nazwać swoje zeszyty do polskiego rękopisami człowieka myślącego, więc mam takie skojarzenia z książką Dąbrowskiej. Chyba troszkę obawiam się rozczarowania w porównaniu z Nocami i dniami- moją ulubioną lekturą, albo jedną z kilkunastu ulubionych. Dziękuję za pozdrowienia. Ja już wróciłam z Wrocławia.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).