Po raz pierwszy byłam w Gnieźnie osiem lat temu. Wpadłam na dwie godzinki przejazdem z Poznania, żeby zobaczyć Drzwi gnieźnieńskie. Drzwi nie zobaczyłam, bo trzeba się było gdzieś zgłosić, umówić, zaczekać, nie pamiętam. Byłam bardzo zawiedziona. Poddenerwowana nie zdążyłam się zainteresować Bazyliką, jak należy. Ponieważ nie byłam przygotowana do tych odwiedzin przeszłam główną ulicą (zapewne Chrobrego albo Mieszka, bo tam co druga ulica nosi królewskie miano) nie znalazłszy miejsca w restauracji i głodna opuściłam miasto.
W tym roku postanowiłam ponownie odwiedzić pierwszą stolicę Polski. Jakież było moje zdziwienie, iż miejscem, które mnie zachwyciło nie była Bazylika, muzeum czy drzwi gnieźnieńskie, a coś, czemu mały przewodnik po mieście nie poświęca nawet zdania uwagi.
![]() |
| Pomnik Lecha nad Jeziorem Jelonek |
A było to Jezioro Jelonek. To niewielkie jeziorko o powierzchni ok 15 ha sprawiło iż pobyt w Gnieźnie stał się dla mnie niezapomniany. Może to przesyt wspaniałymi dziełami architektury, może moja percepcja poznawcza chwilowo zastrajkowała i potrzebowałam chwili pobycia na łonie natury. Po prostu pobyć, posiedzieć, pozwolić czasowi przepływać przez siebie. Nie analizować, nie myśleć, nie starać się zapamiętać. Pozwolić się zauroczyć czymś zwyczajnym, a tak pięknym.
![]() |
| Słońce odbijające się w wodach jeziora |
Spodobała mi się znajdująca się wokół jeziora infrastruktura w postaci chodników, ścieżek rowerowych, placów zabaw dla dzieci, miejsc wspinaczki, siłowni na powietrzu, a przede wszystkim ławek, leżanek i hamaków. A do tego kilka pomników.
![]() |
| Nad jeziorem |
Spędziłam tu miłe chwile wylegując się w słonecznych promieniach wrześniowego przedpołudnia. Fantastyczny wypoczynek pomiędzy zwiedzaniem Drzwi gnieźnieńskich i Muzeum Powstania Państwa Polskiego. Czas pomiędzy okazał się czasem najistotniejszym i najmilszym. To rzadkie chwile w czasie moich podróży, kiedy mimo upominania samej siebie wciąż gdzieś gnam, wciąż chcę zobaczyć coś nowego. Tu miałam tyle piękna przed oczami, że mogłam już tylko je oglądać. A tę krótką chwilę zawdzięczałam wylaniu się wody w torebce i konieczności jej wysuszenia na słońcu. Nagle okazało się, że nic nie muszę, nigdzie się nie spieszę i że jest dobrze tak sobie po prostu posiedzieć, a nawet poleżeć w towarzystwie ptasiego śpiewu. Zapewne takich jezior jest w Polsce cała masa i na pewno są one ładniejsze, ciekawsze, lepiej zagospodarowane. Mnie jednak w tej chwili i w tym czasie urzekło to właśnie Jezioro.
![]() |
| Hamaki nad jeziorem |
Był początek września, pogoda piękna, słoneczna i ciepła, taka na całodzienne wędrówki. To co jest w mieście punktem obowiązkowym każdej wizyty czyli Bazylika – świątynia o ponad tysiącletniej historii, miejsce pochówku szczątków Św. Wojciecha i miejsce koronacji pięciu polskich królów nie wywołała żadnego szybszego bicia serca, olśnienia, zachwytu. Zdziwiło mnie to, bo to druga po wawelskiej dla historii naszego kraju najważniejsza ze świątyń.
![]() |
| Bazylika (sanktuarium Św. Wojciecha) |
Żadna z kaplic nie przyciągała mojej uwagi, a napisy informacyjne pisane na przezroczystych tabliczkach z pleksi na zmianę z napisami w języku Braile`a kompletnie nieczytelne nie zachęcały do ich studiowania. W dodatku niemal wszystkie kaplice zasłonięte były kratami. Chciałam nabyć jakiś nieduży przewodnik po świątyni, niestety jedyny dostępny był w języku angielskim.
