Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 12 grudnia 2021

Portrety Maria Iwaszkiewicz

Opowiedziane przez córkę pisarza, nagrane i opracowane przez Agnieszkę Papieską portrety to miniaturki osób, które związane były z rodziną lub ze Stawiskiem (rodzinną posiadłością Iwaszkiewiczów).  Pani Maria była nie tylko córką Jarosława i Anny Iwaszkiewiczów, ale także felietonistką, pracowała jako redaktor wydawnictwa Czytelnik i założycielką legendarnej kawiarni Czytelnika. Galeria portretów ukazana w książce jest okazała, bowiem i przez Stawisko i przez Wydawnictwo, a także kawiarnię przetoczyła się imponująca plejada osób, które odgrywały ważną rolę w kulturze bądź to dwudziestolecia międzywojennego, bądź w czasach powojennych. Portrety nie są szkicami biograficznymi, a miniaturami przywołującymi ludzi, o których coraz mniej osób pamięta. Przywołują ich poprzez historyjkę, anegdotkę, jakiś charakterystyczny rys postaci, cechę charakteru, fobię. Te krótkie notki pozwalają ożywić na chwilę (a może na dłużej) pamięć o osobach, które wpisały się w historię kultury naszego kraju. Dwie sprawy zwróciły moją uwagę podczas lektury.

Po pierwsze była to niesamowita ilość osób, która zamieszkiwała posiadłość Iwaszkiewicza zwłaszcza w czasie wojny (ilość osób, którym pomógł jest spora. Zresztą nie tylko Iwaszkiewicz. Pani Maria kilkakrotnie wspomina o osobach, które pomagały przetrwać innym w tych ciężkich czasach). Jeszcze większa ilość osób gościła w Podkowie Leśnej, a to na imieninach, a to rocznicach ślubu, z okazji urządzanych tam ustawicznie przyjęć na czyjąś cześć, a często bez okazji. W czasie wojny Iwaszkiewiczowie urządzili na Stawisku pensjonat, aby uprawdopodobnić powód przebywania tam dużej ilości ludzi, momentami bywało tam trzydzieści osób. U Iwaszkiewiczów ukrywał się Szyfman, w latach trzydziestych ściągnęli do Kopenhagi młodego muzyka Totenberga i pokryli koszty jego koncertu. Pomogli sprowadzić z Warszawy i znaleźć schronienie dla rodziny Kramsztyków (dzięki czemu między innymi otrzymali Iwaszkiewiczowie medal Sprawiedliwi wśród Narodów Świata). Na Stawisku zamieszkał Roman Jasiński, kiedy po wybuchu powstania zostało zniszczone jego mieszkanie. To on poznał rodziców Marii. A to tylko kilka przykładów.

Po drugie jest to ogromna sympatia do ludzi, pani Maria nawet jeśli nie darzyła kogoś ciepłymi uczuciami  opowiadała o nim życzliwie. Dla przykładu o krytyku literackim Ryszardzie Matuszkiewiczu pisze, że go nie lubiła, ale przy całym swoim lizusostwie i niezbyt wysokim umyśle, był poczciwy i dobry, i nadawał się na takiego męża, co to: idź kup bułkę, albo zrób kawę. (str. 165). 

I tak, jak pani Maria zapamiętała pewne szczegóły z bogatych życiorysów naszych literatów, dziennikarzy, muzyków, grafików, kompozytorów, aktorów, malarzy i innych przedstawicieli świata kultury tak ja zwróciłam większą uwagę na czasami bardziej, czasami mniej istotne zdarzenia, które charakteryzują bohaterów Portretów, albo czasy, w jakich żyli.

Niezwykle rozbawiła mnie opowieść  krążąca po Warszawie o Tuwimowej, która niezmiernie dbała o swoją urodę. Ponoć złośliwa Warszawa twierdziła, że sypia z głową w lodówce, żeby nie dostać zmarszczek. (Str. 16).

Zabawna jest  też opowiastka o wybrance pomocnika na Stawisku pana Stasia. Owa  wybranka żaliła się siostrze, iż Stasio nie ma wobec niej poważnych zamiarów, ponieważ nie zabrał jej na grób swojej pierwszej żony. Opowieść ta pojawia się przy okazji wspomnienia o Arnoldzie Szyfmanie (dyrektor Teatru Polskiego), który z drugą żoną chadzał na grób pierwszej. Iwaszkiewicz żartował z dyrektora, wypisując sztuki, których ten nigdy nie wystawi w teatrze (był konserwatywny w doborze repertuaru).

