Ze względów zdrowotnych mój organizm kiepsko toleruje wysokie temperatury dlatego latem, w upalne dni staram się wychodzić z domu albo wcześnie rano albo późnym popołudniem i najchętniej wybieram miejsca, w których można znaleźć trochę cienia. Jednym z ulubionych miejsc letnich wędrówek jest Park Oliwski. Bardziej rozległy i dla niektórych ładniejszy jest park oruński, ja jednak mam większy sentyment do tego pierwszego. Parę ciekawostek z historii Parku.
Jego historia związana jest nierozłącznie z opactwem cystersów, który to zakon sprowadzono do Oliwy w XII wieku. Wokół zakonu powstawały alejki, łąki, stawy, nasadzenia. Kształt ogrodu został nadany otoczeniu klasztoru dopiero w XVI wieku. Spotykały się tutaj ważne osobistości tamtego okresu (z królami włącznie), a na terenie opactwa podpisano pokój oliwski kończący wojny polsko – szwedzkie. Dla zwiedzających park otwarto pod koniec XVIII wieku. Inicjatorem budowy rokokowego pałacu z barokowym ogrodem był Opat Jacek Rybiński, któremu pozostawiono do dyspozycji rezydencję opactwa mimo konfiskaty majątku po I rozbiorze Polski (kiedy Oliwa przypadła Prusom).
Kolejnymi zarządcami opactwa byli biskupi i jednocześnie opaci klasztorni z rodu Hohenzollern-Hechingen. Pierwszy z nich Karol rozpoczął przebudowę ogrodów w stylu angielsko – chińskim. Postać jaką wówczas nadano ogrodom z pagórkami, zbiornikami wodnymi, grotami szeptów, kaskadą wody istnieje w dużej mierze do dziś. Dla przypomnienia ogród w stylu angielskim to ogród nieuporządkowany, sprawiający wrażenie dziko rosnącego.
|
W zakątku roślin egzotycznych |
Po kasacie zakonu Cystersów (1831 r.) majątek opactwa przeszedł na rzecz króla Prus Wilhelma I. Ten po niemal czterdziestu latach podarował park wraz z pałacem swojej kuzynce a zarazem bratanicy ostatniego opata oliwskiego Josepha Hohenzollerna - Hechingena księżnej Marii. Księżna do 1830 roku mieszkała w Klecewie, kiedy to przyjechała do Gdańska i zamieszkała najpierw przy Długim Targu, a potem przy ulicy Szerokiej. Wraz z matką zajmowały się dobroczynnością głównie na rzecz szpitala, domów opieki a także muzeum miejskiego. Były członkiniami Towarzystwa Przyjaciół Sztuki. Księżna Maria nigdy nie wyszła za mąż. Po otrzymaniu opuszczonych i podupadłych pałaców (starego parterowego i nowego - dzisiejszej siedziby Muzeum Narodowego wraz z przyległym doń parkiem) księżna zamieszkała w posiadłości i zajęła się jej odnowieniem. Zatrudnieni przez nią specjaliści sprowadzali i aklimatyzowali egzotyczne gatunki roślin, założyli alpinarium oraz palmiarnię. Park w 1924 r. przeszedł pod zarząd miasta, a pałacowi nadano funkcję muzealną i pełni ją do dziś. Miałam okazję oglądać tam między innymi niezwykle ciekawą wystawę mniej znanych obrazów impresjonistów, a także wystawę obrazów Fangora uważaną za największe kulturalne wydarzenie ostatnich lat na Pomorzu, a kto wie, może i w Polsce (Fangor wyjść poza obraz) |
Palmiarnia |
Spacer po parku
Najprzyjemniejsze w parku Oliwskim jest to, że można tam znaleźć ustronny zakątek, żeby posiedzieć na ławeczce. Można pospacerować pomiędzy szpalerem drzew lipowych, czy platanów. Podelektować się widokami, zapachami i śpiewem ptaków. Poobserwować wiewiórki, których nie ma tam tak wiele, jak w Łazienkach, ale zdarzają się, popatrzeć na kaczki na wodzie czy łabędzie na stawie. Oczywiście trzeba wybrać się w trakcie tygodnia, albo o odpowiedniej porze dnia. Niestety w weekendy po godzinie dziesiątej robi się tu tłoczno i hałaśliwie. Ale nic w tym dziwnego, ci którzy chcą ciszy i spokoju nie mogą spać zbyt długo.