![]() |
| Srebrna trumna ze szczątkami Św. Wojciecha (dzieło gdańszczanina) |
Nie byłabym sobą gdybym nie wypatrzyła paru godnych uwagi dzieł sztuki w gnieźnieńskiej katedrze. Przede wszystkim bardzo podobała mi się srebrna trumna, w której umieszczono szczątki Św. Wojciecha. Dzieło pochodzi z końca XVII w. i zawiera wewnątrz skrzynkę z drewna cedrowego (wiek XII). Srebrna trumna świeci się i połyskuje. Przepięknie wykonane dzieło z dużą ilością szczegółów, aż szkoda, że nie można go obejrzeć z bliska. Relikwiarz wykonany przez gdańskiego złotnika Petera von den Rennen (o którym wspominałam przy wpisie o relikwiarzu Św. Stanisława w Katedrze wawelskiej) został pod koniec XX w (1986 r.) skradziony i przetopiony. Na szczęście złotnik, u którego chciano sprzedać kruszec powiadomił organy ścigania, a gdańscy złotnicy odtworzyli relikwiarz tak, aby był zgodny z pierwowzorem. Stąd ten blask nowości. Na skrzyni spoczywa w pozycji półleżącej święty. Skrzynia wsparta jest na sześciu orłach a całość unoszą figury symbolizujące cztery stany. Trumna znajduje się pod pozłacanym baldachimem wzorowanym na konfesji Berniniego w Bazylice św. Piotra w Rzymie. Spuśćmy zasłonę milczenia na ową kopię sprawiającą wrażenie dość nieudolnej imitacji (mnie przypomina plastik pomalowany złotą farbką, ale ja jestem tylko amatorem, który się nie zna). Za relikwiarzem znajduje się marmurowa płyta nagrobna na tumbie - dzieło innego gdańskiego mistrza Hansa Brandta. Płyta jest mało widoczna, bo dostęp do niej jest zagrodzony. Jest to zrozumiałe, bowiem całość znajduje się za ołtarzem głównym.
![]() |
| (j.w) |
Innym ciekawym dziełem jest płyta nagrobna wykonana przez Wita Stwosza a dedykowana arcybiskupowi Oleśnickiemu. Powstała pod koniec XV wieku na zlecenie brata zmarłego i jednego z krewnych.
![]() |
| Płyta nagrobna arcybiskupa Oleśnickiego (Witt Stwosz) |
Jako że mam słabość do lekko nadgryzionych zębem czasu dzieł zwróciłam uwagę też na inną płytę nagrobną arcybiskupa Jakuba z Sienna zmarłego pod koniec XV w. I tu znowu pojawia się ślad gdański – płytę nagrobną zamówił sam arcybiskup u gdańskiego rzeźbiarza i architekta Hansa Brandta. To co się zachowało jest albo niedokończonym dziełem, albo dziełem wyblakłym z biegiem lat. Gdańszczanie mogą podziwiać Św. Jerzego tego rzeźbiarza w Dworze Artusa. A święty Jerzy jak wiadomo jest mi szczególnie bliski, bowiem jest patronem mojego taty (a pisze to ateistka wrząca w dobre duchy i anioły).
![]() |
| Płyta nagrobna arcybiskupa Jakuba z Sienna (Hans Brandt) |
No ale w końcu do Gniezna jedzie się obejrzeć Drzwi Gnieźnieńskie. Miałam duże szczęście, że trafiło mi się oglądanie indywidualne z panią przewodnik tylko do mojej dyspozycji. Mogłam więc zadać parę pytań (które mogłabym też zadać i w większym gronie, ale jako osoba niezwykle nieśmiała bym ich nie zadała).
Drzwi zostały wykonane za panowania Mieszka III Starego (przełom XII i XIII wieku). Przedstawiają życiorys Św. Wojciecha. Początkowo znajdowały się w otworze drzwiowym, prowadzącym do wschodniego wejścia do nawy głównej, zaś pod koniec XIX w. zostały osadzone w wejściu zachodnim. Wykonane zostały ze stopu miedzi, cyny i ołowiu.
![]() |
| Drzwi Gnieźnieńskie |
![]() |
| (j.w) |
Kiedy pani przewodniczka opowiadała historię świętego naszły mnie dwie refleksje. Po pierwsze nie dziwię się, że spotkał go taki los, jaki spotkał, skoro ośmielił się odprawiać nabożeństwo w miejscu świętym dla pogan tj. w ich świętym gaju. Po drugie - poganie pozbawili świętego głowy, co jest okrutnym bestialstwem, ale chrześcijanie poćwiartowali jego szczątki tak, aby każdemu dostała się cząstka tej świętości I tak dziś w Gnieźnie w trumnie za ołtarzem znajdują się kości długie świętego, większa część korpusu znajduje się w Pradze, wykradziona przez czeskiego księcia Brzetysława w XI w. a głowa oraz ….. tu przestałam słuchać odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie, bowiem wydała mi się zbyt makabryczna i wolałam już tego nie wiedzieć co ludzie ludziom mogą uczynić i to ludziom uważanym przez nich za świętych.