O Ninie Andrycz, wielkiej aktorce czasów powojennych (zawsze wydawała mi się osobą wyniosłą)  opowiada historyjkę, która doskonale ją charakteryzuje. Żona premiera Cyrankiewicza, najczęściej grywająca królowe na zaproszenie do Stawiska przybyła z siostrą Szyfmana, która zajmowała się w teatrze sprawami biurowymi. W stronę domu kroczy Nina Andrycz, a za nią idzie Ewa Szyfman i niesie jej torebkę. Zupełnie jak w sztuce teatralnej, gdzie za królową zawsze chodzą jakieś postacie, które jej usługują. (Str. 25)

Przy okazji wspomnienia rodziny Spiessów – związanych z przemysłem farmaceutycznym znajduje się opis nastrojów przedpowstaniowych (rok 1944).  Jedni uważali, że jak przyjdą Rosjanie, to lepiej być na wsi, a drudzy, że jak Niemcy będą wychodzić, to lepiej być w mieście (str.33) Autorka wspomina pociągi, które wiozły w obie strony tyleż samo podróżnych z całym dobytkiem. 

Natomiast wspominając skrzypka Totenberga pojawia się na pół zabawna, na pół smutna historia kota pani Marii Bazylego, który .. tak przestraszył się dźwięku skrzypiec, że wyskoczył z piątego piętra (str. 37) i .. nigdy nie wrócił.

Żoną Iwaszkiewicza była pani Anna, która pochodziła ze znanej warszawskiej rodziny Lilpopów. Dziś, po latach, kiedy nazwisko Iwaszkiewicza jest dość dobrze znane przeciętnie wykształconemu rodakowi, natomiast niewielu kojarzy ród Lilpopów dziwne może się wydać to, iż mama Anny pisała do niej, … mówiłam Stasiowi (dziadek Lilpop), że jak wyjdziesz za Iwaszkiewicza, to będziesz mogła bywać w środowisku, które ci całkowicie odpowiada. Balińscy za to świadczyli.(str.38)

O Poli Gojawiczyńskiej, wspomina, iż była niemiła; waliła prawdę w oczy, a że lubiła wypić zdarzało się jej to często, ale jednocześnie była niezwykle inteligentna i rozsądna. Namówiła Iwaszkiewicza do napisania opowieści, o chłopcu, który się tak zaczytał, że wpadł pod samochód gestapo i tak powstało opowiadanie Ikar.

Wiele nazwisk bohaterów Portretów nic nam dziś nie mówi, są też i takie które na stałe weszły do historii literatury, kina, czy muzyki. Jako przedstawicielka młodzieży nieco starszej (jak mawia Andrzej Poniedzielski) miałam przyjemność oglądania wielu aktorów, o których wspomina pani Maria (Andrycz, Himilsbach, Siemion, Hanuszkiewicz, Holoubek, Łapicki). Oni nadal są w mojej pamięci. Natomiast zadziwia  jak wielu pisarzy, malarzy, czy muzyków uległo dziś zapomnieniu. Wspominane przez autorkę utwory, które wysoko oceniała ona lub jej ojciec dziś są mało znane.

Chyba pod wpływem niedawnej lektury Singera szczególnie zainteresowały mnie słowa o Julianie Stryjkowskim, autorze Głosów w ciemności czy Austerii... zawsze uważałam go za lepszego pisarza od Singera. To, co Singer pisze, jest ładne, ale nie ma u niego tego, co stanowi esencję Głosów w ciemności- wadzenia się z Panem Bogiem, że taki straszny świat stworzył. (str. 210)

Portrety to bardzo ciekawa pozycja, nie powinno się jedynie czytać jej od deski do deski, gdyż zawiera tak dużą ilość informacji, że chcąc jak najwięcej zapamiętać należy lekturę sobie dawkować. Na  kartach wspomnień poza portretami przedstawicieli kultury przewija się dodatkowo kilkaset nazwisk osób znanych i nieznanych, które przecięły ścieżkę życia autorki.  

Książka godna polecenia. 

Pod jej wpływem przeczytałam wspomniane opowiadanie Iwaszkiewicza Ikar. Za moich czasów było lekturą szkolną, dziś  nie jest zapewne znane młodym ludziom. A szkoda, bo choć króciutkie (pięć stron) zawiera ważne przesłanie dotyczące ludzkiego losu. Przy okazji ponownie obejrzałam obraz przywołany w treści opowiadania.

10 komentarzy:

  1. Nie znam tej książki. Ciekawe, ile nazwisk bym rozpoznała. Historia o Tuwimowej rzeczywiście jest zabawna. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewne Ty rozpoznałabyś o wiele więcej nazwisk niż ja, ale jest ich naprawdę mnóstwo. Może trochę za wiele, ale nie dziwię się narratorce, ona bardzo chciała ocalić każdą osobę, która w jakiś sposób zapisała się w ówczesnej historii polskiej kultury, Jak wiemy czas weryfikuje te zapisy bezlitośnie i zostają tylko nieliczni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od jakiegoś czasu miewam problem z wpisaniem komentarza i to nie tylko u innych, także u siebie. Mam nadzieję, że to przejściowe. Blogspot dość długo działał bez zarzutów, oby to się nie zmieniło. W dodatku nie mogę dopisywać nowych blogów do listy ulubionych, nad czym ubolewam, bo pamięć jest zawodna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Ty rozpoznałabyś więcej nazwisk. Ja kojarzę tylko Gojawiczyńską. :) Blogi nowe mogę dopisywać, ale z dodaniem komentarzy też miewam problemy. O dziwo, te problemy występują tylko na komputerze stacjonarnym, na smartfonie nigdy.