Mnie zawsze dużą przyjemność sprawia spacer alejkami biegnącymi wzdłuż kanałów. Drzewa dają cień, na ścieżki poprzez gałęzie przedostają się plamki słonecznego światła tworzące ciekawą mozaikę, a świetlne refleksy odbijają się w wodzie, podobnie, jak cała nadbrzeżna roślinność. Można patrzeć na świat w odbiciu wodnym, nieco impresjonistyczny, rozmyty, a jakże ciekawy.
|
Alejki z ławeczkami |
Kiedy już odbędę mój rytualny spacer alejkami lubię zajrzeć vis a vis palmiarni do zakątka roślin nieco bardziej egzotycznych. Ja najbardziej lubię magnolie, które nawet po przekwitnieniu prezentują się okazale. Ich powykręcane gałęzie tworzą ciekawe kompozycje. Czuję się tu jak w takim mini buszu. Jeśli mam niedosyt kolorów udaję się przed Pałac Opatów (tzw. Nowy pałac, gdzie znajdują się najbardziej okazałe klomby pełne sezonowych kwiatów) bądź do tzw. Paradisum (parteru ogrodowego). Tutaj w cieniu drzew schowany stoi pomnik wieszcza, którego imię nosi park Oliwski.
Wielbiciele sztuki znajdą coś dla siebie w Pałacu Opatów pełniącym funkcję oddziału sztuki współczesnej gdańskiego muzeum.
Ale wróćmy do parku, nieopodal Pałacu Opatów znajduje się kawiarenka, gdzie na świeżym powietrzu można napić się kawy przy małym co nieco. Osobiście wolę kawiarenkę znajdującą się w budynku Palmiarni.
|
Klomby i kwietne dywany w Paradisum |
Palmiarnia dziś nie przypomina tej z lat mojej młodości, nie tak okazałej, a o wiele bogatszej w okazy roślin egzotycznych. Dzisiejsza palmiarnia to budynek niezwykle ciekawy, przeszkolony, przepięknie prezentujący się na zdjęciach i pięknie podświetlony po zmierzchu. Niestety jej wyposażenie jest bardzo skromne, wręcz ubogie. Zdaje się, że parę (paręnaście) roślin nie przetrwało remontu i przebudowy. Dziś największą atrakcją jest wspomniana kawiarenka w kształcie nieco szerszego przedziału kolejowego, gdzie w otoczeniu zieleni i rzeźby można odpocząć, poczytać lub porozmawiać. |
Ewa i Adam Sławoj Ostrowski |
Park Oliwski mimo niewielkich rozmiarów jest ciekawie zakomponowany. W przestrzeni leśnej gdzie dominuje roślinność wysokopienna znalazło się miejsce dla rzeźby współczesnej. Wielokrotnie wspominałam o mojej niekompatybilności ze sztuką współczesną. Jednak ta ustawiona w przestrzeni miejskiej – najlepiej wśród zieleni odpowiada moim estetycznym odczuciom i nie razi, a często nawet cieszy oko. A może to jest trochę, jak z tym znanym cytatem z Rejsu, że najbardziej podobają się nam piosenki, które dobrze znamy - a w tym przypadku rzeźby (czy bardziej współcześnie instalacje). W parku bywam co najmniej kilka razy do roku a zatem zdążyłam się z nimi zaprzyjaźnić i polubić. |
Wiosenny widok na szachulcowy domek (letnie zdjęcia robione pod słońce nie wyszły dobrze) |