Same drzwi gnieźnieńskie są bardziej pamiątką historyczną niż dziełem artystycznym. Ich twórca czy też twórcy nie są znani. Być może jednak to, iż nie można do nich podejść zbyt blisko sprawia, że nie byłam w stanie docenić kunsztu wykonania. Za to doceniam ich wiekowość.
Ja chyba naiwnie spodziewałam się drzwi w rodzaju tych Floreńskich do Baptysterium, a to przecież i inny czas i materiał i artyści innego kalibru.
Reasumując nie żałuję, iż Gniezno odwiedziłam, choć spodziewałam się większych przeżyć. Ale potrzebne są i mniejsze, aby potem docenić te większe.
I tradycyjnie parę zdjęć z Gniezna
![]() |
| Pomnik Bolesława Chrobrego przed Bazyliką |
![]() |
| Pomnik Św. Wojciecha |
![]() |
| Pomnik Bolesława II Szczodrego |
![]() |
| Posąg Przemysła II |
Muzeum Początków Państwa Polskiego
![]() |
| Kopia wg rysunków Matejki Insygniów Królewskich |

















Podróże bywają zaskakujące. Nastawiasz się, że to Drzwi Gnieźnieńskie lub Bazylika będą tym co zachwyci najbardziej a tu proszę chwila nad jeziorem jest tym najmilszym wspomnieniem. Pamiętam jak zwiedzaliśmy zamki w południowych Czechach naprawdę przepiękne, ale serce skradła nam piwniczka na wina. Wymalowana przez właściciela zupełnego amatora w sceny z bajek i historii Czech. Malowidła zupełnie niedoskonałe ale cudownie urocze, co wystarczyło, że mieliśmy świetny dzień. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest :) Pamiętam, jak któryś z pisarzy pisał o rozczarowaniu Akropolem, który przecież jest fantastyczny i absolutnie wspaniały, ale on tego dnia nie potrafił się nim zachwycić. Bywają takie rozczarowania własnym rozczarowaniem, kiedy zastanawiamy się, czy coś z nami nie tak, skoro nie potrafimy dostrzec piękna w czymś, czym zachwycało się tak wielu, a to okazuje się nie nasz dzień, nie nasz czas. Ale miło, kiedy potrafimy znaleźć sobie coś zamiast.
UsuńW sumie był to pożyteczny wyjazd chociaż bez ochów i achów, ale zawsze odskocznia i coś nowego, a poza tym poleniuchowałaś na łonie natury. Co do św. Wojciecha i jego relikwii, trudno się z Tobą nie zgodzić, zresztą pamiętam jak będąc dzieckiem i słuchając jego historii dziwiłam się w duchu, że pojechał tych Prusów uszczęśliwiać na siłę. Ja w Gnieźnie byłam dwa razy, ale tak dawno, że wszystko pamiętam bardzo ogólnikowo, raczej z zewnątrz niż wnętrze katedry. Ostatnio jadąc do Poznania mijając Gniezno myślałam, czy nie byłoby warto tam się kopnąć, ale jakoś nie mam ciśnienia na tę wycieczkę, więc jeśli tak, to może w dalszej przyszłości. Chyba, że pojechałabym tam z Mają i Martą w ramach poszerzania ich edukacji historycznej, bo one tam nie były. Maja mogłaby przyjechać z Poznania, a my byśmy wysiadły po drodze do niej. Kiedyś jak człowiek kończył szkoły to miał za sobą parę wycieczek po Polsce i jakieś o niej pojęcie, za moich szkolnych czasów począwszy od IV klasy co roku była przynajmniej jedna wycieczka, a czasem nawet dwie. Teraz ten obyczaj wyszedł z mody, a może po prostu wycieczki są za drogie?
OdpowiedzUsuńByłaś dawno temu, więc nic dziwnego, że niewiele pamiętasz. Ja miałam to samo z poznańską katedrą na Ostrowie Tumskim, dopiero tegoroczna wizyta z większą ilością zdjęć pozwoliła na lepsze zaznajomienie się ze świątynią. Wcześniej zastanawiałam się, co poza szczątkami grobowców królewskich tam oglądałam. Z Poznania to tylko pół godziny pociągiem, więc to dobry pomysł, aby tam wyskoczyć na wycieczkę. Ja ze szkoły jeździłam do Fromborka, Torunia i do nadmorskich miejscowości (latarnie morskie i świątynia w kształcie odwróconej nawy statku). Moi siostrzeńcy jechali na zieloną szkołę do Wrocławia z Gdańska - więc kawał drogi. Nasze wycieczki były bliższe. Ale czy chłopcy podróżowali gdzieś jeszcze nie pamiętam.