      Usuń
    2. No tak, może rzeczywiście pesel robi swoje, pewne nazwiska za czasów mojej młodości były wciąż obecne w życiu publiczno-kulturalnym, niektórymi karmiono nas w szkołach, a aktorów widywałam w telewizji, czy na ekranie kina. :)

      Usuń
  4. Omawiam "Ikara" z moimi uczniami. A po książkę córki Iwaszkiewicza muszę sięgnąć:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, jak to przeczytałam. Nic mi z tej wiedzy nie przybędzie, ale jakaś taka nadzieja, że istnieje coś takiego jak ciągłość, że jeszcze nie wszystko stanęło do góry nogami w systemie edukacji. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na moim obecnym etapie na pewno nie sięgnę po tę książkę, za to recenzję Twoją przeczytałam z wielką przyjemnością. A to oznacza, że może gdzieś w przyszłości, np. już w Gdańsku, po nią sięgnę. Po Twoim jakby przewodnictwem sięgnęłam po Ziemię obiecaną i tak się w niej zakochałam:), że na moje życzenie dostałam "pod choinkę" od dzieci nowe jej wydanie. I będę ją sobie smakować dowoli, nie goniąc już za treścią. Opowiadania Ikar nie pamiętam, za to doskonale pamiętam obraz Upadek Ikara, który nam służył w ogólniaku do pomocy przy omawianiu historii jego podniebnego lotu. A że lubię historyjki, które nie są żadną biografią tyko właśnie celnymi uwagami łatwiej zapadającymi w pamięć, może po Portrety sięgnę już w przyszłym roku. Pozdrawiam, Magda

    OdpowiedzUsuń
  7. Niezwykle mnie to cieszy, że Ziemia obiecana tak ci przypadła do gustu. Ja nabrałam ostatnio ochoty na Prusa i zamówiłam sobie pod choinkę. Czytałam kilka razy, ale nie miałam swojej, a zawsze lubiłam tę książkę. Mimo, iż czytałam i Placówkę i Emancypantki to najbardziej lubię Lalkę. Czytałam ostatnio recenzję - iż ktoś nie przebrnął nawet przez kilka stron. Dziwne to mi się wydało, bo jeszcze rozumiem, że nie wszystkim podobały się Pamiętniki starego subiekta (choć wg mnie były całkiem ciekawe, może poza opisami potyczek bitewnych), ale że tak w ogóle. Ale może nie pamiętam dobrze, może Lalka zaczyna się od Pamiętnika Rzeckiego. Może już jutro będę mogła to sprawdzić. Ale skoro tak się zachwyciłaś Ziemią obiecaną to może i ją sobie przypomnę. Zwłaszcza, że mam w swoich zbiorach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Prusa czytałam niemal w całości łącznie z opowiadaniami, z których jedno szczególnie zapadło mi w pamięć. Lalkę mam w domu, ale w starym wydaniu, więc pewnie zamówię sobie nowe. I zdradzę Ci tę tajemnicę, iż Wokulski był niegdyś moją platoniczną miłością, być może dlatego, iż zbyt wcześnie straciłam ojca. Uwielbiałam Lalkę od pierwszej strony do ostatniej, a także jej ekranizację tę nowszą, do tego stopnia, iż druga część mojej Snującej się mgły klimatem miasta jest żywcem wyrwana z Warszawy Lalki. A klasyczny dylemat czy Wokulski był bardziej romantykiem czy pozytywistą nie stanowił dla mnie problemu - wtedy w ogólniaku wiedziałam na sto procent, że wygrała jego romantyczna dusza i zginął. Dziś jest dokładnie odwrotnie: wiem, że człowiek, który przeszedł przez piekło powstania i zesłania musiał być twardy jak żelazo i nie odebrałby sobie życia z powodu takiej pustej lalki. Jak tylko zakończę pracę nad Klejnotami, z największą przyjemnością znów zanurzę się w tamten cudowny ukochany przeze mnie świat. A pamiętasz scenę ze studentami z sądu? Pukali do sąsiadki, której dziecko zmarło, w okno trupią główką i ona ich pozwała, nie pamiętam dokładnie o co, a potem jeden z nich na sali sądowej udawał trupa - bomba. I jeszcze Rzecki, bonapartysta, mój idol, ach miał Prus głowę nie od parady.

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).