Jako wielbicielka wszelkich akwenów wodnych największą przyjemność odczuwam nad stawem. Chłonę widoki świata odwróconego, zanurzonego w wodzie. Jednak najładniejszy dla mnie widoczek to widok znajdującego się za kolejnym ze stawów szachulcowego domku - widok godny pędzla malarza. Usiąść na ławce i tylko patrzeć i patrzeć i nie trzeba niczego więcej. Można oczywiście otworzyć dobrą książkę, albo mieć pod bokiem miłą sercu osobę czy czworonożnego przyjaciela. |
Zieleń tu, zieleń tam, woda, słońce, spokój |
Pisałam o alejkach wzdłuż kanałów, którymi lubię spacerować, ale chyba jeszcze większą przyjemność sprawia spacer alejką prowadzącą od budynku nowego pałacu do budynku starego pałacu, gdzie gałęzie niskopiennych drzew niemal spłatają się nad głowami tworząc coś w rodzaju pergoli. Doznanie niemal równe temu jaki miewam na Placu Św. Piotra w Rzymie - takie poczucie spokoju i bezpieczeństwa, otoczona tam ramionami kolumnady, tu splecionymi gałęziami drzew. |
Kolejna z ulubionych alejek (od Nowego do Starego Pałacu) |
Całkiem niedawno odkryłam zupełnie nieznaną mi wcześniej część parku mieszczącą się za ogródkiem japońskim -część zagospodarowaną przez prywatnego inwestora (firmę Doraco). Mizerny ogródek japoński z dwoma architektonicznymi elementami i paroma rachitycznymi drzewkami może kiedyś zostanie ozdobą parku - dziś niestety nie zachwyca. Być może potrzeba czasu, aby roślinność nabrała bujności. Możemy za to pójść kawałek dalej w kierunku dawnego Dworku Ogrodnika, nazwanego od jednego z ostatnich ogrodników Dworkiem Saltzmana. Na końcu niewielkiej alejki za fontanną znajduje się ławeczka z postacią siedzącej dziewczyny. Trzyma ona na kolanach książkę z napisem Witaj smutku. Taki melancholijny smutek ma w sobie dla mnie piękno, takie może nieoczywiste, a jednak. Może dlatego tak lubię podejść do ławeczki i przywitać się ze smutną panienką, która na chwilę oderwała wzrok od lektury. |
Smutna panienka |
Za dworkiem znajduje się ogródek francuski barokowy. Choć lubię w zieleni chaos, nieuporządkowanie i przypadek to jednak francuskie ogrody barokowe, te zielono przycięte w różnorodne esy floresy krzaczki przyciągają wzrok i zapraszają do sfotografowania. |
Barokowy ogród francuski |
Największy zaś sentyment odczuwam stojąc na drewnianym mostku, z którego widać i słychać oliwski wodospad. Jedno z najwcześniejszych zdjęć z czasów dzieciństwa mam zrobione właśnie tutaj. W mojej dziecięcej wyobraźni wodospad był ogromny, a szum wody strumyka spadającej kaskadą z dwumetrowego wzniesienia był ogromnym hukiem. :) Mimo, iż jest to wodospad w wersji mini do dziś przyciąga turystów i miejscowych. Każdy chce mieć zdjęcie nad lub pod wodospadem.
|
Oliwski wodospad |
Pisząc o ciekawostkach nie wspomniałam o jednym ważnym gościu Oliwskiego Parku, którego upamiętnia tablica znajdująca się obok altanki. Był to austriacki poeta Rainer Maria Rilke, który wraz z przyjaciółką Lou Andreas Salome (rosyjską arystokratką i pisarką) stworzyli tutaj fragment wiersza.
Polecam Park Oliwski jako miejsce wytchnienia od tłumów na starówce (która starówką nie jest, ale i tak wszyscy ją tak nazywają).
