Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 15 lutego 2015

Savonarola i Florentyńczycy Norbert Hugede


Osobą Savonaroli zainteresowałam się ze względu na wpływ, jaki ten fanatyk religijny wywarł na Michała Anioła. Tak więc już na samym początku mój stosunek do Savonaroli był delikatnie mówiąc niezbyt przyjazny.   

Norbet Hugede próbuje odpowiedzieć na pytanie, które zajmuje badaczy od wieków, kim był Girolamo Savonarola; anioł, czy diabeł, święty, czy antychryst, prorok, czy szaleniec. A może wplątany w polityczne rozgrywki nieszczęśnik, naiwny mnich, któremu wydawało się, że potrafi sam zreformować kościół. 
Historia jego życia stanowi gotowy scenariusz filmowy. Z nieznanego nikomu zakonnika staje się duchowym przywódcą Florencji, miasta, o wielkim znaczeniu dla renesansowych Włoch, spotyka się z Medyceuszami, członkami rady miasta, przedstawicielami wyższego duchowieństwa, a nawet Karolem V (szaleńcem i wizjonerem jemu podobnym, może dlatego tych dwoje potrafiło się dogadać). 
Początkowo kiepski mówca, nie znajduje posłuchu wśród wiernych i zostaje zesłany na prowincję, aby wygłaszać kazania dla zakonników. Z czasem nabiera ogłady, a jego prorocze, apokaliptyczne wizje trafiają na podatny grunt. Ściągnięty do Florencji na zaproszenie Pico della Mirandoli zostaje wkrótce przeorem klasztoru San Marco. W rządzonej przez Medyceuszy Florencji coraz więcej obywateli wyraża niezadowolenie z zarządzania miastem. Kazania uderzające we władzę, bogactwo i niesprawiedliwość społeczną szybko zyskują poklask. Girolamo ma umiejętności aktorskie (chyba sam ich sobie nie
Na pomniku w Ferrarze - w charakterystycznej uduchowionej pozie
uświadamia), które powodują, iż jego gesty, intonacja głosu, nagłe  zamilknięcia, teatralność ruchów sprawiają, iż ludzie chętnie go słuchają. Najpierw z ciekawości, potem zaczynają wierzyć w jego proroctwa, zwłaszcza, kiedy kilkakrotnie udaje mu się przewidzieć przyszłość. Apokaliptyczne wizje znajdują posłuch wśród mieszkańców.  
Początkowo, nikt nie protestuje, kiedy jego wyznawcy łupią domy zamożnych obywateli okradając je ze wszystkiego, co ich zdaniem zbędne; biżuterii, pięknych strojów, wytwornych przedmiotów użytkowych i przede wszystkim książek, rzeźb, obrazów. Wzywa do rezygnacji z rozkoszy tego świata nawołując do pokuty, wstrzemięźliwości, pokory. I co dziwne jego zwolennikami zostają nie tylko zwykli florentyńczycy, ale też wiele światłych umysłów. Sandro Boticelli sam przynosi swoje obrazy aby unicestwić je na stosie próżności. 
Dla sprawiedliwości trzeba oddać, iż sam Girolamo żyje bardzo skromnie i wstrzemięźliwie, nie daje się przekupić ani bogactwem, ani obietnicą władzy. Głęboko wierzy w to czego naucza. Jest bezkompromisowy i nieprzekupny. Tak samo zawzięcie zwalcza Medyceuszy, za ich ostentacyjne bogactwo, brak pokory, szafowanie humanistycznymi poglądami, które stanowią zagrożenie dla nauk kościoła, jak i papiestwo za jego wynaturzenia; sprzedajność urzędów, nepotyzm, korupcję. 
Armię Savonaroli tworzą mali chłopcy i niedorostki, którzy łupią i grabią w imię boże. Toleruje się (a nawet premiuje) donosy na rodzinę i sąsiadów, wygląda, na to, makiawelistyczna teza, iż cel uświęca środki znalazła tu zastosowanie. 
tablica upamiętniająca miejsce spalenia Savonaroli
Stosy próżności, na których pali się to co zrabowano (i co nieliczni sami na fali uniesienia oddali) są okazją do wielkich festynów radości; tańce, śpiewy, uniesienie, wiara w zwycięstwo towarzyszą temu, co powinno raczej napawać wstydem i sprzeciwem.
Na oczach Florentyńczyków przejętych zachwytem, jakby to było święto, ginęło wszystko, co małym inkwizytorom udało się zgromadzić przez cztery miesiące. Co najmniej stulecie sztuki wydano na pastwę płomieni. 
Nie licząc skarbów, których pełne wozy poprzedniej nocy dyskretnie opuściły Florencję, zdążając ku nieznanym miejscom przeznaczenia.
Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie. Kiedy Savonarola traci poparcie zarówno papiestwa, jak i członków rady zostaje skazany na śmierć w płomieniach (wykonanie wyroku poprzedziły okrutne tortury  wymuszające przyznanie się do herezji). 
Jego nauki nie odbiegały od nauk, jakie głosili późniejsi reformatorzy kościoła, a jednak zgubił go nadmierny fanatyzm, kompletny brak umiejętności dyplomatycznych oraz pycha.  
Postać jaką ukazuje na kartach książki Hugede jest niejednoznaczna, sporo w jej dobrego (wiara, pokora, chęć naprawy zdeprawowanego świata, nie wyłączając z tego kościoła), ale chyba jeszcze więcej złego (fanatyzm, tolerowanie donosicielstwa, przyzwolenie na grabieże, rozboje, wandalizm z morderstwami włącznie). 
Ze zdziwieniem przeczytałam gdzieś, że jeszcze całkiem niedawno (w połowie zeszłego wieku) Savonarolę chciano ogłosić świętym. 
San Marco, gdzie Savonarola był przeorem
Czytając książkę zwróciłam uwagę to, jak wielką rolę w historii odgrywa przypadek, jak małe, pozornie niewiele znaczące wydarzenie może doprowadzić do brzemiennych w skutki następstw. Nie jest to może odkrywcze stwierdzenie, ale tak często o nim się zapomina. 
W zasadzie nie mogę powiedzieć, abym dowiedziała się wiele nowego na temat ferraryjczyka, a jednak lektura pozwoliła usystematyzować wiedzę na jego temat, dlatego czasu przeznaczonego na czytanie książki nie uważam za stracony. Autor podpiera się bogatą bibliografią (wśród której, niestety nie znalazłam żadnej polskojęzycznej pozycji). 
Książkę przeczytałam  w ramach stosikowego losowania