UsuńTwoja jeszcze letnia wyprawa przypomina dawne szkolne wycieczki. W każdym regionie kraju, jeżdżono gdzie indziej. Ja z Polski centralnej, to na typowe wycieczki jeździliśmy do Krakowa lub Warszawy. Zawsze był jakiś teatr, muzeum, trochę natury i zakupy. Ci z Wielkopolski na pewno jeździli do Gniezna. To obowiązkowy punkt programu.
OdpowiedzUsuńJa też pamiętam lekcje historii, gdy dziwiłam się w Wojciechowi , że pojechał gdzieś tam nawracać dzikich pogan. Jego historia była wtedy makabryczna dla dzieci. Wiara w świętość ludzi śmiertelnych, również do mnie nie przemawia. Ale lubię zwiedzać kościoły. A gdy tak pięknie opisałaś, to żałuję ,że nie weszłam do bazyliki, gdy byłam tam ostatnio na krótkiej wycieczce. Ale naprawdę bardzo krótkiej, bo może godzinę przebywałam w tym mieście.
Woda w torebce, właściwie w plecaku w te wakacje wylała mi się dwa razy 🤣
Podobnie jak Ela wspominasz szkolne czasy. To przypomniała mi się wycieczka do Poznania, chyba nasza najdalsza wycieczka, wizyta w teatrze wielkim na operze Traviata. I prawdę mówiąc niewiele więcej z tego pamiętam, poza tym, że do teatru zabrano nas wbrew naszej woli więc byliśmy obrażeni na nauczycielkę. Co do kościołów to lubię zwiedzać te, w których znajdę coś co mnie zainteresuje, jakąś rzeźbę, obraz, historię, nagrobek. Nie wchodzę do każdego napotkanego kościoła i nie każdy odwiedzony mnie zachwyca, choć każdy jest po trosze galerią sztuki, bo ich gospodarze dbali o to, aby uświetniać je działami sztuki, czasami lepszej, czasami gorszej ale dziś cennej bo historycznej, niemal każdy kościół posiada XVII wieczne zbiory, a niektóre nawet wcześniejsze.
OdpowiedzUsuńWidocznie mamy urodzaj na pływające w wodzie plecaki i torebki :)
Początek września. Doskonały czas na zwiedzanie polskich miast, tym bardziej Gniezna. Patrząc na zdjęcia widzę puste ulice a przecież w tym mieście latem są tłumy pielgrzymów. Relaks nad jeziorem w otoczeniu samej przyrody to doskonały sposób na odprężenie. A te wierzby płaczące są przecudowne. Małgosiu, twój post sprawił, że odżyły moje wspomnienia. B. dziękuję.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Rzeczywiście ulice były niemal puste, poza godziną, w której młodzież wracała ze szkół. Nie było problemu ze znalezienie miejsca w knajpce czy kawiarni. W Bazylice było parę osób, a Drzwi zwiedzałam indywidualnie. Także w Muzeum Początków Państwa Polskiego tłumów nie było (miejscami szłam sama przez puste sale. Co prawda zbiory mnie nie zachwycały- bo większość to były kopie - kopia insygniów koronacyjnych, kopia szczerbca, kopia kroniki gala anonima..., ale tego się raczej nie wie, zanim nie wejdzie do środka). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo moja pierwsza wyprawa do Gniezna😆Kiedy wyruszę w realu, skorzystam z Twoich opowieści- to bardzo dobry motyw i plan. A że Gniezno po tysiącu lat nieco się zapadło na korzyść innych miast - cóż, taki los początków cywilizacji, staje się on z lekka zmuszały, jak Kruszwica😉A z drugiej strony trwa sobie w czasie, w ciszy i spokoju, który tak się nam podoba.
OdpowiedzUsuńOj tak, cicho i spokojnie było, poza godzinami powrotu młodzieży ze szkół niewielu tu ludzi widziałam. W kawiarniach po dwie trzy osoby. Czasami potrzebuję takiego wyciszenia, a czasami szukam większej ekscytacji. Różnorodność jest immanentną cechą życia osobników ciekawych świata :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie odkryłam Twój blog. Dużo ciekawych miejsc pokazujesz. Super zdjęcia 👍🙂
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam. Moje zdjęcia takie se, ale je lubię, bo moje i przypominają minione chwile
OdpowiedzUsuń