|
Tablica pamiątkowa stojąca obok altanki |
|
Jeśli prawdą jest go głosi napis na tablicy wiersz powstał w tym miejscu (jedyne zdjęcie altanki wiosenne) |
I parę zdjęć z Parku
|
Sadzawka z nenufarami |
|
Baśka nie bardzo chciała zapozować
|
|
Za to piękna pani - ozdoba parku z okazji Mozartiany (festiwalu Mozartowskiego) i owszem |
|
I jeszcze trochę świata odwróconego |
|
Groty szeptów (wiosna) |
|
Małe co nieco w kawiarni Palmiarni (z uwagi na obecność moich koleżanek na zdjęciach - są one nieco okrojone i niewiele widać) |
|
Pomnik Adasia - niezbyt urodziwy, ale ponoć poeta urodą nie grzeszył (w każdym razie każdy rozpozna) |
|
Jedna z ulubionych rzeźb Ptak Irena Zabłocka |
|
Staw łabędzi z widokiem na aleję lipową |
|
Pałac Opatów od strony parteru ogrodowego (jak widać sąsiaduje z Katedrą Oliwską)
|
|
Pałac Opatów od strony wejścia do Muzeum |
Zdjęcia są przeplatane letnio- wiosenne
Nie wiem, dlaczego czcionka pod koniec wpisu zmieniła się na bardzo dużą, a odległość między zdjęciami urosła, nie chcę już kombinować, bo cały wpis będę musiała poprawiać. Trudno - albo moja nieudolność, albo zostałam pokonana przez blogera
Dziękuję za możliwość zwiedzenia razem z Tobą tego pięknego parku. Świetnie zdjęcia oddają to piękno. Najbardziej spodobało mi się kilka zdjęć wiadomo związane z wodą - szachulcowy dom, bardzo ciekawe odbicia w wodzie drzew i budynków, a także ciekawe refleksy odbitego światła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż lubię wodne akweny, moje zdjęcia w porównaniu do twoich są kiepskiej jakości ale miło, że się spodobały :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny i różnorodny jest park oliwski i czuć, że lubisz to miejsce. U nas w Zabrzu nie ma parku, którego urodą mógłbym się pochwalić, więc bardzo Ci zazdroszczę. Bardzo miło się spacerowało z Tobą po parku przez różne pory roku. Żałuję, ze gdy byliśmy w Oliwie skupiliśmy się głównie na katedrze i muzeum a w parku byliśmy przez chwilę. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTo zupełnie naturalne, że będąc w odwiedzinach skupiliście się na katedrze i muzeum, pewnie sama też bym tak zrobiła. mając niewiele czasu musimy dokonywać wyborów, dopiero mając tego czasu pod dostatkiem możemy sobie pozwolić na nieograniczone niczym wybory. A i tak sama ich dokonuję, bo nie zawsze odwiedzę katedrę, choć też ją ogromnie lubię. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPo mojej przedostatniej wizycie w parku oliwskim (miałam chyba 17 lat) zapamiętałam go jako dość rozległy. Dwa lata temu, kiedy byłam tam wczesną wiosną podczas pobytu w sopockim sanatorium, wybrałam się na wycieczkę i przeżyłam szok. Chociaż pamiętałam go dość dobrze wydał mi się niemal kieszonkowy i jakby okrojony, co chyba nie jest prawdą i po prostu to mój sposób patrzenia się zmienił. Jednak mimo wszystko jest malowniczy i nawet pod koniec marca ma swój urok. Natomiast katedra jest naprawdę piękna, podobnie jak nowa palmiarnia. Mam sporo zdjęć z tej wycieczki, więc może za jakiś czas też coś napiszę, chociaż mi się nie pali, gdyż z paru względów pobyt w Sopocie był dla mnie koszmarem. Dodam jeszcze, że miniony tydzień był dla mnie bardzo wyczerpujący, ale też satysfakcjonujący (na szczęście). Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKiedy jesteśmy małymi ludźmi świat wydaje się nam ogromny, nie tylko świat, ale nawet własne podwórko, kiedy rośniemy świat się trochę kurczy. Ale i ja miałam wrażenie, iż Oliwski Park jest niezbyt duży. Okazało się, że niektórych jego zakątków nie odwiedzałam i dopiero niedawno odkryłam. Często chadzamy utartymi szlakami. Też uważam, że ma urok niezależnie od pory roku, a zimą pokryty puchową kołderką z świetlnymi iluminacjami, na wodzie czy drzewach wygląda zjawiskowo. Pobyt w sanatorium często wiąże się z różnymi mało przyjemnymi rzeczami co rzutuje na ocenę otoczenia. Mam nadzieję, że u Ciebie idzie ku dobremu. Pozdrawiam
UsuńAdaś może urodą nie grzeszył, ale za to włos miał bujny...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twoje określenie: Chłonę widoki świata odwróconego, zanurzonego w wodzie. Też takie podziwiam, chłonę i lubię fotografować (zdjęcia znakomite). Piękne, relaksujące miejsce.
Pozdrawiam :) :)
P.S. A z tą czcionką też tak mam. Zdjęcia jeszcze potrafię przemieszczać, chociaż czasami, żeby zachować te same odległości muszę je usunąć i na nowo wkleić. Jeszcze nie tak dawno pokazywały mi się zdjęcia, które chciałam wrzucić na bloga przed publikacją. Teraz nie! Taki program blogera, zmiany na niekorzyść!