22 komentarze:

  1. Dość ciekawy wpis, pokazujący postaci nieznane z historii.
    Jak widać z treści - i w skrajnościach wskazany jest umiar. :)
    Pozdrawiam,
    B.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, sama o Savonaroli przeczytałam po raz pierwszy kilka lat temu czytając biografię Michała Anioła. Na lekcjach historii chyba nie uczyliśmy się o nim, choć może dziś jest inaczej. A w skrajnościach zdecydowanie przydaje się wypośrodkowanie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za przypomnienie tej postaci, o której co nieco czytałam po pobycie w Ferrarze.
    Monument przedstawiający owego słynnego dominikanina Girolamo Savonarolę na tle Castello Estense mam w swoich zbiorach. Gdybyś była zainteresowana polecam
    http://ewa-naprzeciwszczciu.blogspot.com/2012/04/moje-podroze-rowerrowa-ferrara.html
    Ech Północne Włochy z Ferrarą między innymi, cóż za wspaniałe miejsce pełne historycznych budowli, świadków minionej świetności rodu d"Este...
    Uściski i serdeczności :)))*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam okazji odwiedzenia Ferrary, żałuję. Zaraz zajrzę na twój wpis. ~Ród d'Este kojarzę głównie z Villą w Tivoli i pięknymi ogrodami tamże oraz Alfonsa - ostatniego męża Lukrecji Borgii, choć nazwisko to często przewija się na kartach historii. Pozdrawiam również

      Usuń
    2. Nasze ścieżki jednak często się krzyżują. W Villa d'Este spędziłam niemalże jeden cały dzień, jakoś tak w połowie czerwca. Zachwyt ogromny, mnóstwo zdjęć, wspomnień...

      Usuń
    3. :) ja Tivoli odwiedzałam bodajże w kwietniu (był początek sezonu i ledwie co pootwierano niektóre atrakcje) Krótki wpis zamieściłam http://guciamal.blogspot.com/2011/11/rzym-ogrody-freski-i-bernini.html

      Usuń
  4. Fanatyzm to to co gubi najbardziej...chciał być może dobrze, ale metody obrał fatalne, a takie zawsze kiedyś obrócą się przeciwko je stosującemu.
    Świetny post Gosiu...wchłonęłam z dużą przyjemnością tę znakomicie podaną wiedzę o postaci, którą kiedyś poznałam prawdopodobnie na lekcjach historii i już dawno o niej zapomniałam.
    Kiedyś historia mnie bardzo interesowała...jednak z czasem wiele się zmieniło....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że była o nim mowa na lekcjach historii, być może nie uważałam, wydaje mi się, że nawet o Medyceuszach mówiliśmy raczej na lekcjach polskiego, niż historii, jako mecenasach sztuki :) Ja mam wrażenie, że dziś bardziej interesuję się historią, pewnymi okresami w historii Europy niż kiedyś, choć w szkole miałam wiedzę pewnie bardziej rozległą a nie tak dogłębną :) A dobrymi chęciami, jak mówią piekło wybrukowane..:)

      Usuń
    2. Nie wiem, nie pamiętam, ale z pewnością słyszałam o nim w szkole...chyba, że na lekcji religii w Liceum...w każdym bądź razie w tamtym czasie a było to dawnooo, bo w 60 latach.
      A może i czytałam później, bo o Medyceuszach z pewnością czytałam.

      Po prawdzie to znów ciągnie mnie do historii, bo teraz widzę jak niewiele pamiętam, jak się cofnęłam przez lata, gdy oddaliłam się od czytania i w ogóle kultury, gdy z pewnych przyczyn najważniejsze było przetrwać z rodziną i cały czas poświęcałam i ja na pracę.
      Tak się otwarłam chociaż nie lubię tego robić.



