Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 listopada 2025

Lunia i Modigliani, Planeta Woda oraz Wrogowie czyli hurtowo o książkach

Portret Jeanne Hebuterne (strona)
Lunia i Modigliani Ewa Ziętek

Po przeczytaniu Polek na Montparnassie nabrałam ochoty na więcej książek  autorki. Prawdę mówiąc poza nazwiskiem i jakimś mglistym wyobrażeniem nagich portretów o malarzu nie wiedziałam nic więcej. Uczucia po lekturze mam mieszane, bo z jednej strony jest tu klimat paryskiej bohemy, przewijają się znane mi już nazwiska, są echa I wojny i czasów powojennych, jest trochę Paryża z początku XX wieku, czyli to co bardzo lubię. Podobnie, jak w Polkach na Montparnassie i tu autorka wskazuje na przemiany obyczajowe dotyczące sytuacji kobiet. Z drugiej strony występująca w roli narratorki Ludwika  Czechowska młoda pochodząca z biednej rodziny Polka; przyjaciółka i modelka Amadeo z jej rozterkami i uczuciami determinuje opowieść. Oczywiście można opowiadać o człowieku poprzez stosunek doń drugiego człowieka, ale jeśli jest to zakochana młoda dziewczyna to obraz będzie nieco jednostronny. Nie mniej trzeba przyznać, iż nie jest to obraz wyidealizowany, to raczej narratorka wydaje się zaślepiona, nie zważając początkowo na przywary Amadeo (awanturnika, alkoholika, człowieka niesłownego i ekscentrycznego). Modigliani nie był człowiekiem, którego łatwo było polubić, choć miał jakiś urok, który sprawiał, iż nie brakowało w jego życiu kochających go kobiet (z których ostatnią była Jeanne Hebuterne matka jego dziecka).

Kobieta z wachlarzem (Lunia) -źródło

Powieść czytało się nieźle z zainteresowaniem śledząc losy malarza. Jak podczas lektury niemal każdej biografii malarza z niecierpliwością wyczekuję momentu, kiedy uda się sprzedać któryś z obrazów. Trzymam kciuki, aby wreszcie przestał cierpieć biedę, zwłaszcza, że wiem z perspektywy czasu, iż dziś jeden jego obraz wart jest fortunę. Niestety najczęściej zdobycie popularności i popytu na dzieła sztuki przychodzi zbyt późno. Można rzec, iż najlepszą reklamą dla malarza jest jego śmierć. W mojej ocenie nie  jest to książka na poziomie Polek na Montparnassie. Duży plus za klimat Paryża, zaciekawienie czytelnika, ale zdecydowanie lepiej autorce wychodzi pisanie książek "naukowych" niż tworzenie fabuły.

Borys Akunin Plateta Woda

Akunin - rosyjski pisarz kryminałów zyskał moją sympatię Tureckim gambitem i Lewiatanem, później czytałam całkiem dobry Świat jest teatrem i mój ulubiony Azazel. Planeta woda jest mini powieścią. Erast Fandornin którego dotąd ceniłam za inteligencję i spryt tutaj staje się super bohaterem o umiejętności pokonania kilku a nawet kilkunastu uzbrojonych ludzi gołymi rękoma, wstrzymania oddechu pod wodą na czas tak długi, jakby nic innego w życiu nie robił, przemieszczania się niezauważalnie, aż dziw, że nie posiadł sztuki teleportacji. W dodatku powieść jest powieścią z gatunku science fiction – naukowe fantasy. Czyli nie jest to mój ulubiony gatunek. Jest tu kryminalna intryga, ale z uwagi na owe nadprzyrodzone moce Erasta przenosimy się w świat fikcji. Szaleniec zamierza stworzyć idealny świat pod wodą, ale aby tego dokonać musi najpierw unicestwić kilkadziesiąt, a może kilkaset istnień. Pytanie czy Fandorinowi uda się pokonać szaleńca nie jest pytaniem o z góry znanej odpowiedzi, bowiem mimo super bohaterskich mocy sytuacja co chwila ulega przemianie i jak tylko wydaje się, iż szala zmagań przechyla się na którąś stronę pojawia się nowa zmienna. W sumie przeczytałam z zaciekawieniem zastanawiając się w jakim kierunku podąży autor, nie mniej muszę z żalem stwierdzić, iż Planeta woda to jedna ze słabszych powieści Akunina. Planetę przeczytałam w ramach stosikowego losowania u Anny.