I fryz rozpoznawalny. Niektóre zdjęcia i mnie się nieskromnie przyznam podobają (nie tylko sentymentalnie, ale i powiedzmy troszkę obiektywnie:) A co tam odrzućmy skromność pensjonarki mając lata seniorki.
OdpowiedzUsuńZ techniką radzę sobie coraz słabiej. Dziś nie mogłam wejść na stronę, na której próbowałam się uczyć języka. Pół dnia wywalało mnie ze strony pokazując błąd. Byłam załamana, bo to pierwsza stronka od dawna na której uczenie języka (mimo dość niepochlebnych o niej opinii) wciągnęło mnie i nie zniechęciło po kilku dniach.
Na szczęście godzinę temu wpadłam na pomysł zmiany przeglądarki i zażarło :) Tak problemy z czcionką, spacjami, czasem podpisami. Już o własnych pomyłkach, powtórzeniach nie wspomnę.
Też mi się kiedyś działy różne rzeczy w bloggerze, zmieniała czcionka albo jej wielkość, nie mogłam zmienić marginesów itp. Z informatyki jestem średnia i kiedyś w złości i bezsilności wyłączyłam laptopa po czym jak ochłonęłam i go ponownie włączyłam to wszystko było ok. Więc od tamtej pory wyłączanie komputera jest moim remedium na problemy z bloggerem😄, których na szczęście ostatnio nie mam.
OdpowiedzUsuńA Park Oliwski najbardziej lubię jesienią, słoneczną i ciepłą, mogę wtedy spacerować bez końca.
Reset jest często dobrym rozwiązaniem. Niestety w tym przypadku nie zadziałało. Ale co jakiś czas próbuję. W Parku jesienią też jest pięknie- taką złotą jesienią z wielorakością kolorów.
UsuńPodczas nauki w szkole średniej często wyjeżdżałem na wakacje do Sopotu. Napotkałem ta kiedyś mojego nauczyciela niemieckiego - humanistę-pasjonata, miał mi mocno za złe, że zamiast odwiedzić Oliwę spędzam czas na plaży.
OdpowiedzUsuńPonad 50 lat później zajrzałem do parku z wnuczętami i doceniłem jego piękno i klimat, ale wnuczęta wolały chyba plażę :(
Pani na ławeczce z książką Witaj smutku - czy to czasem nie jest Francois Sagan?
Tak to się zmieniają przez lata upodobania. :) Jako nastolatka często leżałam na plaży z książkę (bardzo to lubiłam, może bardziej czytanie niż smażenie się na słońcu, ale nie przeszkadzało mi ono. Dziś dziesięć minut i migrena murowana). Może wnuczęta wolałyby plażę, ale mam nadzieję, że doceniły spacer, albo docenią za lat 50 :) Masz rację - chodzi o tę autorkę. Nie miałam pojęcia, bo też jej nie znałam, ale sprawdziłam, że i owszem. No to teraz będę chciała przeczytać. Choć jak wyczytałam postać na ławeczce ma przedstawiać anonimową czyteniczkę książki tej autorki.
OdpowiedzUsuńNie jestem nawet pewien czy czytałem książkę, na pewno widziałem film - zapamiętałem aktorkę Jean Seberg - krótkie włosy, beztroski sposób życia. To, w połączeniu z filmem Przed potopem, budowało smutną wizję kapitalizmu - wyzwolona młodzież albo żyje w strachu przed katastrofą nuklearną albo ładuje się w niesmaczne afery, a ja, w PRL, miałem za darmo akademik, posiłki w stołówce i zapewnioną pracę :)
OdpowiedzUsuńRzadko kiedy doceniamy to co mamy. Myślę, że u niektórych przychodzi to z wiekiem, u innych wcale. Ja żyjąc w PRL budziłam się zlana potem z powodu snów o wojnie atomowej (to była tak realistyczna wizja, że byłam cała mokra). Było to po wyświetleniu filmu The day after i trwało dość długie tygodnie a nawet miesiące
OdpowiedzUsuńWitaj smutku, to taki przewrotny tytuł. Jaki smutek, tam była rewolucja seksualna i wolność. Mnie zawsze fascynował zachód, a moim sposobem na wyjazd była nauka języków obcych za wszelką cenę. I miałam rację.