      Usuń
    3. To ja mam podobnie, pewne okresy dziejów znam dość dobrze, natomiast inne ... lepiej nie mówić.Staram się teraz to nadrabiać, zwłaszcza, iż poszerzanie wiedzy sprawia przyjemność, o wiele większą niż zawodowe wyzwania. Kiedy praca jest tylko źródłem utrzymania, a nie pasją.... tak bywa.

      Usuń
  5. Savonarolę znam z filmu "Rodzina Borgiów". Nic dziwnego, że sprzeciwiał się papieżowi, skoro był nim zdemoralizowany i rządny władzy Borgia. A sam serial godny polecenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam słabość do Rodziny Borgiów, troszkę o nich czytałam, serial także oglądałam, tzn. pierwsze II serie, na III się jeszcze nie zdecydowałam, czytając opinię, iż jest najsłabsza. Ale może i ją zakupię i obejrzę. Niewątpliwie rodzina budząca spore kontrowersje i też ma swoich obrońców i przeciwników, od głosów o świętości i próbach reformowania kościoła i zadawaniu kłamu na temat nepotyzmu i stosunków rodzinnych, po przypisywanie Aleksandrowi i jego potomstwu wszelkich niegodziwości i zbrodni. O czarny PR na pewno zadbał inny wielki tych czasów kardynał della Rovere, późniejszy papież Juliusz II. :)

      Usuń
    2. O, ten serial przewijał mi się gdzieś po telewizorze, włączyłam, bo właśnie o Savonaroli był fragment - i spodobało mi się, nie powiem. A Savonarola mnie zainteresował, bo mam aktualnie w słuchaniu "Udrękę i ekstazę" i wszystko mi się tak ładnie zazębia...

      Usuń
    3. Znam to uczucie, jak zaczynają mi się zazębiać czytane / oglądane historie, pojawia się jakaś taka radość z poszerzania horyzontów. Choć muszę przyznać, iż Savonarola w każdej z czytanych książek prezentuje się nieco odmiennie, ale wciąż jest to ta sama osoba; fanatyka ogarniętego manią nawracania za wszelką cenę, nawet niezgodną z nauką Chrystusa. Choć herezji bym mu nie zarzucała. Nie wiedziałam że Udręka i ekstaza jest też w wersji audio :)

      Usuń
    4. Jest audiobook - i chociaż książkę już czytałam, to z przyjemnością ją sobie odświeżam, tym razem uszami.

      Usuń
    5. Książka należy do moich najulubieńszych i czytałam ją kilka razy, ale że nigdy dość rozejrzę się za audiobookiem :)

      Usuń
    6. Przyszło mi do głowy, że może zechciałabyś mój egzemplarz, oczywiście, jak już skończę słuchać. Za koszt przesyłki.
      Kto jak kto, ale Ty z pewnością docenisz tego audiobooka.

      Usuń
    7. Książkę mam, a jeśli chciałabyś podarować mi audiobooka to bardzo chętnie przygarnę. Napisz do mnie na guciamal@wp.pl z podaniem nr konta, albo podaj swój adres mailowy, abym mogła przesłać ci adres do wysyłki.

      Usuń
  6. Ciekawy wpis i interesujące refleksje tu zamieściłaś z którymi trudno się nie zgodzić. przecież mało brakowało, żeby św. Franciszek też został ogloszony heretykiem...co do Savonaroli to zapewne z własnej woli wplątał się w tryby społeczno-politycznej machiny, która go zmiażdżyła. Jest też inny aspekt jego zachowań, mianowicie twierdzi się czasami, że być może cierpiał na schizofrenię, wiele by na to wskazywało, miałam do czynienia z osobami, które na nią cierpią i sądzę, że to możliwe. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za małą zwłokę w odpowiedzi, ale musiałam na chwilę oderwać się od blogosfery i pożyć w realnym życiu. Heretykiem to bym Giarolamo nie nazwała, ale fanatykiem i to fanatykiem w jak najgorszym wydaniu i owszem, a że przyczyną mogła być choroba- nie będę polemizować, bo nie mam takiej wiedzy. Myślę, że dziś przyczyn wielu negatywnych zachowań upatruje się w jednostkach chorobowych, nie jestem pewna czy zawsze słusznie. A może po prostu nie umiem tego zrozumieć. Pozdrawiam również (sama pogrążona w depresji :) tzn. lekkiej- chyba jej postaci :) albo po prostu zdołowana i przybita ciężarem życia

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy przeczytałam Twoją recenzję postanowiłam zaraz wypożyczyć w bibliotece. Niestety, nie mieli.
    Kupiłam dopiero na allegro. Zabiorę się za czytanie jak skończę Rodzinę Borgiów - Puzo.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się zatem, że zachęciłam do lektury. Ciekawa jestem, jak ci się spodoba Rodzina Borgiów- mnie zachwyciła i mimo, iż sam Aleksander VI miał wiele na sumieniu, to mam pewną słabość do tej rodzinki.

      Usuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).