Wrogowie Isaac Beshevis Singer

Dawno temu, kiedy komentarze pod recenzjami książek były bardziej dyskusjami niż zdawkowym stwierdzeniami, że się czytało, lub nie pojawiło się czyjeś stwierdzenie, iż bohaterowie Singera są ciągle tacy sami, powtarzalni. Był to zarzut w stosunku do pisarza, iż nie potrafi wykreować innych postaci. Wszyscy byli okaleczeni przez Holokaust nie potrafiący znaleźć swego miejsca w życiu w czasach powojennych, rozedrgani, nieprzewidywalni, wkurzający. Mężczyźni zdradzający żony i kochanki oraz kobiety wymagające od mężczyzn czynów nieludzkich.

Wówczas nie mogłam tego ocenić, gdyż byłam po lekturze mojej pierwszej powieści Singera. Potem przeczytałam Sztukmistrza z Lublina. Dziś po trzeciej już książce tego autora muszę przyznać, iż jest w tym sporo prawdy – bohaterowie Singera bywają bardzo podobni. Pomijając już to, że bohaterowie się powtarzają z imienia i nazwiska poznajemy ich w innym miejscu ich życia (co akurat może być zachętą, dobrze się wraca do znanych bohaterów), ale powtarzają się ich cechy osobowościowe. Główny bohater powieści Herman Broder w swojej niezdolności do podjęcia decyzji niezwykle przypomina Jaszę ze Sztukmistrza z Lublina. Pamiętam, jak mnie ten Jasza wkurzał. Herman jest podobnie denerwujący. Uratowany przez Polkę w ramach wdzięczności żeni się z nią jednocześnie prowadząc drugi dom u Żydowskiej kochanki i jej matki. Żeby sprawę zagmatwać jeszcze bardziej okazuje się, iż pierwsza żona która według zeznań naocznych świadków miała zostać zamordowana podczas pogromu przeżyła wojnę i nagle  pojawia się w Stanach. A Herman lawiruje od jednej do drugiej a potem trzeciej kobiety nie potrafiąc podjąć decyzji, z którą chce pozostać. Zresztą jego niezdecydowanie przekłada się także na pozostałe sfery życia, nie tylko uczuciowego. Czekałam tylko, czy i tutaj wiara okaże się zbawienną, czy też nie odegra tym razem roli andidotum na wszelkie zmagania ze światem, z życiem.

To prawda bohaterowie Singera bywają podobni i bywają wkurzający swoim niezdecydowaniem, swoim ślizganiem się po powierzchni życia, lawirowaniem, kłamstwami, które zamiast rozwiązania przynoszą kolejne problemy, ale muszę przyznać, że mnie to nie przeszkadzało. Być może gdybym czytała powieści jedną po drugiej byłoby to nużące, jednak czytane w dużym odstępie czasu są interesujące. Trudno wymagać od ludzi którzy przeżyli wojenną gehennę racjonalnych zachowań (samych opisów owej gehenny na szczęście dla osób nazbyt wrażliwych nie ma za wiele, są raczej zasygnalizowane, choć bywają obrazowe na tyle, że pewne sceny zapadają w pamięć). 

Z tych trzech przeczytanych książek – które trudno porównywać gdyż każda jest innego rodzaju - Wrogów Singera oceniłam zdecydowanie najwyżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem bardzo rada z każdego komentarza, ale nie będę tolerować komentarzy agresywnych, wulgarnych, czy obrażających moich gości (innych komentatorów).