OdpowiedzUsuńA teraz wracam do lat 60. i 70. oglądając stare filmy z Alainem Delonem. To ogromna dla mnie przyjemność zanurzyć się w atmosferze tamtych lat. A podczas fimu " Basen" czułam tę erotykę, jak gdybym sama była znowu, powiedzmy studentką.
A wiesz, ja też byłam w tym parku jako dziecko podczas kolonii letnich w twoim pięknym mieście. Niezwykłe miejsce. A dowcip w mojej rodzinie był taki, pani na kolonii powiedziała, że jutro zobaczymy "Burzę", a ja się zastanawiałam skąd ona wie, że jutro będzie burza?.
Znajomości języków obcych zazdroszczę każdemu. Ja przez lata byłam niewyuczalna, moja znajomość dwóch języków jest na poziomie nawet nie podstawowym, a kiepskim. Jakoś tam się dogaduję podczas podróży, tyle, aby zapytać o drogę, czy zamówić jedzenie, ale niewiele więcej. A teraz zaczęłam się ich uczyć na nowo, mając lat ile mam nagle stwierdziłam, że jeszcze raz spróbuję, aby przynajmniej osiągnąć poziom podstawowy:) Powtarzam sobie codziennie i nawet mnie to wciągnęło.
OdpowiedzUsuńTak moje miasto jest piękne, dla mnie niemal najpiękniejsze, choć widziałam wcale nie mało miast może i ładniejszych, ale nie moich, albo mniej moich niż moje najmojsze :)
A wiesz, że mimo, iż trochę znam Szekspira i wiele jego sztuk widziałam, akurat Burza jest mi zupełnie obca, ani czytałam, ani widziałam. Za to takiego Króla Leara będę oglądała za niedługo po raz trzeci.
A to zabawne qui pro quo. Mnie chodziło o okręt "Burza", który był kiedyś statkiem- muzeum:))
OdpowiedzUsuńA miasto Gdynia jest z pewnością jednym z najpiękniejszych miast nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Jeżeli chodzi o języki, to zupełnie odrębny temat. Pisałam o tym czasami. Teraz najlepiej uczyć się on-line i na filmikach, ale, gdy już reprezentuje się co najmniej poziom A2. I słówka na potęgę.
Przypomniało mi się, że mam gdzieś w domu pocztówki, które pisano do mnie , gdy przebywałam na tej kolonii w Gdyni. Muszę je znaleźć. Byliśmy w jakiejś szkole, chyba nr 32, ale ci potwierdzę innym razem. Niedawno oglądałam moją kolekcję sprzed lat i dlatego pamiętam.
Rzeczywiście zabawne. Jako córka wilka morskiego winnam skojarzyć okręt, a z drugiej strony ojciec był humanistą i lubił pisać, więc mój tok myślenia całkiem uzasadniony. Jako Gdańszczanka nie będę chwaliła Gdyni, choć niestety i to przyznają nawet mieszkańcy tego miasta Gdynia nie idzie z duchem czasu i sztandarowa ulica świętojańska ongiś pełna sklepów dla marynarzy (baltony i peweksy, gdzie jakby trochę bywało luksusowo) dziś sprawia wrażenie jakby czas stanął w miejscu, choć tamtych sklepów już tam nie ma.
OdpowiedzUsuńJęzyków uczę się właśnie poprzez popularną aplikację (zresztą dość mocna krytykowaną), ale mnie podpasowała bo jest tu element zabawy i rywalizacji i wciągnęło mnie, więc na pewno poznam wiele słówek. I liczę, że mi się nie znudzi.
Trzymasz takie wiekowe pamiątki? szacun. Ja swego czasu powyrzucałam pocztówki, które kiedyś otrzymywałam od znajomych, czego teraz bardzo żałuję, zwłaszcza, że zaczęłam je na nowo zbierać namawiając znajomych na powrót do tradycji wysyłania widokówek.
Nie zliczę ile razy spacerowałam wirtualnie po tym przepięknym parku. Jest niezwykle malowniczy o każdej porze roku. Byłam w katedrze w Oliwie a nie weszłam do tego parku. Ależ ze mnie straszna gapa. Czy mi rozum odebrało? Małgosiu, piękne są Twoje zdjęcia, oglądałam je z wielką przyjemnością.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Pewnie też weszłabym do Katedry a odpuściła park, jeśli trzeba wybierać zawsze coś ucierpi. Może uda ci się kolejnym razem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń