Łączna liczba wyświetleń

środa, 15 grudnia 2021

Książki, na których lekturze poległam

W tym roku trafiło mi się wyjątkowo dużo książek, których lektura mnie pokonała. Może ma to związek z wiekiem, kiedy z jednej strony chłonność umysłu, co tu dużo mówić jest znacznie mniejsza, a z drugiej strony człowiek nie czuje się już tak zobligowany do tego, aby robić coś przeciwko sobie. Napiszę jedynie o tych książkach, których nie udało mi się przeczytać w ramach wyzwania u Anny (stosikowe losowanie)
Gertruda Stein Picasso (wyzwanie czerwcowe) - zapowiadało się na lekturę lekką i przyjemną. W końcu to esej o malarzu, o którym wiem niewiele, a sztuka leży w kręgu moich zainteresowań. W dodatku rzecz niewielka objętościowo, więc powinnam raczej mieć niedosyt po jej lekturze, a nie odkładać po parunastu stronach. Niestety styl pisania Stein mnie pokonał. Nie potrafiła ona wzbudzić we mnie, jako czytelniku krzty zainteresowania. Mogłabym mieć wątpliwość czy to styl autorki czy „zasługa” tłumaczki gdybym nie czytała wcześniej fragmentów twórczości Stein w książce Dwa życia (Gertruda i Alicja). Stein nie lubiła iść z prądem, eksperymentowała z formą, jej język twórczy musiał być oryginalny. W eseju nie jest on tak pokręcony jak w wyżej cytowanej książce nie mniej ciężko mi się czytało takie zdania: Walka była niezwykle trudna, albowiem z wyjątkiem ludowych rzeźbiarzy Afryki żaden artysta nie próbował jeszcze odtworzyć widzianej przezeń rzeczywistości, nie w takiej formie, w jakiej ona nam się ukazuje, ale w takiej, w jakiej wydaje nam się, że była, kiedyśmy ją widzieli i zapomnieli jaka wówczas była. (str.31wydawnictwo artystyczne i filmowe 1982 r.)
Maurice Druon Lew i Lilie (wyzwanie sierpniowe). Z dużym zainteresowaniem przeczytałam pierwsze trzy tomy serii Królowie przeklęci. Lubię historię, a historia Francji interesuje mnie szczególnie. Przez tom czwarty przebrnęłam, ale już piąty nieco rozczarował. Lew i lilie to szósta część sagi o królach panujących nad Sekwaną. Nie wiem, czy temat mnie znużył, czy też autorowi zabrakło pary, w każdym razie dotarłszy do rozdziału Olbrzym i zwierciadło odłożyłam książkę na półkę i tam leży do tej pory i czeka na większą przychylność czytelniczki. O ile nie mam żadnych wyrzutów, jeśli chodzi o wyżej wymienione dwie pozycje,  o tyle ze wstydem muszę wyznać, że pokonały mnie tak wielkie dzieła, jak Boska komedia Dantego (wyzwanie październikowe) i Księga ziół Sandora Maraia (wyzwanie grudniowe).  
Co do pierwszej pewnym wytłumaczeniem może być to, że czytelniczce nie po drodze z poezją. Divina Commedia to poemat z czternastego wieku, który przedstawia wędrówkę poety przez zaświaty: piekło, czyściec i raj. Niestety nie dotarłam nawet do czyśćca. Wędrówka przez kolejne kręgi piekielne tak mnie znużyła, że nie dałam rady. Naprawdę bardzo się starałam, ale albo ja nie dorosłam do poezji Dantego, albo zbyt małą mam wiedzę na temat jego czasów Dantego, aby docenić uroki dzieła (umiejętność wplecenia w poemat sobie współczesnych, umieszczając wrogów w piekielnych czeluściach, a ukochaną w raju), albo to nieumiejętność skupienia, a może (aż boję się napisać o arcydziele) rzecz się troszkę „zestarzała”. W każdym razie zamiast docenić piękno wierszy męczyłam się z przebrnięciem przez kolejne piekielne kręgi. Myślałam też, że to może kwestia tłumaczenia, ale moje wydanie tłumaczył Edward Porębowicz, a czytając tłumaczenie Lasciate ogne speranza, voi ch’intrate to właśnie jego wersja odpowiada mi najbardziej. Może dlatego, że wisiała na drzwiach sali lekcyjnej języka polskiego przez cztery licealne lata - Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie (swoją drogą nie doceniałam wówczas poczucia humoru nauczycielki, która takie motto zamieściła na drzwiach, a była osobą ogromnie wymagającą).
Natomiast dlaczego Zielnik ziół mnie pokonał - tego nie rozumiem. Uwielbiam prozę Maraiego, na żadnej z jego książek dotąd się nie zawiodłam, a teraz jestem zawiedziona z powodu własnego zawodu. Księga ziół to nie powieść, to zbiór refleksji autora na temat życia, tego co w nim ważne, a co należałoby sobie odpuścić. Jedynym wytłumaczenie może być fakt, iż nie odpowiadał mi poradnikowy styl pisania (wręcz drażnił). Uważaj, aby nigdy nie działać w pośpiechu, w pracy, w życiu towarzyskim, także w powszednich czynnościach podporządkuj się surowym konsekwencjom faktów i sytuacji. Nie próbuj dwiema rękami robić to i tamto w tej samej chwili. Kiedy piszesz list, nie rozmawiaj przez telefon.. (str.50 wydawnictwo Czytelnik 2021). Nie trawię poradników. Na chybił trafił otworzyłam dziś książkę i padło na fragment o arcydziełach. Jeżeli tylko możesz żyj zawsze tak, abyś choć kilka chwili każdego dnia mógł poświęcić któremuś z zaklętych w kryształ arcydzieł ludzkiego ducha! Niech nie minie bodaj jeden dzień, byś nie przeczytał paru linijek Seneki, Tołstoja, Cervantesa, Arystotelesa, Pisma Świętego, Rilkego albo Marka Aureliusza. Każdego dnia wysłuchaj paru taktów muzyki, jeżeli nie sposób inaczej, choćby z pozytywki jakiś temat z Bacha, Bethovena, Glucka bądź Mozarta (str. 86). Dalej jest o obrazach i o tym, że te parę chwil zajmuje niewielki fragment dnia, a daje coś bezcennego. Przemawia to do mnie, podzielam zdanie autora, gdyby nie styl być może dałabym radę przeczytać całość. Postanowiłam jednak trochę za radą autora każdego dnia przeczytać jeden (na chybił trafił) wybrany fragment księgi. Może zielnik powinno się czytać tak jak Rozważania Marka Aureliusza (każdego dnia po jednym rozdziale).

Na zdjęciu u góry Bar w Folies-Bergere Edwarda Maneta z londyńskiej Galerii Courtaul. Obraz na zdjęciu jest nieco zamglony, tak jak mój wzrok dzisiaj (po okulistycznym zabiegu:)). Być może dlatego nie zauważyłam błędów stylistycznych. Mina Suzon wyraża także mój smutek z powodu wyżej opisanej klęski czytelniczej. Obok obraz z zasobów internetowych (źródło)

12 komentarzy:

  1. A ja chętnie sięgnę po książkę Gertrudy Stein o Picassie. Po lekturze "Autobiografii Alicji B. Toklas" mam pojęcie o specyficznym stylu Stein, biorę to pod uwagę, jednak jej obserwacje są niezwykle interesujące, pisze wprost to co myśli, a że Picassa znała świetnie (sporo o nim jest we wspomnianej "Autobiografii..."), to są to opowieści z pierwszej ręki, szczere i szczegółowe, jak przypuszczam.
    Hasło z Dantego wyszperałam i osobiście wieszałam nad drzwiami do sali języków romańskich w moim liceum :))). Przy aprobacie nauczyciela, który zlecił mi obmyślenie i wykonanie dekoracji klasy :).
    Ale całej "Boskiej komedii" też nie dałam rady przeczytać. Treść może ciekawa, ale forma niestrawna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To choć jakaś korzyść z tej mojej "męki", że przeczytasz coś dla siebie interesującego. Ja oczywiście za każdym razem, kiedy odkładam nieprzeczytaną książkę mam nadzieję, że kiedyś do niej dojrzeję, że za kolejnym czytaniem odnajdę to coś, czego nie odnalazałam teraz. No popatrz, a ja myslałam, że to moja nauczycielka od polskiego wpadła na ten pomysł, a być może ona była jedynie zleceniodawcą. Drugim hasłem, które wisiało na ścianie klasy było navigare necesse est, vivere non est necesse- to hasło towarzyszy mi od lat w życiu prywatnym i stało się i moim mottem życiowym -przy czym moje navigare to nie tyle żeglowanie co podróżowanie. No właśnie to forma Boskiej Komedii dziś jest dość anachroniczna.

      Usuń
  2. Powiedziałabym, że Księga ziół to lektura raczej do wertowania, bo czytać tego ciurkiem się nie da. Niektóre z jego stwierdzeń zupełnie nie przystają do dzisiejszych czasów. Varga napisał kiedyś, że Marai jest koturnowy i trudno się z nim nie zgodzić.
    Tez nie lubię poradników.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, kamień z serca. To sobie będę wertować, codziennie po rozdzialiku, podobnie z Markiem Aureliuszem, który pokonał mnie dawno temu i jakoś głupio się było przyznać, bo przecież co trafię na cytat to lepszy od poprzedniego. Jak mój ulubiony Nie należy się gniewać na bieg wypadków, bo to ich nic nie obchodzi. Tak, nie wszystkie wypowiedzi Maraia z tych, co do tej pory przeczytałam są dla mnie przekonujące, choć akurat ta zacytowana o cieszeniu się z życia poprzez radość obcowania ze sztuką jest mi niezwykle bliska, ale gdybym użyła tych samych słów nie przekonałabym dziś nikogo.

      Usuń
  3. O, to po Księgę Ziół nie będę sięgać. Ja też nie lubię poradników, bo one najczęściej są nieżyciowe, a porady niemożliwe do zrealizowania. „Uważaj, aby nigdy nie działać w pośpiechu, w pracy, w życiu towarzyskim, także w powszednich czynnościach podporządkuj się surowym konsekwencjom faktów i sytuacji” – łatwo radzić, ale skąd wziąć tyle czasu, by celebrować każdą czynność? Ja zresztą zauważyłam, że nawet kiedy ludzie mają więcej czasu, to i tak wszystko robią w pośpiechu, byle jak, bo tak jesteśmy nauczeni. Słuchanie paru taktów z pozytywki wydaje mi się profanacją. Jak słuchać muzyki, to słuchać porządnie, całego utworu i w dobrym wykonaniu. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że gdyby napisał każdego dnia staram się przeczytać choć jeden rozdział książki, albo posłuchać dobrej muzyki, lub znaleźć czas, aby obejrzeć wystawę to nie brzmiałoby to tak nachalnie. Ja też się staram, bo to uprzyjemnia życie i je ubogaca, ale oczywiście realia są jakie są i o ile już za niedługo (rok) emerytka bez zobowiązań może sobie na to pozwolić, na to zwolnienie tempa życia to już matka, żona, osoba pracująca zawodowo z licznymi zobowiązaniami nie zawsze będzie mogła to zrealizować, zakładając, iż ma taką potrzebę i czerpie z tego przyjemność. Znam osoby, dla których powyższe czynności byłyby udręką. A nie wiem, jak inni, ale jak mi ktoś coś doradza od razu włącza się odruch przekory. A co do zwolnienia tempa życia - tu akurat się zgadzam, że czasami lepiej czegoś nie zrobić, aby mieć więcej czasu na coś innego. Do szału doprowadzają mnie goście, którzy spóźniają się, bo byli u kogoś na obiedzie, a potem spieszą, bo idą do kogoś jeszcze na kolację. Myślę, że żadna z odwiedzanych osób nie jest z takiego obrotu rzeczy zadowolona. I jeszcze raz podkreślę, ja już nie muszę się spieszyć, i to jest cholerna frajda. Jeden z niewielu przywilejów dojrzałości (żeby nie napisać starości, bo ktoś się może poczuć dotknięty).

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytasz dużo ambitnych książek, chylę czoła i myślę że w przypadku tego typu literatury nie powinnaś się smucić faktem, że coś nie przypadło Ci do gustu. A wiesz jakie książki rozczarowują mnie najbardziej? Te określane mianem niemożliwych do odłożenia bestsellerów. Dla większości nieodkładalne a ja nie dość, że z chęcią bym odłożyła to jeszcze ze złością rzuciła w kąt.
    Pięknych i radosnych Świąt. Wszystkiego dobrego 🎄🎄🎄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale to rozumiem, bo też tak mam z większością tzw. bestsellerów, często mnie nużą i wkurzają, że zabrały mi czas. Moje zainteresowania to głównie klasyka, biografie, książki o sztuce i o podróżach, to sprawia mi radość, ale jak widać nawet tego rodzaju literatura czasami mnie pokona. Spokojnych i radosnych świąt

      Usuń
  6. Chyba każdy z nas ma kilka, kilkanaście książek na których poległam.

    Droga Małgosiu!
    Spieszę z życzeniami.
    Niech ten wspaniały dzień przyniesie Tobie i Twoim Bliskim zdrowie, miłość, szczęście, radość i pomyślność.
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i odwzajemniam życzenia zdrowych i radosnych świąt, pełnych nadziei, wbrew wszystkim złym informacjom, które atakują nas co dnia.

      Usuń
  7. Małgosiu!

    Kiedy świąteczny stół się ugina,
    śpiewa kolędy cała rodzina,
    na niebie pierwsza gwiazdka już świeci
    niech Cię bogaty Mikołaj odwiedzi.
    Tego Ci Życzę kochana Gosiu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję i również życzę pogodnych i zdrowych świąt, dużo uśmiechu i znalezienia pod choinką tych wymarzonych prezentów

    OdpowiedzUsuń

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).